teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 123061.85 km z czego 18619.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.13 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2025 2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 0.80 km
  • czas 00:03
  • średnio 16.00 km/h
  • temperatura -4.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zakończenie sezonu rowerowego 2025

Środa, 31 grudnia 2025 · dodano: 31.12.2025 | Komentarze 1

Jakiś żenujący dystans mi został do dokręcenia ostatniego dnia roku, żeby mieć ładną liczbę na batonie. Ale nic to - był rower?
- Był.
- Liczy się?
- Liczy! W tych warunkach, to nawet potrójnie (co nadal daje żenującą wartość).

Początkowo myślałem, że jak pojadę do sklepu, to już mi się wyczerpie limit, ale policzyłem na mapie, że jak skoczę do najbliższego, to mogę nawet wrócić na dwóch kołach, a nie nogach. A jak zobaczyłem co się dzieje za oknem, to nawet się ucieszyłem, że tak mało mam do przejechania. Szybko z rana wyskoczyłem, nawet kawy nie dopiłem, żeby zdążyć nim drogi zostaną posolone, rozjeżdżone i śnieg zamieni się breję. Jak wracałem, to widziałem pługopiaskarkę. Zdążyłem w ostatnim momencie. Fotki z późniejszego spaceru, bo rano walczyłem z żywiołem.

Zasadniczo jakiś czas temu widziałem, że mogę dociągnąć do 10 tysięcy, ale stwierdziłem że nie dobijam (i nie dobiłem!), dam se luz i jak wyjdzie to wyjdzie, a jak postanowię to będę musiał jeździć nieważne czy mróz, czy śnieg, czy gołoledź, a taki przymus zabija przyjemność. Wolę spontanicznie jeździć nawet jeśli mróz, śnieg, czy gołoledź.

- A to nasz Sampan.
- Sampan?
- Sampan!



Nie, nie obalaliśmy go w parku, zabrałem go tylko na spacer, by porobić zdjęcia w śniegu (a przy okazji dobrze się wstrząsnął i schłodził).

Właściwie jest to świerkowa lemoniada fermentowana, do której gałązki świerka zbierałem we wpisie Skubnąć świerka. Już rok temu próbowałem zrobić taki sampan na Sylwka i wyszedł aż za dobrze, tak się nagazował, że ciężko było go otworzyć... była to butelka z nakrętką, teraz przygotowałem taką z korkiem. I tak nie obyło się bez przygód, bo sampan mi wystrzelił trzy dni temu.



A było to tak, nie mam doświadczenia z korkami, więc początkowo nie docisnąłem go do końca i zadrutowałem. Potem jednak zauważyłem że z boku korka jest rowek i nim może gaz uciekać, więc przyłożyłem więcej siły i dobiłem korek do końca. Nie drutowałem do końca, tylko próbowałem go naciągnąć, ale widać mi się nie udało, bo trzy dni temu zauważyłem, że korek jest do połowy wypchnięty przez gaz.

No to dobiłem korek i wziąłem się za poprawę drutowania, ale mi się drut urwał... no to przytrzymując korek, poszedłem po nowy drut i gdy go przygotowywałem.korek mi wystrzelił. Na szczęście nie do końca, bo zatrzymał się na resztkach drutu, ale lemoniada tryskała bokami. Szybko dobiłem, ale trochę gazu i lemoniady uciekło, dzięki temu jednak ciśnienie spadło i mogłem na spokojnie założyć nowe drutowanie. Nie wiem czy dziś wystrzeli, ale jest szansa, bo zauważyłem że korek znów został wypchnięty, ale tylko odrobinę, drut przytrzymał.

W każdym razie mam coraz więcej doświadczenia w tym temacie, więc za rok może już wszystko pójdzie jak trzeba.



Mogę tutaj pozgrywać pseudoeksperta, w końcu byłem w Epernay i jechałem Aleją Szampana, gdzie są zlokalizowane domy szampana, np. Moet et Chandon, gdzie pędzą Dom Perignon i stamtąd jest fotka pomnika Dom Pierre Perignona, mnicha który był uważany za twórcę szampana.

Co prawda Dom Perignon nie wynalazł szampana, ale miał zasługi dla jego produkcji, na przykład rozwiązał kilka problemów technicznych, co można opowiadać jak dowcip:
- Co zrobić by butelki nie pękały?
- Zrobić grubsze butelki.
- Co zrobić, by korek nie wystrzelił.
- Zadrutować.

Brzmi to śmiesznie, gdy się wie jak to zrobić, ale zdaję sobie sprawę że wpaść na o nie było prosto (zwłaszcza drutowanie jest mniej oczywiste), ktoś musiał być pierwszy.



Dobra, to tyle w temacie napojów musujących. Może jeszcze coś o kolei. Śnieżyce spowodowały, że dziś z rana pociągi były poopóźniane - tutaj pociąg relacji Wrocław - Białystok, 30 minut opóźnienia, opóźnienie może ulec zmianie, za utrudnienia przepraszamy.

A lokomotywa to Newag Griffin w biało-złoto-czerwonej okleinie, którą dostał z okazji Dnia Niepodległości.



Strumyk w parku



Staw na Bielniku i niezamarzający kaczy akwen. Pływające tu kaczki zapobiegają zamarznięciu wody, ale przy długotrwałych mrozach stopniowo niezamarznięta część się kurczy i gdy mróz jest solidny, to bywało że całkowicie zamarzała (raz widziałem, widać kaczki mające dyżur przy mieszaniu wody zaspały).



Gdybym poczuł nagłą chęć dokręcenia jeszcze paru kilometrów - chodnik ośnieżony, ddr-ka nie.



  • dystans 61.50 km
  • 9.90 km terenu
  • czas 03:07
  • średnio 19.73 km/h
  • temperatura -3.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Przedostatnie kilometry z wichurką w plecy

Wtorek, 30 grudnia 2025 · dodano: 31.12.2025 | Komentarze 1

...ale powrót z wichurką w pysk.

Rano znów lekko poprószył śnieg, ale śnieżycy nie było, więc można było komfortowo się przejechać. Było fajnie - lekki mróz, sporo słońca, wiatr w plecy... no, tylko na końcówce w pysk, a wiało naprawdę konkret. Było też ryzyko śnieżyc, według radarów nad morzem sypało konkretnie i było ryzyko że dotrze to do nas. Ale nie dotarło przed późnym wieczorem - wypadało się na Pomorzu lub po drodze, a resztki przechodziły nieco bliżej Warszawy.

Gdy wróciłem do domu, przeanalizowałem sytuację na radarach i doszedłem do wniosku, że jeszcze jakiś czas będzie czysto, ale w nocy zgodnie z prognozami może nasypać. Postanowiłem więc jeszcze dokręcić jeszcze ze dwie dychy, żeby w Sylwka mieć symboliczne kilka kilometrów by dobić do docelowego dystansu rocznego, tyle żeby w każdych warunkach dało się wykręcić. Wyliczyłem trasę na mapie i ruszyłem nad Suchą, w tamtym rejonie krótkich postój w lesie na herbatkę z termosu i inhalacje sosnowym powietrzem, a potem powrót.

No i przedobrzyłem, bo prawie przekręciłem docelowy dystans, zostało ledwie z kilometr... może źle zsumowałem dystans, tak to jest z zaległościami, jak się nie ma kilometrów na bikestatsie na bieżąco. No nic, będzie chyba najkrótszy Sylwestrowy wpis, a może i w ogóle.



Arktyczne klimaty nad zalewem. Tutaj dopiero poczułem moc wiatru, raz że otwarta przestrzeń, dwa że do tej pory miałem generalnie z wiatrem. Wiatr poprzewiewał poranny śnieg, który ułożył się na lodzie w malowniczą mozaikę.




Lodowa pustynia, są nawet mikrowydmy.





Ujście Pisi do Zalewu Żyrardowskiego.



Kolejny lodowy akwen - tym razem zalane wyrobisko dawnej żwirowni.




Może bym się przejechał kawałek wzdłuż jeziora, ale gdy zobaczyłem lód na gruntówach, to sobie odpuściłem.



Wiejskie ddr-ki nadal pokrywała gołoledź sprzed pięciu dni. Tutaj nie było źle, bo przynajmniej równy asfalt, na tym równy lód i dało się bezboleśnie jechać... tylko lepiej niezbyt szybko, nie skręcać gwałtownie, a zamiast hamować zjechać na trawę. Jako alternatywę miałem tę drogę z lewej ze sfrustrowanymi klaksoniarzami (na fotce udało mi się ją uchwycić pustą, ale ruch był niemały)... to już wolałem po lodzie, przyjemniej.

Aha, nie to że chodnik i śmieszka odśnieżone, to wiatr zwiał śnieg.



Postój na kawę nad Pisią, w lesie i na dnie doliny, więc miejsce w miarę chronione przed wiatrem, tylko trzeba było być czujnym na trzaski, na wypadek gdyby jakieś drzewo leciało człowiekowi na łeb. Tu też klimaty lodowe, ale inne.





Białe Święta, czy jakoś tak...



Spory odcinek był z wiatrem bocznym, na szczęście głównie trochę tylno-bocznym. Czasem byłem osłonięty jakimiś zagajnikami, a tutaj nasypem linii kolejowej. Tylko serwisówka zalodzona, znów trzeba było ostrożnie... ale najgorszy był pierwszy odcinek, dalej już prawie lodu na śladach kół nie było.

Na koniec zawrotka i wiatr w pysk. Trochę jakimiś laskami, ale otwartego terenu też nieco było, więc trzeba było powalczyć.



No i popołudniowa dokrętka. Pod wiatr. Lekko nie było. Ale za to powrót jak na skrzydłach.

Wracając zahaczyłem o glinianki pod Wiskitkami, może ta odbitka sprawiła, że przesadziłem z dystansem?





  • dystans 41.40 km
  • 17.50 km terenu
  • czas 02:12
  • średnio 18.82 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Jeszcze trochę ślizgawki

Poniedziałek, 29 grudnia 2025 · dodano: 31.12.2025 | Komentarze 0

Dwa i pół dnia po wystąpieniu gołoledzi, nadal gdzieniegdzie było ślisko. Ulice w mieście zasadniczo czyste, chodniki i ddr-ki zasadniczo też... te posolone, bo gdzieniegdzie znienacka można było trafić zalodzony chodnik (ale na rowerze to mnie akurat nie interesowało), ale za miastem różnie (o czym przekonałem się następnego dnia), ale akurat szczęśliwie żadnej wiejskiej ddr-ki nie miałem na trasie.

Największe wyzwanie stanowiły rozjeżdżone gruntówy, poza tym wszelkie parkingowe klepiska rozjeżdżone przez samochodziarzy były zalodzone i śliskie, toteż trzeba było uważać na wjeździe/wejściu do lasu. Zaliczyłem jedną, lekką na szczęście glebę, przez nieuwagę. Otóż jechałem główniejszą drogą leśną i początkowo była czysta (bo był las, który zapewniał parasol przed opadem), ale potem zaczęły się rejony ścinkowe i lód, który był dodatkowo zamaskowany śniegiem, bo rano lekko prószyło. Gruntówa była pełna dziur, z tłuczniem wystającym z ziemi, takie wertepiaste drogi są najtrudniejsze do jazdy gdy jest ślisko. Potem już jechałem wolniej i ostrożniej, a jak się dało uciekłem w bok.




Boczne drogi leśne już były ok.



Biała droga przez łąki.



Mało zdjęć, bo jakoś nic specjalnie nie wpadło, a do tego pochmurno i szaro co też nie zachęcało do robienia zdjęć, wrzucam więc parę fotek z miasta, niekoniecznie z tego dnia.

Jak przejeżdżałem obok łąki z aosiedlem, która robi za lądowisko dla helikopterów, akurat jeden startował - od czasu do czasu tam rzeczywiście jakieś lądują, a kiedyś jeden przyziemił na placyku dosłownie 300m od domu i z okien można było oglądać start (ale to był inny model, bo hasał był ze trzy razy większy).

Ten śmigłowiec to Eurocopter EC135 w barwach Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. EC135 to podstawowe wyposażenie LPR, na stanie mają 27 sztuk, a oprócz tego mają jeszcze 2 inne szkoleniowe, a Samolotowy Zespół Transportowy ma kilka samolotów.



Start nie był łatwy, bo wiał silny wiatr i podmuchy trochę rzucały śmigłowcem, ale pilot dał radę.



Tiaaa... Żyrardów... kto tu mieszka, ten się nie śmieje.



Przez chwilę zastanawiałem się, co tu się stało...



...ale zaraz spojrzałem pod nogi i już nie miałem więcej pytań.



Tak jakoś ostatnio mało mew widywałem... ale w końcu je znalazłem, po prostu byłem przy niewłaściwych akwenach.




  • dystans 25.20 km
  • 14.60 km terenu
  • czas 01:21
  • średnio 18.67 km/h
  • temperatura -5.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka drugoświąteczna ze szklanką

Piątek, 26 grudnia 2025 · dodano: 31.12.2025 | Komentarze 2

Znów mróz, tyle że mniejszy no i niestety bez słońca i z silnieszym wiatrem. Temperatura powolutku cały czas rosła i miała przebić zero (dobiła około północy), więc jeśli gdzieś jechać pochodzić po lodzie, to teraz. Ruszyłem więc w dolinę Suchszego Dopływu Suchej... ale naokoło, najpierw zahaczyłem o ujście Okrzeszy do Pisi.

Gdy jechałem przez las, było trochę mglisto i musiałem się co jakiś czas zatrzymać przetrzeć okulary, bo mi się zaladzały. Gdy wyjechałem w końcu z lasu, asfalt był mokry, ale jechało się po nim dobrze... tryby w głowie mi jednak cały czas powoli pracowały, skojarzyłem fakty i postanowiłem sprawdzić nawierzchnię - zwolniłem, postawiłem stopę na drodze i  ziuuu.... pojechała! Aha, dobrze czułem jest szklanka nie tylko na okularach, ale i na drogach.

Od tej pory jechałem ostrożnie, samochody też jeździły wolno jak nigdy. Mam już doświadczenie z jazdy w gołoledzi, chrzest bojowy przeszedłem w Łodzi (też w święta), gdy rozkraczyłem się na pierwszym skrzyżowaniu po wyjeździe z dworca... choć były to główne ulice i skrzyżowania dużego miasta, to ruch w świąteczny poranek kilkanaście lat temu był prawie zerowy, teraz to w byle Żyrardowie jest dziesięć razy większy. Tak więc mogłem się spokojnie rozkraczyć na środku pierwszego i drugiego skrzyżowania (tu pokonały mnie szyny tramwajowe), na szczęście bez gleby i żadnych aut. Potem już nabrałem doświadczenia i nawet szyny jakoś pokonywałem (choć z duszą na ramieniu).

Tak więc teraz wiedziałem, że należy jechać wolno i ostrożnie, a szczególnie uważać z zakręcaniem (powoli, dużymi łukami) i hamowaniem (też powoli i tylnym hamulcem, poślizg tylnym kołem jest bezpieczniejszy). Jak jechał jakiś samochód, to starałem się nie być z nim w tym samym czasie na skrzyżowaniu lub zakręcie i słusznie, jeden jadący z naprzeciwka wyrzuciło całkowicie na lewy pas... a jechał wolno, jakby jechać ciut szybciej, to by wylądował w rowie. Na szczęście za miastem ruch był bardzo mały.

W mieście ciut gorzej, ale i ciut lepiej, bo drogi chyba trochę posolili i ślizgawka nie była totalna. Śmieszki rowerowe  jednak oblodzone, po asfaltowych to się nawet nieźle jechało, najgorszy był kawałek starej, wertepiastej kostkówy, tak naprawdę tam byłem najbliżej zaliczenia gleby, normalnie zjechałbym na drogę, ale tam samochód za samochodem... to już wolałem samotną poślizgi na kostkówie niż jazdę ze sfrustrowanymi samochodziarzami za plecami i z naprzeciwka po ślizgiej* drodze. Jakoś się doturlałem. Następnego dnia odpuściłem sobie rower, ale nie dlatego że nadal ślisko (głównie na chodnikach i śmieskzach), ale dlatego że mokro, błe.


*) - zupełnie nieświadomie mi się tak napisało, ale zostawiam bo tak czasem się mówiło

Róże pustyni... lodowej. Na Okrzeszy.





Oddychająca rzeka



Ujście Okrzeszy do Pisi. Tutaj po lodzie nie chodziłem, Pisia to nawet niezamarznięta, ale nawet na takich małych rzekach jak Okrzesza, czy Suchszy Dopływ Suchej trzeba uważać, lód na płynących wodach jest zdradliwy. A teraz duże mrozy nie były zbyt długo, więc jeszcze może być niepewny.




A tu Suchszy Dopływ Suchej, ale odcinek leśny, nie łąkowo-dolinny. Jakby dziesięciostopniowy mróz jeszcze potrzymał, to bym się skusił, ale póki co sobie darowałem.




A to już dolina - rzeczka jest tam, gdzie ten pas drzew po lewej. Latem to można tu było przejść suchą stopą, jesienią już były potrzebne wodery, więc skorzystałem z okazji że jest lód, choć oczywiście trzeba chodzić uważnie, bo bobry skierowały nurt z koryta na łąki. Lód na takich płynących ciekach jest zdradliwy, zwłaszcza wśród traw, no i jak się rzeczka zablokuje to woda wybija i można natrafić na odcinek dopiero zamarzający.



Oto i Suchszy Dopływ Suchej.




Ogromna ośmiornica



Ślady rogatej formy życia.



Jakieś stare, zmumifikowane grzybki na wierzbie, być może płomiennica, bo ją tu spotykałem, ale takie stare ciężko rozpoznac.



Kotki olchy czekają na przedwiośnie.



Tu też szronowe formy życia... jakiś krewny hallucigenii?



Łąki też oszronione



Przejazd przez las i rzut obiektywem na zamrożone na kość wodnichy późne.




  • dystans 40.40 km
  • 7.20 km terenu
  • czas 02:04
  • średnio 19.55 km/h
  • temperatura -11.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka świąteczna z konkretnym mrozem

Czwartek, 25 grudnia 2025 · dodano: 30.12.2025 | Komentarze 0

Nad ranem był konkretny mróz (choć w ciągu dnia zrobiło się cieplej niż dzień wcześniej), toteż wykrystalizowało się sporo form szronowo-lodowych... niektóre przypominały jakieś formy życia, toteż jeśli ktoś próbowałby mi wmówić, że na Bobrzym jeziorku trafiłem na przykład na zaginioną gałąź ewolucyjną z czasów eksplozji kambryjskiej, to byłbymw stanie w to uwierzyć.


















A tu coś ewidentnie opierzonego.




Na łąkach też ładne kryształki i  w ogóle





Samotny dąb



I jeszcze jakieś grzybki, a co!



  • dystans 43.70 km
  • 8.80 km terenu
  • czas 02:16
  • średnio 19.28 km/h
  • temperatura -7.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka wigilijna z mrozem

Środa, 24 grudnia 2025 · dodano: 30.12.2025 | Komentarze 0

Złapał nieco konkretniejszy mróz (choć bez przesady), na jakiś czas wyszło słońce. Okazało się, że kawałek za miastem wczoraj wieczorem śnieg nieco poprószy (ale ledwie ledwie), co ciekawe u nas w mieście wieczorem była mżawka, toteż nieco się tym śniegiem zdziwiłem. Mimo to drogi czyste, tyle co nieco krajobraz przybielony, dopiero dalej na południowywschód zaczęły się lekkie oblodzenia dróg, jak było dalej nie wiem, bo nie jechałem. Za to bardziej na północy śniegu w ogóle nie było.

Jak złapał mróz, to trochę lodowych różności - tutaj z Bobrzego Jeziorka na Pisi.







Śniegu nie było za dużo



Ośmiornica znad Pisi... albo Cthulhu, jak kto woli.



Jak liści nie ma, to w krzakach można znaleźć gniazda, które latem są świetnie ukryte.



Z grzybów znalazłem takie.




Rzut okiem po drodze na inny akwen wodny.




Na CMK druty i szyny ładnie lśniły w słońcu, szkoda tylko że nic nie jechało.




  • dystans 43.40 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 02:15
  • średnio 19.29 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka wigilijno-wigilijna

Wtorek, 23 grudnia 2025 · dodano: 29.12.2025 | Komentarze 0

czyli w wigilię Wigilii.

Rozszczepka pospolita



Z wierzchu może niezbyt imponująco się prezentuje, ale od spodu wygląda całkiem interesująco.




Pniarek obrzeżony - młode owocniki



Starsze owocniki



Już całkiem stary owocnik (ma kilka lat)





  • dystans 20.70 km
  • 11.00 km terenu
  • czas 01:03
  • średnio 19.71 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Skubnąć świerka

Sobota, 20 grudnia 2025 · dodano: 29.12.2025 | Komentarze 0

Krótki wypad do lasu po gałązki świerka, a przy okazji postój na kawę z pierniczkiem. Potem szybki powrót, by zdążyć przed zapowiadanymi deszczami... i tak było mokro od mgieł, które nocą chyba gęstniały do poziomu mżawki, ale przynajmniej na łeb się nie lało.



A na grzyba mi świerk? A na lemoniadę... serio. Rok temu zacząłem robić domową lemoniadą fermentowaną ze świerkiem (przepis w zeszłorocznym wpisie Skubnąć świerka) i od tej pory buteleczki z tą lemoniadą są stałym wyposażeniem naszej lodówki (przy czym latem dosłownie nie nadążałem z jej robieniem).



Eksperymentuję też z innymi, np. z jałowcem (rok temu za dużo gałązek napchałem i nie nadawała się do picia, więc teraz spróbowałem z kilkoma), spróbować można, ale taka sobie.



Właśnie, na grzyba... no to jeszcze podgrzybek zombie.




  • dystans 23.50 km
  • 0.80 km terenu
  • czas 01:13
  • średnio 19.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Oszroniona rundka po opłotkach... i mieście

Piątek, 19 grudnia 2025 · dodano: 28.12.2025 | Komentarze 0

W nocy złapał mróz i trochę się świat oszronił.



A poza tym poranek był ładny, słoneczny.

Kładka nad Pisią.



Mostek na Pisi w miejscu gdzie uchodzi do Zalewu Żyrardowskiego. Tutaj odkryłem, że te oszronione dechy (panele właściwie) to fajna ślizgawka.  Dla większego pędu, zamiast klasycznego ślizgu z rozbiegu, można nadjechać na rowerze i gdy się zaczyna szron, zeskoczyć albo przynajmniej jedną nogą się podeprzeć... fajnie się tak ślizga.




Biała flota na zalewie... no, tego było dosyć mało, bo ledwie dwie mewy w głebi kadru. Więcej było floty szaro-brązowej.



Tu się leżakuje i zażywa kąpieli słonecznej. Idealne miejsce na pośniadaniową drzemkę.





  • dystans 30.20 km
  • 12.70 km terenu
  • czas 01:34
  • średnio 19.28 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka z odrobiną słońca

Środa, 17 grudnia 2025 · dodano: 28.12.2025 | Komentarze 1

Wizyta na gliniankach pod Wiskitkami.



Parę miesięcy temu postawili tu wiatkę, ale cały czas była zagrodzona, bo ciągle rozbili skwerek dookoła. Szkoda, że pod wiatką nie ma żadnych ławek, chyba że jeszcze coś tam planują dostawić.




Koparka jeszcze tu stoi.



A bobry nie próżnują