teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:688.06 km (w terenie 98.60 km; 14.33%)
Czas w ruchu:40:35
Średnia prędkość:16.95 km/h
Maksymalna prędkość:41.30 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:36.21 km i 2h 08m
Więcej statystyk
  • dystans 50.49 km
  • 17.00 km terenu
  • czas 03:08
  • średnio 16.11 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kurki, prawdziwki, jagody

Sobota, 15 lipca 2017 · dodano: 19.07.2017 | Komentarze 3

Czyli do lasu na grzyby i jagody - zebrano co następuje:

- 60 kurek
- 12 prawdziwków
- 11 czubajek
- 1 zajączek
- 1,5 kubka jagód

Po drodze z cyklu "Do przewiezienia takiego bagażu niezbędny jest samochód":



Prawdziwek na dzień dobry



Prawdziwków trochę było, aczkolwiek te większe robaczywe, a te mniejsze prawie wszystkie miały robaczywe nóżki (a czasem i kawałek kapelusza trzeba było wykroić)





Były też kurki




A także zajączki, ale prawie wszystkie robaczywe



No i czubajki... tak się zbiera czubajki przy okazji zbierania jagód




Myślałem że trafię jakieś kozaki, bo widziałem już na rynku, ale nic nie było. Natomiast zadziwiający był tutaj brak podgrzybków, mimo że wczoraj w żyrardowskim lesie troszkę ich znalazłem, a tu ani jednego.

Poza tym sporo surojadek wszelkich kolorów... ale niewykluczone że w większości robaczywe, bo jak się zastanawiałem żeby jednego chlebowego, w miarę młodego zebrać, to okazało się że kompletnie przeżarty.




I takie cuś



To chyba korzeniówka pospolita



No, pora wracać, może się uda zdążyć przed deszczem



Nie udało się, ale tylko trochę mnie pokropiła, bo chmura trochę niemrawa i udało się spod niej uciec



Ale jest jeszcze szansa na zlewę, bo przede mną następna... ale potem jeszcze trochę w prawo jechałem i w końcu między tymi dwiema chmurami przejechałem.



Strażnicy chmur




  • dystans 16.52 km
  • 9.10 km terenu
  • czas 01:13
  • średnio 13.58 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu na dworzec, a potem do lasu

Piątek, 14 lipca 2017 · dodano: 16.07.2017 | Komentarze 0



A na dworcu ciekawie... a to Pendolino jadące objazdami (na CMK kolejny remont).



A to zabłąkany, samotny Byk powoli sunął przez stację.




A to piętrus się podstawiał.



A potem pojechałem do lasu na grzyby, zebrałem:

27 czubajek
12 podgrzybków
6 kurek

Na dzień dobry kilka podgrzybków, zapowiadało się więc świetne grzybobranie... ale potem było gorzej. Jednak nie marudzę, w żyrardowskim lesie każde grzybobranie, gdy uda się znaleźć coś więcej niż czubajki i dwa-trzy podgrzybki należy uznać za udane.





A na środku drogi rosła sobie surojadka



Na koniec jeszcze trochę jagód.




Takiego miałem sąsiada (obok miejsca, gdzie postawiłem rower).



  • dystans 4.16 km
  • czas 00:15
  • średnio 16.64 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Małe laboratorium panny Kluski

Poniedziałek, 10 lipca 2017 · dodano: 14.07.2017 | Komentarze 4

W zasadzie wycieczka, to tylko odebranie Klu z dworca... ale wrzucam jeszcze kilka zdjęć z tygodnia.

- Wróciłam! Cieszycie się?



Podwórkowa zgraja rowerowa





Małe laboratorium panny Kluski

Staramy się uzyskać stan równowagi na tej bujawce... nie jest to łatwe o tyle, że są one źle wyważone i same z siebie przechylają się na jedną stronę, ale udaje się to zrównoważyć przy pomocy kubełków z piaskiem.



Tutaj natomiast z pełnym zielonym kubełkiem... toteż z drugiej strony trzeba było dołożyć foremek z piaskiem.




A tutaj trzeba dosypać piasku do niebieskiej foremki - jedna łopatka, druga, trzecia... o jest!



A dosypanie czwartej łopatki piasku nie przeważyło i nadal mamy stan równowagi.



Na zapleczu laboratorium.





Przerwa na kawę.




  • dystans 70.95 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 04:05
  • średnio 17.38 km/h
  • rekord 40.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Brwin-uff

Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 13.07.2017 | Komentarze 5

Trochę dziś gorąco, ale nie aż tak żeby nie dało się jeździć... no to termos mrożonej kawy i butelka wody z zamrażalnika do sakwy i drogę. Ze względu na upał, jednak trasa niezbyt długa i niespieszna.

Rano jeszcze nocny chłodek, jeszcze są chmury... ale z godziny na godzinę coraz mniej chmur i coraz goręcej. Dobrze że wiatr trochę chłodził, to w cieniu można było się ostudzić, tak więc pierwszy długi postój na skwerku w Izdebnie Kościelnym (najgorsze są letnie dni, gdy nawet w cieniu jest za gorąco).

A potem skrajem przecinamy Grodzisk Mazowiecki, po drodze oglądamy najnowszy grodziski mural, jako że całkiem niedaleko grodziskiego grodziska, to jako temat zostało wybrane życie Słowian.






W drodze do Milanówka jeszcze zahaczamy o nieukończoną willę pięknie schowaną we wschodnioeuropejskiej dżungli.





Hmmm, ciekawe co to za okopy? To już Milanówek.



Przejazd kładką na drugą stronę.



W Milanówku są takie oto znaki... tyle że niedawno jak chciałem im zrobić zdjęcie, to albo już ich nie było, albo zasrayowane i z resztkami wlepek... ten chyba nowo postawiony, bo niedawno w tym miejscu nie było.



Skoro zaczęliśmy od murala, to zatrzymujemy się sfocić mural upamiętniający założycieli Centralnej Doświadczalnej Stacji Jedwabniczej w Milanówku (tabliczka informacyjna)




A skoro już się zatrzymaliśmy, to rzuciliśmy też obiektywem na sąsiednią Willę Matulka (tabliczka)



Ze względu na dużą ilość drzew, przez Milanówek jedzie się dosyć przyjemnie, mimo wzmagającego się upału i tak docieramy do willi na Turczynku i tutaj kolejny długi postój. Strzelają korki od termosów i kawa mrożona leje się lodowatymi strumieniami.





Po czym ruszamy w Brwinów. Krótki postój (ale obowiązkowo z kawą mrożoną) pod takim oto domem.




A skoro dziś muralowo, to mimo że ten już na pewno był na bikestatsie, to jeszcze raz wrzucimy jego fotkę. Upamiętnia Wacława Kowalskiego (który mieszkał w Brwinowie) i kolej warszawsko-wiedeńską.




Rzut okiem na tabliczki na remizie obok.




Oraz na kościół z międzywojnia po drugiej stronie torów (pocisków brak).



Z cyklu tabliczki...



A tabliczek o kościele, dawnym proboszczu, itp jest tuaj sztuk trzy co najmniej (tabliczka 1, tabliczka 2, tabliczka 3). Jako że do ogrodzenia proszą żeby nie przypinać, jedna z nich służy jako stojak rowerowy.




Spacer dookoła






I kolejny długi postój, tym razem w parku, w rejonie bluszczowego zakątka. Ogólnie dziś było niespiesznie, z długimi postojami w cieniu... a stąd to już powrót... uff za gorąco.






  • dystans 45.60 km
  • 12.00 km terenu
  • czas 02:45
  • średnio 16.58 km/h
  • rekord 37.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Kurki, świdośliwa, ziemniaki itp.

Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 10.07.2017 | Komentarze 11

55 kurek (pieprznik jadalny)
3 prawdziwki (borowik taki, czy owaki)
2 zajączki (podgrzybek złotopory i/lub obciętozarodnikowy)
1 czubajka (muchomor rdzawobrązowy)

Ponieważ od jakiegoś czasu na rynku można kupić kurki, także u dornfelda na bikestatsie było sporo kurek... uznałem że pora wybrać się do lasu ich poszukać. Ale nie miałem kiedy. Wreszcie dziś się udało wyskoczyć.

Ale zanim dojechałem do lasu... pole ziemniaków z prądem.

Ziemniak z prądem, to taki regionalny produkt Mazowsza. To proste, wystarczy zasadzić ziemniaki (ewentualnie kartofle... no w ostateczności mogą też być pyry, albo inne psianki) na piaszczystej glebie, pod linią energetyczną, przy czym jeśli chcemy uzyskać ziemniaki wysokoprocentowe, należy je posadzić pod linią wysokiego napięcia. Ziemniaki wysokoprocentowe stosuje się do przygotowania mocniejszych trunków. Jako że mój dziadek zajmował się bimbrownictwem (zwłaszcza w czasie okupacji), podaję kilka rodzinnych przepisów:

Nalewka z kwiatów ziemniaka
Zebrać kwiaty, opłukać, następnie ułożyć w dużym słoju i zalać wodą, lub wodą z cukrem*. Odstawić na miesiąc do trzech** w ciemne, chłodne miejsce. Po wyjęciu odcedzić, rozlać do butelek i gotowe. Podawać z plasterkiem ziemniaka.

Kartoflais nouveau
Zbieramy dojrzałe jagody ziemniaka, myjemy, kroimy i wrzucamy do gąsiora. Zalewamy wodą lub wodą z cukrem* i odstawiamy na 2-3 miesiące** w ciemne, ciepłe miejsce. Następnie zlewamy trunek, wlewamy ponownie do oczyszczonego gąsiora i odstawiamy na kilka miesięcy by wino stało się klarowne, a na koniec rozlewamy do butelek. Należy spożyć w przeciągu pół roku, ponieważ potem sinieje i traci swój szlachetny, piaskowy kolor.

Na początku możemy też dodać jabłka, lub sok jabłkowy, wtedy otrzymamy klasycznego jabola.

Bimber ziemniaczany
Bulwy ziemniaka wysokoprocentowego obieramy, myjemy i ścieramy na tarce. Odsączamy i płyn rozlewamy do butelek otrzymując bimber naturalnie mętny. Możemy też płyn odstawić na jeden dzień i gdy się odstoi, delikatnie zlać klarowny bimber. Tradycyjnie podaje się w musztardówce.

Odsączone tarte ziemniaki możemy użyć do smażenia placków ziemniaczanych, ale uwaga takie placki łatwo wchodzą, ale niezauważalnie zwalają z nóg (tym bardziej nie nadają się na zagrychę pod bimber, ani żaden z ww. trunków).


* - w zależności czy chcemy uzyskać trunek wytrawny, czy słodki
** - im dłużej, tym mocniejszy trunek, przy czym po trzech miesiącach proces przenikania procentów z kwiatów lub owoców w zasadzie się kończy (oczywiście na moc ma też wpływ to, czy mamy do czynienia z ziemniakami wysoko- czy niskoprocentowymi).




Gryka... fuj! ;-)




Pod Wolą Szydłowiecką okazuje się, że są już postawione nowe tablice (8-11) Przydrożnych Lekcji Historii (następnego dnia huann sprawdził, ze też... miesiąc temu jak tam byliśmy, to jeszcze nie było).  Zbliżenie po kliknięciu w fotkę, ponadto zbliżenia dwóch fragmentów - treści i mapki.



No i w las... letnie grzybobrania nie są moimi ulubionymi, bo zwykle jest za gorąco. Wolę jesienne, ale wtedy kurek nie ma, zresztą nie wiadomo czy inne grzyby też będą. Tak i dziś było dosyć duszno, mimo że słońce niezbyt często wyglądało zza chmur.

Na miejscach kurkowych faktycznie były kurki, przy czym część była już za stara na zbiór, jakbym przyjechał z tydzień temu to mógłbym je zebrać, a dziś kolejne.




Były też niewielkie ilości innych grzybów - trzy prawdziwki, ale prawie same kapelusze, bo nóżki robaczywe... tylko pół nierobaczywej nóżki udało się zebrać.



Zajączków było trochę więcej, ale tradycyjnie zarobaczywione i zapleśniałe... tutaj udało się w sumie jeden kapelusz i dwie połówki.



Oraz jedna symboliczna czubajka.



Były też surojadki, ale tych nie zbieram... ta brązowa, to może ta wariagowa cukrówka?




Z innych grzybów, które nie zbierałem... toto w zeszłym roku identyfikowałem, ale nie pamiętam, musiałbym się przekopać przez wpisy.



Sromotnik bezwstydny, gdy podszedłem odleciało z niego stado much, został tylko żuczek.



Świdośliwa... podobno przywleczona tutaj w czasie I wojny przez wojsko rosyjskie, jedna z wersji mówi o tym że była stosowana jako pasza dla koni. Chociaż jeśli już, to raczej obstawiałbym że jednak suszona świdośliwa była przeznaczona dla zołnierzy (ponoć suszone owoce np. z paczek, były cenione gdyż na przykład parzono z nich herbatki).

O ile faktycznie świdośliwa jest gatunkiem obcym i do tego rośnie w rejonie, gdzie przebiegał front i są do tej pory okopy, to jednak zastanawiam się czy to nie jest przypadkowa zbieżność, a opowieści to nie kolejne lokalne miejskie legendy. W Polsce występuje kilka gatunków świdośliwy i np. w przypadku świdośliwy kłosowej można przeczytać coś takiego: Jest także rośliną inwazyjną, w pełni zadomowioną na niektórych terenach leśnych gdzie niegdyś była celowo wprowadzana jako domieszka biocenotyczna i czynnik fitomelioracyjny.




Tak czy inaczej, owoce są słodkie, smaczne, nazbierałem też niecały kubek, będą dla Kluski do kompotu.




Miałem jeszcze zamiar nazbierać jagód (od jakiegoś czasu na rynku są jagodzianki, znak że jagody się zaczęły), ale nie miałem czasu, bo chciałem zdążyć przed deszczami, sprawdziłem tylko że są i zebrałem garstkę do kompotu.



Kruszyna pospolita... tego nie zbieram nie tylko dlatego, że owoce jeszcze niedojrzałe,  ale także (przede wszystkim) że są trochę trujące.



A to to nie wiem... jakiś lichy bez koralowy, czy co?



A ten owoc to... eee, znaczy żuczek.



No i tyle, przed deszczami zdążyłem, choć przez chwilę kropiło... ale potem okazało się że pierwsza fala minęła mnie od południa (gdyby nie to, to bym jednak nie zdążył i by mnie zlało). A kolejne deszcze przyszły 2,5 godziny po moim powrocie.



  • dystans 16.57 km
  • czas 01:05
  • średnio 15.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Galimatias

Piątek, 7 lipca 2017 · dodano: 09.07.2017 | Komentarze 5

Kluskę coś użarło pod okiem, spuchła i trzeba było do przychodni, bo opuchlizna sie utrzymywała od wczoraj... lekarka wysłała nas ze skierowanie do szpitala na zastrzyk i na obserwację. Tam lekarka zbadała, popatrzyła z politowaniem na skierowanie i stwierdziła że jeśli bardzo chcemy to może nas zatrzymać w szpitalu bo jest skierowanie, ale w zasadzie przemywanie i środki antyhistaminowe wystarczą. Nam też nie uśmiechało się zwiedzanie kolejnej części szpitala, więc zrezygnowaliśmy z tej atrakcji i zamiast tego pojechaliśmy do parku.



A później na dworzec... mieliśmy rowerami jechać do Warszawy, przez plac zabaw w Grodzisku, ale wyszło jak wyszło. Ostatecznie więc lavinka pojechała z Klu pociągiem.

Jak widać mimo dostawienia stojaków pod dworcem, miejsc do przypięcia rowerów za mało i przypinane są do wszystkiego co się nie rusza.



W międzyczasie wjechał piętrus... to może dwa słowa o tych nowoczesnych piętrusach w Kolejach Mazowieckich.

To może parę słów o nich, ok. 10 lat temu Koleje Mazowieckie zamówiły wagony piętrowe typu push-pull, to znaczy że z jednej strony składu przyczepiana lokomotywa która je ciągnie, a z tyłu tzw. wagon sterowniczy. System push-pull polega na tym, że gdy pociąg wraca, to nie trzeba przeczepiać lokomotywy, wystarczy że maszynista przejdzie do wagonu sterowniczego, skąd będzie sterował lokomotywą, która tym razem będzie pchała skład.

Takie właśnie wagony Twindexx wyprodukowane przez bombardiera trafiły w 2008 do KM i co się okazało? Nie zamówiono lokomotyw. Tymczasowo eksploatowano lokomotywy EU07 wypożyczone od PKP Cargo, które jednak nie były przystosowane do systemu push-pull. Odpowiednie lokomotywy zamówiono również u Bombardiera i trafiły one do KM dopiero w 2011. Były to lokomotywy Traxx, które w Polsce otrzymały oznaczenie EU07, a Koleje Mazowieckie ogłosiły konkurs na nazwę i malaturą dla nich, stąd też nazywają się one Hetmanami, a ponadto każda ma innego hetmana jako swojego patrona. (były już na blogu pocztówkowym - Twindexx z EU07, oraz Hetman).

Ale znowu - zamówiono 11 wagonów sterowniczych (a potem do nich 11 lokomotyw), a tylko 26 wagonów doczepnych/środkowych. A więc gdyby wszystkie wagony i lokomotywy były  trasie, to średnio byłyby dosyć krótkie - 3-4 wagony (1 sterowniczy i 2-3 środkowe). Dlatego w następnym przetargu na piętrusy zamówiono 2 lokomotywy, 2 wagony sterownicze i aż 20 wagonów środkowych... W efekcie średnio każdy z 13 składów mógł być o 1 wagon dłuższy. Tym razem tabor produkowała Pesa, zarówno wagony (Sundeck) jak i lokomotywy (Gama), przy czym warunkiem była kompatybilność z taborem Bombardiera. Na tory wyruszyły w 2016.

O ile nie ma problemów by rozróżnić lokomotywy, czy wagony sterownicze obu producentów, to na pierwszy rzut oka znacznie trudniej stwierdzić z którym wagonem środkowym mamy do czynienia... oczywiście różnic z zewnątrz jest sporo, zwłaszcza jeśli obok siebie są dwa wagony różnych serii - np wysokość na której są okna, drzwi itp.


Jak wjechał ten piętrus, to bez problemu rozpoznałem lokomotywę i wagon sterowniczy Bombardiera... co do wagonów sterowniczych, to coś mnie tknęło żeby sprawdzić dokładnie i rzeczywiście, okazało się że są to Sundecki od Pesy. A zatem skład mieszany.





Tu widać różnic w porównaniu wagonów środkowych i sterowniczego.



Ponieważ miała za kilka minut wjechać Wiedenka, która ostatnio zwykle jest piętrowym składem Pesy, to poczekałem jeszcze na peronie. I faktycznie wjechała Gama (malatura taka sama jak w Hetmanach) i Sundecki.







  • dystans 5.28 km
  • czas 00:21
  • średnio 15.09 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Siódemka

Czwartek, 6 lipca 2017 · dodano: 07.07.2017 | Komentarze 0

Dziś na plac zabaw przy szkole nr 7, Kluska ostatnio życzy sobie każdego dnia by jechać na nowy plac zabaw... no, akceptuje takie na których dawno nie byliśmy, no to dziś pojechaliśmy na Siódemkę (a potem jeszcze odwiedziliśmy Jordanek).

Ten plac zabaw ma tę zaletę, że ma wyyysoką rurę. A nie o to chodzi by szybko z tej rury zjechać, lecz by sobie powisieć na górze.




Przerwa na kawę, z odbiciem słońca od ścianek kubka.



I jaworowe noski, które służyły do spuszczania z góry domku.



  • dystans 5.18 km
  • 2.20 km terenu
  • czas 00:30
  • średnio 10.36 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ścieżka Zdrowia i Leśny Plac Zabaw

Poniedziałek, 3 lipca 2017 · dodano: 06.07.2017 | Komentarze 2

Dzisiaj na ścieżkę zdrowa. Przy tablicy planujemy marszrutę
- ... a potem idziemy do 3.



- 3 na mapie jest tutaj.



Zaczynamy po kolei, czyli najpierw 1.



Potem 2.



A potem... Leśny Plac Zabaw. Niedawno postawili przy 3. Najwięcej czasu spędziliśmy na tyrolce.



Ale oczywiście przetestowaliśmy wszystkie zabawki.



No i siłownię plenerową. Swoją drogą, tutaj były i dzieciaki i młodzież i dorośli i starsi ludzie, większość pieszo lub rowerowo... była też młodzież w samochodzie - przyjechali do lasu, zaparkowali obok siłowni, otworzyli drzwi i siedzieli nawet nie wychodząc z samochodu. I nie wysiedli, po dłuższym czasie pojechali dalej (może żeby posiedzieć w samochodzie przy kolejnych stacjach ścieżki zdrowia). Normalnie spacer do lasu.



Na 3 też poćwiczyliśmy.



Po dłuższym czasie poszliśmy do 4



A potem do... 7. Nie po kolei, bo widać ją było z 3.



Potem cofnęliśmy się do 6.



Oraz 5.




Stamtąd podjechaliśmy jeszcze do 8... pierwsze wizyty kończyły się tutaj na 7, bo Klu była zmęczona i wracaliśmy do domu.  Raz tylko z lavinką chyba dotarła do 8 i 9.



Kwitnące rozchodniki, ale te chyba nie są tutaj naturalną roślinnością, podejrzewam że przyjęły wyrzucone z ogródka.



O, jaki duży patyk!



A ten jeszcze większy!



A teraz zbieramy chrust.



Obok 9 tylko przejechaliśmy, bo to najmniej ciekawe urządzenie, zwłaszcza na koniec trasy. Jeszcze zahaczyliśmy o plac zabaw i do domu.



  • dystans 4.92 km
  • czas 00:19
  • średnio 15.54 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wakacyjny Jordanek

Sobota, 1 lipca 2017 · dodano: 06.07.2017 | Komentarze 0

Hmmm, gdzie by tu dziś pojechać? Może na Jordanek.



Droga nie jest zbyt łatwa, a to drzewa w parku zwalone przez Pisię.



A to strażacy przycinający jakieś drzewo.



Na miejscu trzeba poćwiczyć, żeby mieć krzepę na powrót przez ten tor przeszkód



Te drabinki mogły tu już stać za moich czasów... a teraz Kluska już do nich dorosła i nie potrzebuje na nich mojej pomocy.




Kapelusz jak sama nazwa wskazuje służy do zbierania... szyszek.



Przerwa śniadaniowa. Kluska nie chciała czerwonego mini kubeczka, który dostała od stryjka huanna, tylko zabrała mój z kaczuszką.. czerwony dostałem zaś ja. W tematach kulinarnych było też robienie lodów... niestety nie było w ofercie rybkowych, co najwyżej szyszkowe, sosnowe i kwiatkowe.



Widzę chmurę! Czarną! Zbliża się...

Na szczęście przeszła bokiem, symbolicznie tylko pokropiło. A przed następną zdążyliśmy wrócić do domu.