teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114418.80 km z czego 16645.15 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 35.10 km
  • 5.50 km terenu
  • czas 01:51
  • średnio 18.97 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zdążyć przed deszczem

Niedziela, 23 marca 2025 · dodano: 27.03.2025 | Komentarze 2

Wierzba purpurowa - kotki męskie. Tę wierzbę nie tak łatwo spotkać, miałem co prawda dwie miejscówki, ale obie przydrożne i niestety krzaki zostały wyciachane, znalazłem co prawda w tym roku jedną miejscówkę z tą wierzbą, ale teraz trafiłem na kolejną i to akurat gdy zaczynała kwitnienie.




Kładka nad Pisią



Zalew Żyrardowski




Młyn w Korytowie i Zalew Korytowski.






  • dystans 29.50 km
  • 9.60 km terenu
  • czas 01:32
  • średnio 19.24 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Krótki wypad do lasu

Sobota, 22 marca 2025 · dodano: 27.03.2025 | Komentarze 1

Akurat w tym lesie za dużo kwiatków nie ma, trafiły się tylko zwinięte złocie (bo z rana zimno było), które trochę jak jakieś tulipany lub inne krokusy wyglądały (zwłaszcza przy braku skali).





Rzut okiem na tarninę po drodze, jeszcze chwilę zajmie zanim zacznie kwitnąć.




  • dystans 76.20 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 03:58
  • średnio 19.21 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Wzdłuż Rawki

Piątek, 21 marca 2025 · dodano: 25.03.2025 | Komentarze 1

Tym razem wypad nie nad Pisię, a nad Rawkę.

Tradycyjny pierwszy stopik na cmentarzyku w Studzieńcu.Tutaj kwitnący barwinek.  Teoretycznie występuje u nas dziko, ale najłatwiej go spotkać na cmentarzach, w ogródkach i przy drogach. i czasami trudno stwierdzić czy jest to naturalne stanowisko, czy trafił tam ze śmieciami ogródka i się przyjął.




Oto cmentarzyk, obecnie nie jest użytkowany, ostatnie napisy są sprzed wojny. Po prawej są głównie groby mieszkańców okolicznych wsi, a po lewej stronie alejki prawdopodobnie wychowanków zakładu poprawczego.





Oto zakład poprawczy w Studzieńcu, najstarszy na ziemiach Polski, powstał w 1876, kiedy Towarzystwo Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych  założyło tutaj Osadę Rolniczo-Rzemieślniczą dla nieletnich przestępców. Osada była przeznaczona dla chłopców, natomiast później w Puszczy Mariańskiej powstał zakład dla dziewcząt, obecnie w budynku mieści się liceum.

W temacie pochówków na cmentarzu, na stronie zakładu  zakładce historia można np. przeczytać " W 1918 r. ze względu na bardzo trudne warunki i panujące w zakładzie choroby zakaźne zmarło 14 wychowanków". Natomiast w rocznikach Towarzystwa są np. zestawienia co wykonano w warsztacie stolarskim i na liście są np. trumny.



Jeszcze taka retroprasówka

Kurjer Warszawski, 27 lipca 1915 (kliknij w obrazek by przeczytać cały artykuł)



Jeszcze rzut obiektywem na kwiatki w zagajniku obok cmentarza.

Zawilec gajowy i żółty




Zdrojówka rutewkowata



Złoć żółta



To jeszcze nie Rawka, za mała, do miejsca gdzie Rawka jest tej wielkości mam dosyć daleko. To akurat dopływ Rawki - Korabiewka.



Kościół w Jeruzalu.



Niedawno przybył taki mozaikowy obraz pod kościołem.



Z bliska wygląda tak:




Jakiś drobiazg się trafił w lesie za kościołem.



Tamże w lesie kolejny tradycyjny postój. Jako że w Dolecku przy wiatkach są kosze na śmieci, to zebrałem tu torbę śmieci.




Może nie jest to mrowisko wielkości człowieka, jakie widziałem w Apeninach, ale i tak sporawe.



Wydziobane szyszki w dużej ilości wskazują na kuźnię dzięcioła.



Którą okazała się ta sucha sosna.



Zeszłoroczne szyszkojagody jałowca powoli dojrzewają.



Gdy w zeszłym roku zbierałem szyszkojagody, razem z nimi do pudełka wpadło trochę robali... no to skoro one lubią siedzieć na jałowcu, to spróbowałem jakiegoś wypatrzeć. Udało się, ale tylko jednego zauważyłem - wtyk amerykański.



W Dolecku okazało się, że wiatka nadal jest, ale kosze zniknęły.

Rawka w Dolecku.



W dolinie Rawki.





Cmentarz wojenny w Suliszewie, kiedyś się za nim rozglądałem, ale nie udało mi się zlokalizować. Teraz wiedząc gdzie (z grubsza, bo kilkanaście metrów od tablicy wgłab lasu) i czego szukać, jakoś udało się znaleźć, mianowicie zarys cmentarza wyznaczony przez rów, dodatkowo rósł tam... barwinek, który czasami właśnie pomaga w lokalizacji starego cmentarza.



Kamion - stary most na Rawce



O, takiej nazwy ulicy to się nie spodziewałem.



Obok takie miejsce powstało...



Miałem nadzieję, że wyrzucę tu torbę zebranych śmieci, ale okazało się że nie ma koszy... jednak pod tą tabliczką leżało kilka worków ze sprzątania okolicy (sądząc po zawartości -  śmieciach, które ewidentnie swoje przeleżały w krzakach), a że moje też ze sprzątania okolicy, tylko nieco dalszej, to dorzuciłem (zresztą taka ilość nie zrobiła żadnej różnicy) i tak już wiozłem je 13 kilometrów i diabli wiedzą ile jeszcze musiałbym je targać.



Samice i głaz upamiętniający przemarsz Jagiełły z wojskiem na Grunwald. Tak, bo u Długosza przeczytamy o Samicach:

"(...)w sobotę przybył do arcybiskupiej kopalni rudy żelaznej i do wielkiego stawu zwanego Sejmice. Tam piorun zabił kilka koni i jednego człowieka, a drugiego pozostawił pół żywego. Misę w namiocie rycerza Dobiesława z Oleśnicy pełną gotowanych ryb zniszczył doszczętnie w obecności wielkiej liczby spożywających posiłek przy stole, nikomu jednak z biesiadujących nic złego nie zrobił."



Mój ulubiony rycerz, to ten z toporkiem bojowym i kubełkiem na głowie.



Szlak Grunwaldzki (powiększenie po kliknięciu w fotkę).



A tak na marginesie, takie piwo ostatnio w sklepie widziałem. Jakby to było jeszcze w czasach, kiedy zdarzało mi się wypić piwo, to pewnie bym się skusił i może obalił w towarzystwie tych rycerzy, a może i jakąś rybką zakąsił... albo może lepiej nie, bo z rybką mam złe wspomnienia.

Otóż na Ukrainie jako zakąski do piwa spożywa się suszone rybki. Kiedyś przywiozłem sobie paczuszkę takich rybek i nawet było na nich napisane  "Rybka pod piwko". Postanowiłem spróbować jak smakują z piwem i po jednym gryzie omal nie zwróciłem wszystkiego... bo o ile te rybki byłem w stanie zjeść same (jakoś, bo niespecjalnie mi smakowały), o tyle z piwem efekt był wymiotny.



Rawka w Samicach, z lewej strony podmurówka drewnianego młyna, który niestety ładnych parę lat temu spłonął.



Kolejny cmentarz z I wojny.



Pożegnalny rzut okiem na dolinę Rawki i dalej już stała trasa powrotna.



Kategoria łódzkie


  • dystans 49.50 km
  • 9.30 km terenu
  • czas 02:35
  • średnio 19.16 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kwiatkowycieczka nad Pisię Gągolinę

Czwartek, 20 marca 2025 · dodano: 22.03.2025 | Komentarze 3

Z okazji równodnia... czy jak tam zwał. Z tej okazji wycieczka w miejsce, gdzie o tej porze najwięcej kwiatków, a więc nad Pisię Gągolinę.

Jakieś motylki też latały, ale nie za dużo. Ot parę cytrynków i jedna rusałka ceik, która mi uciekła. Cytrynków nie mogłem dorwać, bo mi odfruwały, aż w końcu któryś przysiadł na miodunce i zajął się szamaniem.



Przednówkowe kanapki z czosnkiem niedźwiedzim (z prawej) i ziarnopłonem wiosennym (z lewej). Jak zakwitnie szczawik zajęczy, to kanapki z dżemem zostaną przyozdobione kwiatkami.



Dżem dyniowy, czy tam inne powidła albo marmelada.



Czosnek niedźwiedzi jeszcze nie kwitnie, ale już kiełkuje



Jeśli chodzi o kwiatki... stan kwitnienia sprzed dwóch dni, bo znów zrobiło się ciepło (choć w nocy koło zera), a przy takich temperaturach wszystko szybko rozkwita.

Złoć żółta już porozkwitała




Śledziennica skrętolistna też kwitnie, choć te roślinki bardziej nierównomiernie rozkwitają.



Także przylaszczki, poprzednio pewnie już kwitły i nawet miałem ich poszukać, ale w końcu zapomniałem. One nie rosną w dolinie Pisi jak inne kwiatki z tego wpisu, tylko nieco powyżej.






Inne kwiatki jeszcze zasadniczo nie kwitną z wyjątkiem co bardziej korzystnych miejscówek, taką jest na przykład nasłoneczniona, północna skarpa Pisi, tam właśnie już poprzednio kwitła miodunka ćma.




Tamże - kokorycz pełna, różne stadia kwitnienia.





Zdrojówka rutewkowata




Zawilec gajowy




Trafił się też zawilec żółty, ale jedna jedyna sztuka, która się pospieszyła z kwitnieniem.



Tak samo tylko jeden kwiatek ziarnopłona wiosennego zaobserwowałem (tak, tego o liści na kanapce).



Bez ani biały, ani tym bardziej czarny, tylko zielony.



A to chyba bez lilak



Tramwaje już są dwuwagonikowe




Zajezdnia tramwajowa



Biedronka pojedyncza, ale za to siedmiokropka



Pisia River



Mają różne akweny swoje syrenki, ma i Pisia... jest to syrenka z kopytkami.



Wizyta nad Bobrzym Jeziorkiem





Zajrzałem też do żwirowni we Wręczy, następnego dnia do wody tu wpadł paralotniarz i omal się nie utopił... to chyba kara za pierdzenie innym nad głową.




Tutaj do kompletu cyknąłem podbiała, nad Pisią nie rosną, mogłem co najwyżej w innym miejscu w lesie jakiegoś wyhaczyć.



Ale tutaj przy okazji wpadły jeszcze jakieś maluchy.




Godzinami mogę się gapić na fale i falujące refleksy światła od tych fal... no może z godzinami to lekka przesada, raczej kilka minut.



A tu wiadukt na CMK. W okolicy są objazdy z powodu zamkniętego wiaduktu,  tak się zastanawiałem na jakim etapie jest budowa nowego wiaduktu, więc podjechałem zobaczyć... okazało się, że na żadnym, bo żadnej budowy nie ma, po prostu został zamknięty, pewnie ze względu na zły stan techniczny, jako rowerzysta mogę sobie przez niego przejechać.



Wiadukt z boku.



Wiadukt eSeŁki, jak widać jest jeszcze miejsce na trzeci tor.



Pędzi, pędzi Pędolino... no dobra, wcale tak nie pędziło.






  • dystans 68.30 km
  • 15.80 km terenu
  • czas 03:39
  • średnio 18.71 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na stawy

Środa, 19 marca 2025 · dodano: 21.03.2025 | Komentarze 4

Nie, nie choruję na stawy, po prostu wycieczka w rejony gdzie blisko siebie są cztery kompleksy dawnych stawów rybnych.

Pierwsze na trasie są stawy d. PGRyb Kołaczek, obecnie pod nazwą Stawy Borki funcjonuje tu prywatne łowisko.



Pisia Gągolina powyżej stawów



Jadę dalej, w tym kadrze gruntówa ładnie wygląda, ale dosyć wertepiasta, bo utwardzona grubym tłuczniem.



W oddali stawy Ciemno-Gnojna, obecnie rezerwat przyrody.



Również z oddali - gęsi.



Stawy św. Anny. które należą do gminy, obecnie jest tu mini plaża z wiatką i funkcjonuje tu łowisko PZW.




Nazwę wzięły od kapliczki z figurą św. Anny. oto najnowsza wersja kapliczki, już z XXI wieku, a dokładnie z 2015. (tablica informacyjna z historią - powiększenie)



A ta z lat 80. ubiegłego wieku.

XX wiek był dosyć burzliwy dla kapliczki i figury. Pierwotna z XVIII wieku dotrwała do XX wieku, ale figura została skradziona. Kapliczka została zrekonstruowana razem z figurą, ale już po roku została spalona, po następnej rekonstrukcji figura znów została skradziona i potem w jej zastępstwie rezydowała cementowa Maryjka.... i właśnie w takiej postaci ją kojarzę z pierwszych wizyt.




Obok Pisia Gągolina, która w ogóle Pisi Gągoliny nie przypomina



Ale już po drugiej stronie mostka jest już bardziej Pisiowa.



Stawy w Grzegorzewicach, największy z kompleksów, obejmuje ok. 18 stawów, niektóre małe, a kilka naprawdę dużych. Jako jedyne są nadal typowymi stawami rybnymi.



Pałac w Grzegorzewicach.... no, tam jest w tle.



Cmentarz w lesie pod Grzegorzewicami, nie wiem dokładni co to za cmentarz, ale najbardziej prawdopodobne, że ewangelicki.



Początkowo nie planowałem, ale stwierdziłem, że skoro już tu jestem, to podjadę jeszcze kilka kilometrów dalej do Petrykoz, bo dawno tam nie byłem. Jest tam miniskansen obok dworku, którego właścicielem był Wojciech Siemion, jednak po śmierci aktora w 2010, obiekty stopniowo popadają w ruinę.



Karczna, ostatnio jak tu byłem, to dach choć dziurawy, jeszcze chyba był.





Chałupa już zupełnie bez dachu, ale ten zaczął wcześniej się rozpadać, przeciekał już 10 lat temu.




W sumie najlepiej się trzymają wiatraki, bo jeszcze dachy mają w całości. A, zapomniałem zajrzeć do kuźni, ale ona już tak zarosłą krzakami, że ją przegapiłem.




W parku natomiast padło drzewo, ostatnio jeszcze stało.



Ten ptak też nie miał szczęścia.



Krąg mocy, kiedyś pośrodku stało metalowe łóżko, można było się położyć i naładować... taka ładowarka do ludzia.



Dworek spłonął w 2013 roku, teraz jak widać jest w trakcie odbudowy.



Głaz Mszczonowski 2.0

O co chodzi? Otóż Głaz Mszczonowski to największy głaz narzutowy na Mazowszu (choć w woj. łódzkim), a drugi w Polsce... ale tak naprawdę nie wiadomi, bo trzeba by go do końca odkopać. Znajduje się w głębokim wykopie, bo oryginalnie ledwie wystawał z ziemi, lub nawet wcale. No nazwa - od Mszczonowa to ponad 5km jest oddalony, ten poniżej ledwie kilkaset metrów od granic miasta.




Serwisówka przy obwodnicy Mszczonowa... u nas to jest tak, że drogowcy nie są w stanie ciągłych serwisówek wybudować, przy A2 na przykład jeden odcinek na trzy jest bezproblemowo przejezdny, asfaltowy, a dwa na trzy da się jakoś przebić rowerem.

Tutaj początkowo była prowizoryczna kładka w postaci rzuconego betonowego słupa, ale z czasem przybyła taka kładeczka.



A to nasz ulubiony głaz w okolicy, twierdzimy że tak naprawdę to jest największy głaz narzutowy na Mazowszu, a może i w Polsce... tylko trzeba go odkopać.



Przy mrowiskach rudnic się roi.



Ten wpis małokwiatkowy, no to symbolicznie śledziennica skrętolistna.



Au!




  • dystans 24.00 km
  • 9.50 km terenu
  • czas 01:18
  • średnio 18.46 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Wiosenne sprzątanie lasu

Wtorek, 18 marca 2025 · dodano: 19.03.2025 | Komentarze 1

Dziś będzie śmieciowpis.

Tło: na początku grudnia wreszcie odkryłem jakąś miejscówkę na płomiennice zimowe, sęk w tym że w uczęszczanym lesie blisko miasta, a to oznacza duże zaśmiecenie. Normalnie przez te okolice tylko przejeżdżam i grzybów nie zbieram - niewiele ich tu, a chętnych na nie dużo. Tym razem jednak były grzyby, o tej porze roku grzybiarzy prawie nie ma, no i innych miejscówek z płomiennicami nie miałem.

Co było robić, zacząłem sprzątanie miejscówki, bo przecież w takim syfie, gdy człowiek co chwila potyka o śmiecia, grzybobranie i spacer po lesie to wątpliwa przyjemność. Od grudnia do początku lutego zaglądałem tu raz-dwa razy w tygodniu - czasem by pozbierać grzyby, czasem by sprawdzić czy kolejne rosną, a czasem tak sobie. Za każdym razem wywoziłem co najmniej dwie torby śmieci i w styczniu już przestałem się potykać na śmieci

Gdy podjechałem tu na początku marca po zejściu śniegów, okolica była już na tyle wysprzątana, że tylko pojedyncze śmieci się trafiały. Do tej pory zbierałem dokładnie tam gdzie rosły grzyby i myślałem poszerzeniu kręgu sprzątania, by zrobić taką czystą otulinę... tylko śnieg przygniótł liście i powychodziły na wierzch śmieci, które wcześniej były schowane pod tymi liśćmi, zwierzątka grzebiące w ściółce też trochę wyorały. Znów śmieć na każdym kroku i stwierdziłem że muszę przyjechać specjalnie na sprzątanie, zwłaszcza że były to często upierdliwe śmieci typu folia wbita lub wrośnięta w ziemię.

No to przyjechałem, oto efekt zbierania:



Zajęło mi to dwie godziny, ale po grzybowym epicentrum można już chodzić bez obrzydzenia, z otuliny na razie nici. Jakby wyjąć skompresowane folie z tych toreb po lewej, to efekt byłby dosyć imponujący. Ledwo się z tym zabrałem, choć przeznaczyłem na to całą sakwę i jeszcze pozgniatałem plastikowe butelki i puszki, a i tak sakwa był półotwarta.

Jeśli chodzi o puszki, to mam umowę z panem zbierającym surowce wtórne, że nie wrzucam ich do kontenera, tylko zostawiam obok. Zapoznałem się z nim kiedyś, gdy zaproponowałem mu otwarcie wiaty śmietnikowej (mamy zamykane), a on wyciągnął pęk kluczy i rzekł:
- Ale ja mam kluczyk, do wszystkiego mam, do piekła też, tylko do nieba nie mam.

Dziś też go spotkałem przy wiacie, gdy mnie zobaczył rzucił:
- O, łapówka?



Nie wszystko zdołałem zabrać, te zostawiłem na następny raz i już nawet nie niosłem do roweru, a ułożyłem razem w rejonie zbierania.



Ze dwa razy zapędziłęm się na teren projektowanej otuliny i szybko zauważyłem błąd, bo po kilku chwilach już byłem załadowany butelkami. Ułożyłem je w kupkę przy ścieżce, zebrałem jeszcze te w zasięgu wzroku i dołożyłem, po czym ewakuowałem się wgłąb strefy grzybowej.

Nie liczę na to, że ktoś ze spacerowiczów to zabierze do kosza, ale daję im jeszcze szansę. Kiedyś w pobliżu zatknąłem na gałęzi puszkę - by obciekła i nie stanowiła pułapki dla żuczków, a po cichu liczyłem że może ktoś inny ją sprzątnie. To było przy ruchliwej ścieżce, wisiała tuż przy niej na poziomie wzroku, po dwóch miesiącach i tak musiałem ją sam zabrać. Generalnie jak wieszam puszki do obcieknięcia, to i tak sam muszę je potem sprzątnąć.



Kolejna kupka przy dróżce. Na leśników też nie ma co liczyć, zbyt są zajęci wyrzynaniem lasu, a w tym im śmieci nie przeszkadzają. Zresztą, w grudniu zgłosiłem stos ponad stu opon w lesie (nie bezpośrednio, tylko przez policyjną mapę zagrożeń, żeby nie mogli zignorować), do tej pory nie sprzątnęli... zresztą co tam trzy miesiące, wcześniej przez co najmniej 2-3 lata ignorowali istnienie tej kupy, a nie była w środku krzaków, tylko centralnie przy użytkowanej drodze leśnej.

Żeby chociaż jakieś śmietniki na wjazdach do lasu postawili, tam zwykle jest najwięcej śmieci i jakiś ułamek może by trafił do wora. Na cały Żyrardowski Las postawili jeden kosz na śmieci, w zeszłym roku przy miejscu ogniskowo-parkingowym (wcześniej wisiał tam worek, z którego często się wywalało). Gdyby postawili jakiś na którymś wjeździe kilkaset metrów w te lub we wte, to bym zrobił dwa dodatkowe kursy i wszystko ze zdjęć by trafiło do kosza, ale te 5km to podjechałem tylko raz z sakwą załadowaną tym z pierwszego zdjęcia (w zasadzie to bliżej mam do najbliższego kosza w mieście).

Takich kupek to można by przy tej drodze i ścieżce co kilkadziesiąt, albo nawet co kilkanaście metrów usypać po przeczesaniu pasa kilka metrów wgłąb lasu wzdłuż tych dróżek.



A jeśli chodzi o płomiennice zimowe, to nie było, czyżby uznać to za znak końca zimy? Z grzybków w oko mi wpadła nieco już stara kisielnica kędzierzawa.



Robali za bardzo nie widziałem, ale chodziłem głównie z nosem i oczami w ściółce, a trudno coś wśród liści wypatrzeć. Postanowiłem więc sprawdzić, czy znajdę jakiegoś wygłodka biedronkowatego tam gdzie go tutaj widywałem. Pogrzebałem w liściach na pniaku i był, nawet dwa.



Gdy wracałem na ścieżkę, starałem się nie patrzeć pod nogi, bo już miałem dosyć zbierania śmieci, zresztą i tak byłem załadowany na sztywno. Dzięki temu dostrzegłem na pniaku motylka, tego samego gatunku co ostatnio parę razy spotkałem.



Podbiał, żeby nie było, że wpis zupełnie bez kwiatków.



Topolowy kotkowskaz  (znaczy kotkowy wiatrowskaz) wskazuje, że ... wiało.



Pasieka w krzakach




Glinianki pod Wiskitkami.



Znicze, kwiaty... utopił się tu ktoś? Ale żadnej informacji na ten temat nie znalazłem. Kiedyś był krzyż przy jednym ze stawów i o ile pamiętam miał on tabliczkę, że ktoś tam kiedyś się utopił (znaczy było podane dokładnie kto i kiedy).



Widziałem, że niestety w kilku miejscach płonęły trzciny. Możliwości zapłonu rzeczywiście tu sporo - niedopałki, ogniska, grille (po których były ślady), być może też szklany śmieć zadziałał jako soczewka (sam jestem ciekaw, czy taka przyczyna jest częsta - chyba nie, bo pożarów by było dużo więcej).

Mimo koszy na terenie, śmieci tutaj jest sporo, ale dopiero pożar trzcin odsłania smutną prawdę, to co widać to i tak tylko ułamek, reszta ląduje w trzcinach.




  • dystans 41.40 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 02:10
  • średnio 19.11 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

W arktycznym wietrze

Poniedziałek, 17 marca 2025 · dodano: 18.03.2025 | Komentarze 5

Wiał silny północny wiatr i dzień był dosyć zimny, choć słoneczny.

Wizyta nad Pisią (skoro zaczął się sezon na kwiatki, to najlepiej właśnie tu zajrzeć) i udało mi się znaleźć kwitnącą miodunkę pstrą.



A dokładniej dwie sztuki



Śledziennica skrętolistna kwitła w większej ilości




Ta sama zalana żwirownia co zwykle, tylko z innej strony.



Dziś nie było tu żywej duszy - weekend minął, do tego zimno i wietrznie... skorzystałem więc z okazji i zrobiłem sobie postój.



10 w skali Beauforta... Nooo, może 2.



Kotki wierzby purpurowej, zdaje się że żeńskie.



I jeszcze takiego maluszka tu trafiłem



Za to ze zwierzakami słabizna, żadnego robala nie mogłem trafić. No to reprezentować je będą te oto piórka.



I ślady na piasku... tym razem już chyba mogą być to ślady żurawia, albo czapli, bo były dosyć duże, prawie wielkości dłoni.



Skoro tak, to wracając sprawdziłem, czy motylek którego wczoraj spotkałem, nadal siedzi na drzewie. Tak, siedzi, na tym samym drzewie, tylko nieco wyżej. Pozostałych dwóch nie udało mi się namierzyć.



Z tematów nieprzyrodniczych - wiadukt CMK nad Wiedenką i mural upamiętniający ostatnią bitwę Grupy AK Kampinos.





  • dystans 50.60 km
  • 2.60 km terenu
  • czas 02:37
  • średnio 19.34 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Jaszczurek znad Bobrzego Jeziorka 3

Niedziela, 16 marca 2025 · dodano: 16.03.2025 | Komentarze 3

Znaczy trzecie jest Bobrze Jeziorko, a nie jaszczurka.

Zaczynam od końca, czyli od najfajniejszego dzisiejszego spotkania - oto jaszczurka zwinka, samczyk bo już nieco zielenieje, czyli nabiera szaty godowej.





Jaszczurka spotkałem nad Bobrzym Jeziorkiem, generalnie w tych rejonach Pisi często udaje mi się je spotkać na nasłonecznionej, północnej skarpie Pisi Gągoliny.



Bobrze jeziorka nad Pisią Gągoliną powstają, czy spiętrzona woda zalewa całe dno doliny od skarpy do skarpy. Bobry budują naprawdę sporą tamę na głównym nurcie, a gdy woda występuje z koryta rzeki i płynie bokami, dobudowują tam kolejne tamy.

Tama główna:



Tama boczna



To już trzecie Bobrze Jeziorko w tym rejonie, pierwsze powstało co najmniej 7 lat temu, ale po kilku latach woda opadła. Drugie nieco w dół rzeki instniało krótko, bo poniżej pół roku. A w zeszłym roku pomiędzy Bobrzym Jeziorkiem 1 i 2 powstało Bobrze Jeziorko 3, jakoś tak latem lub jesienią, bo wiosną jeszcze go nie było, a w grudniu już tak.




O, a po tej kłodzie można sobie wejść na środek jeziorka.



Można tam sobie posiedzieć, albo iść dalej... jest sporo możliwości spacerowych po jeziorku.



Na tej skarpie było dużo kowali bezskrzydłych, znaczy tramwai.



I biedronki siedmiokropki.



Bluszczyk kurdybanek, zanim zakwitnie, to jeszcze trochę.



Jeszcze po drodze cyknąłem podbiały, żeby nie było, że nie ma kwiatków we wpisie.



A teraz wracam do początku dnia. W nocy już nie przymrozek, a solidny mróz, było -5 albo -6°C. Za to dzień bezchmurny i choć nominalnie temperatura nie przekroczyła 10°C, to na słońcu było dosyć ciepło, zwłaszcza na postojach.

Poranne mrożonki - zimowe kwiaty, a konkretnie wrotycz.



A tu pączki klonu jesionolistnego.




To pączki kwiatów męskich, o tu się otwierają i widać w nich pylniki.



Jeszcze trochę klimatów szronowo-lodowych.




A kotki olchowe gwizdały na przygruntowy mróz, poza tym były w miejscu nasłonecznionym.



Na jednej ze stałych tras mam skrót przez las, zwykle robię tam sobie postój, zwłaszcza w sezonie grzewczo-smogowym, by pooddychać świeżym, leśnym powietrzem i oczyścić płuca z powietrza miejskiego. Niby mógłbym też to zrobić w czasie jazdy, ale tak już i się przyjęło, no i przy okazji szukam różnych robali itp. Tak więc chwil kilka chodzę po lesie i przyglądam się pniom grabów (dęby mają zbyt nierówną korę i jak nie trafi się coś kontrastowego, to trudno to zabaczyć), pniakom, ściółce...

Dziś wypatrzyłem motylka, o tu:



A tu zbliżenie, to taki sam motylek jak kilka dni temu, zresztą 100-200m od tamtej lokalizacji.



A tu następny, tylko wyżej.



Tym razem trafił się jeszcze taki motylek na dokładkę, tak więc spacer był owocny.





  • dystans 53.90 km
  • 7.10 km terenu
  • czas 02:48
  • średnio 19.25 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Powrót do przedwiośnia (+walka z żyłką)

Sobota, 15 marca 2025 · dodano: 15.03.2025 | Komentarze 3

Po nagłym ataku lata wróciło przedwiośnie... i bardzo dobrze, lato w końcu przyjdzie i tak da nam w kość, że będziemy mieć go dosyć. Dziś nad ranem przymrozek, w dzień temperatura nominalna jednocyfrowa, ale pogoda ładna i jak wyszło słońce, to dosyć ciepło było. W ostatnich dniach (i nocach) trochę popadało i to też dobrze, bo przyroda bardzo tego deszczu potrzebowała. Jedyny minus, że motylki poszły spać... ale kwiatki zostały.

Dziś standarcik z ostatnich dni - złoć żółta. Aha, wyjątkowo wpis bieżący a nie zaległy, rzadka sytuacja na moim bikestatsie.



Podbiał pospolity




Kotków wierzby też nie zabrakło



Z nowości udało mi się wypatrzeć kosmatkę, jeszcze nie kwitnie, ale już wysuwa znamiona z pączków.




Ratunku! Rekin! ... Aaa!!! Trzy rekiny!!! ... A nie... to tylko kosaciec.



Są już pierwsze listki na kanapki - ziarnopłon wiosenny.



Gdy przejeżdżałem obok zalanych wyrobisk dawnej żwirowni we wręczy, zobaczyłem że jest pusto. Trochę się zdziwiłem, bo tydzień temu były obstawione samochodami i ludźmi, a do tego śmierdziało grillami, no ale dziś temperatura poniżej 10 stopni, a nie powyżej 20 i dot ego chłodny wiatr. Nie planowałem tu postoju, ale skorzystałem z okazji, bo przy ładnej pogodzie to albo imprezowicze, albo wędkarze.

Po poprzednim weekendzie przybyło śmieci, w ogóle ta miejscówka jest strasznie zaśmiecona, trzeba znaleźć jakiś fragment bez śmieci lub z małą ilością, które da się wyzbierać i nie oglądać się za siebie, tylko gapić na wodę. W ogóle w miejscach gdzie bywają ludzie to zawsze jest syf jeśli te miejsca nie są sprzątane, wszelkie parki parki i inne zagospodarowane miejsca też by tak wyglądały bez sprzątania.



O wędkarzach to mam jak najgorsze zdanie, zazwyczaj muszą podjechać jak najbliżej wody, tak na kilka metrów. Kiedyś widziałem gościa łowiącego z fotela w samochodzie. Do tego zostawiają straszny syf. Skąd wiadomo, że te śmieci zostawili wędkarze? A pudełka po przynęcie, to niby kto wyrzuca? To niesamowite, że tak uwielbiają ten syf, przecież potem sami będą w nim siedzieć. Owszem, pewnie znajdzie się kilku ogarniętych, sam mam kolegę jeszcze z podstawówki, który jest wędkarzem, uczestniczył w akcjach sprzątania Pisi i psioczył na tych syfiarzy co śmieci nad wodą zostawiają.

Tego miejsca nie sprzątam, za dużo tam śmieci, trzeba by śmieciarką po nie przyjechać. Ale kłębek żyłki z krzaków zabrałem, bo to niebezpieczne dla ptaków i innych zwierzaków (wydr, rzęsorków i  co tam się trafi). I ta żyłka to była zapowiedź... otóż ze dwadzieścia kilometrów dalej, jadąc przez las zacząłem mieć problemy z napędem. Początkowo myślałem, że jakaś gałązka,  patrzę - a cały napęd jest opleciony żyłką i jeszcze duuużo się ciągnie za rowerem.



Wyciąganie tego syfu kawałkami trwało 20 minut, a i tak zostawiłem tę ciasno nawiniętą między zębatkami w kasecie (widać trochę na poniższej fotce) bo już miałem dosyć, a ona w jeździe nie przeszkadzała. Potem jeszcze pracowicie pozbierać pourywane i poucinane kawałki. W sumie to bardzo się ucieszyłem, że zaplątałem się w tą żyłkę. Nie, nie jestem takim głupkiem, że mi to sprawia radość, po prostu lepiej że ja, niż jakiś zwierzak.

Kaseta była bardziej opleciona, ale fotkę zrobiłem dopiero po kilku minutach walki z żyłką.



Tak po prawdzie, to nie wiem czy ta żyłka, która mi zaatakowała napęd, to żyłka wędkarska. Nie znam się, ale takie żyłki są zwykle przezroczyste, a nie białe... ale może i białe też są. Poza tym dopiero po dwudziestu kilku kilometrach zacząłem mieć z nią problemy (z drugiej strony, żeby tak się zaplątać, to może i trzeba tylu kilometrów, kilkaset metrów przez las, to chyba trochę za mało na taki splot). Ale na na asfalcie jej chyba nie złapałem, są dwa potencjalne miejsca - albo te glinianki, a w lesie.

(Edit: po wyguglaniu okazało się, że białe żyłki też są, więc na 99% jest to żyłka wędkarska)

Ale to i tak nieistotne, nad wodą też znalazłem żyłkę i tamta była ewidentnie z wędki, równie dobrze w tamtą mógłbym się zaplątać, albo co gorsza jakiś ptak, czy inny zwierzak. Rany, jakim trzeba być ujem i bezmózgiem, żeby taki syf zostawiać w krzakach. Jak miałem bardzo złe zdanie o wędkarzach, to mam teraz sto razy gorsze.

Z lewej żyłka znad wody, pośrodku wyciągnięte z napędu, z prawej ta co się za mną ciągnęła.



A na koniec trainspotting i Vectron w barwach Deutsche Bahn




  • dystans 49.10 km
  • 8.50 km terenu
  • czas 02:33
  • średnio 19.25 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Żurawie marcują, a żaby nie kumają

Wtorek, 11 marca 2025 · dodano: 14.03.2025 | Komentarze 5

Rundka z wizytą na Uroczysku Rozłogi, gdzie marcowały żurawie. Ptaki były z oddali, ale spotkanie z pierwszą w tym roku żabką było z bliska oko w oko... a także oko w obiektyw.



Widok z lotu żurawia... no, może raczej pszczółki.



A żurawie... no  były.



Uroczysko Rozłogi, to dawne stawy rybne, tym razem odwiedziłem tylko jeden ze stawów. Jest to jeden z dwóch największych, a zarazem nie wysychających całkiem stawów... bo wysychać to on częściowo wysycha, na przykład na tę wysepkę na pierwszym planie czasami da się dojść suchą stopą, ale teraz z powrotem jest mokro (w tym miejscu może nie głęboko, może by wystarczyły kalosze).

Natomiast w zeszłym roku było tak sucho, że nawet te stawy wyschły także w miejscach gdzie praktycznie zawsze jest woda, jesienią były tam tylko jakieś nędzne kałuże otoczone błotem.



Głogi pączkują




Dopiero w domu zauważyłem, że na tym zdjęciu załapał się malutki owad.



Ze zwierzaków, to jeszcze sezon na kotki... wierzbowe. Kotki męskie w różnym stadium kwitnienia.





Oraz kotki żeńskie





Dla odmiany - kotki olchowe, teraz już nie trzeba się zastanawiać, czy uznać je za kwitnące, czy jeszcze nie.



Nie mogło zabraknąć podbiałów.



Także te kwiatki w środku kwiatostanu już się rozwijają.



A to jakieś drzewo, ale nie wiem jakie, może być cokolwiek, bo z nasadzeń.




Czarny bez już całkiem zielony