teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 44.72 km
  • 4.80 km terenu
  • czas 02:57
  • średnio 15.16 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Pętelka skoroświt siąpiradełkowa

Sobota, 28 maja 2022 · dodano: 01.06.2022 | Komentarze 4

Oj, to był ciężki dzień... i długi... pobudka wpół do szóstej, bo Kluska o siódmej wyjeżdżała na Festiwal do Koła (nie dookoła Koła, tylko do samego środka Koła*). Tak więc wszystkich pobudzić, strzelić po kawie, jakieś lekkie śniadanko, dopakowanie ostatnich rzeczy i w drogę na miejsce zbiórki.

A skoro już po wyprawieniu Klu byliśmy po 7-ej kilka kilometrów od domu, padać zaś miało zacząć coś w okolicach 11-ej, to postanowiliśmy zrobić sobie krótką pętelkę po okolicy, zwłaszcza że nawet słońce wyszło zza chmur.

*) Konie Koło Turka - takie coś pamiętam ze szkoły, ktoś wie o co chodzi?



Pierwszy postój zrobiliśmy sobie na łące - cała w w żółtych jaskrach i fioletowych firletkach (poszarpanych).





Nie liczyłem za bardzo na jakieś motylki - wiatr, mokra po deszczach łąka i jeszcze straszliwie rano. Stwierdziłem, że poszukam jakichś ciemek przycupniętych może pod liście, choć zbytnio nie liczyłem na sukces. A tu zdziwko - ponieważ słońce ładnie świeciło, pojawiły się polatujące motylki!

Po raz kolejny spotkanie z czerwończykiem uroczkiem.





Potem napatoczył się plamiec nabuczak






A na koniec jeszcze strzępotek ruczajnik





Znalazłem też kukułki, storczyki znaczy.




Ale w trakcie postoju przybyło chmur, więc ruszyliśmy dalej by nie zmarznąć. Było dosyć zimno, zwłaszcza przez wiatr, na słońcu było dosyć ciepło i przyjemnie, ale gdy zaszło to człowiek zaczynał marznąć. Sprawdziliśmy kontrolnie jeszcze radary, ale deszcze były dopiero pod Bydgoszczą, więc spoko.



Aż tu nagle zaczęło padać, ale wkrótce schroniliśmy się w lesie. Tych deszczy w ogóle nie było na radarach (potem sprawdziliśmy historię), ale rzeczywiście ostatnio mapy radarowe u nas gorzej pokazują sytuację - okazało się, że to przez wyłączony radar w Legionowie, niby jesteśmy jeszcze w zasięgu pozostałych, ale na skraju i o ile większe chmury deszczowe pokazują dobrze, o tyle takie mniejsze chmurki deszczowe są niewidzialne dla radarów... tutaj sobie wyobrażaliśmy, jaką geometrię mają te chmurki.

Tak czy inaczej z przerwami parę razy popadało, gdy byliśmy w lesie i odwiedziliśmy nasz szałas nad Pisią.




Mieliśmy nadzieję, że te chmury wreszcie przejdą, ale niestety gdy wyjeżdżaliśmy z jednej części lasu, to rozpadało się jakby bardziej. Nie tak żeby przebić się przez większą gęstwę liści, toteż przeczekując pod nimi zastanawialiśmy się czy jechać dalej, czy wracać... prawdę mówiąc nie bardzo uśmiechało mi się wracać asfaltem zalanym wodą (leśne dróżki wchłonęły wodę) i z chlapiącymi samochodami. Ale gdy deszcze kończyły padać, to z lewej strony zrobiło się błękitne niebo, więc postanowiliśmy ruszyć dalej w las licząc, że przez jakiś czas nie będzie padać i słusznie.



Po drodze natknąłem się na roślinkę, której nie kojarzyłem... znaczy chyba już ja widziałem, ale nazwy nie kojarzyłem, okazało się że jest to miodownik melisowaty.






Pętelka przez las zaowocowała... a raczej zakwitła póki co, jeszcze kilkoma roślinkami.

Jakiś groszek.




Pszeniec gajowy



Konwalijka dwulistna



Kozibród



By nie kusić losu, nie jeździliśmy do samej jedenastej i wróciliśmy po 10-ej. Zwłaszcza że zaczęły się pojawiać podejrzane ciemne chmury. W sumie to dało radę jeszcze pojeździć, bo rozpadało się dopiero dobrą godzinę po naszym powrocie i tak z przerwami padało przez cały dzień, więc potem już nie było sensu wychodzić na rower, można było się zdrzemnąć odsypiając dzisiejsza pobudkę.

Dopiero późnym wieczorem pojechaliśmy po Kluskę wracającą z festiwalu, ale do tej pory już się wypadało, a nawet trochę podeschło. Ostatnie kilometry, to już w zasadzie na następny dzień powinniśmy zaliczyć.


A co na festiwalu w Kole? Festiwal nazywał się "Bez Gitary Ani Rusz" i zespół w którym śpiewa Kluska startował w kategorii zespołów do lat 12.




Znowu wróciły z laurami, tym razem wyśpiewały III miejsce zdobywając Brązową Strunę. Uścisk dłoni preze... znaczy komendanta festiwalu.



Oprócz występów konkursowych, wręczenia nagród itp. był jeszcze koncert gwiazdy wieczoru, a konkretnie Roberta Kasprzyczkiego, który zagrał świetny koncert, Kluska była zachwycona. Ogólnie Robert zagrał chyba wszystkie najbardziej znane kawałki i nie gwiazdorzył  w stylu "o nie, tylko nie ta piosenka, mam już jej dosyć bo wszyscy chcą żebym grał tylko ją:... Poza tym prowadził koncert na wesoło i nie tylko Kluska, ale i my (oglądając online) się ubawiliśmy po pachy.

Dziewczyny z zespołu kolejno wymiękały  (nic dziwnego, były już 13 godzin na nogach) i Kluska jako jedyna dotrwała do końca (nasza krew!). Szkoda by było takiego fajnego koncertu, a siedzenia wygodne i w czasie jakiegoś smętnego kawałka można się było zdrzemnąć.



Komentarze
meteor2017
| 21:11 czwartek, 2 czerwca 2022 | linkuj @huann - chyba była, ale się zgubiła razem z gitarą... bo były wywiady z wykonawcami i chłopak co je prowadził zadawał podchwytliwe pytanie: "Czy widziałeś/aś Anię Róż?"
huann
| 21:02 czwartek, 2 czerwca 2022 | linkuj *Ale w Koło jest wesoło! Za to w Kutno bywa smutno. Co do Turka, to kiedyś specjalnie pojechałem doń na kebaba ;)

Jakby miał wstać o piątej trzydzieści w nocy, to wolałbym się nie kłaść ;p

Graty dla Klu, ale ja tam widzę błąd w nazwie festiwalu: powinno być "Bez Gitary, Ani, Róż". Chyba, że Jakaś, Jakaś i Jakieś były?
meteor2017
| 17:15 czwartek, 2 czerwca 2022 | linkuj @Trollking - w ogóle takie godziny nie istnieją ;-P Bo motylki sa ładne same w sobie :-)

To nie tylko chodzi o wytrzymałość, że wytrzymała do końca koncertu... ale że chciała wytrzymać. My też uważamy, że kto sobie poszedł, to stracił naprawdę fajny koncert.
Trollking
| 21:28 środa, 1 czerwca 2022 | linkuj Nie ma takich godzin na wstawanie :)

Motylki są, owszem, jak zwykle ładne.

Graty za Kluski, będą z niej ludzie, nie tylko w temacie wytrzymałości :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dnosz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]