teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121337.80 km z czego 18107.55 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.10 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 18.20 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 00:57
  • średnio 19.16 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Krótka rundka przed...

Sobota, 13 września 2025 · dodano: 21.09.2025 | Komentarze 1

Przed gorącym popołudniem, przed wieczornym deszczem, a przede wszystkim przed deszczowym weekendem... wreszcie porządnie popadało, po raz pierwszy od lipca, bo przez ponad miesiąc prawie nie padało, albo chmury się wypsztykały z deszczu nim dotarły do nas, a jesli już dotarły, to ledwo z nich bździło, że pod drzewami pozostawało sucho.

Żółciak siarkowy w dosyć nietypowej formie, a to dlatego, że nie wyrasta z boku pniaka, tylko od góry (ale nawet jak na takie miejsce wzrostu jego wygląd jest nietypowy, bo zwykle nie idzie tak do góry, tylko bardziej się płoży.)



Maślanka



Dmuchawiec... prawdopodobnie jest to jastrzębiec, ale głowy nie dam.



A na koniec szczypta chmielu. Polecam zerwać kilka szyszek, rozłożyć do suszenia i dodawać do herbaty, herbatki ziołowej lub nawet owocowej (tylko lepiej, żeby szyszka nie była za duża, bo jak chmielu jest za dużo, to czuć goryczkę), nadaje przyjemny posmak, jest bardzo zdrowy i pełno go wszędzie.. Można zarówno dorzucać świeże, jak i suszone szyszki.






  • dystans 35.50 km
  • 5.50 km terenu
  • czas 01:52
  • średnio 19.02 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Lepiej, ale nadal za gorąco

Piątek, 12 września 2025 · dodano: 20.09.2025 | Komentarze 1

Mniszek lekarski



Przerwa na fioletowy kwiatek - świerzbnica polna



I znów na żółto - obstawiam, że jakiś jastrzębiec, ale mogę się mylić.



Resztki deszczu uzupełnione rosą.



Przez chwilę mogłem zrobić zdjęcie przy gładkiej wodzie, ale tak jest chyba nawet ciekawiej.




  • dystans 33.10 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 01:42
  • średnio 19.47 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Jeszcze jedna rundka przedupalna

Środa, 10 września 2025 · dodano: 19.09.2025 | Komentarze 2

Perłowiec mniejszy, inna nazwa to dostojka latonia.



Ważka się trafiła... znaczy taka, która od razu nie uciekła. Chyba jakiś szablak.



Jedna kania wysypu nie czyni... na wiekszą ilość za sucho.



Hmm, jakiś czernidłak?



Jeszcze dzika róża na koniec, żeby oprócz fauny i fungi, była też jakaś flora (niekoniecznie bakteryjna).





  • dystans 56.70 km
  • 16.50 km terenu
  • czas 02:53
  • średnio 19.66 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Kolejna rundka przedupalna

Wtorek, 9 września 2025 · dodano: 19.09.2025 | Komentarze 2

No cześć



No to dziurawiec na dzień dobry



Tego serduszkowatego pluskwiaczka (chyba) kiedyś identyfikowałem, ale już nie pamiętam co to.



Symboliczna purchawka, bo na większą ilość grzybów za sucho



Powoli robi się jesiennie w lesie, na razie na poziomie ściółki.




  • dystans 30.80 km
  • 4.30 km terenu
  • czas 01:36
  • średnio 19.25 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Znowu rundka przedupalna

Poniedziałek, 8 września 2025 · dodano: 11.09.2025 | Komentarze 2

Wilżyna ciernista.




Komonica lub coś podobnego



Znalazłem miejsce. gdzie krzaki były oblepione całymi kiściami ślimaków przydrożnych.




  • dystans 12.10 km
  • czas 00:35
  • średnio 20.74 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nie nad Wisłę

Niedziela, 7 września 2025 · dodano: 11.09.2025 | Komentarze 2

Jakoś od wiosny wybieram się nad Wisłę i dotrzeć nie mogę, cały czas coś mi staje na przeszkodzie - a to gorąco, a to deszcz, a to upał, a to jadę na jagody/grzyby/itp., a to skwar, a to awaria...

Tym razem nie ma jagód, grzybów, a różnych ziół nie można było zbierać, bo trochę mokro. Za to aura przyjemna, z rana 15 stopni, chmury i była szansa, że w ciągu dnia nie przebije 20°C... a do tego mżawka. No, mżawkę to bym sobie odpuścił, ale nie było to coś co bardzo przeszkadza, tyle co kilkaset metrów musiałem przecierać okulary, za miastem gdzie mniej się dzieje, zwłaszcza w niedzielę rano, zacząłem przecierać nieco rzadziej. Jechało się przyjemnie, WTEM!

(ale najpierw mały przerywnik - daniel z parku w Drzewiczu, jest ich tam więcej, ale ten był w miarę blisko ogrodzenia)



WTEM! Coś mi się stało z przednim kołem i przekoziołkowałem nad kierownicą, udało się w miarę bezboleśnie wylądować, okupiłem to tylko lekkim obtarciem nogi (musiałem zahaczyć o ramę, lub kierownicę). Co się stało? Obręcz mi pękła i to tak że wykluczała dalszą, nawet ostrożną jazdę. No cóż, znów nie dane mi pojechać nad Wisłę.

No to zacząłem powrót z buta, szczęście że awaria miała miejsce niedaleko od domu, jakby tak pierdyknęło na 50. kilometrze, to by było wesoło...

No to mogłem cyknąć parę fotek, korzystając z kadrów którymi chwilę wcześniej wzgardziłem - ten daniel z Drzewicza, czy winobluszcz pięknie obrastający jeden z budynków dawnego zakładu poprawczego w Oryszewie (ale tu musze wrócić, jak będzie lepsze światło, a zwłaszcza gdy zacznie się czerwienić).



Pierwszy odcinek był bardzo przyjemny, bo od Oryszewa na bocznej drodze ruch w niedzielny poranek był zerowy i o dziwo nie jazgotały żadne wiejskie kundle, a aura nadzwyczaj przyjemna. Dopiero gdy minąłem szosę na Wiskitki, zaczęły jeździć jakieś samochody, ale nadal mało (dobrze, że to nie było w sobotę w południe - dzień wcześniej jak tak jechałem, to była jakaś masakra na drogach, nawet bocznych).

W połowie drogi, zaraz za autostradą, zrobiłem sobie postój na przystanku. Jak tak odpoczywałem i się posilałem, samochodów jeździło coraz więcej, widziałem też dobijającą szosę z Baranowa, na której ruch był kilka razy większy. Postanowiłem więc, zamiast skręcać w standardową drogę na Żyrardów, w którą te wszystkie samochody skręcały, pójść dalej prosto i potem odbić na gruntówy (wertep, pioch i różne badziewie, ale na piechotę mi to nie przeszkadzało) i rzeczywiście samochodów znów mniej mnie mijało (choć na tej gruntówie ze dwa mnie minęły), tylko jazgoczące kundle uprzykrzały mi drogę... jeden był szczególnie upierdliwy - biegł przede mną i szczekał, aż się wkurzyłem i schyliłem się po kamień by weń rzucić (oczywiście nie tak, by go trafić, tylko postraszyć) i od razu zadziałało, nie musiałem nawet rzucać, bo jak zobaczył że sięgam po kamień, to zwiał w bok.


Barierka przy wiadukcie nad autostradą... tak, wycięta przez złomiarzy i to całkiem sporo tak wykosili. Gdybym nie był spieszony, to bym chyba nie zwrócił uwagi. Na innym takim wiadukcie widziałem że wycięli barierę energochłonną.



A to sam wiadukt - na górze jest komplet barierek, za to ładnie zarasta (inny, z którego regularnie korzystam, też pięknie zakrzaczony, zwłaszcza gdy to wszystko kwitło, było bardzo przyjemnie). Swoją drogą, autostradą jechał konwój wojskowy, zdaje się, że są jakieś ćwiczenia.



Nie tylko złomiarze czyhają na barierki, zagrożeniem są też polscy kierowcy.



Do miejsca skręt w gruntówy miałem prawie 2,5km, rowerem to są dwa machnięcia pedałem, ale z buta to się trochę idzie... dobrze że punktem orientacyjnym jest kapliczka, bo nawet zacząłem się zastanawiać, czy nie przegapiłem odbitki, ale stwierdziłem, że kapliczki chyba bym nie przegapił.



A poza tym muszę przyznać, że rowerzyści którzy mnie mijali interesowali się co się stało i trzy razy otrzymałem ofertę pomocy (gdyby to była tylko lekka awaria).

Jeszcze parę kadrów z trasy - niezłe wałki tu odchodzą.



Żagwiak łuskowaty (chyba), dosyć okazały.



No cóż, bywa i tak - nie pierwsza awaria i nie ostatnia, jak się jeździ, to wióry lecą (czy jakoś tak). Już raz rypałem do domu podobną odległość prowadząc rower, zwykle kończyło się dużo mniejszym dystansie, lub dało się jakoś turlać, lub przynajmniej prowizorycznie naprawić.

A więc teraz rower do serwisu (dobrze że już wrzesień), a ja przesiadam się na rower zapasowy, którym jeżdżę po mieście... tyle że on też już prosi się o serwis, bo ma mocno zużyty napęd.

Tylko takiego fajnego dnia szkoda.


  • dystans 41.10 km
  • 4.80 km terenu
  • czas 02:05
  • średnio 19.73 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Wykiwać deszcze

Sobota, 6 września 2025 · dodano: 08.09.2025 | Komentarze 1

W zasadzie byliśmy w takiej szczelinie między dwoma obszarami deszczowymi, z rana tylko trochę ten wschodni zahaczał i coś tam nawet popadało, ale poza kilkoma mżawkami, tylko raz bardziej popadało, ale też niedługo i nie za bardzo intensywnie. Przydałaby się wreszcie solidna zlewa, bo dawno porządnie nie padało, może nawet od lipca, z zapowiadanych opadów część w ogóle nie dochodzi, a jeśli w ogóle, to ledwie ledwie popada... sucho strasznie.

W końcu, gdy stwierdziłem, że mała szansa by coś jeszcze tu przyszło, ruszyłem na rower. I rzeczywiście, tylko przez chwilę pokropiło, a poza tym bezdeszczowo. Jak podjechałem na zachód od Żyrka, to tam chyba w ogóle deszcze nie dotarły, bo suchutko, natomiast na wschodzie padało zdecydowanie mocniej, jak nieco się oddaliłem, to nawet jakieś kałuże były.

Może bym jeszcze trochę pojeździł, ale zaczęło się robić coraz cieplej, a chmury coraz cieńsze i było coraz goręcej, a ja zacząłem marzyć o wskoczeniu pod prysznic... znak, że temperatura przebiła 20 stopni. Co by więc spełnić to marzenie, nie kombinowałem już i skierowałem się prosto do domu.


Kilka razy próbowałem uwiecznił motylka, ale najpierw uciekł mi jakiś bielinek, potem rusałka admirał, dopiero rusałka pawik ładnie mi zapozowała. Jeszcze parę innych mi odleciało, ale nawet nie byłem w stanie stwierdzić gatunku.



Z awifauny była jeszcze mucha na sadźcu konopiastym



Bodziszek łąkowy




Rdestowiec ostrokończysty - gatunek inwazyjny



Krzaki są wyższe od człowieka i zagłuszają jakąkolwiek inną roślinność. Żeby była skala porównawcza, fotka ze znakiem drogowym.



A obok inny gatunek inwazyjny - nawłoć kanadyjska lub późna, nie jest tak wysoka, ale i tak wyższa od większości roślin łąkowych, a gdy się rozpleni, tworzy całe łany również zagłuszając jakąkolwiek inną roślinność.



Wspominałem już, że na gliniankach bardzo mało wody ( w tym wpisie ), no to właśnie z tego powodu na gliniankach pod Wiskitkami wprowadzili zakaz połowu ryb.



Niektóre boczne stawy już zupełnie wyschły lub niewiele im do tego brakuje.





  • dystans 28.50 km
  • 8.60 km terenu
  • czas 01:31
  • średnio 18.79 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Krótka rundka przedkoszmarna

Piątek, 5 września 2025 · dodano: 08.09.2025 | Komentarze 0

Czyli przedupalna pętelka minimum. Z rana to nawet przyjemnie było, ale jak przejechałem przez, w którym cały czas jeszcze chłodek z nocy, to jak z niego wyjechałem dostałem nagle żarem, bo słońce w tym czasie nie próżnowało i lampa od rana nagrzewała tereny otwarte. To skutecznie pozbawiło mnie jakiejkolwiek chęci do jazdy i w miarę najkrótszą drogą wróciłem do domu.

To już sezon na krzyżaki




Poranna rosa, tym razem na barierce



Słonecznik bulwiasty



  • dystans 28.00 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 01:11
  • średnio 23.66 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście i opłotkach

Czwartek, 4 września 2025 · dodano: 07.09.2025 | Komentarze 1

Moje zainteresowanie motoryzacją jest prawie zerowe. Nawet zabytkowe pojazdy nie wzbudzają we mnie jakiegokolwiek entuzjazmu. jedynie niektóre pojazdy z czasów PRLu są w stanie ze mnie wykrzesać odrobinę zainteresowania, takie jak Duży i Mały Fiat, Syrenka, Warszawa, także Stary (od jakiegoś czasu wybieram się do Starachowic, gdzie poustawiali w mieście stare Stary jako pomniki techniki), a nawet Robur (Robur, Robur, zabójca kur!).

Ja to jestem pokolenie postmotoryzacyjne, jak byłem mały to rodzice jeszcze mieli Dużego Fiata, a potem już nie (najwyżej jeździło się z wujkiem, też Dużym Fiatem). Podczas gdy dla większości cztery kółka były wtedy tylko marzeniem, dla mnie były wspomnienie. I tak na przykład nie zbierałem papiórków z samochodami z gum Turbo (co w tym ciekawego?), za to zbierałem Alfa (co prawda sitcom, ale z nutą science fiction, której miłośnikiem byłem). Niestety nikt ze znajomych nie zbierał, więc trudno było się wymieniać, ale czasem ktoś miał jednego, albo kilka Alfów i mogłem pozyskać jakiegoś brakującego, nawet jeśli po zdzierskim kursie 2:1. W odróżnieniu od Turbówek były to naklejki, więc nadmiarowe można było gdzieś przykleić. Udało mi się uzbierać komplet i do tej pory gdzieś je mam.

Ostatnio w Żyrku widywałem Dużego Fiata na chodzie, stylizowanego na taksówkę ze Zmienników, a gdy zobaczyłem go zaparkowanego, to postanowiłem strzelić fotkę. Może bym nie zaszczycił go uwiecznieniem w kadrze i umieszczeniem na bikestatsie, ale to był jeden z moich ulubionych seriali, toteż mam pewien sentyment, chociaż wolałbym ten żółty.



Nad Stawem Górnym/Centrala, który jest na tyłach żyrardowskiej fabryki (większość dawnych budynków fabrycznych jest po prawej poza kadrem).



I nieco dalszy kadr, z Pisią wpadającą do stawu.





  • dystans 61.60 km
  • 10.80 km terenu
  • czas 03:07
  • średnio 19.76 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Międzydeszczówka

Środa, 3 września 2025 · dodano: 07.09.2025 | Komentarze 0

Ale tym razem nie jazda między deszczami, tylko deszcz między jazdami. Prognozy były takie, że coś chyba będzie padać, ale co prognoza to inna - a to że w nocy, a to że rano, albo w ogóle koło południa. Gdy wstałem, to ICM twierdził, że właśnie leje, ale rzutem oka za okno stwierdziłem, że sucho jak pieprz. Drugi rzut oka, tym razem na radary, pozwolił stwierdzić stan faktyczny - na zachodzie faktycznie coś pada, w okolicach Łodzi, natomiast to co ma szansę do nas dotrzeć z południa, dopiero mija Radom.

Na szybko więc zrobiłem kawę i nawet jej nie dopiłem (dobra, akurat będzie jak wrócę), wrzuciłem na ruszt tosta z domowym dżemem jagodowym (sezon na świeże jagody się skończył, to pora zacząć zjadać przetwory) i długa, by zdążyć przed deszczem. Zdążyłem, tylko trochę mnie pokropiło, zresztą przez dłuższy czas właśnie tylko kropiło przelotnie i dopiero bliżej południa coś bardziej popadało, ale też niezbyt intensywnie, nadal jest bardzo sucho. Jak przeszło, to jeszcze druga rundka na rowerze.

Pole gryki... bo ja wiem czy ta gryka taka jak śnieg biała? Na moje oko, to lekko panieńskim rumieńcem pała... czyli trochę chała, ale kto poecie zabroni.




Mięta, nie jestem pewien, ale wydaje się, że mięta nadwodna.