teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108860.05 km z czego 15577.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:545.52 km (w terenie 71.80 km; 13.16%)
Czas w ruchu:34:25
Średnia prędkość:15.85 km/h
Maksymalna prędkość:36.70 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:20.98 km i 1h 19m
Więcej statystyk
  • dystans 13.09 km
  • 6.40 km terenu
  • czas 01:01
  • średnio 12.88 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Poranny trainspotting w lesie

Niedziela, 8 lipca 2018 · dodano: 13.07.2018 | Komentarze 8

Po deszczu poranek zapowiadał się chłodny, wyskoczyliśmy do lasu zainstalować się z hamakiem przy torach i pofocić pociągi. Rano faktycznie przyjemny chłodek, jednak szybko zaczęło wychodzić słońce i zaczęło się robić coraz cieplej... jak wracaliśmy, to już skwar był na całego.

Udało się upolować (oczywiście bezkrwawo, obyło się bez rozlewu olejów i smarów - strzelaliśmy tylko migawkami):

- 7 45WE Impuls (Kolei Mazowiekich)
- 4 Flirty (Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej)
- 3 ED161 Dart (PKP Intercity)
- 2 EP07 (PKP Intercity)
- 1 EP09 (PKP Intercity)
- 1 ET22 (PKP Cargo)


Flirt  (Wwa - Łódź), a konkretnie "Marszałek" w okolicznościowej malaturze, już był ze dwa razy na blogu (skład ze sczepionych dwóch Flirtów, drugi w standardowym malowaniu ŁKA, dziś wszystkie sfocone Flirty były podwójne).



Kolejny Flirt (Łódź - Wwa), tym razem "Bajkowy". Zdaje się, że ŁKA specjalnie puszcza tutaj swoje specjalnie malowane Flirty na weekendowe kursy, by pochwalić się w stolycy. Moim zdaniem słusznie, bo mikole w Warszawie pewnie chętnie upolują taki rodzynek (zawsze to darmowa promocja ŁKA), a ja po drodze... szkoda tylko że w Żyrku się nie zatrzymuje, to mógłbym go dokładnie pocykać, a tak muszę w biegu, co nie jest łatwe bo tutaj pruje na całego.



Po dwóch weekendowych gościach, standarcik na tej trasie, czyli Impuls (Wwa - Skierniewice).



I kolejny w drugą stronę (Skierniewice - Wwa), niestety słońce wyszło i fotka słaba wyszła, bo lavinka na hamaku w cieniu, pociąg w słońcu... kontrasty jak diabli.



W dłuższych przerwach między pociągami można było sobie pohamakować, porobić zdjęcia lasu, coś wszamak, wzmocnić się kawką itp. itd.



Niestety nie działał na tym odcinku nasz system wczesnego ostrzegania, czyli elektroniczne odstraszacze zwierząt UOZ-1. Gdy działają, są bardzo wygodne, bo gdy zbliża się pociąg zaczynają szczekać (i wydawać inne odgłosy), ostrzegają na tyle wcześnie że człowiek zdąży się przygotować do fotki, a jednocześnie nie naczeka się jak głupi... jak się okazało działały dopiero te za obwodnicą, a my się zainstalowaliśmy kawałek przed.

Można było próbować korzystać z semaforów, ale ciężko było się tak ustawić by widzieć w obie strony, a  z hamaka w krzakach i tak niewiele by było widać... zresztą zielone światło potrafi wisieć bardzo długo. Ostatecznie podpieraliśmy się rozkładem jazdy




A tu wspomniana przerwa na focenie lasu.



Jakiś grzybek nawet się znalazł.



I ślimole, które chyba próbowały wejść do hamaka, bo wspinały się po jednym z drzew na którym go rozwiesiliśmy. Nie zdążyły, bo wcześniej się zwinęliśmy.





No to wracamy na tory i leci Dart - IC "Leśmian" (Białystok - Łódź).



IC "Kormoran" (Olsztyn - Wrocław), tym razem to skład wagonowy prowadzony przez EP07.



I następny Impuls (Wwa - Skierniewice)



Drugi Dart - IC "Pilecki" (Racibórz - Wwa).



Znów Impuls (Skierniewice - Wwa)



EP09 prowadzi pociąg TLK" Małopolska" (Gdynia - Przemyśl)



A za nim Impuls (Wwa - Skierniewice)



Flirt (Łódź - Wwa), jak się okazuje trzeci... a właściwie pierwszy okolicznościowy Flirt o nazwie "Skra". Już kiedyś widziałem tego Flirta, ale myślałem że to jakaś reklama, a okazuje się że na trzecie urodziny został oklejony siatkarzami i logo PGE Skra Bełchatów.




I znów Flirt (Wwa - Łódź), czyli "Bajkowy" wraca z Warszawy.




Tego towarowego nie mieliśmy w rozkładzie jazdy, czyli ET22 ciągnący dosyć krótki (jak na pociąg towarowy) skład.




I znów Impuls (Skierniewice - Wwa).



Dart jako  IC "Słowacki" (Wwa - Wrocław).



A co tam z naprzeciwka jedzie?



Tak, to IC (bez nazwy) Wrocław - Białystok! Spóźniony jakieś 50 minut, ciągnięty przez EP07... niewykluczone że jest to skład zastępczy, bo z ikon z atrybutami pociągu wynika że chyba powinien być kolejny Dart.



Ostatni pociąg na dziś, czyli Impuls (Wwa - Skierniewice) pod obwodnicą, a my wracamy do Żyrka.



Niestety serwisówka wzdłuż torów jest fatalnej jakości, wysypana grubym tłuczniem, który za bardzo wystaje z ziemi, albo bardzo rozjeżdżona, więc jako alternatywna trasa za bardzo się nie nadaje... tylko na takie krótki tyrtanie się fatalnymi gruntówami po najbliżsej okolicy. Równolegle, parę metrów w las jest ścieżka (jeśli akurat nie jest zaorana przeciwpożarowo, ale akurat nie była), tyle że ona zanika w miejscach bardziej podmokły, a gdzie indziej czekają różne przeszkody terenowe i kłody pod nogi.. ale fragmentami i tak lepiej nią jechać niż serwisówką.




W parku spotkaliśmy jeszcze Stefana na spacerze, który mieszka w Industrialnej Zagrodzie (link) przy Muzeum Lniarstwa na Bielniku.  Zagroda ruszyła wiosną, Kluska była tam np. z całą grupą z przedszkola. A Stefan pochodzi z Kazachstanu i cytując za stroną zagrody "Jego ukochany przysmak to suchy chlebek. Najlepszymi kumplami Stefana są osiołki - Lojzik i Żwirek."





  • dystans 4.26 km
  • czas 00:18
  • średnio 14.20 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Z Klu na dworzec

Piątek, 6 lipca 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0



  • dystans 5.65 km
  • czas 00:30
  • średnio 11.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z klu upalnie do biblio i parku

Czwartek, 5 lipca 2018 · dodano: 12.07.2018 | Komentarze 1

Tradycyjnie już do biblioteki - o taki stosik oddajemy, trzeba uważać, żeby nie pogubić po drodze na pięterko.



Dwa pluszowe moliki (czyli małe mole książkowe).



Równie tradycyjna fotka na krowie.



A potem do parku, bo gorąco... zaczęliśmy od czytania, potem trochę pograliśmy w wypożyczoną grę. Niestety na placu zabawa nie było nikogo znajomego, a domek z rurą nieczynny z powodu malowania... tak więc Klusce zaczęło się nudzić, a dla mnie za gorąco, nie miałem nawet siły wymyślać jej zabaw i innych zajęć, więc dosyć szybko wróciliśmy do domy.



  • dystans 16.09 km
  • 7.70 km terenu
  • czas 01:11
  • średnio 13.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do lasu na kiełbaskę

Środa, 4 lipca 2018 · dodano: 10.07.2018 | Komentarze 4

Dzień cieplejszy, ale przedpołudnie jeszcze sensowne. Wybraliśmy się więc do lasu pod Sokule, gdzie jest miejsce ogniskowe w lesie... a właściwie na skraju lasu. Z jednej strony chcieliśmy się schować pod drzewami przed słońcem, z drugiej strony nie chcieliśmy się wbijać za bardzo w las ze względu na liczne teraz komary, muchy i inne upierdliwe badziewie.



Ognisko samo się nie rozpali, najpierw trzeba nazbierać drewna.



A potem rachu ciachu i już można piec kiełbaski. Mimo wszystko było dosyć ciepło, a przy ognisku w tych warunkach za ciepło, więc ognisko małe tyle co upiec kiełbaski i potem już go nie podsycaliśmy i nie rozpalaliśmy na nowo, zwłaszcza że zaczęło wychodzić słońce i zrobiło się gorąco... dobrze że od razu zajęliśmy się pieczeniem kiełbasek, bo potem było na to za ciepło.



Kluska wcinała kiełbaskę z dżemem pomidorowym (jak mówi na ketchup), ja zaś z dżemem gorczycowym.

lavinka natomiast ani z tomatem, ani z gazem musztardowym, tylko preferowała sam jad kiełbasiany.



Przyjechali, rozpalili, zjedli... to pora na fajrant.



Ojej, lavinka za słaby przywiązała hamak!



A to baby butterfly, który wlazł na Kluskę i zasnął... chyba larwa bielinka rzepnika, bo też jest zielona, ale głowy nie dam.



Ale jak się obudziła, to zasunęła taką stumetrówkę w te i nazad po ławie, że chyba padł jakiś rekord. Ogólnie Klusce bardzo się podobała, no cóż w lesie zawsze znajdzie się jakiegoś fajnego robala.




A to jakiś inny dzidziuś motylek.



Czerwończyk dukacik.



SA teraz część artystyczna wycieczki, czyli rysowanie kredkami w notesie.



Potem wyciągnąłem jeszcze torbę z grami... tu na przykład dobutsu shogi, jedna partyjka, a potem Kluska grała sama ze sobą i według własnych zasad.

Poza tym jeszcze kopani piłki, najpierw ze mną, potem z mamą... ale nie mogłem długo odpocząć, bo Kluska stwierdziła że lavinka źle kopie (sukces jak trafiła w piłkę i kopnęła prosto), a to chodzi żeby piłka poleciała prosto i równo ścieżką, tak żeby jeszcze Klu nie miała problemu ją trafić i kopnąć porządnie z rozbiegu.



I na koniec jeszcze zagadka - co to za rysa na drzewie? Pierwsze skojarzenie, to ślad po piorunie...  ale chyba nie, bo brak zwęgleń. Wygląda raczej na coś celowego - zerwany pasek kory i pośrodku jeszcze wąskie nacięcie. Sięga bardzo wysoko. Kolejne skojarzenie, to nacięcie w celu pozyskania żywicy, ale to też chyba nie, bo standardowo żywicowało się o tak: pocztówka z żywicowaniem.




  • dystans 52.85 km
  • czas 03:00
  • średnio 17.62 km/h
  • rekord 36.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jaka bajka? Pchła Szachrajka!

Wtorek, 3 lipca 2018 · dodano: 09.07.2018 | Komentarze 5

podtytuł: "Jeść, pić, cośtam".

Korzystając z chwilowej przerwy w upałach i nieco chłodniejszego dnia, jedziemy do Błonia do Parku Bajka. Zwykle potrafimy te 25 kilometrów przejechać za jednym zamachem (nie licząc oczywiście drobnych fotostopów itp), ale tym razem musieliśmy się zatrzymać już w Baranowie (tym od lotniska) - najpierw lavinka zaczęła marudzić, że jest głodna bo zapomniała zjeść śniadania, zaraz dołączyła Kluska, że chce pić, no to jęknąłem że nawet 10km nie da się przejechać, bo "jeść, pić, cośtam".



Potem już jakoś udało się doturlać do Błonia, ale tam nie wbiliśmy się od razu do Parku Bajka, tylko odwiedziliśmy obiekt z zupełnie innej bajki, a konkretnie pomnik pewnej słynnej błonianki. Do tej pory nie mieliśmy okazji obejrzeć go z bliska, bo jest na terenie jakiejś poradni i w weekend na teren nie da się wejść... zaś rzeźba stoi dosyć daleko od płotu. Dziś skorzystaliśmy z okazji, że jesteśmy w środku tygodnia i przy okazji pokazaliśmy Klusce.





A stamtąd prosto do Parku Bajka... pcheł tam co prawda już nie uświadczyliśmy, ale rusałkę admirała i larwę macierzanki (znaczy biedronki) z robali mieliśmy okazję spotkać.




Kluska oczywiście najwięcej czasu spędziła w Fabryce Piasku przy Wiosce Indiańskiej. Poprzednio była nieczynna z powodu braku wagoników, a teraz są nowe, metalowe (te drewniane bardziej mi jednak się podobały).







Ja tu mieszkam.



Muzyczny plac zabaw niestety już w rozsypce - cymbałów brak, w tych pionowych brak pałek, rury już jakieś poluzowane, zaś jeden z będnów nie ma wieczka, a drugi też jakiś rozchybotany.



Wieloryby znowu pozamykane, tym razem wszystkie... poza wizytami w pierwszym roku, później zawsze chyba co najmniej część była zamknięta z powodu rekultywacji zieleni, albo czegoś tam.




Kule już przyblakły i się przybrudziły, toteż nie robią takiego piorunującego wrażenia jak początkowo i nie wychodzą tak fajnie na fotkach, ale poza tym ok.



Teraz Kluska już bez problemu śmiga po sieci, więc zamknięcie wieloryba z rurą do zjeżdżania nas nie zabolało, bo tutaj są cztery inne.




Gabinet luster jakoś się trzymają.



Tak samo murki z torem przeszkód są wystarczająco odporne na okoliczności.







Parę godzin tu spędziliśmy i pora wracać.

- Taaakiego żeśmy ostatnio karaska złowili, że na obiad z czterech dań dla całej rodziny trzy pokolenia wstecz i na boki starczyło, a nawet jeszcze na kolację i śniadanie zostało.



- A gdzie go złowiliście.
- Jednego nad Pisią Gągoliną, ale drugiego takiego więcej wypasionego nad Pisią Tuczną. Jeszcze trzeciego może by się udało w Utracie, ale przy wyciąganiu go utraciliśmy, bo żyłka pękła.



- Nie zalewaj ojciec, poślizgłeś się jak ostatnia lebiega na glinie i z kijem do wody wpadłeś.
- Nie poślizgłem, tylko ten drań mnie wciągnął. Fakt, że ilaste podłoże tarcia nie dawało wcale, ale jakbyś mnie za szlówkę złapała jak prosiłem, to byśmy mu radę dali.




  • dystans 4.13 km
  • czas 00:16
  • średnio 15.49 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po Klu na dworzec

Poniedziałek, 2 lipca 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0