teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114878.10 km z czego 16730.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • Chodzenie

Żabie Oczko i resztki zimy

Wtorek, 19 stycznia 2021 · dodano: 23.01.2021 | Komentarze 3

Fotki z końcówki ataku zimy (prognozy sugerują, że będzie drugi) - końcówka kilkunastostopniowych mrozów kilkunastostopniowych mrozów i początek odwilży.

Zanim jednak zacznę, dopisek do poprzedniego wpisu, bo zapomniałem o tym istotnym szczególe:
Nim dojechałem do kładki, zamarzły mi przerzutki... z przodu byłem w stanie manetką co najwyżej przerzucić z 1 na 2 i z powrotem, ale musiałem ręcznie przestawić łańcuch na zębatkach. Tyłu już nawet nie próbowałem ruszać. Jes to dowód, że dobrze skalibrowałem mój Termometr rowerzysty (pod tym linkiem), bo zamarzanie przerzutek dałem właśnie na -15°C


Ale do rzeczy - po sprawdzeniu że Żabie Oczko solidnie zamarzło, udaliśmy się z Klu do parku, żeby zrobić ślizgawkę (rany, co za czasy... jak byłem młody, to już dawno byłaby tu ślizgawka na całą długość stawy i tłumy dzieciaków!). Odśnieżyliśmy tor, połówka była idealna, dalej z powodu przydeptanego śniegu, trzeba było dopiero oczyścić i wyślizgać.



Kluska wzięła się też za wytyczanie krętego toru.




A tutaj ptasie patenty na przetrwanie zimy... tylko sami ich nie stosujcie! (powiększenie po kliknięciu w fotkę)



A propos ptaków, z okna widziałem parę razy jakieś szarobrązowe ptaki... większe od wróbli, mniejsze od gołębi, coś wielkości kosa (kosa też widziałem ostatnio na osiedlu, ale to na pewno nie były one). W końcu udało mi się takiego namierzyć na osiedlu i podejść na tyle blisko, by zrobić moim aparacikiem zdjęcia na których było coś widać i dało się zidentyfikować delikwenta.

Okazało się, że to kwiczoł.



A tu już w czasie odwilży.



- Cześć stary, gru gru, długo tu siedzisz?
- ...
- Mówię "cześć" gamoniu, gru gru!
- Ty, on jest jakiś sztywny, gru gru.
- Co się dziwicie, gru gru. Zamarzł na tym parapecie już trzy lata temu!
- A właściciel balkonu nie ma nic przeciwko martwemu gawronowi? Gru gru.
- A kto go tam wie, gru gru... może się brzydzi usunąć?



Jak widać takie plastikowe krukowate nie są skuteczne w odstraszaniu gołębi (bo zakładam, że taki jest ich cel), ptaki to spryciule i prawie wszystkie metody ich odstraszania są nieskuteczne. Co nas zdziwiło, to ile tego jest na balkonach tego bloku. Zaczęliśmy się rozglądach po innych blokach i czasem jest jakiś plastikowy ptak na jednym, góra dwóch balkonach... ale ten blok jest jakiś dziwny!





Takie tam fotki z zimy




A to nasz Osiedlowy Wierch, najbliższa górka na której można zjeżdżać z sanek. Większa górka jest w EkoParku, ale ten jest zamknięty od jesieni.

Tutaj ostatnia wizyta już w czasie odwilży, takie pożegnanie dopóki jeszcze da się zjeżdżać na resztkach śniegu, ale na górce byliśmy także parę razy w czasie mrozów. Teraz to pusto, tylko przez chwilę była jeszcze dwójka maluchów, ale tak to byliśmy sami... wcześniej to zawsze jakieś dzieciaki były na górce, w czasie ferii więcej, a gdy musiały iść do szkoły to już zdecydowanie mniej (czasem z zazdrością się patrzyły na nas dzieciaki przechodzące obok z plecakami).

Z górki można zjeżdżać obecnie tylko na dwie strony - z trzeciej jest plac zabaw, a z czwartej parking. W ogóle przez te parkingi ten plac jest średnio przyjemny, bo z dwóch stron otoczony parkingami.




To wszystko nasze ślady sanek... w ogóle chyba byliśmy ostatnimi saneczkowiczami na tej górce.



A tu taka ciekawostka - pudełeczko z biedronkami azjatyckimi. Nazbierałem je późną jesienią, gdy zbierały się na balkonie pod zamkniętym parasolem, szukając miejsca do zimowania. Jakoś nie miałem sumienia ich tak po prostu zlikwidować, ale też uznałem że nie mogę ich z powrotem wypuścić, bo to gatunek inwazyjny. I jakoś tak nie miałem pomysłu co z nimi zrobić, więc zostały w pudełku na balkonie na zimę.

Ostatnio sobie o nich przypomniałem i zajrzałem do pudełka, i co się okazało? Otóż większość zdechła, ale około dziesięciu nadal żyje! Przetrwały kilka dni ujemnej temperatury, w tym ponad dwie doby kilkunastostopniowych mrozów. Temperatura dochodziła do -20°C, aczkolwiek zakładam że na balkonie było ciut cieplej od mieszkania i do -20 nie dobiła, ale one praktycznie nie miały żadnej osłony przed mrozem. To daje pojęcie jak niesamowicie odporne są owady.



A to jest Śmierć Szczurów ze Świata Dysku według Kluski.







  • dystans 11.80 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 00:45
  • średnio 15.73 km/h
  • temperatura -18.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Najmroźniejszy dzień tej zimy

Poniedziałek, 18 stycznia 2021 · dodano: 19.01.2021 | Komentarze 8

Po najmroźniejszej nocy tej zimy (do -20°C) nadszedł najmroźniejszy dzień... no, nie wiadomo czy ten status się utrzyma, w najbliższym czasie ma być cieplej, ale luty też czasem potrafi pokazać pazurki (a właściwie sopelki).

To był też najpiękniejszy dzień zimy (przynajmniej u nas) - mróz, świeży śnieg, skrzący w słońcu, do tego szadź i choć z rana było mglisto i pochmurno, to wkrótce się rozpogodziło i świeciło lekko przymglone Słońce. O, taka zima mogła by trwać dłużej (byle nie jakaś ciapa, breja i śnieg z deszczem).

Początkowo miałem tylko wyskoczyć do sklepu i potem podjechać do parku zobaczyć czy Żabie Oczko jest wystarczająco zamarznięte, by się po nim poślizgać. Jednak potem zmieniłem plan - najpierw wyskoczyłem do sklepu, ale zrobiwszy pętelkę dookoła osiedla wróciłem do domu zostawić zakupy. Chodziło o to, by nie przemrozić warzyw i owoców (z rana było -18°C), dlatego też niektóre rzeczy włożyłem do plecaka, a nie do sakw które były już dobrze zmrożone.



Potem ruszyłem do parku, ale nieco naokoło, bo gdy zobaczyłem jak jest ładnie, postanowiłem przejechać się dróżką przez łąki. Teraz było już cieplej od -16 do -15°C.





Właśnie na łąkach spędziłem sporo czasu łażąc na przełaj w śniegu, robiąc zdjęcia i chłonąc zimowy krajobraz.










Kilka różnych kadrów tych samych drzew.





Nawet rower się załapał, choć rzadko mu robię zdjęcia.



Nie byłem sam na łąkach.



Z zajęcy zaś zostały same ślady.




Wszystko było w igiełkach lodu i gałązki i badyle wszelakie.







Olchowe szyszeczki i pączki olchowych kotków też.




I noski klonu jesionolistnego.



Ten odcinek dłuuugo pokonywałem, aż w końcu dotarłem na kładkę na Pisi Gągolinie (w miejscu gdzie był kiedyś młyn).

Dopisek: Nim dojechałem do kładki, zamarzły mi przerzutki... z przodu byłem w stanie manetką co najwyżej przerzucić z 1 na 2 i  z powrotem, ale musiałem ręcznie przestawić łańcuch na zębatkach. Tyłu już nawet nie próbowałem ruszać. Jes to dowód, że dobrze skalibrowałem mój Termometr rowerzysty (pod tym linkiem), bo zamarzanie przerzutek dałem właśnie na -15°C
.






Pisia - widok w kierunku Żyrardowa.



Widok w kierunku Wiskitek (które wraz z Nowym Rokiem odzyskały prawa miejskie).




Mrozowe różności na rzece.









Stamtąd po drugiej stronie Pisi dojechałem do Parku - znów Pisia, tutaj ujście tzw. Starej Pisi (pośrodku kadru) do Pisi (płynie z lewej do prawej kadru). Kaczki grupują się na Pisi, bo stawy i kanałki pozamarzane.




Jaz Lutza




Pisia w Kierunku Wiskitek i kładki z wcześniejszych zdjęć.  lewej widoczne ujście Starej Pisi.



Żabie Oczko okazało się ładnie zamarznięte, widziałem ślady że ktoś już chodził po nim dzień wcześniej (bo ślady pokryte igiełkami lodu). Dokonałem i ja crash testu stawu, zgodnie z założeniem, że jeżeli pode mną się nie zarwie, to i Kluskę utrzyma. Lód nie pękł, nawet nie trzeszczał, wyglądał na solidny... w razie czego niewiele ryzykowałem, to najbezpieczniejszy akwen w okolicy, jakby lód się pode mną zarwał to wpadłbym po kolana, no w najgorszym wypadku może po pas (z czego połowa to muł).

Tak więc można przyjść tu z Klu na ślizgawkę.









  • temperatura -12.5°C
  • Wędrówka

Wędrówka po łąkach

Niedziela, 17 stycznia 2021 · dodano: 18.01.2021 | Komentarze 3

Nie za bardzo mi się chciało jeździć po posolonej brei, niby na głównych ulicach nie było jej jakoś dużo, ale na bocznych sporo. Dlatego ruszyłem z buta na łąki.

Przy mrozie poniżej -10°C świeży śnieg był suchy i sypki, a stary skawalony, zmrożony i też suchy, tak więc buty i spodnie nie przemakały. Pewien problem stanowiła nie zamarznięta woda na łąkach pod śniegiem, niby pokryta lodem, ale ten był kruchy... jednak w miarę nieprzemakalne buty na początek wystarczyły, a potem na nich i stuptutach utworzyła się dodatkowa warstwa lodu, toteż chodzenie na lekkiej peryskopowej nie stanowiło problemu. Ale z raz było ryzyko pełnego zanurzenia i wlewki, bo się zagapiłem i nie wycofawszy się w porę wylądowałem na większej połaci trzeszczącego lodu, ale jakoś ostrożnie udało się go przebyć.

Rzeczka Wierzbianka, tutaj zaobserwowałem zimorodka, który przemknął tuż nad wodą (a w zasadzie w 3.4 nad lodem).





Trafiłem nawet na bobrzą tamę... do drugiej, którą kiedyś namierzyliśmy, tym razem nie udało się dotrzeć, ze względu na rozlewiska.



Wizyta u bałwanka, żeby mu nie było smutno.



Taki drapieżnik zatoczył kółko wokół mnie (i chyba stwierdził, że choć kąsek łakomy, to ponad jego siły... przynajmniej dopóki nie jestem padliną), potem dołączyła do niego druga połówka i jeszcze trochę polatały i gdzieś zniknęly. Już wcześniej jakiegoś drapieżnika tutaj widywałem, więc to pewnie te same.



W temacie ptaków, to tutaj jest bardzo dużo srok, już w poprzednich latach to przyuważyłem. Mam wrażenie, że te co przy latują do nas na osiedle i je widzimy z okna, to właśnie tu mieszkają i stąd przylatują.

Ze względu na świeży, sypki śnieg (i przez połowę dnia jeszcze lekko prószyło), nie był to dobry dziień na tropy. Ślady saren (jedną nawet widziałem), były też dzików, ale jeszcze mniej czytelne niż te.



Kotki leszczynowe już się szykują na wiosnę.



A te puchatki nawłoci wspominają jesień.Tak, jak sie zobaczy pole totalnie porośnięte nawłocią, to widać jakie zagrożenie dla lokalnej flory stanowi ten gatunek inwazyjny. Z drugiej strony, jesienią takie łany nawłoci świetne są do chowania się w nich... jakby znaleźć jakąś fajną miejscówkę, to można w niej rozbić namiot, którego w ogóle nie widać z zewnątrz. Warto zapamiętać te przemyślenia i może jesienią wykorzystać.



Bliżej zachodu Słońca nawet niebo się przetarło i Słońce zaczęło wyglądać.






Ale następnego dnia jednak wsiadłem na rower.





  • temperatura -4.0°C
  • Wędrówka

Dzień Bałwana i Zadyma

Sobota, 16 stycznia 2021 · dodano: 16.01.2021 | Komentarze 2

13 stycznia był Dzień Bałwana... co prawda nie oficjalnie, ale w praktyce. W nocy spadło sporo śniegu, było koło zera stopn, więc mokry śnieg świetnie się lepił, toteż wszystkie dzieciaki wszędzie lepiły bałwany,

Ruszyliśmy i my na łąki tradycyjnie ulepić bałwanka i ukryć w nim skrzynkę (robimy tak już od 10 lat). Oto fotki bałwanka:
1) zaraz po ulepieniu
2) kilka dni później
3) po odśnieżeniu i lekkim upgrade





Inny kadr





Nasz bałwanek nie był może z tych największych (w krzakach nie było odpowiednich powierzchni, po których można by toczyć kule), ale za to jeden z najładniejszych (lata praktyki, a poza tym nie był tak ubabrani ziemią, którą zbierały kule).



Niestety znaczna część bałwanków na osiedlu nie dotrwała następnego dnia, zawsze znajdą się gówniarze, którzy sami niczego nie zrobią, ale chętnie zniszczą to co zrobili inni. Jeden z bałwanków został następnego dnia odbudowany przez dzieciaki, po czym znów go zniszczono. Parę lat temu jak z Klu zrobiliśmy bałwana przed domem, to raz musieliśmy go naprawiać, a raz udało się pogonić gówniarzy zanim go zniszczyli. Ale w tym roku mam wrażenie że jest gorzej w tym względzie, chyba przez to że są ferie i po prostu więcej jest na mieście nudzącej się gówniażerii.

No cóż, nie mam złudzeń jeśli chodzi o wandalizm w narodzie - widziałem porozbijane przystanki na okolicznych wsiach, posrayowane wszystkie możliwe powierzchnie i  śmieci walające się wszędzie (zwłaszcza w lesie i na łąkach, bo w mieście są sprzątane). Ale i tak przykro patrzeć na poniszczone bałwanki.



Najciekawszy bałwanek jaki spotkaliśmy... jak widać ktoś już się ulitował nad nim i zdjął mu maseczkę. To on nasunął mi myśl założenia maseczki naszemu GeoBałwankowi (że też sam na to nie wpadłem).



A ten bałwanek chyba cudem się trzymał, oczywiście go naprawiliśmy.



Sankowanie



A z serwisem do bałwanka wybrałem się w największą wichurę i śnieżycę. Fajnie było.





Rozlewiska nad Wierzbianką jeszcze do końca nie pozamarzały.



Ruda darniowa na łąkach (dla porównania fotka mniej więcej sprzed tygodnia).




Korzystając z mrozu, na balkonie zamrażamy platikowe zabawki w miskach z wodą (potem służą do zabawy w wytapianie w kąpieli) i jeszcze kubeczki wody z barwnikiem.



Na koniec zimowy komiks o Panu Marianie (całość po kliknięciu w fotkę).







  • dystans 3.50 km
  • czas 00:12
  • średnio 17.50 km/h
  • temperatura -6.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po mieście w zimowych warunkach

Piątek, 15 stycznia 2021 · dodano: 15.01.2021 | Komentarze 3

Takie tam po bułki i powrót dookoła osiedla.

Stan odśnieżenia śmieszek w Żyrku... co za oszczędność, po co przejechać w te i we wte odśnieżając raz chodnik, a zar ddr-kę, skoro można tylko w te i odśnieżyć wszystko połowicznie. Do tego sądząc po trajektorii odśnieżenia, jechał chyba Pan Marian po paru głębszych.




Na zakręcie to w ogóle ledwie w ddrkę trafił.







  • dystans 36.70 km
  • 5.50 km terenu
  • czas 01:52
  • średnio 19.66 km/h
  • temperatura -1.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Do bibliotek przed śnieżycą

Wtorek, 12 stycznia 2021 · dodano: 14.01.2021 | Komentarze 4

Ponieważ były zapowiadane śnieżyce, postanowiłem podskoczyć wcześniej do biblioteki. W Grodzisku i Jaktorowie byłem w poprzednim tygodniu, więc tym razem kierunek Radziejowice (bym zahaczył też o Mszczonów, ale tuż przed wyjazdem sprawdzając godziny otwarcia zorientowałem się że dziś biblioteka nieczynna z powodu szkolenia).

Krótki stopik w Radziejowicach w parku - śniegu niewielkie ilości na polach, łąkach i trawnikach, ale drogi czarne (znaczy szare, ale wiadomo o co chodzi).




Ciekawy wygląd lodu na stawie.




No i typowe struktury świeżego lodu.



Pisia Gągolina.




Powrót drogą leśną - miejscami trochę ślisko (ale bez przesady).




Odwiedziłem jeden z szałasów.



Jakiś zwierzak łaził po pniu drzewa.



Z cyklu "głazy narzutowe".



Znalazłem jakieś nory w pobliżu wkopu CMK (w którego ścianie są wyloty lisich nor), ciekawe czy się łączą, bo jeśli tak to system jest imponujący, te nory są w odległości dobrych kilkudziesięciu metrów.




Wracając jeszcze zahaczyłem o bibliotekę w Międzyborowie, A wieczorem jeszcze zrobiłem rundkę po żyrardowskich w momencie gdy zaczął prószyć śnieg.




  • dystans 50.20 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:28
  • średnio 20.35 km/h
  • temperatura 1.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po bibliotekach przez śnieżyczkę

Czwartek, 7 stycznia 2021 · dodano: 07.01.2021 | Komentarze 1

Nie, nie przejechałem nikomu przez ogródek rozjeżdżając przy okazji oznakę wiosny w postaci śnieżyczki przebiśnieg, raczej wręcz przeciwnie, jechałem przez zwiastun zimy.

Zastanawiałem się, czy jechać dziś w śnieżycy, czy jutro w ... diabli wiedzą czym. Bo co prawda jutro ma nie padać, ale dziś przez cały dzień miały być możliwe opady śniegu, było więc ryzyko że jutro będzie się jeździć w śniegobrei. Albo w ślizgawicy, bo zapowiadają przymrozki, a że jest mokro, to jak to wszystko zamarznie... albo jedno i drugie. Wybrałem więc znane dziś, niż niepewne jutro.

Ruszyłem w śnieżyczce, która w rejonie Międzyborowa przeszła w regularną śnieżycę. Śnieg mi nie przeszkadza, to nie to co deszcz, tyle że było mokro (mokro było po opadach z ostatnich dni, ale nie miało szans podeschnąć). Jechało się bardzo dobrze,raz  bo z wiatrem, dwa bo po wilgotnym asfalcie lżej się jedzie niż po suchym (dopóki nie trzeba się przedzierać przez kałuże), a trzy że ruch drogowy po gorączce świąteczno-sylwestrowej wrócił już do normy... tak jechało się mniej więcej do Międzyborowa, bo potem napęd się zababrał (zwłaszcza na tych 500m terenu) i już tak gładko się nie jechało.




Nim dojechałem do Jaktorowa jednak śnieżyca znów przeszła w śnieżyczkę. Tutaj pierwszy postój pod biblioteką.

Tak na marginesie, to przez ostatnie dwa lata tyle przejeżdżałem przez Jaktorów w celach bibliotecznych, że już miejscowi rowerzyści i menele mówią mi "dzień dobry".



W Grodzisku najpierw do filii nr 2 - stąd poniższe fotki ze szczególnym uwzględnieniem antresolki (profesorka Nerwosolka).

Do tego miejsca w bibliotekach była cisza, spokój... jak dotarłem do Mediateki, to zastałem kolejki i bibliotekarkę latającą jak kot z pęcherzem. Okazało się, że dziś jest jedna osoba do obsługi trzech stanowisk - zwrotu książek i wydawania numerków na wejście  (w przedsionku), wypożyczeń w oddziale dla dorosłych (po lewej) i wypożyczeń w dziecięcej (po prawej)... a ludzi wcale mało nie było.




Powrót już pod wiatr, za to śnieżyczka jeszcze zmalała, a po drodze jeszcze zmalała, aż w ogóle ciężko było stwierdzić czy jest jakiś opad, czy to tylko wilgotne powietrze i czy to śnieg, czy też deszcz (a może deszcz ze śniegiem). No cóż, taka homeopatyczna śnieżyczko-mżawka.

A po powrocie rower pod prysznic... i od razu mycie sakw, zanim to wszystko zaschnie.


  • dystans 14.60 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 00:49
  • średnio 17.88 km/h
  • temperatura -0.5°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Tylko po bułki... i mrożone kurki

Sobota, 2 stycznia 2021 · dodano: 02.01.2021 | Komentarze 7

No, z tymi kurkami to może lekka przesada, bo jedna mrożona kurka sezonu grzybowego nie czyni.



Tak w ogóle wyskoczyłem tylko "po bułki", ale że do sklepu za blisko by wyprowadzać rower, to tradycyjnie zrobiłem rundkę dookoła osiedla... a potem mnie jakoś tak zniosło do lasku międzyborowskiego, w ostatnich latach przemianowanego na park leśny.

Co prawda nie ma ogólnokrajowego zakazu, ale nasze władze miasta zamknęły od 24.10 place zabaw, siłownie plenerowe i ścieżkę zdrowia... także te w lesie. Ogrodzone parki, których główną funkcją jest plac zabaw są całkowicie zamknięte (EkoPark, Jordanki), a place zabaw i siłownie należące do miasta regularnie są taśmowane... podczas gdy te należące np. do spółdzielni są zamknięte głównie za pomocą karteczki z zakazem korzystania.

Siłownia w lasku jest regularnie otwierana społecznie, ale też regularnie taśmowana. Po świętach była całkowicie otwarta, ale widzę że już została ponownie otaśmowana... przy czym już chyba darowali sobie taśmowanie placu zabaw (w drugim planie), albo może został w ekspresowym tempie odtaśmowany.



Drążki ścieżki zdrowia z resztą starej taśmy i warstwą nowej taśmy.



A stamtąd jakoś tak mnie zniosło na chwilę do samego Międzyborowa.



A tak poza tym w naszym domu powstał Instytut Ratowania Dziecka i regularnie dostajemy takie oto komunikaty:


"usprawiedliwienie do kąpiei

nie chcemy żeby dziecko się kąpało, bo wzrastają nerwy dziecka. chcemy, żeby dziecko było szczęśliwe.wysyłamy tą wiadomość po to, żeby szanowna pani wiedziała o wszystkim.

instytut ratowania dziecka"


"Prosimy, żeby dziecko nie brało lekarstw (o dobrym smaku może brać, ale nie za często) jak będzie musiało. Nie chcemy, żeby ukochane dziecko szanownej pani marudziło i robiło głośne odgłosy kiedy jest cisza nocna.Lubimy w końcu dzieci :-) Więc prosimy, żeby nie dawała tych (ohydnych!) lekarstw.
Dziękujemy za porozumienie instytut ratowania dziecka"


"witamy. kochamy nasze dzieci, więc i wasze :-). więc chcemy, żeby nie poszło spać.
instytut ratowania dziecka"




  • dystans 40.35 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 02:12
  • średnio 18.34 km/h
  • temperatura -1.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Rozpoczęcie sezonu rowerowego 2021

Piątek, 1 stycznia 2021 · dodano: 01.01.2021 | Komentarze 7

Przedpołudniowa rundka po okolicy - z rana cudownie pusto na ulicach, jak to w Nowy Rok. Potem ruch oczywiście wzrastał, ale nadal był niewielki.

Najpierw pojechałem nad Pisię, nieco naobkoło bo przez Międzyborów. Jak nie wiadomo gdzie jechać, to zawsze warto pojechać do lasu nad Pisię. Nasz ulubiony mostek na Pisi.



Niestety coraz bardziej się sypie... zawsze jak zacznie się walić, jest odbudowywany, tylko boję się żeby teraz nie postawili jakiegoś betonowego paskudztwa.




Pisia Gągolina we własnej osobie




Nasze tipi stoi, tylko teraz jest częściowo odgrodzone fosą. To taka pozostałość starorzecza u stóp skarpy, w którym zwykle nie ma nawet wody, jedynie trochę błota. Woda się pojawia po większych deszczach (i to mam wrażenie, że dopiero wtedy gdy Pisia się tu wleje).




Jak już się tu dojedzie, to ciężko się stąd ruszyć, dzisiaj też niewiele by brakowało żebym tutaj utknął na dobre i to byłby koniec wycieczki (a dystans ponad dwa razy mniejszy). Gdyby to była wiosna, to pewnie bym się stąd już ie ruszył. No i gdyby to nie był Nowy Rok, bo warto rok zacząć od jakiegoś dystansu... niezbyt dużego, ale który przynajmniej dystansem można nazwać.

Bluszcz ze swoimi korzeniami przybyszowymi wygląda jak jakiś wspinający się robal.



O, jakie fajne paskowane galasy... wyglądają trochę jak warchlaki dzików.




Znalazłem też jakąś narośl na opadłych liściach. Jakiś grzyb?




Dobrze zelektryfikowana lisia nora.



Takich nor w ścianach wkopu CMK jest kilka. Kiedyś widziałem przy jednej lisa, stąd wiem że przynajmniej część z nich jest lisia.



Jadę w kierunku Mszczonowa . Pod samym Mszczonowem jest miejsce ze sporą ilością krzaków aż czerwonymi od owoców - głóg i  chyba kalina.




I co nie dziwi, jest tam sporo ptactwa. W tle mglisty wiatrak.



Wracając spod Mszczonowa postanowiłem sprawdzić jak tam postęp prac przy wiadukcie nad CMK w Świnicach. Jakiś czas temu naciąłem się na to wracając z biblioteki i musiałem objeżdżać No, jeszcze trochę droga będzie niedostępna. Poza tym odcinek drogi od Świnic do Mszczonowa szykują do przebudowy, na tablicach piszą że ma trwać do lipca 2021... no to ta trasa na Mszczonów będzie jeszcze jakiś czas niedostępna, trzeba jeździć przez Hamernię/Radziejowice, a mając więcej czasu objazdem jak dziś.



O ile na CMK nie widziałem żadnego pociągu, to na eSeŁce trafił mi się Vektron w służbie PKP Cargo.



Jeszcze po drodze sprawdziłem, że ślady zwierzaków na betonce są nadal dobrze widoczne (mimo ładnych paru, a może już parunastu lat od jej wylania).







  • dystans 30.15 km
  • 1.60 km terenu
  • czas 01:22
  • średnio 22.06 km/h
  • temperatura 1.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Zakończenie sezonu rowerowego 2020

Czwartek, 31 grudnia 2020 · dodano: 31.12.2020 | Komentarze 2

...czyli zdążyć przed godziną policyjną.

No może bez przesady, raczej przed zmrokiem, ale nie mogłem się powstrzymać przed tym podtytułem. Podsumowań roku zasadniczo nie robię, ale sprawa tej godziny policyjnej może być dobrym podsumowaniem tego roku - co prawda premier twierdzi, że to nie zakaz tylko apel, ale tak się zastanawiam czy ewentualny mandat należy potraktować jako nakaz zapłaty, czy raczej jako opel o dobrowolne wsparcie budżetu państwa? Ale poza tym to godzina policyjna mnie ani ziębi ani grzeje, bo nijak nie wpływa na moje plany sylwestrowe.



Ale do rzeczy, znaczy do do jazdy.Rano myk do sklepu (rany, niech już skończy się ten grudzień i wreszcie znikną tłumy w sklepach... przynajmniej w środku tygodnia) i pętelka naokoło osiedla. A po południu krótka traska po okolicy.

Przejazd przez Międzyborów.




Pogoda taka sobie, ale nie narzekam, przynajmniej nie padało jak przez ostatnie dwa dni, po których to opadach było teraz sporo wilgoci.




Krótka wizyta u beeeczek... znaczy u owieczek po drodze.






Na koniec jeszcze stado ptaków... niby to tylko gawrony i kawki, ale i tak przyjemnie się na taką chmarę pogapić, jak ta ptasia chmura się rozdziela, łączy, wydłuża, zakręca itp.




Ptasia chmura opada na pozycje spoczynkowe.




A na koniec kilka zabawnych rysuków z książki "Mrówki małe i duże" Justyny Kierat.

Z rozdziału o hodowli mszyc i czerwców.



Oraz z rozdziału o modraszkach, których larwy mieszkają w mrowiskach.