teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 25.70 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 01:54
  • średnio 13.53 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Warsiaskie przypadki

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 1

Do Warszawy z Kluską, spotkać babcię El... sprawa jest o tyle trudna logistycznie, że potrzebujemy wózka żeby uśpić Kluskę, która ma w ciągu dnia 1-2 godzinną drzemkę. Dodatkowo u babci jest pies, który komplikuje proces usypiania. Początkowo mieliśmy jechać z wózkiem bez rowerów, ale wymyśliliśmy że mamy nieużywaną obecnie spacerówkę-parasolkę, którą złożoną dałoby się jakoś przewieźć rowerem.

A przypadki zaczęły się dzień wcześniej, bo Kluska wylała świeżo nagotowany kompot (nie tłukąc dzbanka) przez co musiałem wieczorem gotować nowy kompot na wycieczkę, zaś lavinka stłukła deskę do krojenia.

Wycieczka zaczęła się nieźle, Kluska lubi jazdę pociągiem i ni było z nią większych problemów, zwłaszcza że zagapiła się na ekrany w pociągu... które wkrótce się powiesiły i zaczęły restart. To pierwsza awaria, ale z początku nie skojarzyliśmy faktów, potem zaś odkryliśmy że w butelce do karmienia (chwilowo wypełnionej kompotem) brakuje pierścienia przeciwkolkowego, co spowodowało wylanie większości zawartości do sakwy na torbę i zapasowe ubranie dla Klu.




Poza tym było bez problemów, wysiedliśmy stację wcześniej (Ursus) i przejechaliśmy do Włoch przy okazji znajdując skrzynkę... Kluska bardzo się nią interesowała.





Plan był taki, żeby zainstalować się u mojego brata, przespać Kluska i pojechać na spotkanie z babcią. A spacerówkę tu zostawić, następnym razem nie trzeba jej będzie targać do Warszawy. Pojawił się pewien problem, zapomnieliśmy płyt z Allo Allo, które najlepiej usypiają Kluskę, na youtubie znaleźliśmy tylko jeden odcinek po angielsku (ciekawe czy Klusce robiło to różnice), a poza tym chyba trzeba było jeszcze pojeździć i bardziej ją zmęczyć. Z karmieniem też nie było łatwo, bo mieliśmy cieknącą butelkę i trzeba ją było czymś owinąć.

Ze snu nici, w końcu zdecydowaliśmy że nie da rady, ugotowaliśmy tortellini na obiad i ruszyliśmy na potkanie babci.



Ale po drodze jeszcze parę skrzynek... przy pierwszej kilka osób podejrzanie się patrzy do góry (skrzynka miała być na wysokości 3m), zagadaliśmy czy czegoś nie szukają, ale twardo się zapierali że nie, to pojechaliśmy do następnej skrzynki, a tam wpis ekipy z dzisiejszego dnia, wróciliśmy do tej pierwszej, tym razem czysto, rower z Kluską postawiłem idealnie pod skrzynką, a lavinka szybko wypatrzyła, wdrapała się i wyjęła skrzynkę... a gdy się wpisywaliśmy Kluska zabrała nam pojemnik i nie chciała oddać, dopiero lavinka przekupiła ją dwoma małymi żołędziami i w ten sposób Kluska została Małym Zderzaczem Żołądków.

Odłożywszy skrzynkę zorientowaliśmy się, że zapomnieliśmy spisać cyferki umożliwiającej znaleźć finał serii, no to jeszcze raz hop po skrzynkę. A za każdym podjęciem odłożeniem trzeba było przeczekać kilkoro przechodniów, bo skrzynka w mega przypałowym miejscu. Aha tutaj też był dziś wpis ekipy i jesteśmy niemal pewni że to ich spotkaliśmy.



W końcu dotarliśmy na Pole Mokotowskie i udało się spotkać z babcią El, która przywiozła chleb (w Żyrku piekarnie przy dworcu nieczynne, a nie mieliśmy czasu wbijać się do supermarketu) i biszkopty... czym zaskarbiła sobie sympatię Kluski.



- A potem tata wyjął z plecaka taaakieeego wieeelkieeego wafelka i mi go dał, mówię ci taaaka wyżerka...



- Za mną marsz!




Dobra, jedziemy dalej, do Schodów Odeskich reaktywować skrzynkę. Nie było to proste, musiałem oczyścić dziuplę z próchna, a trzeba było z Kluską wejść na szczyt chodów... dwa razy... pewnie byśmy jeszcze kilka razy tę trasę pokonali, ale w końcu zapakowaliśmy ją do fotelika i ruszyliśmy na dworzec.




Na Powiślu wtarabaniliśmy się schodami na górę (schodów sporo, bo to skarpa wiślana), a na szczycie okazało się że kasy nieczynne a biletomat zepsuty... gdybyśmy wiedzieli to byśmy od drugiej strony dwa razy mniej schodów pokonali. Dobrze że chociaż na peronie był czynny biletomat i nie trzeba było tłuc się do kierpocia po bilet.

Kluska już była ledwo ciepła, lavinka postanowiła ją przed Zachodnią przewinąć, a na Zachodniej jeszcze w trakcie przewijania okazało się że nasz pociąg jest zepsuty albo co i musimy się przesiąść, na podstawiony obok... Tak więc trzeba było przenieść dwa rowery (dobrze że już bez wózka) co spadło na mnie, a lavinka kończyła przewijanie i przebiegła za mną z Kluską... uff udało się. A babcia twierdzi że Kluska psuje pociągi, zawsze jak z nią jechali do Warszawy to coś nawało.



Tyle że Kluska się rozbudziła na dobre i zaczęła szaleć... nosiło ją wszędzie, wszystkiego musiała dotknąć, do tego była marudna bo niewyspana i zmęczona... za to jak zapakowaliśmy ją w Żyrku na rower to momentalnie się uspokoiła, a tuż pod blokiem nawet przysnęła gdy robiłem rundkę dookoła czekając aż lavinka wniesie swój rower.





Komentarze
Gość wariag | 07:07 środa, 7 maja 2014 | linkuj Cześć Kluska :)
Dobry pociąg to zepsuty pociąg, nie ?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa uwala
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]