teczka bikera meteor2017
meteor2017 bs-profil
Hołmpejcz
Wujka To Miego pocztówki zza miedzy
Szef kuchni poleca - Bubble Berry Coffee
Mini Atlas Motyli
Archiwum MfPRDKW
Poczet rowerów
Jakieś tam wykresy
Kalendarium
- 2025, Październik17 - 9
- 2025, Wrzesień25 - 28
- 2025, Sierpień28 - 18
- 2025, Lipiec30 - 64
- 2025, Czerwiec24 - 38
- 2025, Maj28 - 40
- 2025, Kwiecień12 - 25
- 2025, Marzec18 - 46
- 2025, Luty12 - 32
- 2025, Styczeń15 - 50
- 2024, Grudzień21 - 69
- 2024, Listopad13 - 25
- 2024, Październik22 - 58
- 2024, Wrzesień16 - 36
- 2024, Sierpień9 - 19
- 2024, Lipiec12 - 32
- 2024, Czerwiec18 - 74
- 2024, Maj12 - 44
- 2024, Kwiecień15 - 56
- 2024, Marzec15 - 43
- 2024, Luty8 - 35
- 2024, Styczeń5 - 14
- 2023, Grudzień9 - 41
- 2023, Listopad10 - 43
- 2023, Październik22 - 106
- 2023, Wrzesień21 - 102
- 2023, Sierpień18 - 81
- 2023, Lipiec14 - 47
- 2023, Czerwiec19 - 74
- 2023, Maj28 - 100
- 2023, Kwiecień23 - 127
- 2023, Marzec16 - 87
- 2023, Luty19 - 99
- 2023, Styczeń17 - 91
- 2022, Grudzień18 - 113
- 2022, Listopad26 - 112
- 2022, Październik31 - 91
- 2022, Wrzesień30 - 114
- 2022, Sierpień22 - 95
- 2022, Lipiec26 - 104
- 2022, Czerwiec30 - 68
- 2022, Maj34 - 136
- 2022, Kwiecień23 - 78
- 2022, Marzec25 - 91
- 2022, Luty20 - 88
- 2022, Styczeń25 - 123
- 2021, Grudzień15 - 110
- 2021, Listopad21 - 64
- 2021, Październik22 - 105
- 2021, Wrzesień18 - 86
- 2021, Sierpień18 - 110
- 2021, Lipiec13 - 62
- 2021, Czerwiec16 - 78
- 2021, Maj23 - 95
- 2021, Kwiecień22 - 124
- 2021, Marzec19 - 95
- 2021, Luty10 - 38
- 2021, Styczeń14 - 63
- 2020, Grudzień15 - 27
- 2020, Listopad15 - 17
- 2020, Październik23 - 19
- 2020, Wrzesień21 - 77
- 2020, Sierpień16 - 82
- 2020, Lipiec18 - 77
- 2020, Czerwiec21 - 84
- 2020, Maj25 - 102
- 2020, Kwiecień28 - 220
- 2020, Marzec27 - 77
- 2020, Luty18 - 40
- 2020, Styczeń9 - 11
- 2019, Grudzień13 - 15
- 2019, Listopad13 - 12
- 2019, Październik22 - 47
- 2019, Wrzesień21 - 46
- 2019, Sierpień21 - 19
- 2019, Lipiec26 - 31
- 2019, Czerwiec27 - 17
- 2019, Maj35 - 48
- 2019, Kwiecień34 - 40
- 2019, Marzec34 - 49
- 2019, Luty29 - 44
- 2019, Styczeń36 - 162
- 2018, Grudzień16 - 22
- 2018, Listopad23 - 5
- 2018, Październik25 - 20
- 2018, Wrzesień21 - 24
- 2018, Sierpień25 - 57
- 2018, Lipiec26 - 59
- 2018, Czerwiec16 - 44
- 2018, Maj20 - 32
- 2018, Kwiecień23 - 66
- 2018, Marzec23 - 66
- 2018, Luty20 - 87
- 2018, Styczeń15 - 74
- 2017, Grudzień19 - 111
- 2017, Listopad12 - 46
- 2017, Październik24 - 49
- 2017, Wrzesień22 - 82
- 2017, Sierpień22 - 64
- 2017, Lipiec19 - 45
- 2017, Czerwiec21 - 60
- 2017, Maj24 - 171
- 2017, Kwiecień20 - 165
- 2017, Marzec17 - 73
- 2017, Luty11 - 46
- 2017, Styczeń17 - 84
- 2016, Grudzień14 - 48
- 2016, Listopad26 - 129
- 2016, Październik20 - 117
- 2016, Wrzesień26 - 103
- 2016, Sierpień37 - 179
- 2016, Lipiec32 - 278
- 2016, Czerwiec30 - 102
- 2016, Maj36 - 127
- 2016, Kwiecień36 - 139
- 2016, Marzec41 - 173
- 2016, Luty31 - 116
- 2016, Styczeń28 - 180
- 2015, Grudzień16 - 118
- 2015, Listopad21 - 82
- 2015, Październik32 - 98
- 2015, Wrzesień21 - 109
- 2015, Sierpień7 - 29
- 2015, Lipiec27 - 86
- 2015, Czerwiec32 - 71
- 2015, Maj25 - 168
- 2015, Kwiecień17 - 113
- 2015, Marzec16 - 88
- 2015, Luty9 - 90
- 2015, Styczeń4 - 22
- 2014, Grudzień19 - 192
- 2014, Listopad18 - 87
- 2014, Październik12 - 96
- 2014, Wrzesień20 - 85
- 2014, Sierpień13 - 26
- 2014, Lipiec12 - 78
- 2014, Czerwiec17 - 89
- 2014, Maj27 - 122
- 2014, Kwiecień17 - 122
- 2014, Marzec9 - 85
- 2014, Luty7 - 69
- 2014, Styczeń5 - 53
- 2013, Grudzień17 - 187
- 2013, Listopad15 - 117
- 2013, Październik20 - 137
- 2013, Wrzesień18 - 162
- 2013, Sierpień16 - 74
- 2013, Lipiec4 - 20
- 2013, Czerwiec12 - 98
- 2013, Maj15 - 55
- 2013, Kwiecień8 - 76
- 2013, Marzec8 - 100
- 2013, Luty5 - 56
- 2013, Styczeń7 - 147
- 2012, Grudzień5 - 38
- 2012, Listopad5 - 127
- 2012, Październik4 - 23
- 2012, Wrzesień4 - 27
- 2012, Sierpień10 - 32
- 2012, Lipiec10 - 23
- 2012, Czerwiec6 - 31
- 2012, Maj17 - 116
- 2012, Kwiecień19 - 106
- 2012, Marzec12 - 79
- 2012, Luty4 - 21
- 2012, Styczeń3 - 37
- 2011, Grudzień3 - 31
- 2011, Listopad13 - 135
- 2011, Październik15 - 121
- 2011, Wrzesień15 - 26
- 2011, Sierpień6 - 9
- 2011, Lipiec14 - 2
- 2011, Czerwiec13 - 83
- 2011, Maj12 - 78
- 2011, Kwiecień9 - 35
- 2011, Marzec2 - 3
- 2010, Listopad1 - 1
- 2010, Październik13 - 14
- 2010, Wrzesień4 - 9
- 2010, Sierpień3 - 3
- 2010, Lipiec6 - 4
- 2010, Czerwiec7 - 3
- 2010, Maj8 - 5
- 2010, Kwiecień9 - 10
- 2010, Marzec1 - 0
- 2009, Grudzień7 - 13
- 2009, Listopad8 - 16
- 2009, Październik11 - 5
- 2009, Wrzesień19 - 21
- 2009, Sierpień18 - 14
- 2009, Lipiec25 - 11
- 2009, Czerwiec7 - 16
- 2009, Maj5 - 12
- 2009, Kwiecień10 - 22
- 2009, Marzec10 - 10
- 2009, Luty5 - 0
- 2009, Styczeń5 - 12
- dystans 9.26 km
- czas 00:40
- średnio 13.89 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Z Kluską nad Zalew Żyrardowski
Środa, 3 lipca 2019 · dodano: 08.07.2019 | Komentarze 7
Trochę się ochłodziło, to wykorzystaliśmy najzimniejszy niedeszczowy dzień od co najmniej miesiąca i pojechaliśmy nad Zalew Żyrardowski. Nie lubimy tłumów, nie lubimy się smażyć, no i w ogóle nie lubimy upałów, dlatego właśnie taka pogoda jest dla nas idealna na pojechanie gdziekolwiek, a zwłaszcza miejsca uczęszczane.Dla porównania tutaj wpisy z zeszłorocznych wizyt na zalewie:
- Testowanie zalewu zaraz po otwarciu
- Z Kluską nad zalew
Cykoria podróżnik... ja twierdzę że jest niebieska, Kluska że fioletowa. Również lavinka i yurek twierdzą że kwiatki są fioletowe. Może bym zwątpił i się poddał, ale w moim atlasie stoi, że są niebieskie (w takiej Wikipedii na przykład też).
A te jakie są, cwaniaczki? Fioletowe?
I kwiatki obu kolorów naraz.
Nad zalewem przybyła w tym roku nowa stacja roweru miejskiego, piąta w mieście. Tym samym zaczyna mieć sens jedyna do tej pory stacja po tej stronie torów, czyli przy dworcu. Swoją drogą zajrzałem na stronę żyrardowskiego roweru i ze zdziwieniem odkryłem, że na moim osiedlu też przybyła stacja (szósta), niestety w takim miejscu, że nijak nam nie pasuje, nawet jej nie widziałem.
Ze zmian, w tym roku przybyły takie tabliczki przy wejściu. Trochę się wkurzyliśmy, bo trzeba by zdejmować sakwy i targać je na plażę (są wypełnione niezbędnikami typu kocyk, jedzenie, zabawki do piasku itp. itd.), olaliśmy je i weszliśmy z rowerami... zresztą potem się okazało, że powszechnie są ignorowane. Zresztą inne zakazy też są niestety ignorowane - mianowicie palenie i picie alkoholu na plaży, o czym świadczy mnóstwo petów i kapsli w piasku.
Udaliśmy się na naszą miejscówkę, najdalszy, najustronniejszy zakątek plaży, na którym rosną jedyne drzewa, które dają jakiś cień. Niestety jest to też miejsce najbardziej zaśmiecone, po rozłożeniu kocyka posprzątaliśmy najbliższe otoczenie by nie leżeć pośród śmieci, podobnie jak miejsce gdzie się bawiła Klu. Wywaliliśmy kilka garści petów, kapsli i drobniejszych papierków.
Rozpoczynamy prace budowlane. Korzystając ze starożytnej niecki przybrzeżnej, budujemy port, a więc kanał i baseny portowe.
No, już prawie gotowe, jeszcze tylko przygotować z patyczków zaporę przy wejściu do kanału, żeby łódeczki-drewienka nie wypłynęły... mamy bowiem pływy i woda raz się wlewa do basenu, a raz wypływa porywając ze sobą łódeczki.
A teraz Klu z laviną buduję fortyfikacje na wzgórzach wokół basenu.
Z drugiej zaś strony postawiliśmy piramidę w której siedzą kapłani i magowie, za pomocą czarów broniąc podejścia z tej strony.
I jeszcze sześcian artyleryjski broniący wejścia do portu i częściowo podejścia od brzegu.
Ja cały czas w krótkim rękawku i spodenkach, ale lavinka w chwilach odpoczynku zaczęła marznąć.
Bocian!
Spacer po plaży i pomoście
Wizyta na placu zabaw
Tablice z grą w kółko i krzyżyk (aczkolwiek postawienie aż trzech to lekka przesada, bardzo bardzo rzadko zdarza się, żebym na placu zabaw ktokolwiek się tym bawił), oraz memo (to już trzy memo miałoby chyba większy sens, pod warunkiem że byłyby różne symbole i układy na tablicach).
Labirynt, w którym wyrobiły się już skróty.
Powrót wodą, woda jest co prawda ciepła, ale po wyjściu z niej zimny wiatr sprawiał że się momentalnie marzło, toteż jeśli chodzi o kąpiel poprzestaliśmy na zamoczeniu nóg (a Kluska także spodenek i sukienki).
lavinka mi po cichu zrelacjonowała co się działo, gdy nas nie było. Na plażę kawałek dalej przyszła grupa młodzieży, w pewnym momencie do naszej miejscówki podeszły dwie nastolatki z tej grupy i jedna z nich z okrzykiem "Te, obadaj to" jeb z kopa w jedną z naszych budowli. lavinka jak to zobaczyła, to pogoniła gówniary i nim wróciliśmy naprawiła zniszczenia (Kluska strasznie się denerwuje tego typu rzeczami).
No cóż, mieliśmy do czynienia ze statystyczną młodzieżą. Poziom czterolatka, który niszczy innym babki w piaskownicy, tylko że tutaj nie było komu wytłumaczyć że tak się nie robi i zostało na starsze lata. No cóż, ta sytuacja tłumaczy wiele rzeczy - poniszczone przystanki autobusowe, ławki itp. także śmieci na plażach i we wszelkich innych miejscach.
Ponieważ popołudniu zaczęło się zjeżdżać coraz więcej ludzi i co prawda poza tą grupką była chyba normalna młodzież, a nie patologiczna, ale uznaliśmy że pora się zmywać, toteż zapakowaliśmy się i pojechaliśmy do domu.
.
Kategoria mazowieckie
- dystans 27.87 km
- 1.20 km terenu
- czas 01:43
- średnio 16.23 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Z Klu do biblioteki w Jaktorowie
Wtorek, 2 lipca 2019 · dodano: 03.07.2019 | Komentarze 0
Dziś korzystając, że nieco chłodniej (choć nadal ciepło), jedziemy z dosyć silnym wiatrem do biblioteki w JaktorowieOddajemy ten stosik książek
Ilustracje z Martynki ("Martynka i wróbelek").
A potem tradycyjna rozwałka przy turze... Kluska jak zwykle zainstalowała się na pomniku, miała tam bazę, domek, jak zwał, tak zwał. My zaś tradycyjnie na pniu zwalonego drzewa.
A to stosik wypożyczonych książek (z wyjątkiem jednej, która jest w czytaniu na poniższych fotkach.
Czytelnia pod Turem.
A w tle rowerzyści, pociągi
W drodze powrotnej też czytamy.
Bocian!
Wśród wypożyczonych książeczek jest "Troja", Klusce od razu skojarzyła ze skeczem Kabaretu Potem Troja musi upaść, a do tego jeszcze z jednym o Odyseuszu. Klu po lekturze chciała więc oglądać Kabaret Potem i tu była zabawna sytuacja - Klu z zapartym tchem ogląda kabaret (dziecko wychowane na Potemie, jeszcze gdy była niemowlakiem puszczaliśmy jej potemowe kawałki), gdy wpadła koleżanka, Klu ja usadziła i oglądają dalej.
Minęły dwa skecze:
- Wiesz, ja mam ciekawsze bajki w domu, chodź do mnie.
- Nie, to jest fajne.
- Ale to jest trochę nudne.
- Czekaj, zaraz będzie dobre (był właśnie skecz o faraonie).
Ale koleżanka nie wytrzymała, w końcu przerwały oglądanie i poszły do niej. Po jakimś czasie Klu wróciła, skarżąc się że ją znudzili... otóż z bratem koleżanki i jeszcze jakimś kolegą grali w jakąś grę z piłką nożną, Klu się znudziła, niepostrzeżenie wymknęła i uciekła oglądać Kabaret Potem.
A z innych książeczek? Książeczka obrazkowa Krasnoludki (chociaż nie do końca typowa obrazkowa, bo jest trochę tekstu w opisach). Książki obrazkowe w większości są takie sobie, jedna nam się bardziej podobała - "Rok w krainie czarów", a "Krasnoludki" są tego samego autora i nas nie zawiodły.
Przykładowy kawałek strony (powiększenie po kliknięciu w fotkę).
- dystans 49.65 km
- 24.20 km terenu
- czas 03:41
- średnio 13.48 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Na kurki
Sobota, 29 czerwca 2019 · dodano: 30.06.2019 | Komentarze 6
Niedawno widziałem na rynku kurki, uznałem że pojawiły się po ostatnich deszczach. Potem jeszcze widziałem w logach jednej ze skrzynek wzmiankę o kurkach i robaczywych prawdziwkach, a u dornfelda na bikestatsie czytałem o maślakach, rrobaczywych prawdziwkach i nieudanym poszukiwaniu kurek.Wcześniej albo nie miałem czasu się wybrać, albo było dla mnie za gorąco. W końcu dziś postanowiłem ruszyć na kurki... jakoś bardzo nie liczyłem na udane zbiory, jednak plułbym sobie w brodę że nie wykorzystałem okazji, a tak najwyżej z czystym sumieniem będę mógł stwierdzić ze kurek nie ma. A zaznaczę że kurki obok kań są grzybami, które je u nas cała rodzina, bo inne to głównie ja (nawet prawdziwki).
No to ruszamy z lavinką skoroświt o jedenastej (trzeba się wyspać). Po drodze takie oto widoczki, poza tym zboże miejscami wygląda na gotowe do żniw... zresztą potem mijamy jeden kombajn na polu.
Po drodze okazuje się, że jest za gorąco... w piątek było przyjemnie, a dziś miało być tylko odrobinę cieplej, jednak praktycznie nie ma chmur (znaczy tylko trochę wysokich i parę niewielkich obłoczków, a potem i one znikają), a słońce strasznie przypieka. Jest wiatr, który chłodzi, ale jednocześnie bardzo męczy, bo w pysk... wychodzi więc na jedno.
W końcu dojeżdżamy do lasu i możemy się schronić w cieniu drzew... znaczy... eee... No tak, tak w wielu miejscach wygląda obecnie Bolimowski Park Krajobrazowy, dodatkowo przez ciężki sprzęt od ścinek drogi są strasznie zryte, potworny piach lub błoto, albo wysypane grubym tłuczniem. Trzeba wiedzieć które drogi leśne są jeszcze w miarę znośne, żeby się zmasakrować, ale to zmienia się z roku na rok.
No, w końcu dojeżdżamy na miejsce i dopiero tu możemy się schronić w cieniu. Wita nas prawdziwy robaczywek, znaczy robaczywy prawdziwek. Po czym odpoczywamy i stygniemy... jak się siedzi w cieniu i nie rusza, to jest nawet w miarę przyjemnie, ale jak się ruszać albo wyjść na słońce, to za gorąco. No cóż, lavinka zostaje w hamaku, ja idę na obchód kurkowych miejscówek.
Niestety kurek nie ma, a las jest strasznie suchy... znajduję tylko kolejnego prawdziwego robaczywka i kilka kompletnie zasuszonych kurek (może jak bym był tydzień temu, to jeszcze by się nadawały do zbioru).
W końcu w jednej z miejscówek trafiam wreszcie na nadającą się do zbioru kurkę.
Po przeczesaniu miejscówki znajduję w sumie 24 kurki, niektóre trochę podsuszane, ale jeszcze nadające się do zbioru. Trochę mało, w zasadzie tylko na jedną porcję dla Kluski.
W końcu jedziemy w drugi rejon kurkowy. Po drodze napadają nas maliny i świdośliwa.
Mały pojemniczek szybko się napełnia, więc musimy wyjąć większy. Oczywiście conieco i my podjedliśmy.
Na miejscu znów tylko kilka zasuszonych na wiór kurek, poza tym nic. Tutaj jest miejscówka maślakowa, ale maślaki tutaj dopiero pod jesień, toteż nie zdziwiłem się że nic nie było (nawet sucharka, czy robaczywka). Ponieważ więc grzybobranie było już zakończone, postanowiliśmy wykonać awaryjny Plan B, czyli pojechać na jagody.
Dojazd do miejscówki jagodowej okazuje się nieco skomplikowany. W tym roku tą trasą jeszcze nie jechałem i przegapiam jeden zjazd... zresztą trudno nie przegapić, jak w wielu miejscach las wygląda tak, że trudno poznać to miejsce.
W końcu okazało się, że tam gdzie mieliśmy skręcić robią takie coś, no nic dziwnego że nie poznałem miejsca. W końcu objeżdżamy naokoło, bo tym nie da się nawet za bardzo iść, ale pakujemy się w bardzo piaszczystą drogę zrytą w czasie ścinek (trzeba prowadzić), a dalej podsypywaną tłuczniem (jechać się da, ale strasznie trzęsie). A i tak jadąc dalej z miejscówki jagodowej będziemy musieli kawałek przebić się przez tę budowę drogi (która wróży jeszcze więcej ścinek w okolicy).
A to nasz bohater - dzielny krecik, naprawdę jesteśmy pełni podziwu, że dał radę się przebić.
Zalegamy na miejscówce jagodowej, skąd wypłaszają nas dopiero wieczorne komary, ale wtedy jest już nieco chłodniej, a w każdym razie dłuższe cienie. Tylko nie można się zatrzymywać, bo komary napadają chmarami.
Borówka
Ciekawa pajęczyna, może na jajka?
Jeden z motyli... zdaje się, że w zeszłym roku go identyfikowałem, muszę sprawdzić.
Letnie listki cytryny.
Już prawie w domu, jeszcze tylko kaczątka z mamą o zachodzie słońca.
A w domu okazało się, że gołębie złożyły drugie jajo (pierwsze dwa dni wcześniej). To już będzie trzeci lęg... ponoć w korzystnych warunkach gołębie składają jaja 4-5 razy do roku, no zdecydowanie u nas na balkonie są korzystne warunki. Jeszcze raz na pewno zdążą złożyć jaja (pod koniec sierpnia lub na początku września).
Klu jednemu już nadała imię - Szarenka, ale drugie jeszcze jest bezimienne.
Podsumowując - dystans średni, ale strasznie się zmordowaliśmy, głównie przez ten upał i ciężkie odcinki terenowe (w upale). Na niedzielę zapowiadają gorąc konkretny, nie mamy zamiaru podejmować żadnej aktywności fizycznej.
- dystans 28.72 km
- 6.20 km terenu
- czas 01:50
- średnio 15.67 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Z Klu do biblioteki w Radziejowicach
Poniedziałek, 24 czerwca 2019 · dodano: 01.07.2019 | Komentarze 1
W zasadzie mieliśmy jechać we trójkę, ale gdy zbieraliśmy się do wyjścia, okazało się, że lavinka ma w kole flaka... No i co, zmieniać dętkę? Wolałem zrobić to na spokojnie, niż w pośpiechu na jednej nodze, bo tak można przegapić coś tkwiącego w oponie itp. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że pojadę sam z Klu.Cel - biblioteka w Powozowni (czyli budynek powozowni, stajni i mieszkań dla pracowników przy pałacu). Po wizycie w bibliotece, jeszcze posiedzieliśmy na placu zabaw, szczęśliwie tak poprzestawiali ostatnio ławki, że udało się zasiąść w cieniu, gdzie było całkiem przyjemnie.
Jeszcze spacer przez park i...
Zorientowałem się, że mam pinezkę wbitą w oponę... no tak, jakaś czarna seria. Dobrze że to było w parku, zawsze to przyjemniej zmieniać dętkę w takim miejscu, niż na jakimś syfnym poboczu.
Klu nie nudziła się, kręcenie kołem i hamowanie - taaaka zabawa! Tak więc miałem ją z głowy i mogłem się spokojnie zająć zmianą dętki.
Dmuchawiec kozibroda zawsze robi wrażenie. poza tym czytanie lub przeglądanie książek w drodze powrotnej, dzięki czemu miałem spokój za plecami... generalnie Kluska ostatnio jadąc strasznie się nudzi i słyszę za plecami "Nuuudy mi są!". Cicho jest gdy je, ale gdy jedzenie się skończy, to "Nuuudy" i trzeba ją zagadywać... albo dać książkę.
Cykoria podróżnik, ja twierdzę że ma kwiaty niebieskie, a Kluska że fioletowe.
W sumie wypożyczyliśmy pięć książek - taki mamy limit w Radziejowicach- i wprawie wszystkie przeczytaliśmy tego samego dnia, część nawet po dwa razy. Dwie książki od razu na placu zabaw, coś tam przeczytała Klu po drodze, a potem wszystko jeszcze raz w domu... tylko z Tappiego dwa opowiadania z dziesięciu.
- dystans 6.16 km
- czas 00:27
- średnio 13.69 km/h
- rower Srebrny Rower
- Jazda na rowerze
Piknik japoński i Dobutsu Shogi
Sobota, 15 czerwca 2019 · dodano: 24.01.2020 | Komentarze 0
https://en.wikipedia.org/wiki/Shogi_variant#Modern...Taikyoku shogi (wiki)
(fotka z Wikipedii)
- dystans 16.36 km
- 6.50 km terenu
- czas 01:00
- średnio 16.36 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Na jagody
Sobota, 15 czerwca 2019 · dodano: 28.06.2019 | Komentarze 6
A w tym celu do lasu. Wszechogarniająca zieleń, można się w niej zatopić i rozpuścić.Sosny po kolana w jagodzinach
Są jagody? Są!
No to do dzieła - jedna hop siup i w dziób, druga do kubeczka, jedna hop siup...
W jagodowych krzaczkach można zawrzeć bliską znajomość ze wszelakimi robalami.
Szczególnie blisko można się zapoznać z takimi pluskwiakami, jak ktoś jadł jagody prosto z krzaka, to pewnie wie jak smakuje... nie ma szans by go przypadkowo zjeść, bo po rozgryzieniu jest strasznie gorzki i powoduje wyplucie wszystkiego z buzi i natychmiastową potrzebę zagryzienia czymś innym na zmianę smaku (np. kilkoma jagodami bez pluskwiaka).
Nie mam pewności, czy larwy i owad dorosły są z tego samego gatunku pluskwiaka.
Chrząszk z ryjkowcowatych (prawdopodobnie smolik sosnowy).
Oblaczek granatek
Spotkanie na kwiatostanie
albo
Spotkano na oregano
Po kolorystyce mogło by się wydawać, że to jest larwa powyższego motyla. Otóż nie, to jest kuprówka złotnica, a jej motyl jest... biały.
Ten pają był ciekawy - skakał.
Biedronka wrzeciążka (chyba, bo ewentualnie może być też azjatycka).
I takie cuś
- dystans 103.93 km
- 10.30 km terenu
- czas 05:50
- średnio 17.82 km/h
- rower Srebrny Rower
- Jazda na rowerze
Belsk Duży i Mała Wieś
Sobota, 1 czerwca 2019 · dodano: 08.01.2020 | Komentarze 4
Taki tam wypad w rejony już wcześniej odwiedzane. Geocachingowo - parę skrzynek sprawdzonych lub przeserwisowanych, parę znalezionych, jedna nieznaleziona bo zginęła... (album zdjęć z wycieczki)Kapliczka za Mszczonowem
Serwisujemy tu skrzynkę lavinki, dajemy nowy logbook, bo stary się skończył i wpisy były na kartce zastępczej... dla kilku osób była to pierwsza skrzynka.
Postój nad Jeziorką i rybki w rzece.
Postój przy kolejnej kapliczce i podsuszenie kolejnej skrzynki (ale już nie naszej), tradycyjne miejsce postoju, bo to już rejon sadów, gdzie naprawdę nie ma gdzie się zatrzymać na postój, zwłaszcza gdy gorąco i słonecznie bo o cień trudno... a tu jest cień i ławeczka.
Uwaga zaraza! Obszarr zapowietrzony... tak na marginesie robiłem już wpisy na blogu pocztówkowym o dwóch innych zarazach:
- Afrykański Pomór Świń (ASF)
- Wysoce Zjadliwa Grypa Ptaków (HPAI)
O zgnilcu amerykańskim pszczół wpisu jeszcze nie było, choć jedną tabliczkę wstawiłem do jednego z powyższych wpisów.
Dwór w Wilczogórze.
Obserwatorium Geofizyczne PAN, obecnie prowadziciągłe pomiary z zakresu fizyki atmosfery, magnetyzmu ziemskiego oraz sejsmologii. Dla zainteresowanych - więcej informacji o obserwatorium.
Kościół w Belsku Dużym.
Ufundowany przez Bazylego Walickiego, wojewodę rawskiego (powiększenie tablicy fundacyjnej)
Za kościołem groby Lubomirskich i Morawskich. W samym kościele jeszcze spoczywa sam fundator Bazyli Walicki, czy Jan Kozietulski - najbardziej znany jako dowodzący szarżą pod Somosierrą... no, ale do środka nie udało się zajrzeć.
Udajemy się na cmentarz... to w zasadzie jedyny obiekt na trasie, którego nie było wcześniej okazji obejrzeć, dziś to nadrabiamy.
Oto mogiła żołnierzy poległych w 1939 roku, zdjęcie już historyczne bo mogiła została jeszcze w 2019 przebudowana (powiem szczerze, że ta przed remontem bardziej mi się podobała., a lista poległych uzupełniona o jedno nazwisko, a dwa nazwiska poprawione (zdjęcia obecnej mogiły na stronie gminy: foto 1, foto 2).
Kaplica i kolumbarium ufundowane przez Klementynę Walicką.
Kolumbarium jest największym zaskoczeniem i główną nową atrakcją na trasie, bo nie spodziewaliśmy się takiej perełki. W zasadzie, gdybym wcześniej poszukał informacji o cmentarzu w Belsku, czy przejrzał atrakcje na terenie gminy, to pewnie bym trafił na wzmianki o kolumbarium... ale może to dobrze że tego nie zrobiłem, dzięki temu mieliśmy coś niespodziewanego na trasie. Fajnie czasem coś takiego spotkać, a nie same rzeczy, o których człowiek wie.
Poniżej kilka tablic z epitafiami (powiększenia po kliknięciach w fotk), zdjęcia pozostałych w albumie zdjęć z wycieczki.
Panorama Belska D.
Pałac w Małej Wsi, wybudowany dla wspomnianego już Bazylego Walickiego. Po Walickich właścicielami byli Rzewuscy, Zamojscy, czy spoczywający za kościołem Lubomirscy i Morawscy.
Rysunek pałacu lavinka w logbooku skrzynki.
Boczna brama
Mauzoleum zza płotu, ale kiedyś jak ten kawałek parku nie był ogrodzony, miałem okazję go obfocić, z czego zresztą był wpis na blogu pocztówkowym (Mauzoleum Aleksandra Walickiego z bliska)
Pasieka przy wąskotorówce grójeckiej - tory są ledwie widoczne w trawie za ulami.
Jedziemy do lasu, wita nas taka tabliczka (powiększenie), trochę się dziwimy, ale po wczytaniu okazuje się że zakaz jest okresowy i obowiązuje w czasie silnych wiatrów i opadów.
Aleja, której dotyczy zakaz.
Następnie wjeżdżamy w rezerwat "Modrzewina" i docieramy do reliktów "Wojewody"... tak się nazywał największy modrzew w rezerwacie (nazwany na cześć wspomnianego już dwukrotnie wojewody rawskiego Bazylego Walickiego), powalony w trakcie działań wojennych w 1945 roku. Gdy byliśmy parę lat temu, to kłoda była dobrze widoczna... teraz byliśmy w okresie pełni wegetacji, toteż krzaki nieco maskowały, poza tym obok przewalił się potężny modrzew, o mniejszych drzewkach nie wspominając.
To zdaje się resztki kłody "Wojewody", nie ten duży pień, tylko ten przed nim schowany w krzakach.
Modrzewie w "Modrzewinie".
Powrót w większości tą samą trasą, więc już bez zdjęć.
Kategoria >100, mazowieckie
- dystans 72.20 km
- 4.00 km terenu
- czas 04:16
- średnio 16.92 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Do Granicy z Klu
Poniedziałek, 27 maja 2019 · dodano: 03.02.2020 | Komentarze 0
Nadrabiam zaległości - ostatnia wycieczka z 2019 roku... co ciekawe wyszła mi wyjątkowo okrągła liczba kilometrów w 2019, bo 7900... tak jakbym to zaplanował i dokręcał, a było to niemożliwe, bo jeszcze nie miałem kilkuset kilometrów wbitych na bikestatsie. Ale do rzeczy, było tak:Korzystając z późnej wiosny, jedziemy z Klu do Kampinosu, a dokładnie do Granicy (album ze zdjęciami)
Pierwszy postój w Kaskach przy tężni., Tu okazało się, że za tężnią postawili domek do zabawy i piaskownicę... tak więc dobre miejsce na postój zmieniło się w świetne miejsce na postój (jesienią okazało się, że jeszcze parę rzeczy dostawili, tak więc miejsce jeszcze zyskało jako miejscówka rozwałkowa na wycieczkach z Klu - tutaj fotki z jesieni).
W piaskownicy robimy przydomkowy ogródek (bo co to za domek bez ogródka?).
Jedziemy dalej - zaczytana Klu.
Ponieważ jedziemy do Kampinosu, czytamy Żubra Pompika - tomik gdy odwiedza Kampinoski Park Narodowy.
- Już jesteśmy na miejscu.
- hej Jeszcze nie skończyłam!
Kampinos Kampinosem, ale najpierw trzeba przeczytać książkę.
Chata Kampinoska, czyli jeden z elementów skansenowych Granicy. Zamknięta bo jest poniedziałek (zresztą sam skansen z dwiema zagrodami też dziś zamknięty). Ale mogliśmy sobie obejrzeć z zewnątrz.
O studnia z żurawiem! Niestety wody nabrać się nie dało, bo w studni jest krata, by nikt nie wpadł... ale i tak trochę zabawy z żurawiem było.
No i w studni była bogata kolekcja pająków.
A teraz pora na cyklogrobbing. leśna mogiłka z II wojny.
Cmentarz wojenny w Granicy (z 1939, ale też z kolejnych lat wojny).
Kluska znalazła kosę.
- Kosynierzy górą!
- Jestem Radosnym Żniwiarzem!
Znaleźliśmy też kilka skrzynek.
Wpis w logbooku... jako że skrzynka o tematyce wojennej.
A teraz idziemy na wycieczkę ścieżką przyrodniczą.
- Hej! No idziecie, czy nie?
Ale duże paprocie... może nie są to paprocie karbońskie, jurajskie, czy nowozelandzkie, ale też fajne.
No i główny punkt programu - punkt widokowy na mokradłach. Jak Klu to zobaczyła, to uderzyła w długą nie czekając na nas.
Doczłapaliśmy się i my z rowerami... teraz pora na rozwałkę.
Widoczki z wieży widokowej (dla porównania - fotki z października).
Przerwa na kawkę, herbatkę, obiad i czytanie.
- A kuku (Kluska patrzy przez dziury w podłodze z pięterka).
Zwierzaczki na wycieczce - łoś i sarenka.
A teraz idziemy na wysunięty punkt obserwacyjny.
- No idziecie, czy nie? Skaranie z tymi starymi, zawsze zostają z tyłu.
Jest maj, to i kwiatki kwitną.
Żywokost lekarski
Obstawiam, że okrężnica bagienna, ale nie mogłem się z bliska przyjrzeć.
No i pora wracać.
Powrót z postojami w Kampinosie (na placu zabaw) i tradycyjnie w Kaskach (przy tężni). Jako paliwo, oprócz suchego prowiantu, służył zapas kolejnych książeczek.
- dystans 44.04 km
- 3.50 km terenu
- czas 02:45
- średnio 16.01 km/h
- rower Srebrny Rower
- Jazda na rowerze
Krótka wycieczka z keszowaniem
Niedziela, 26 maja 2019 · dodano: 10.07.2019 | Komentarze 0
W rejonie Czarnego Lasu zostały założone dwie nowe skrzynki, czyli niedaleko, akurat na krótką wycieczkę po okolicy. Przy obu są pomnikowe drzewa z tabliczkami informaqcyjnymi:- Dąb "Pogranicznik" - tabliczka informacyjna.
- Dąb "Czarny Mak" - tabliczka informacyjna.
Ponadto przy jednej jest jeszcze kapliczka.
Zastanawialiśmy się, co może być pod tym dębem i kapliczką i efekt naszych przemyśleń umieściliśmy w logbooku.
Młyn Ogidel na Pisi Tucznej. Kedyś już wrzucałem zdjęcia z tego miejsca na bloga - wpis.
Rzeźba w metalu "Epitafium dla młyna"... to część maszynerii młyna, przetargana na pobliską polankę.
Z cyklu policz żabki (powiększenia po kliknięciu w fotki)
Zbliżenia, czyli podpowiedzi do liczenia żabek powyżej.
Ampleksus
Wierzby mazowieckie
Mała chatka w krzakach
- dystans 89.10 km
- 12.00 km terenu
- czas 05:10
- średnio 17.25 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Kampinos z bocznym wiatrem
Sobota, 25 maja 2019 · dodano: 21.06.2019 | Komentarze 5
Wypad do Kampinosu, a dokładniej do Granicy, sprawdzić czy są już komary, bo planujemy od jakiegoś czasu wypad z Klu (ale albo leje, albo upał, albo nie bardzo mamy czas). Komary owszem już sie pojawiły, ale jeszcze w niewielkiej ilości.Ale najpierw, zanim jeszcze wyjechaliśmy z Żyrardowa, zahaczyliśmy o dawną bramę kolejową Polmosu (brama nieużywana, ba nawet bocznic już nie ma)... zahaczyliśmy, bo założona została nowa skrzynka i nawet byliśmy przy niej pierwsi.
Mijamy Pisię Tuczną
Łany firletki poszarpanej nad Pisią
Już prawie na miejscu - łąki w pradolinie Wisły.
Granica, tzw. Chata Kampinoska... jak zwykle zamknięta, to znaczy jak zwykle kiedy tu jesteśmy, bo co prawda weekend.
Kapliczka
Rozebrany budynek staje na nowo... to jeden z drewnianych budynków osady leśnej z okresu międzywojennego.
A tu obok nie pamiętam co było...
Leśniczówka, również część osady leśnej z międzywojnia
Ośrodek dydaktyczno-jakiś tam, j.w.
Zahaczamy o cmentarz wojenny z 1939, ale także z pochówkami z późniejszego okresu wojny.
Skansenu dziś nie zwiedzamy 9znaczy tych dwóch zagród co tam są), tylko się wbijamy na wieżę widokową na bagnach... no, teraz przynajmniej troszkę wody jest tuż przed ostatnim tarasem, bo jesienią nie było wcale. Może kiedyś trafimy jak większość będzie w wodzie.
Jeszcze trochę się kręcimy po okolicach podkampinoskich i znajdujemy dwie skrzynki z okazji okazałych drzew - dębu.
I brzozy
No i pora wracać, w drodze powrotnej postój przy kościele w Pawłowicach z widokiem na dolinę Utraty.
Nie pamiętałem dokładnie, ale mam wrażenie że jak przeglądałem okoliczne skrzynki, to tutaj było ostatnio jakieś nieznalezienie. Na miejscu okazało się, że mur jest rozebrany (może się zawalił), ale skrzynka była tam gdzie ją kiedyś znaleźliśmy, tyle że kompletnie przemoczona. Jako że słońce świeciło, a my mieliśmy miejscówkę na ławce w cieniu, to warunki do suszenia były idealne, toteż w tym celu przedłużyliśmy postój. Logbook był tak mokry, że trzeba było kartki rozdzielać ostrzem scyzoryka, ale gdy odkładaliśmy był już tylko trochę wilgotny.
W domu czekała nas niespodzianka. Otóż znaleźliśmy starą, pierwotną skrzynkę, a w międzyczasie była jakaś reaktywacja... po jakimś nieznalezieniu sam założyciel podjechał i jej nie znalazł (nieco zdemotywował go przewrócony mur), toteż zreaktywował w innym miejscu, a ostatnio było nieznalezienie tejże reaktywacji (czy jest, nie wiem, bo nie wiedząc o niej nie sprawdzaliśmy). Nie wiedząc o tym wszystkim, poszliśmy szukać w starej miejscówce i bez problemu znaleźliśmy ten pierwszy pojemnik.





