teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108749.60 km z czego 15563.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 65.83 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 04:32
  • średnio 14.52 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Trzynastopiątkowa weekendówka #2: Dzień Tygrzyka

Sobota, 14 sierpnia 2021 · dodano: 19.08.2021 | Komentarze 10

W planach na sobotę było zalegania na plaży i moczenie się w Wiśle (plany na niedzielę były zresztą podobne), wracać mieliśmy zamiar w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano (zależnie od pogody i chęci). Jednak fakt, że nasza plaża została zalana, wymusił zmianę planów.

Stwierdziliśmy więc że skracamy weekendówkę i zamiast planowanych 3-3,5 dnia będzie klasyczna dwudniówka z jednym noclegiem... za gorąco na coś więcej, dłużej można wytrzymać ale zalegając w przyjemnym miejscu z dostępem do wody w której można się schłodzić. Tak więc nasz awaryjny plan wygląda następująco - rano jedziemy do Wyszogrodu, potem przeczekujemy najgorętsze godziny i wieczorem rypiemy do domu.


Poranek przyjemny, bo najpierw Słońce było za drzewami, a potem za chmurami. Tak więc nie zostaliśmy wygonieni już o szóstej rano i można było się wyspać wstając o siódmej.

Łąka też okazała się przyjemna... w zasadzie już wieczorem się okazała, ale teraz dowiedzieliśmy się że jest jeszcze przyjemniejsza. Na przykład były na niej legiony tygrzyków! Dosłownie było to królestwo tygrzyków, a w miejscu największego zagęszczenia (kilka metrów od namiotu) naliczyliśmy ich kilkanaście na niecałych dwóch metrach kwadratowych! W ogóle dziś widziałem kilkakrotnie więcej tygrzyków, niż widziałem ich dotąd przez całe życie!



W porannej rosie można było obejrzeć jak wygląda sieć takiego tygrzyka. Otóż klasyczna, taka wręcz stereotypowa sieć pajęcza.



No, tylko z charakterystycznym elementem w postaci zygzakowatego szwu (stabilimentum).



Tygrzyk paskowany - rewers



Zbliżenie



Jeszcze większy zoom



Tygrzyki były wszędzie, jeden nawet zainstalował się w w przedsionku namiotu.



A inny uplótł sieć na Weehoo.



To były tygrysy szablastoszczękoczułkowe, a oto tygrys szablastożuwaczkowy (ale chyba inny podgatunek niż wczorajszy, bo różni się istotnie wzorem).



Były też inne sieci pajęcze, dobrze widoczne dzięki sznurom porannych pereł.





Mieliśmy bardzo liczne sąsiedztwo na tej łące, gdzie się człowiek nie ruszył, to pakował się na niego jakiś robal. Oto pasikonik na kierownicy roweru (chyba chciał z nami pojechać i zajął już miejsce).



A to wstężyk austriacki na namiocie.



Tak w ogóle, to rejony nad Wisłą są jedynym miejscem gdzie widziałem wstężyki austriackie. Rok temu znalazłem pustą muszelkę, ale ona mogła przypłynąć z południa... bo one właśnie występują głównie na południu kraju, u nas na przykład ich nei ma. A tu się okazuje że nad Wisłą są i to dosyć dużo, a nie jakieś pojedyncze sztuki.




Inne wstężyki też były (na pewno gajowe), były też ślimaki zaroślowe... ale tych i u nas pełno, więc nawet ich nie fociłem. Jeszcze takie były:



Z latającego towarzystwa oprócz osy była też ważka.



A także jakiś modraszek (inne motyle też, ale ten się nawinął pod obiektyw).




Ach, no i jeszcze raz czosnkowa łąka, ale o poranku.




Lwia paszcz, w zasadzie to lnica pospolita, zaś uprawna "lwia paszcza" to wyżlin większy... ale ze względu na podobieństwo kwiatów i tak nazywam ją lwią paszczą.



- Pora na fniadanie, komu kafki*, a komu kafki**?

* - kawki
** - kaszki



Pora zwijać namiot, a tu Offca jeszcze śpi... no to wyeksmitowaliśmy ją na zieloną trawkę, jak się obudzi, będzie miała śniadanie dołóżka.



Pora ruszać, niestety Słońce zaczyna coraz częściej wyglądać zza chmur, aż w końcu robi się lampa (ech, mieliśmy nadzieje na chmury przez większą część dnia).



Przejeżdżamy przez Wisłę - po drugiej stronie widać już Wyszogród.



Martwy nietoperz... to smutny widok, ale też okazja przyjrzeć się niektórym zwierzakom z bliska (po drodze spotkaliśmy też np. martwą ryjówkę).



No i jesteśmy w Wyszogrodzie, niby byliśmy w pobliżu z Kluską kilka razy, ale dopiero dziś była okazja przeskoczyć na drugą stronę Wisły, choć planowaliśmy to już kilka razy..., ale albo nie mieliśmy czasu, albo było za gorąco, albo było za gorąco.

Klasyczna fotka przy napisie obok miejsca gdzie kiedyś był drewniany most, ponoć najdłuższy w Europie (niestety rozebrany w 1999). Tak w ogóle z Kluską uknuliśmy plan, żeby przyjechać z palnikiem, odciąć literę W, obrócić i przyspawać jako M.





Idziemy na Górę Zamkową (grodzisko)



Gdzie są min. dwa niemieckie bunkry typu Ringstand 58c. Miejscówka została zagospodarowana po wykopaliskach archeologicznych w tym miejscu, ale stopniowo podlega dewastacji - częśći schodków już nie ma, powyrywane dechy, straszliwe ilości szkła itp. Oto jak miejscówka wyglądała zaraz po zakończeniu prac w 2015 (link).





Skoro niemiecki bunkier, to jaki pająk się tam zainstalował? Oczywiście krzyżak!



I znów na dole - barka Herbatnik, która stała kiedyś w Warszawie w Porcie Czerniakowskim (wyglądała tak - foto na sucho, albo tak - foto na mokro).



Zostawiam lavinke z Kluską i jadę na zakupy uzupełnić zapasy. Znajduję jeszcze jeden napis... co prawda W nie jest obrotowe, ale za to S się obraca.




Po zaopatrzeniu w słodkie buły, jogurty, owoce i płyny.



Spotykamy takiego robaczka, który wygląda trochę jak modliszka miniaturka.



I czyści sobie trąbkę





Tutaj zalegliśmy na dłużej, raz musieliśmy zmienić miejscówkę bo na ławkę naszło Słońće. Ale i tak trzeba by poszukać miejsca zapewniającego lepsze chłodzenie, bo tutaj zaczyna się robić zbyt gorąco. Naszą decyzję o ewakuacji przyspieszył Edek z Fabryki Kredek (chodzi o nieistniejąca fabrykę w Łowiczu), lokals który mieszka obok... kiedyś go spotkałem i można z nim ciekawie porozmawiać, ale jak jest w miarę na trzeźwo, jednak dziś był już nieźle naoliwiony.



Jedziemy na rynek typu patelnia.



Jednak jedną pierzeję stanowi na szczęście skwerek, na którym jest trochę drzew i cienia. A wśród nich Drzewo Solarne.



Służy ono jako ładowarka - są dwa kontakty i dwa porty USB pod ławkami.



A ci tutaj to strasznie sztywni byli.



Jest jeszcze pawilon, gdzie przez szybkę można pooglądać szczątki radzieckiego samolotu Pe-2 10-371 wydobytego w rejonie Bzury pod Kamionem w 2015 roku. Samolot został zestrzelony 18 stycznia 1945 podczas lotu rozpoznawczego.



Przy takiej lampie jak dziś nie da się porobić fotek z wnętrza, może dałoby się wejść do środka, ale to musielibyśmy się pofatygować do muzeum i zapytać. W tym wpisie fotki, które porobiłem gdy byłem tu w pochmurny dzień.



A obok, za innym budynkiem odkryłem kolejny Ringstand, jakoś go wcześniej przegapiłem.




Po drodze jaskółki ułożyły jakąś melodię, ktoś umie to zagrać?



Jest strasznie gorąco, od Wyszogrodu przejechaliśmy 3 kilometry i zjeżdżamy schować się pod most na Bzurze.



Kluska znajduje żabki.




Okazuje się, że są to kumaki nizinne. Żeby to sprawdzić, trzeba obrócić kumaka na plecki i obejrzeć brzuszek - jeśli ma czerwono-pomarańczowe plamki, to jest to właśnie kumak nizinny (jeśli żółte - kumak górski). Ten ma czerwono-pomarańczowe i kilka ciemnożółtych, ale za mało na kumaka górskiego... zresztą tutaj bym się go nie spodziewał.

To młoda żabka i ruchliwa, toteż nie udało się zrobić zdjęcia brzuszka, oto najlepsze zdjęcie na którym widać plami.



Pamiatkowa fotka z Kotem Simona.



Bzura ma wysoki stan i wylewa trochę na brzeg, dzięki czemu można pomoczyś się w płytkiej wodzie nie wchodząc do koryta z wartkim nurtem.

Poza tym okazało się, że jest miejsce odbioru kajakarzy startujących z przystani w rejonie Sochaczewa. Ponieważ zaczęły się przewalać tabuny kajakarzy i jeszcze zjeżdżać samochody z przyczepkami na kajaki, w końcu zdecydowaliśmy się ruszyć dalej... ale jakiś czas posiedzieliśmy i się schłodziliśmy.



Następny odcinek pokonaliśmy pod osłoną chmury, tym razem jakieś 4,5km. Nawet zastanawialiśmy się czy by nie jechać dalej, ale nie bardzo mieliśmy gdzie się sensownie skitrać... może i dobrze, bo zaraz chmurki sobie poszły i znów zaczęła się lampa.

Tym razem zainstalowaliśmy się w suchym sosnowym lesie - trzeba było się przemieszczać wraz z plamami cienia. Komary niestety były, ale pojedyncze myśliwce, a nie całe dywizjony i jakoś szło wytrzymać.



Tory nieczynnego odcinka kolejki sochaczewskiej, odnoga biegła do mostu w Wyszogrodzie.



Oj, tutaj złomiarze wycięli kilkadziesiąt metrów szyn.



Tu też były spotkania z przyrodą (nie tylko z komarami.



Tu zalegliśmy na dłużej i gdy były dłuższe cienie ruszyliśmy dalej. Tym razem przejechaliśmy 10,5km (za każdym razem udaje nam się przejechać coraz dłuższy odcinek). Zatrzymujemy się w enklawie Kampinoskiego Parku Narodowego. Tym razem krótszy postój na ostygnięcie i rozprostowanie nóg.



Też były spotkania z przyrodą - ta gąsienica desantowała się na mój rower, spuszczając się z gałęzi na nici.



Jedziemy dalej, po drodze widzimy jedynego dziś bociana (to chyba ten zaginiony trzynasty z poprzedniego dnia), ale za daleko na fotkę. Przelatuje też klucz sześciu żurawi lecących chyba na nocleg nad Wisłą, ale nie zdążyłem strzelić fotki.

Tym razem przejeżdżamy 12 km i robimy tradycyjny stopik na stacyjce kolejowej Piasecznica. Na linię sochaczewską też już trafiły nowe Flirty.
 


Następny odcinek to tylko 3km i musimy się na chwilkę zatrzymać na placu zabaw w Dębówce (dłuższy był jak jechaliśmy w tamtą stronę), tym razem krótko bo dużo komarów.

Jedziemy dalej, Słońce zachodzi,  temperatura robi się optymalna  i wreszcie można pokonywać dłuższe odcinki, teraz naraz przejeżdżamy 20km, czyli dojeżdżamy do samego domu.



Niebo po zachodzie nad rozlewiskami Pisi.



Podsumowując - było ciężko, były przygody i zmiana planów ale ogólnie całkiem udana wycieczka, tyle że przyjechaliśmy totalnie zrypani (zresztą to normalka). Głównym problemem było coś co nazywa się "Lato" i objawia się w postaci upałó i komarów... gdyby nie to, to nie dosyć że można by jednak zrobić dłuższą weekendówką, to jeszcze gdzie pojeździć zamiast zalegać w cieniu. Ale pod niektórymi względami wycieczka była dosyć udana, a pod względem przyrodniczym to nawet bardzo udana

A oto przeczytane przez Kluskę w trakcie wyjazdu książki:



Powyższą fotkę robiłem podczas zalegania w lesie sosnowym, wtedy była w trakcie czytania tej książki po prawej, dosyć grubej i myślałem że starczy do Żyrka, ale okazało się, że jeszcze po ciemaku z czołówką na głowie łyknęła dwa komiksy:








Komentarze
meteor2017
| 17:54 piątek, 20 sierpnia 2021 | linkuj @Lec i Trollking - Jeszcze GR, co jest dobrzym komentarzem do betonozy.
meteor2017
| 17:53 piątek, 20 sierpnia 2021 | linkuj @huann - sam sobie zapluł, to sam se musi wyczyścić ;-P

Co do Skierniewic, to pożyjemy zobaczymy... ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej (bo gorzej być chyba nie może). Byłem tam, widziałem, w gorący dzień omijać szerokim łukiem.
meteor2017
| 17:50 piątek, 20 sierpnia 2021 | linkuj @Trollking - My akurat "Wysp Nonsensu" do niedawna nie mieliśmy... to był ostatni z tych najlepszych Tytusów, którego jeszcze nie uzupełniłem, ale zamawiając Klusce TinTina na urodziny zerknęliśmy co tam jeszcze w sklepie mają i dorzuciliśmy Tytusa do koszyka ;-) Oczywiście wcześniej Klu go czytała, bo mieliśmy z biblioteki.

Sam przy okazji sporo o mikroświecie się dowiaduję.
lec33
| 17:07 piątek, 20 sierpnia 2021 | linkuj i "OGR" w Wyszogrodzie też by się znalazł ;)
huann
| 22:30 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj Robal z trąbką czyścił ustnik :)

Podobno w Skierniewicach znów zazieleniają (czy też mają taki zamiar) rynek, więc są już pierwsze jaskółki zmian na lepsze - ale co drzew zniszczyli i kasy zmarnowali to... nasze niestety :(
Trollking
| 21:01 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj A co do masakrowania rynków to polecam przeczytać "Betonozę" Jana Mencwela. Porażająca, ale i pouczająca lektura. Oczywiście jest w nim również o Rzepinie.
Trollking
| 20:59 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj Miałem te dwa komiksy, Tytusa posiadam do dziś :)

Z Wyszogrodu dałoby się wyciągnąć jeszcze "RÓD" :) Fajna sesja.

No i oczywiście kolejne dzięki za mikro-makro świat. Znakomity przewodnik po nim wykonujesz.
lavinka
| 10:39 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj Ale fajna fota z rogalem :D
meteor2017
| 10:05 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj @Marecki - Tygrzyków było tyle, że można było poszaleć ;-) Tak, ten robal ciekawy, zresztą nie taki rzadki, wczoraj go też widzieliśmy u nas. A jedną z wielu zalet biwaków są właśnie niepowtarzalne poranki w rosie, czasem mgłach i w ogóle...

Taaa, niestety jak gdzieś jest remont (rynku, skwerku, czegokolwiek), to aż strach czy znowu czegoś nie zabetonują, zaleją asfaltem i drzewa w pień wytną :-/
Marecki
| 09:48 czwartek, 19 sierpnia 2021 | linkuj Rewelka, zwłaszcza Tygrzykowa sesja..Najbardziej zaintrygował mnie robal wyglądający jak modliszka.. No i te pajęczyny, w rosie wyglądają najładniej. SMutno się ogląda te wszystkie odowione rynki miejskie. Niestety mój - rzepiński też wygląda podobnie.. Betonoza..
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ewnym
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]