teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 52.85 km
  • czas 03:00
  • średnio 17.62 km/h
  • rekord 36.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jaka bajka? Pchła Szachrajka!

Wtorek, 3 lipca 2018 · dodano: 09.07.2018 | Komentarze 5

podtytuł: "Jeść, pić, cośtam".

Korzystając z chwilowej przerwy w upałach i nieco chłodniejszego dnia, jedziemy do Błonia do Parku Bajka. Zwykle potrafimy te 25 kilometrów przejechać za jednym zamachem (nie licząc oczywiście drobnych fotostopów itp), ale tym razem musieliśmy się zatrzymać już w Baranowie (tym od lotniska) - najpierw lavinka zaczęła marudzić, że jest głodna bo zapomniała zjeść śniadania, zaraz dołączyła Kluska, że chce pić, no to jęknąłem że nawet 10km nie da się przejechać, bo "jeść, pić, cośtam".



Potem już jakoś udało się doturlać do Błonia, ale tam nie wbiliśmy się od razu do Parku Bajka, tylko odwiedziliśmy obiekt z zupełnie innej bajki, a konkretnie pomnik pewnej słynnej błonianki. Do tej pory nie mieliśmy okazji obejrzeć go z bliska, bo jest na terenie jakiejś poradni i w weekend na teren nie da się wejść... zaś rzeźba stoi dosyć daleko od płotu. Dziś skorzystaliśmy z okazji, że jesteśmy w środku tygodnia i przy okazji pokazaliśmy Klusce.





A stamtąd prosto do Parku Bajka... pcheł tam co prawda już nie uświadczyliśmy, ale rusałkę admirała i larwę macierzanki (znaczy biedronki) z robali mieliśmy okazję spotkać.




Kluska oczywiście najwięcej czasu spędziła w Fabryce Piasku przy Wiosce Indiańskiej. Poprzednio była nieczynna z powodu braku wagoników, a teraz są nowe, metalowe (te drewniane bardziej mi jednak się podobały).







Ja tu mieszkam.



Muzyczny plac zabaw niestety już w rozsypce - cymbałów brak, w tych pionowych brak pałek, rury już jakieś poluzowane, zaś jeden z będnów nie ma wieczka, a drugi też jakiś rozchybotany.



Wieloryby znowu pozamykane, tym razem wszystkie... poza wizytami w pierwszym roku, później zawsze chyba co najmniej część była zamknięta z powodu rekultywacji zieleni, albo czegoś tam.




Kule już przyblakły i się przybrudziły, toteż nie robią takiego piorunującego wrażenia jak początkowo i nie wychodzą tak fajnie na fotkach, ale poza tym ok.



Teraz Kluska już bez problemu śmiga po sieci, więc zamknięcie wieloryba z rurą do zjeżdżania nas nie zabolało, bo tutaj są cztery inne.




Gabinet luster jakoś się trzymają.



Tak samo murki z torem przeszkód są wystarczająco odporne na okoliczności.







Parę godzin tu spędziliśmy i pora wracać.

- Taaakiego żeśmy ostatnio karaska złowili, że na obiad z czterech dań dla całej rodziny trzy pokolenia wstecz i na boki starczyło, a nawet jeszcze na kolację i śniadanie zostało.



- A gdzie go złowiliście.
- Jednego nad Pisią Gągoliną, ale drugiego takiego więcej wypasionego nad Pisią Tuczną. Jeszcze trzeciego może by się udało w Utracie, ale przy wyciąganiu go utraciliśmy, bo żyłka pękła.



- Nie zalewaj ojciec, poślizgłeś się jak ostatnia lebiega na glinie i z kijem do wody wpadłeś.
- Nie poślizgłem, tylko ten drań mnie wciągnął. Fakt, że ilaste podłoże tarcia nie dawało wcale, ale jakbyś mnie za szlówkę złapała jak prosiłem, to byśmy mu radę dali.





Komentarze
meteor2017
| 11:24 wtorek, 10 lipca 2018 | linkuj Dlatego właśnie o karasku, żeby znów ktoś nie uwierzył w moje bajki ;-) Ale nie tylko, bo z takim karaskiem historia jest śmieszniejsza, a poza tym tutaj same piaski laski i karaski, a nie jakieś tam dajmy na to karpie.
malarz
| 18:56 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj Niezła bajka o karasiu na zakończenie :D
Gdyby to był karp, a nie karaś, to może by uwierzył...
lavinka
| 17:11 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj Do dziś pamiętam, jak babcia wołała pomocy, a ja nie mogłam pobiec bo się zwijałam ze śmiechu. A i tak wszystko spadło na biednego Finia. Jakby to on był winien, że babcia nie umie do łódki wsiadać. ;)
meteor2017
| 17:09 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj Tak, po pierwszych słowach myślałem że to znowu ta historia jak Finio znalazł zdechłą rybę... co kiedyś ładnie podsumował Vojtek, że wędkarz który nie opowiada bajek to nie wędkarz ;-)

No a babcia zrobiła typowy manewr filmowy.
lavinka
| 17:03 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj To będzie anegdota rodzinna. Dawno temu na wczasach, na które zwyczajowo moja mama a babcia El Kluski jeździła z nami i babcią Jasią, mieliśmy taką oto przygodę. I to wcale nie jest przygodna jak wujek Finio złapał zdechłą rybę, przyczepił ją do haczyka i wmawiał rodzinie, że jak ją złowił, to jeszcze żyła. Nie, ale to też się wzięło z powodu mojego brata. Otóż wujek Finio był wtedy w wieku Kluski lub niewiele młodszy. Staliśmy sobie ja, Finio i babcia Jasia na pomoście i chcieliśmy wynająć łódkę, żeby sobie popływać. I babcia Jasia próbowała wsiąść do łódki. Kazała wujkowi Finiowi potrzymać, a ja stałam dalej. No i WTEM! Wujek Finio łódki nie utrzymał (siedział już w środku), więc babcia Jasia malowniczo zawisła trzymając się rękami łódki, a nogami pomostu. I krzycząc pomocy. Panowie, którzy nam wypożyczyli łódź stali dalej i nie widzieli, dopiero zaczęli biec z pomocą (po cichu pękając ze śmiechu). Niestety nie dosięgałam łódki z pomostu, ani nie mogłam wyciągnąć babci na pomost, bo się po prostu nie dało. No i WTEM! babcia zrobiła plusk. W końcu panowie wyciągnęli mokrą babcię, wysadzili wujka Finia na pomost i nie popływaliśmy łódką, bo babcia musiała się wysuszyć. I do końca turnusu nie mogła patrzeć na wujka Finia, a o ponownym wypożyczeniu łódki nie było mowy. ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa gener
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]