teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 37.99 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 02:10
  • średnio 17.53 km/h
  • rekord 35.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

W drobne krakowskie kaszkie...

Piątek, 4 stycznia 2019 · dodano: 04.01.2019 | Komentarze 2

Po nocy wszystko było ładnie zmrożone, ale w ciągu dnia było dosyć ciepło - między -1 a -2°C. Korzystając z okazji, postanowiłem wyskoczyć do lasu, mając nadzieję że błoto po dwóch nocach i jednym dniu mrozów już zamarzło.

Staw na Bielniku już w znacznej części zamarznięty, tylko miejsce gdzie kaczki pływają jest wolne od lodu. Lód jest jednak bardzo cienki, jak kaczki szły, to pod nimi trzeszczał i pękał.



- O, ludź! Biegiem, może ma jakieś okruszki!



- Em sknera jeden. Posiedzimy tu, może przyjdzie inny z jakimś żarciem.



Irysy z lodu na Żabim Oczku.



Staw na kanałku (nazwany Kaczym bodajże) ładnie zamarzł i można było na nim oglądać lodowo-mrozowe cudowne różności.









Te malunki mrozowe na całkiem przezroczystym lodzie bardzo słabo wychodzą na zdjęciach (słabiej niż w rzeczywistości, ale coś tam widać).






Nad Pisią Gągoliną



O, wiewiórka




Dobra, pora jechać dalej, bo ledwie półtora kilometra przejechałem i utknąłem w parku... w zasadzie mógłbym tak długo jeszcze oglądać tu lód, że bym musiał od razu wracać do domu.

A za miastem wjechałem w drobne krakowskie kaszkie... nie, nie zalałem się w drobne krakowskie kaszkie jak mawiał Walery Wątróbka, tylko zaczęło prószyć drobniusim śniegiem, do którego takie właśnie określenie pasowało jak ulał. Drogi leśne zaczęły powoli robić się coraz jaśniejsze.



Błoto w lesie owszem zamarzło, przejechać się dało, ale była to ciężka jazda... jako że tuż przed tym jak chwyciły mrozy, było bardzo mokro (a co za tym błotniście), to wszystko to zamarzło nie wyrównawszy się przedtem i teraz zęby sobie można wybić na koleinach.

Zresztą co tam mówić, nie tylko na takich drogach jak poniżej, ale nawet na mniej rozjeżdżonych drogach i ścieżkach jechało się ciężko i wertepiaście, nawet jak nie było takich kolein, to koła samochodów, rowerów, a zwłaszcza ciągników i ich głęboki bieżnik odcisnęły się w rozmiękłej ziemi, a potem tak zamarzło. Dyr, dyr, dyr... Toteż za dużo po lesie nie jeździłem i szybko wyjechałem na asfalt.



Czerwone drzewo (no... rude) z zieloną nogą.



W dolinie Suchszego Dopływu Suchej.



Zdrowie rzeczki w Nowym Roku! Toast oczywiście kawą.



Tu już lód był przyprószony drobną krakowską kaszką.



A jak się go przetarło, to wyglądał tak:



Ponieważ mróz trzymał i drogi były suche, to śnieg tyle co wbijała się w szczeliny i zagłębienia, a poza tym był zamiatany. A propos rowerzystów, ja to jestem w porównaniu z nimi cienki Bolek jeśli chodzi o ubiór, na przykład pewna babcia w Wiskitkach jechała w spódnicy i bez czapki (i tak, że w rękawiczkach)... no bo ciepło jest, co najwyżej minus dwa stopnie! To jest chyba dobry moment, żeby przypomnieć Termometr Rowerzysty.



Drogi gruntowe zaś, zrobiły się już białe.



Na gliniankach pod Wiskitkami, nie można już było oglądać lodowych malunków, bo pokryła je drobna krakowska kaszka.





Co ciekawe, na północ od Wiskitek i Żyrardowa było jakby cieplej, coś koło zera stopni, bo drogi i chodniki robiły się mokre (nie wyglądało na to, że od posypania soli), a gdy dojechałem z powrotem do Żyrka, to znów był suchy (a więc zimniej).

O tym jak się jeździło popołudniu po śliskich drogach z ubitym śniegiem, pisałem w równoległym wpisie z jazdy z Kluską na innym rowerze. Było tak fajnie, że może bym się w nocy, gdy ruch samochodowy zelżeje, żeby pojeździć jeszcze po mieście, ale potem zrobiło się cieplej, bo jak wieczorem wyjrzałem przez okno, to drogi zaczęły się robić obrzydliwie mokre.



Komentarze
meteor2017
| 07:19 sobota, 5 stycznia 2019 | linkuj Zaraz przyszły jakieś mamy z dziećmi i jak je zobaczył, to coś zaczęły mówić o karmieniu kaczek... więc może się doczekały ;-)

Ja akurat w tym przypadku nie widzę w Termometrze nieścisłości ;-) Ponieważ "rowerzysta weekendowy" nie jest równoznaczny z "rowerzysta jeżdżący w weekendy"... równie dobrze można by tę grupę nazwać rowerzystami "sezonowymi", "wakacyjnymi", "rekreacyjnymi" i każda z tych nazw byłaby tylko do pewnego stopnia trafna. Jakby dokładniej opisać tę grupę, to by się okazało że z samej jej definicji kończą jazdę przy 15°C ;-P bob byłoby coś w stylu "rowerzyści jeżdżący rekreacyjnie gdy jest ciepło, czyli w tzw. sezonie rowerowym, najczęściej w dni wolne - weekendy i święta". My sobie żartujemy, że gdy większość rowerzystów zaczyna sezon rowerowy, to my go powoli kończymy, bo jest dla nas za ciepło na jazdę.

A poza tym, te grupy są potraktowane raczej stereotypowo, w każdej znajdzie się sporo wyjątków wyłamujących się spod ich opisu, no i wielu rowerzystów w ogóle nie da się jednoznacznie zakwalifikować do jednej z tych grup.
malarz
| 19:53 piątek, 4 stycznia 2019 | linkuj A kaczki były pełne nadziei...
Ładne zimowe fotki :)
PS. Termometr Rowerzysty ma pewne nieścisłości, mianowicie jako rowerzysta jeżdżący w weekendy nie kończę sezonu przy plus 15°C ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wnalp
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]