teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113525.60 km z czego 16439.65 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.97 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 11.30 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 00:37
  • średnio 18.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do lasu na kawę

Piątek, 24 stycznia 2025 · dodano: 24.01.2025 | Komentarze 2

Króciutki wypad do lasu - ot, napić się kawy z termosu i zobaczyć jak tam grzybki, a w szczególności płomiennica zimowa.

Szukając płomiennic po raz kolejny w tym miejscu spotkałem wygłodka biedronkowatego. No i nic dziwnego, bo żywią się one grzybami nadrzewnymi. Na wygłodniałego nie wygłodniałgo nie wyglądał, ale na biedronkowatego jak najbardziej... takiego czterokropka.



- O rany, jakieś fałdowanie tu było, czy co?




Płomiennica się trafiła, niedużo, ale jako dodatek do zupy się nada.




Tak w ogóle, to miejscówkę płomienniconośną znalazłem w lesie blisko miasta, niestety miejsce to ma do siebie, że dociera tam sporo ludzi... to znaczy :niestety" dotyczy nie bezpośrednio samych ludzi, tylko pośrednio poprzez śmieci, które zostawiają, bo ten rejon lasu jest strasznie zaśmiecony.

Jednak kilka wizyt w tym miejscu przynosi efekty, za każdy razem wywożę co najmniej dwie torby śmieci i już się nie potykam o śmieci co drugi krok, dziś tylko jedna torba, ale do tego dziewięć butelek. Otwarte butelki ustawiam do góry nogami, a puszki zatykam na gałęziach, żeby obciekły i obeschły nim je zabiorę ze sobą... no i dziś widziałem, że jakiś debil pozrzucał w jednym miejscu te puszki (jedna mogła spaść sama, ale nie wszystkie trzy), jak już mu przeszkadzały te wiszące puszki, to mógłby mnie wyręczyć i zabrać je do najbliższego kosza.


A wracając do grzybków, kilka innych też się trafiło, ot taka kisielnica kędzierzawa, chyba mózg tego lasu.



Z mózgowców była jeszcze galaretnica mięsista, ta co wymyśliła jak produkować mykodiesla, czyli mieszaninę węglowodorów podobną do stosowanych przez ludzi mieszanek paliwowych.



Z fioletowych by jeszcze chrząstkoskórnik purpurowy.



Wydaje mi się, że to żylak promienisty.



Odwiedziłem też drugie stanowisko boczniaczka pomarańczowożółtego... o, dobrze kolejność kolorów z pamięci podałem.





  • dystans 22.60 km
  • 9.80 km terenu
  • czas 01:12
  • średnio 18.83 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pętelka po mrożonym błocie

Czwartek, 23 stycznia 2025 · dodano: 24.01.2025 | Komentarze 2

Tym razem w nocy był przymrozek i to taki odrobinę solidniejszy, przebiło -2 a może i -3°C. No, to nie jest -20, -10, czy choćby -5°C, ale wystarczyło żeby trochę zmrozić świat... i błoto na gruntówach. Toteż ruszyłem do lasu przejechać się drogami, które ostatnio omijałem ze względu na błotnistość. Co prawda z rana szybko dobiło do 0°C, ale na tym się na dłużej zatrzymało i błoto nie topniało, dopiero koło południa temperatura znów zaczęła rosnąć.

Lód na kałużach nie był malowany mrozem, lecz rżnięty jak kryształ.




Zamarznięte poziomnice opadającej wody w kałuży.



Ślad wmarznięty w błoto



Kotki też zamarzły, styczeń to jednak nie jest dobra dla kotków - miesiącem kotów i kotków jest marzec.




Żołądź przyozdobiony szronem.



W ogóle wszystko było w szronie - gałązki i pączki (właśnie, kiedy w tym roku Tłusty Czwartek?)

Tarnina



Brzoza




Grzybki



Łzawnik rozciekliwy nie wyglądał na zarzniętego, też grzyb, choć z wyglądu trochę jak śluzowiec.




Mchy




Choć Dolina Suchszego Dopływu Suchej jest z powrotem zalana, to mokradła wzdłuż torów kolejowych nadal są suche. Podobnie jak Rudy Potok (tak nazywam ciek, nad którym znalazłem pierwsze bryły rudy darniowej)



Olbrzymy o zielonych stopach




  • dystans 21.40 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 01:09
  • średnio 18.61 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Inhalacje sosnowo-świerkowe

Środa, 22 stycznia 2025 · dodano: 23.01.2025 | Komentarze 2

Wiadomość dnia - kotki leszczynowe zaczynają kwitnienie.




Ale trzeba trafić na właściwe drzewko, bo część jest jeszcze zamknięta.



Do kwitnięcia olchowych kotków jeszcze trochę czasu.



Noc niby z dodatnią temperaturą, ale nawet nie jednocyfrową, do tego bezwietrznie, toteż po tym jak pojeździłem w dymno-spalinowej atmosferze, mój organizm domagał się odtrucia.

Wsie też lepiej było omijać, mam wrażenie że ta mgiełka w większości składa się z dymu.



Pojechałem więc do lasu na inhalacje sosnowo-świerkowe. O ile do sosnowych wystarczy przejazd przez las, bo wszędzie ich pełno, to świerka tak dużo nie ma i nie wszędzie, toteż pojechałem w jeden z rejonów świerkowych.




Mch, mch



Jeżyk



Ta pleśń porasta jakieś odchody



Symboliczny grzybek, grzybówka jakaś chyba, ale nie ta co poprzednio.



Glinianki pod Wiskitkami




  • dystans 50.20 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 02:38
  • średnio 19.06 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Przeminęło z kluczem

Wtorek, 21 stycznia 2025 · dodano: 22.01.2025 | Komentarze 2

Rundka biblioteczna, przy okazji obfociłem najnowszy grodziski mural, który powstał z okazji zeszłorocznego Festiwalu Kultur Świata.  Fotki muralu festiwalowego z 2023 można obejrzeć tutaj.





Natomiast przyrodniczo, dzień był POD znakiem kluczy gęsi. Dwa takie stada po kilka kluczy przeleciały, poza tym kilka małych się trafiło.





Na stawie w Jaktorowie... czy tam innych Chylicach, oprócz kaczek były też dwa łabędzie, zapewne te, które poprzednio tu spotkałem. A z lewej coś, co początkowo z daleka wziąłem za gęś.

Ptaki były w trakcie porannej... no, przedpołudniowej toalety. Łabędzie i kaczki trzepotały się w wodzie, a to z lewej się iskało na sucho.



Gdy wracałem, to większość towarzystwa przeniosło się do wody bliżej brzegu i mogłem się im dokładniej przyjrzeć.



I wtedy okazało się, że to z lewej to młody łabędź. Chyba nie lubi zimnej wody.



Potrzaskany i wmarźnięty z powrotem lód.



Mrozem malowane.



Ze zwierzaków były jeszcze kotki - leszczynowe.



Oraz karpik - znaczy Dart przejechał.



Tym razem były chmury, ale słońce czasem wyglądało spomiędzy nich, albo zza niezbyt grubych chmur.



Ogród mchów



Ogródek dobrze uzbrojony



Z grzybków - jakieś stare boczniaki.





  • dystans 44.45 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 02:19
  • średnio 19.19 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Sublimujący na słońcu szron

Poniedziałek, 20 stycznia 2025 · dodano: 21.01.2025 | Komentarze 4

Wczoraj był ładny, słoneczny dzień, szczególnie poranek był piękny w mgłach i szronach.

Od czego by tu zacząć? Głupie pytanie - oczywiście od grzybków! Grzybówka dzwoneczkowata, to niewielki grzybek, który podobnie jak płomiennica jest odporny na mróz, zawiera substancje, które zapobiegają tworzeniu się kryształków lodu w tkankach, dzięki czemu po rozmrożeniu nie zamieniają się w szmatę i mogą rosnąć dalej. Tyle, że w odróżnieniu od płomiennicy, grzybówka jest niejadalna.

Tę kolonię spotkałem dokładnie miesiąc temu, tylko była ciut mniej rozwinięta. To te grzybówki znad Pisi z tego wpisu.






Inne grzybki też były, różnież nadrzewne.




Oszroniony pęd jałowca



W porannym słońcu i w porannych mgłach świat wyglądał wręcz magicznie. Za część z tych mgiełek odpowiada sublimujący na słońcu szron (choć chyba tylko za część, bo w nocy było trochę mgliście i trochę chyba zostało do rana), ewentualnie parujące kropelki ze stopniałego szronu - w jednym miejscu z nasłonecznionego ogrodzenia aż buchały kłęby pary.





Z daleka, pod słońce i we mgle, to nawet typowa polska wieś wygląda na ładną.





Choć to gospodarstwo z ostatniego zdjęcia nie jest brzydkie nawet jak spojrzeć z drugiej strony... przynajmniej w połowie, bo domek i stodoła są drewniane.



A ta kropka na drzewie, to myszołów



W taki bezchmurny dzień koniecznie trzeba wybrać się nad wodę, a najfajnieszy kadr w okolicy jest w dawnej żwirowni we Wręczy i jej zalane wyrobiska. Mróz w nocy nie był jakoś bardzo duży, nieco przebił -2 stopnie, było może -2,5... ale przygruntowy przymrozek musiałem być solidny, bo jeziorko całkiem zamarzło. Na środku mógł być jeszcze stary lód, ale przy brzegu było swieżutki, kilkumilimetrowy.




Malowanie mrozem



A tutaj chyba bardziej wykrawanie mrozem.





Kolejna fotosesja z kubeczkami, trzeba korzystać z dogodnych warunków.



Tym razem MoomiKubek obfociłem dokładnie dookoła





Z widokiem na podwodne, podlodowe wydmy.



Takie kółeczko wytopiłem gorącym kubkiem, nie przetopiłem się na wylot, ale dałbym radę jakbym dolał więcej herbaty i dłużej poczekał.



A tu zrobiłem mikroprzerębel sprawdzając grubość lodu scyzorykiem i trochę wody wydostało sie na wierzch, tworząc nalodową kałużę.



Trafił się gęsi klucz



A samoloty miały akurat mijankę



Oszroniona asfaltowa śmieszka, wzbogacona o walory estetycznie, bo ten szron aż migotał w słońcu podczas jazdy... bardzo dobrze się po czymś takim jechało.



Tutaj udało mi się uchwycić kilka błysków. Mój jest ten ślad po lewej.




Można by się zastanawiać, czy to był śnieg, czy szron, ale wystarczyło rzucić okiem na trawy z boku, by dojść do wniosku, że szron potrafi stworzyć nawet taką grubą warstwę.





Śniegu były nieliczne płaty tu i tm.



Wizyta nad Pisią.




Pajęczyna z osiadłymi na niej kropelkami, które zamieniły się w lód.




Inny relikt śniegu



Nadrzewne ogrody mchów.



No nie wiem, ta topola jakoś dziwnie się na mnie gapiła.





  • dystans 22.45 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 01:11
  • średnio 18.97 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pierwszy grzybstats w tym roku

Sobota, 18 stycznia 2025 · dodano: 18.01.2025 | Komentarze 6

- Płomiennica zimowa - a cholera wie ile,
- Trzęsak pomarańczowożółty - sztuk jedna.

Wiązka płomiennic i kubek z ... wiadomo kim.



Ostatnio nasza rodzina kubeczków się powiększyła o kolejny kubek. Zabrałem więc go na wycieczkę, by strzelić jakąś fotkę... a także kilka innych kubków dla towarzystwa.Oto one (od prawej):

- Czerwony Kubeczek  z Jamboru - był to najmniejszy kubek w kolekcji, prezent od huanna, u którego mieszkał na działce w Jamborze i gdzie do tej pory powinien być jeszcze jeden taki.

- MoomiKubek (na razie nazwa robocza) - najmłodszy członek rodziny, jest wielkości Jamborowego Kubka, prócz Muminka i Włóczykija jest na nim jeszcze Ryjek, na ostatniej fotce jest do góry nogami.

- Absolutnie Apolityczny Kubeczek z Kaczuszką - kubek średniej wielkości i choć słabo to widać, jest on większy od poprzednych dwóch.

- Kurakowy Kubek Rodowy, Hej! - mój pierwszy kubek wyjazdowy, niby w domu były wcześniej jakieś blaszane kubki emaliowane, ale bez żadnego wzoru. Duży, półlitrowy, kupiłem go specjalnie na wyjazdy w góry.

Właśnie, kiedyś na sąsiednim blogu popełniłem wpis "Wszystkie Kubki Wujkia To Mi'ego" i chyba muszę go zaktualizować, ale są tam zdjęcia pozostałych półlitrowych kubków.



Małe i średnie kubki idealnie pasują do termosów - nie kolebocą się i nie brzdękolą na wertepach w sakwach, no i nie zajmują dodatkowo miejsca, choć na jednodniówkach to zwykle nie jest aż tak ważne... no chyba, że jest wysyp grzybów i człowiek wraca zapakowany na sztywno.



Płomiennica zimowa vel zimówka aksamitnotrzonowa - udało się trochę nazbierać, nie za dużo, ale na raz do obiadu starczy. Odwiedziłem miejsca, gdzie jeszcze przed mrozami i śniegami kiełkowały. Na zdjęciach są jednak młodsze grzybki, które w międzyczasie wyrosły, bo są bardziej fotogeniczne. Te w większości zostawiłem na następny raz, by podrosły.






Na jednym pniaku obok płomiennic rosło coś takiego, co ewentualnie można było wziąć za wyrastające płomiennice...



Ale tutaj już widać, że to nie płomiennica, tylko łzawnik rozciekliwy



Trzęsak pomarańczowożółty, jeden symbolicznie zebrany na domieszkę (zresztą więcej nie było)



Boczniaczek pomarańczowożółty - ponoć dosyć rzadki, ja w zeszłym roku jeszcze w listopadzie znalazłem dwa stanowiska, nadal się trzyma, mimo że kapelusze nie są zbyt twarde.




Grzybówka dzwoneczkowata



Pieknoróg szydłowaty




No, to tyle leśnych grzybków. A pogoda była dziś wyjątkowo ładna, a drogi po odwilży już generalnie obeschły. Jutro jest możliwa mgła, to może uda się ten kadr powtórzyć w mleku.



W nocy przymrozek toteż z rana gruntówy były ładnie ścięte, jednak potem zrobiło się ciepło i zaczęło błotnieć, toteż powrót wybrałem już bez dróg gruntowych.

To coś z lewej, co przypomina trochę siedzunia (tak, wszystko mi się kojarzy z grzybami), to jedna z pozostałych grud śniegu na łąkach, topnienie i zamarzanie stworzyły taką ciekawą strukturę.




Pod Żyrardowem w lesie jeszcze resztki śniegu można było uświadczyć, ale tak jak na tej fotce było rzadko.



Częściej jakoś tak. A dalej od miasta śniegu nie było wcale, widać mniej tam napadało, bo niezależnie od tego jaki typ lasu, to nie uświadczyłeś ani grama



Za to w dolinie Suchszego Dopływu Suchej wreszcie jest mokro. Jak tu byłem na początku grudnia, to te łąki były kompletnie suche i nawet w korycie rzeczki (jest tam, gdzie linia drzew z lewe) nie było ani kropli wody. Później w grudniu pojawiło się trochę wody w korycie, a teraz po opadach deszczu, śniegu i odwilży wreszcie i łąka jest podmokła.



Wierzby nieśmiało wypuszczają bazie-kotki.



Na gałęziach olch również są już kotki... no, już w grudniu były.




W zeszłym roku głóg obrodził, ale chyba już o tym wspominałem.




No, to tyle. Dystans mały, ale do tego sporo łażenia po lesie.

Ale na koniec jeszcze fotki... grzybków, a jakże, tyle że tym razem z hodowli w domu. Wczoraj zauważyłem, że zaczęły kiełkować:




Jest to nasza eksperymentalna hodowla płomiennicy zimowej (w starszych atlasach można ją spotkać pod nazwą zimówka aksamitnotrzonowa). Jej bliskim krewnym jest grzyb hodowlany enoki, więc stwierdziłem że spróbuję wyhodować płomiennicę.

Tak w ogóle, to enoki był kiedyś uważany za ten sam gatunek co płomiennica zimowa, ale w wyniku badań niedawno wydzielono go jako osoby gatunek Flammulina filiformis, polskiej nazwy systematycznej nie ma. Nasza płomiennica bywa nazywana po angielsku wild enoki, stąd te dopiski.



Oto nasza hodowla - grzybki pojawiły się w tej butelce z lewej i w zasadzie nie mam jeszcze stuprocentowej pewności, że wyrósł ten grzyb o który mi chodzi, ale jest to bardzo prawdopodobne. W zasadzie można nabyć grzybnię enoki do hodowania, ale raz że mi chodziło o dziką płomiennicę, a dwa że jak się coś wyhoduje samomemu od zarodnika, to więcej emocji i większa radość jak się uda.

Podłoże stanowią trociny drzew liściastych (na iglastych nie rośnie lub rośnie rzadko) wymieszane z ziemią, wysterylizowane w piekarniku żeby nie było konkurencji dla naszych grzybków. Po napełnieniu butelek (mają obciętą górną połówkę, żeby dało się zajrzeć do środka) podlałem je wodą z zarodnikami.



A stąd są zarodniki - tutaj wysyp na sreberku, robiłem też w plastikowym pojemniku po lodach, chodziło o to by je potem zmyć wodą, bo z papieru raczej słabo by się spłukało.



A jeśli chodzi chodzi o eksperymenty, to jeszcze parę fotek szampana (bo robiłem go na Sylwestra) tudzież lemoniadki świerkowej. Jak się ją robi opisałem w grudniu we wpisie Skubnąć świerka, więc nie będę się powtarzał.



Fotki sprzed kilku dni, stąd tyle śniegu. Lemoniadka może zmętnieć, co ciekawe gdy się doda skórki cytryny, pomarańczy lub mandarynki, to bardziej mętnieje niż bez takich dodatków.



Według prognoz jutro możliwa jest mgła, ale czy rzeczywiście będzie? Jakby co, to tutaj mam fotkę mgły.



No to już definitywny koniec, toteż wstawię gałązkę świerka z dziś.





  • dystans 58.55 km
  • 7.80 km terenu
  • czas 03:04
  • średnio 19.09 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Początek sezonu rowerowego 2025

Środa, 1 stycznia 2025 · dodano: 01.01.2025 | Komentarze 12

No to hop w ten Nowy Rok.

Dzisiaj była walka z wiatrem, najpierw ruszyłem mniej lub więcej pod wiatr, ale terenami nieco bardziej osłoniętymi, za to powrót z Radziwiłłowa był jak na Lotni Tańskiego, zwłaszcza że wiatr się wzmógł. Początkowo drogi puściutkie, potem oczywiście ruch wzrastał, choć nawet popołudniu pozostał poniżej średniej, no nie było najbardziej skretyniałych blachosmrodziarzy, którzy jeszcze się nie ocknęli, albo umierali na kaca. Co za kontrast w porównaniu z wczorajszą masakrą drogową.

A od czego zacząłem? Od grzybków rzecz jasna - pierwszy stopik w Lesie Radziejewskim.

To wygląda jak wrośniak różnobarwny, ale głowy nie dam. U nas uważany za grzyb niejadalny, ale w niektórych krajach jest jadany, poza tym jest na liście grzybów leczniczych.




Ten niby podobny, ale to już inny gatunek, może skórnik... wielobarwny?



Rozszczepka?



Tak, rozszczepka pospolita, kolejny grzyb u nas uznawany za niejadalny, jadany w innych krajach i do tego leczniczy.



Płomiennica zimowa, kolejny grzyb leczniczy, ale dla odmiany jadany też u nas. Dziś znaleziony w ilościach wystarczających co najwyżej na lekarstwo.




Grzybówka dzwoneczkowata, ani jadalna, ani lecznicza...



W nocy był przymrozek



Kolejny stopik nad Pisią Gągoliną



Grzybków mniej, ale coś tam się trafiło - znów grzybówka dzwoneczkowata




Pniarek obrzeżony - bardzo fajny stolik do kawy/herbaty.



Ten jest mniejszy, młodszy, ale ma większy procent świeżych przyrostów



Z grzybów to jeszcze były porosty - np. chrobotek jakiś



A z domków zwierzątek - galasy



Kolejny stopik na eSeŁce. Tutaj widoczek na dawny przystanek Grabce.




Reper... to nie ja się gibnąłem, to reper nie trzyma pionu.



Na tym przystanku jest zawsze sporo skorupek ślimaka przydrożnego. Ten kamyk obok zawiera skamieniałości, choć na fotce może słabo widać.



Właściwy stopik przy eSeŁce kawałek dalej w jednym z zagajników (stąd pochodzą "wyselekcjonowane pędy sosny i szczepy dzikich drożdży" w Marianówce z poprzedniego wpisu), trochę grzybków też się trafiło.

To jest chyba wodnicha późna - jeśli tak, to grzybek jadalny.



A to chyba gąsówka rudawa, dawniej uważana za niejadalną, ale ponoć odnotowano zatrucia nią. Czyli sytuacja trochę podobna jak z olszówkami, które jeszcze mój dziadek zbierał.




A to jest... a bo ja wiem?



Trafił się pierwszy pociąg na eSeŁce i to od razu klasyka tej trasy - ET22-939 w tradycyjnym malowaniu, przywrócono je w 2018. Jednak nie jest to ogólnie pierwszy pociąg w tym roku, bo choć wiedenkę minąłem bezpociągowo, to widziałem Griffina na CMK, ale zza krzaków bez zdjęć na fotkę.



Stamtąd jadę do Puszczy Mariańskiej (skąd pochodzi Pan Marian ten od Marianówki z poprzedniego wpisu).

Pomnik Kościuszki postawiony w 1917, czyli w  stulecie śmierci.




Kościół w Puszczy Mariańskiej... prawie trzystuletni kościół spłonął w 1993, później odbudowano jedynie prezbiterium.



Tutaj kostką jest zaznaczony zarys kościoła przed pożarem. Z tyłu dawne zabudowania klasztoru Marianów... tak, Marianów.  Tak w ogóle, to z powodu siedziby tego zakonu Puszcza Mariańska tak się nazywa, dawniej nazywała się Puszcza Korabiewska.




No to co, może z tej okazji komiks o Panu Marianie? Po drodze wpadł mi pomysł na krótki komiks, który tu wstawię jak narysuję.



Edit: Jest już komiks... ale chyba zostawię powyższą notkę.



Ale wracając do tu i teraz - dzwon ze spalonej wieży kościelnej.



Są też dwa pomniki Sobieskiego, który wróciwszy spod Wiednia miał podarować Marianom trochę fantów zdobytych na Turkach. Miejscowa legenda mówi, że jadąc na Wiedeń król się tu zatrzymał, kimnął się pod lipą (rosła do lat 80. ubiegłego wieku, teraz w jej miejscu są pomniki) i przyśniła mu się Matka Boska zapowiadająca zwycięstwo... czasem




Zajrzałem jeszcze na cmentarz, by rzucić okiem na nowy grób Czesława Tańskiego, bo nie miałem okazji go obejrzeć, poprzedni był niepozorny i w głębi, a ten znajduje się przy głównej alejce prawie obok grobu Józefa Rapackiego. I tak się teraz zastanawiam, czy szczątki Tańskiego też przeniesiono, bo nigdzie nie widzę wzmianki o tym. Stary grób mam na zdjęciach z wycieczki 7 lat temu. Edit: miała się odbyć ekshumacja, znalazłem zdjęcie tablicy o pomniku ze wzmianką o tym w... swoim wpisie sprzed 6 lat.
 
Czesław Tański był malarzem i wynalazcą. Znany z konstrukcji lotniczych, takich jak samolot Łątka, który nie wzniósł się w powietrze, albo śmigłowiec Śrubowiec, który też nie poleciał, czy szybowca Lotnia, którym Tański wykonał kilka skoków o długości 20-40m. Tak w ogóle obecny termin " lotnia" pochodzi właśnie od Lotni Tańskiego.



Ponadto jest to symboliczny grób jego syna (dolna tablica), który zginął w obozie koncentracyjnym. Tadeusz Tański dla odmiany konstruował samochody, które podobnie jak konstrukcje jego ojca nie latały... ale za to chyba jeździły, a nawet strzelały. W 1920 zaprojektował bowiem samochód pancerny Ford FT-B, wyprodukowano 16 lub 17 sztuk i brały one udział w wojnie polsko-bolszewickiej.



Grób Józefa Rapackiego i jego żony. Rapacki był malarze, jego obrazy są np. w zbiorach żyrardowskiego muzeum.




Kwatera żołnierzy poległych we wrześniu 1939 r.




Dworzec kolejowy w Radziwiłłowie Mazowieckim, zbudowany w stylu dworkowym w międzywojniu na miejsce poprzedniego zniszczonego w czasie I wojny. W ogóle na tej trasie powstały wtedy dworce dworkowe w Żyrardowie, Grodzisku, Pruszkowie, choć każdy inny, w miejsce zniszczonych podczas wojny.




  • dystans 41.80 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 02:09
  • średnio 19.44 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zakończenie sezonu rowerowego 2024

Wtorek, 31 grudnia 2024 · dodano: 31.12.2024 | Komentarze 8

Jesteśmy przygotowani na Sylwestra



Ta bateria, to lemoniada świerkowa/sosnowa/jałowcowa, przepis jest prościutki, podałem go we wpisie Skubnąć świerka, a co najważniejsze można ją robić cały rok... nie mogę się doczekać młodych pędów, jak ze starych jest dobra, to z młodych musi smakować obłędnie. Gdy zrobiliśmy na próbę ze świerka, bardzo nam zasmakowała, toteż postanowiliśmy świętować nią zmianę daty zamiast szampana, czasem przy otwarciu tak buzuje, jakby faktycznie otwierało się wino musujące.

O widać trochę bąbelki:



Jak zwał tak zwał...



... można i tak:



Co prawda jest to napój fermentowany, ale zawartość alkoholu jest znikoma, miłośnicy trunków wyskokowych na pewno nie będą nią usatysfakcjonowani.



Do sosny to nawet nie trzeba dodawać drożdży, bo mieszkają na niej dzikie drożdże. Aczkolwiek teraz jak robimy lemoniadki, to u nas w kuchni zapewne grasują całe stada dzikich drożdży, że strach na chwilę odstawić kawę, czy herbatę, żeby nie sfermentowała.



Sosna





Świerk




Jałowiec




Grab... no nie, z niego nie robiliśmy lemoniadki, ale rósł obok.



Ten mech też prawie jak iglaki... ale też nie próbowaliśmy go fermentować... jeszcze...



Dziś wyjątkowo zacząłem od flory, a nie fungi (no, nie licząc drożdży), ale już przechodzę do grzybków.

Grzybówka dzwoneczkowata




Tam gdzie była przykryta liśćmi, przyjęła całkiem interesujące formy



To też chyba jakaś grzybówka



Kisielnica trzoneczkowa



Cośtam



Cośtam 2



Po wyjechaniu z lasu, zrobiłem jeszcze pętelkę doo-pół-koła Żyrka, żeby trochę dokręcić na koniec roku. Aczkolwiek mam jeszcze parę zaległych wpisów z grudnia, więc dystans roczny na batonie nie jest jeszcze aktualny.

Zamiast Słońca




Cmentarz z I wojny w Wiskitkach



Nasłupkowy ogród mchów



A po drugiej stronie ulicy kirkut



Wykaszany w miarę regularnie jest tylko przy wejściu



A w tych krzakach też są macewy




Z kwiatków wrotycz się trafił



Kolonia jaskółek



Pisia Gągolina



Typowo zimowy krajobraz... przynajmniej ostatnio



Zaginiona studnia w krzakach, latem to musi być prawdziwa dżungla, że ciężko wejść.





Teraz mieszkają tu... chyba borsuki, naliczyłem siedem wejść, a mogłem jakieś przegapić, zwłaszcza jeśli były dalej.




Dziś trzeba było szczegółnie uważać na drogach, bo było wyjątkowo dużo debili, dla których ograniczenie prędkości oznacza "jedź co najmniej dwa razy tyle", szczególnie trzeba było być czujnym na zakrętach na bocznych drogach i wsłuchać się czy z naprzeciwka jakiś debil nie nadciąga, bo na bank będzie ścinał zakręt.

No i to by było na tyle, jeszcze tylko hop w Nowy Rok i licznik zacznie kręcić się od zera.




  • dystans 66.10 km
  • 2.20 km terenu
  • czas 03:28
  • średnio 19.07 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Cyklogrobbing i Pasiasty Dworzec

Środa, 25 grudnia 2024 · dodano: 02.02.2025 | Komentarze 2

Chyba najwyższy czas nadrobić zaległości z grudnia.

Będąc pod Ostrołęką, widziałem pod drodze nowy dworzec w Przetyczu (foto). Był to tzw. Innowacyjny Dworzec Systemowy (IDS), czyli jeden z budowanych od prawie dziesięciu lat małych, nowoczesnych dworców, szczególnie te budowane ostatnio są malutkie. Każdy ma inną kolorystykę, ten w Przetyczu był w pasiak, chyba nawiązujący do pasiaków kurpiowskich. Przypomniało mi to, że w okolicy są jeszcze dwa pasiaste dworce, których nie miałem okazji obejrzeć - w Rogowie między Skierniewicami i Koluszkami i Kornelinie między Sochaczewem i Łowiczem.

W święta ruszyłem obejrzeć ten drugi:




Ostatnio przejeżdżałem tędy, gdy się budował - tak to wyglądało:



Tutaj pasiak nie jest inspirowany pasiakami ludowymi, panele imitują kilka rodzajów drewna. Całkiem przyjemnie to wygląda, tylko szkoda, że nie miałem słońca do zdjęć.



Plan stacji. Co prawda nie ma tu kasy, ale jest czynna niewielka poczekalnia z toaletą.



Oto plan toalety



Jest też trochę stojaków rowerowych ze stacją naprawczą. Pusto, bo święta, w tygodniu pewnie są użytkowane.




Sucha pod Miedniewicami zaraz po tym jak jedna Sucha wpadła do drugiej, albo na odwrót.



Sucha w Kurdwanowie



Na trasie było kilka cmentarzy, ale nim dojechałem do pierwszego - kapliczka ze skorupami pocisków artyleryjskich w roli wazonów.




Stary, nieużytkowany cmentarz w Kurdwanowie.



Jedyny nagrobek z tablicą, na innych są co najwyżej krzyże żeliwne.



Ziemny nagrobek został wyłożony gałązkami świerkowymi. Jak czytałem wspomnienia angielskiego reportera, który w 1915 kilkadziesiąt kilometrów dalej pomagał w szpitalu polowym, wspominał że przy pochówku zmarłych żołnierzy pojawiła się starsza kobieta, która następnie poszła w las i wróciła z naręczem gałązek iglaków i obłożyła nimi grób (auto pisze o jodle, ale ta u nas nie rośnie, więc pewnie był to świerk). Ziemnych nagrobków już prawie nie ma , ale jak widać, zwyczaj jest nadal praktykowany.



A to już w lesie pod Kurdwanowem i cmentarz z I wojny.

Cmentarz jest prostokątny, środkiem biegnie aleja, a po bokach są podłużne mogiły zbiorowe.



Na końcu alei jest centralna część cmentarz otoczona wałem, a tam resztki pomnika z okresu międzywojennego.





Na niektórych mogiłach zachowały się tabliczki, też raczej wykonane w międzywojniu.



Natomiast z boku, w miejscu gdzie obecnie wchodzi się na cmentarz, są tablice wykonane jeszcze w czasie wojny. Możliwe, że trafiły tu z innego cmentarza.




Grzybki można było znaleźć.




A to kolejny cmentarz wojenny, w Borzymówce.





Taki sam pomnik jak w Kurdwanowie, tylko odnowiony (można takie znaleźć jeszcze na kilku cmentarzach).




Tablice





Wieś okopy. Po wojnie w miejscu rozparcelowanego folwarku powstały wsie Okopy, Reduta i Wojenna, na mapach topograficznych można jeszcze znaleźć te nazwy, ale administracyjnie jest już tylko wieś Okopy.



Trochę jak w prawdziwych okopach, ponoć faktycznie stawiali tam drogowskazy, choć może z nazwami, a nie numerkami.



Cmentarz wojenny w Gradówku



Reper wodowskazowy przy jednym z cieków wodnych




Mazowieckie krajobrazy



Przerwa na kanapki i tradycyjna potrawa wigilijno-świąteczna.





  • dystans 60.40 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 03:08
  • średnio 19.28 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pętelka wigilijna

Wtorek, 24 grudnia 2024 · dodano: 06.01.2025 | Komentarze 4

Jałowiec pospolity



Grzybki też były, a jakże - wodnicha późna



Kisielnica trzoneczkowa




Coś jakby wrośniak różnobarwny, ale głowy nie dam




A ten, nie wiem






i inne




Między sosenkami i brzózkami



Sosnowe szyszeczki z wiosennego kwitnienia



I szyszki z kwitnienia rok wcześniej



Kapliczka na krzyżówce