teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2021

Dystans całkowity:789.67 km (w terenie 83.85 km; 10.62%)
Czas w ruchu:46:26
Średnia prędkość:17.01 km/h
Maksymalna prędkość:34.20 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:34.33 km i 2h 01m
Więcej statystyk
  • dystans 40.02 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:01
  • średnio 19.84 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kolejna rundka biblioteczna

Środa, 19 maja 2021 · dodano: 20.05.2021 | Komentarze 6

Tym razem do biblioteki we Mszczonowie. Jadę częściowo po trasie niedzielnego triathlonu - jak w sobotę tędy jechaliśmy w jedną stronę, to był czysty asfalt, a jak wracaliśmy to pojawiły się już oznaczenia.

To jest nasze ulubione - mieliśmy tutaj niezły ubaw, bo na początku oznaczali wszystkie dziury i górki z łat, ale dalej trochę sobie odpuścili i tylko co większe.






Jeszcze kilka innych





Tematyczne półki w bibliotece.



Berberys kwitnący pod biblioteką




Krótki stopik przy ruinach pałacu we Wręczy... no, dworu.



Biegacz z takim turkusowym zabarwieniem




Ślimaczki





Stonogi... chyba że prosionki, albo inne równonogi.




To małe to chyba larwa równonoga.



Inny gatunek równonoga... albo jeszcze forma larwalna powyższego.







  • dystans 48.88 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:27
  • średnio 19.95 km/h
  • temperatura 14.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka biblioteczna

Wtorek, 18 maja 2021 · dodano: 19.05.2021 | Komentarze 4

Myk do biblioteki w Grodzisku... ściana deszczu od poprzedniego dnia ciągnęła się północ-południe przez Łódź i sięgała co najwyżej do Skierniewic i dziś miało być podobnie. Natomiast na wschodzie po południu miały się wykształcać komórki burzowe i choć z map wynikało, że do nas nie dotrą, to lepiej było wcześniej się uwinąć.

Temperatura optymalna, wiatr do Grodziska mniej więcej w plecy, a powrót oczywiście odwrotnie...

Poprzednio w tym miejscu nad Pisią Tuczną fociłem kwiaty mlecza, a teraz dmuchawce.




Jeden z murali na trafo w Grodzisku.



Już po powstaniu powyższego, wiatka śmietniskowa obok też zyskała godną oprawę.



Pole rzepaku w pełnym rozkwicie, na poprawinach majówki trafiały się takie bardziej przetykane zielenią, bo dopiero zaczynały kwitnąć.





Młode kwaczuszki



Skalnica ziarenkowata



Trawy




Co prawda jakoś mocno nie padało, ale po drodze lekko parę razy mżyło... jednak pod Żyrardowem jak i w samym Żyrku kapanie było chyba bardziej intensywne, sądząc po wilgotności dróg. Oczywiście masowo powypełzały ślimaczki i droga przez Międzyborów, a zwłaszcza przez Park Procnera była powolna, bo trzeba było ewakuować to towarzystwo z bocznych dróg i śmieszek.

Były wśrod nich: ślimak winniczek



ślimak zaroślowy



wstężyki







  • dystans 23.10 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 01:21
  • średnio 17.11 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Niedziela, 16 maja 2021 · dodano: 22.05.2021 | Komentarze 1

Kwitnące kasztanowce w parku nad kanałkiem




Kasztanowiec czerwony, który jest mieszańcem amerykańskiego kasztanowca krwistego i naszego, choć pochodzącego z Bałkanów kasztanowca białego (czy też pospolitego, albo zwyczajnego).




Kasztanowiec rudy... eee, znaczy wiewiórka na kasztanowcu. Pracowicie przegryzała się przez skorupkę orzecha włoskiego, zzzyg zzzyg zzzyg. To jedyny moment gdy można ją przez dłuższy czas obserwować wiewiórkę nieruchomą - gdy zajmie się żarciem.





  • dystans 32.42 km
  • 1.70 km terenu
  • czas 02:04
  • średnio 15.69 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Esełkowanie

Sobota, 15 maja 2021 · dodano: 17.05.2021 | Komentarze 4

Upał nieco zelżał i między deszczami i różnymi obowiązkami udało się wyskoczyć na cały dzień eSeŁkę. Tym razem inna miejscówka, pociągi jeżdżą nie pod nami, lecz nad nami, a miejscówka tak skutecznie zacieniona, że gdy wiatr wiał to było wręcz chłodnawo... ale jak się wyszło na słońce, to okazywało się że jest gorąco.

Na S-Ł pprzywitał nas ten sam Różowy Smok (znaczy Dragon 033 w barwach Laude), którego spotkaliśmy trzy dni wcześniej



Sobota, pociągów dużo mniej niż w tygodniu, przez ponad siedem godzin widzieliśmy tylko siedem pociągów towarowych... w tygodniu tyle samo (lus pojazd techniczny) widzieliśmy w ciągu niecałych czterech godzin.

ET22-790 w barwach PKP Cargo.




A tu się trafił ET42-011 produkcji radzieckiej w barwach PKP Cargo.




ET22-022 czyli kolejny spotkany Byk z przywróconymi barwami z początków służby.




Vectron w barwach Deutsche Bahn.



I czechosłowacka lokomotywa serii 181 w barwach STK.



I jeszcze jeden Różowy Smok, tym razem o numerze 031



Kluska ćwiczyła karate na pokrzywach i z kopa wykosiłą pół zagonu, potem dałem jej kijek (sam się tak bawiłem w dzieciństwie) i wykosiła jeszcze półtora zagonu pokrzyw. Kijek nazywa się Pogromca Pokrzyw, ustaliliśmy też kolejne stopnie krzalowego karate:
- Trawa
- Pokrzywa (ten ma Kluska)
- Jeżyna
- Tarnina




Poza tym graliśmy w:
- Łapkówkę (piłką tenisowa w siatkówkę ale z łapaniem, a nie odbijaniem)
- Ping-bez-Pong (Ping to odbijanie paletką, a Pong to odgłos odbijania o stół)



Potem zaimprowizowałem siatkę. Tak więc na koniec graliśmy w siatkowo-krzalową wersję tych gier.




Na "siatce" siedział taki oto wstężyk - uznaliśmy więc że jest sędzią (choć nie graliśmy na żadne punkty).



Otworzyliśmy też salon tatuażu naturalnego, wykonywany sokiem glistnika jaskółcze ziele.



Zaczęło się od tego, że posmarowałem sokiem jakąś brodawkę... ten sok ma właściwości bakterio-, wiruso- i grzybobójcze, oraz jest stosowany jako domowa metoda wypalania kurzajek (jak byłem mały, to leczyłem się z kurzajki u dziadka - kurzakiem, czyli odchodami kur... nie wiem, czy było to skuteczne, bo równolegle mieliśmy jakiś płyn z apteki).



Stąd już krok do pomysłu na wykonanie tym sokiem tatuaży.




W ten sposób płynnie przeszliśmy do części przyrodniczej - oto chyba jakiś starzec.



Przetacznik



Gwiazdnica



Skrzyp - pędy zarodnionośne




i pędy płonne



Botaniki jeszcze nie opuszczamy, ale już płynnie przechodzimy do zoologi.

Ślimak zaroślowy




Wstężyk na liściu pokrzywy



Kwitnąca jabłoń



Biedronka na jabłoni... i tu problem, bo nie mam dobrego zdjęcia żeby policzyć kropki, a znalazłem cztery gatunki w tej kolorystyce występujące w Polsce (choć mogłem jakieś przegapić), a więc:
- gielas dziesięcioplamek
- biedronka dwunastokropka
- gielas czternastoplamek
- pokropka wysączka (szesnastokropkowa)




A ta biedronka na trawie wygląda mi na gielasa dziesięcioplamka



Trzmiel się uwija na kwiatostanie mniszka




Ziuuucieeek!!!



I taki cuś




Jeszcze motylki - rusałka kratkowiec, pokolenie wiosenne. Tutaj ciekawostka, forma letnia ma zupełnie inną kolorystykę - jest głównie czarno-biała! Mamy więc do czynienia z dymorfizmem sezonowym. Początkowo przyrodnicy (w tym Karol Linneusz) traktowali je jako dwa odrębne gatunki (link - tu można poczytać o tym motylu i zobaczyć motyle z pokolenia letniego)



Osadnik egeria - samica (samiec ma mniejsze jasne plamki.






  • dystans 25.20 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 01:31
  • średnio 16.62 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Czwartek, 13 maja 2021 · dodano: 17.05.2021 | Komentarze 0

Wietek

A po drodze na łące jeszcze udało się złapać mniejszego przedstawiciela bielinkowatych - był to wietek. Z wietkami jest tak, że one są bardzo podobne, o ile udało mi się ustalić, u nas w grę wchodził wiete gorczycznik i wietek irlandzki, ale żeby je odróżnić, trzeba by go złapać i dokładnie przebadać, po zdjęciu się nie da.

Niech więc będzie po prostu wietek.




  • dystans 31.39 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 01:57
  • średnio 16.10 km/h
  • temperatura 30.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Poprawiny Majówki 2: We wte

Środa, 12 maja 2021 · dodano: 14.05.2021 | Komentarze 2

W nocy można spotkać sporo stawonogów, które prowadzą nocny tryb życia. Tak było i tym razem, spotkać można było różne owady, pajęczaki, a także przedstawiciela skorupiaków - mianowicie takie coś, dalekiego krewnego stonogi i prosionka. Podejrzewam, że jest to jakaś kulanka, ale jaka konkretnie i czy aby na pewno, to nie wiem.



Pierwszy egzemplarz znalazła Kluska i jak zwinął się w kuleczkę, to nie chciał wyjść. A potem okazało się, że jest ich tam sporo, toteż nazbieraliśmy je do pudełka, żeby rano dokładnie obejrzeć i obfocić



Rano wypuściliśmy je na pniaczek i obserwowaliśmy jak się rozchodzą.








A te plamki z tyłu, udają chyba oczy.



Było też sporo pajęczaków, ale tutaj tylko jedna symboliczna fotka pająka.



Owady też były.



Oprócz różnego drobiazgu, były też biegacze.



Oprócz biegaczy w kolorze czarnym (ewentualnie opalizujących), były też biegacze zielonozłote... tak obstawiam, o dczytałem się, że biegacz zielonozłoty prowadzi nocny tryb życia, a bardzo podobny biegacz jest owadem dziennym.

Znaleźliśmy jednego większego (wychodzi na to, że samicę) i dwa mniejsze (samce), po czym załadowaliśmy je razem do pudełka, przy czym wywaliliśmy wcześniej nazbierane mniej efektowne biegacze. Sądząc po poniższym obrazku, będziemy rodzicami chrzestnymi małych biegaczyków (a swatami na pewno już jesteśmy).





Natomiast rano na namiocie wygrzewał się taki oto bzykacz.



Poza tym warto oglądać zwierzęce odchody, bo na przykład niepozorny bobek może się okazać... poczwarką. Podejrzewam, że jest to poczwarka jakiejś ćmy, bo one mogą się walać luzem nieprzyczepione do żadnych roślin itp. Korciło mnie żeby zabrać do domu i zobaczyć co się wylęgnie... musiałem użyć całej siły woli, żeby się powstrzymać.



Jeśli chodzi o zwierzęta niezbyt już żywe, to czaszka z mszakową sierścią. Możliwe że lisa, ale równie prawdopodobne, że psa.



Aha, w nocy oprócz robali obserwowaliśmy nowe Starlinki przemykające między jeszcze bezlistnymi gałęziami drzew... taki sznur światełek naprawdę robi wrażenie, a że rzeczywiście są dosyć jasne, nie dziwię się że projekt budził protesty astronomów, którzy obawiali się, że istotnie zakłóci obserwacje nieba.

Paprocie się rozwijają, a niektóre już się rozwinęły.


]


Dąbrówka rozłogowa zaczyna kwitnąć.



Trawy też kwitną



I poziomki... rozśmieszyła nas flaszka, którą znaleźliśmy kilkanaście metrów dalej, aż wróciliśmy do poziomki, żeby zrobić jej zdjęcie.



Poranek był niespieszny, nad ranem najlepiej się śpi. Tak więc zanim powstawaliśmy, zjedliśmy śniadanie, poszwendaliśmy się po okolicy, minęło sporo czasu, No a potem się zebrać, spakować, toteż wyruszyliśmy jak zwykle świtkiem pod południe.

Offcy jeszcze się nie chce wstawać.



Amfora, albo inny dzban - żeliwny z epoki mariańskiej... tak ustaliliśmy opierając się na legendzie o tym, jak Pan Marian został sołtysem Chojnaty, a potem pierwszym królem Polski.



Tym razem jedziemy z wiatrem, jest już gorąco toteż odpuszczamy sobie ewentualne zwiedzanie... no, zwiedzamy tylko sklep w Woli Pękoszewskiej, suchy prowiant mamy, ale musimy uzupełnić mokre picie. No i ważny punkt programu - pomenelować pod sklepem z lodami. Ale to był krótki postój, docieramy do eSeŁki i w sprawdzonej dzień wcześniej miejscówce instalujemy się na przeczekanie popołudniowej gorączki.

Zaczynamy trainspotting - ten pojazd techniczny nas zaskoczył, ale chyba znów WM-15 , być może ten sam co we wtorek.



ET22-898 w barwach PKP Cargo.



Kolejny ET22 PKP Cargo, tym razem numer 1106.



Dragon w barwach Laude - które trudno pomylić z czymkolwiek, natomiast oznaczenia E6ACTab i jak się nie da zapamiętać.



Vectron 193 567 "Wojtek" z logo Cargounit i Bahnoperator.



Poza tym gramy w łapkówkę - jest to gra będąca czymś w rodzaju siatkówki z łapaniem piłki., Gramy piłeczką tenisową, rzucając nią nad gałęzią sosny, potem łapiąc i odrzucając.



Ponieważ wiał wiatr i gdy był lepszy podmuch, to sosny rzucały w nas szyszkami, a ponadto ostatnio Klu ma fazę na piosenkę "Przechyły", to zrobiliśmy przeróbkę (pierwsza zwrotka i refren na miejscu, resztę wymyśliliśmy w domu). Oto ona:

Emeryckie Przechyły

1) Pierwszy raz przy nowym opatrunku
Trzymam kule i kuśtykam na jacht
I jest jak w szpitalu geriatrycznym
Boli brzuch i ciągle mnie mdli

Ref. O-ho-ho, emeryckie przechyły
   O-ho-ho, czy fala jakaś mknie? (Nie!)
   O-ho-ho, trzymajcie się babcie (Za kapcie!)
   Ale wiatr! Jedynka chyba dmie!

2) Zwrot przez sztag, a niech to lumbago
Czuję jak w krzyżu łupie mnie (Łup!)
Ale wiatr! Przeziębi mi nerki (Ojojoj!)
A lekarstwa za burtę zwiało mi

3) Hej ty tam, za burtę wychylony
Dziś Twój obiad rybki będą żryć
A mówiłem, jedz tylko lekkostrawne
Na coś więcej to już nie ten wiek

4) Morska toń - ten żywioł nas wykończy
Chyba czas, żeby już zejść na ląd
A przecież nawet nie odcumowaliśmy
Będzie wstyd Neptuna spotkać nam

5) A wieczorem w tawernie trwa syskusja
I przy ziółkach wspominki z młodych lat
Z Magellanem, a ten pływał z Kolumbem
Nowy ląd - wypatrzył właśnie on


Do taktu skrzypi nam skrzyp



W końcu ruszamy dalej



UWAGA STOOOOOOP!!! ROBAL!



Ogólnie jest za gorąco, niby z wiatrem jedzie się lekko i się go w ogóle nie czuje... no właśnie, nie czuć wiatru chłodzących podmuchów i skwar jest masakryczny. Do tego trasa głównie w terenie otwartym na słońcu. No cóż, trzeba było posiedzieć nad eSeŁką jeszcze z godzinę, albo i dwie czy trzy, jednak Klusce już trochę zaczynało się nudzić.

No cóż, nie ma rady - rypiemy. W ogóle miałem zamiar dziś założyć na spieczone ramiona koszulkę z rękawem... ale jak włożyłem, to zaraz zdjąłem i powróciłem do tej bez rękawów. Oczywiście ramiona spiekłem sobie jeszcze bardziej, ale ciut mniej się gotowałem w trakcie jazdy.



Książki przeczytane podczas jazdy.



No cóż, było ciężko, zdecydowanie za gorąco, środek dnia musieliśmy spędzić w cieniu... ale ogólnie całkiem fajna wycieczka wyszła, jakoś daliśmy radę, a przynajmniej dwa dni w plenerze spędziliśmy.


  • dystans 33.89 km
  • 4.20 km terenu
  • czas 02:40
  • średnio 12.71 km/h
  • temperatura 30.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Poprawiny Majówki 1: W te

Wtorek, 11 maja 2021 · dodano: 13.05.2021 | Komentarze 3

Ponieważ podczas majówki wraz z nastaniem maja pogoda się sp... popsuła i musieliśmy dokonać odwrotu, postanowiliśmy że przy lepszej pogodzie ją dokończymy. No i przyszła lepsza pogoda, ale przegięło w drugą stronę i z dobrej zrobiła się niedobra - znaczy upał, skwar, piekarnik, krótko mówiąc za gorąco.

Najlepiej byłoby pojechać w niedzielę po zbiórce, albo chociaż w poniedziałek, ale wtedy niestety nie mogliśmy i tak wcelowaliśmy pechowo w dwa najgorętsze dni... w ogóle w ostatnim momencie mieliśmy wątpliwości czy jechać, czy jednak sobie odpuścić. Ale jak tak będziemy czekać na dobrą pogodę, to w końcu chyba nigdy nie pojedziemy, a poza tym ostatniego lata jakoś wytrzymaliśmy te kilka dni, to i teraz się przemęczymy.

Plus jest taki, że pogoda stabilna bezdeszczowa i można zaoszczędzić na gratach - lżejszy śpiwór, można nie zabierać kurtek, cieplejszych rzeczy, zapasów suchych rzeczy na wypadek przemoczenia, a że to tylko dwudniówka, więc też i mniej żarcia (takiego co może być trudno dokupić)... za to mamy ze sobą cały zapas wody (tym razem nie miałem kiedy podjechać i założyć depozyt) i więcej płynów do bieżącego uzupełniania (dodatkowa woda, sok), a nie dało się zaoszczędzić na termosach, bo zamiast gorącej kawy i herbaty jest kawa mrożona (jak się naładuje dużo lodu, to i drugiego dnia jest zimna).

A więc, raz kozie śmierć - jedziemy! Kierunek - Głaz Mszczonowski. Mieliśmy tam dojechać trzeciego dnia majówki od zachodu, a następnego dnia myk na północ do domu przez Wolę Pękoszewską. Teraz jedziemy właśnie od północy i trasę która miała być tylko powrotna, pokonujemy w te i we wte.



Pierwszy większy postój robimy na eSeŁce (linia kolejowa Skierniewice - Łuków, w skrócie S-Ł). W tej chwili na większości linii jest tylko ruch towarowy, dopuszczona prędkość jest niezbyt wysoka, a tam gdzie się zatrzymaliśmy w ogóle czynny jest tylko jeden tor (drugi wyłączony od 2001, gdy we Mszczonowie podmyło nasyp).

Instalujemy się w cieniu przy torach, jest już po 12-ej (nie wyjechaliśmy skoroświt), a ponieważ robi się największa gorączka, przeczekujemy najgorsze godziny i kiblujemy prawie do 16-ej, gdy zaczyna się trochę ochładzać i cienie są dłuższe (choć nadal jest za gorąco). Zajęć jest sporo, bo a to szukanie skrzynki (dlatego właśnie tu postój), hamakowanie, rzucanie szyszkami do środka opony (kilka tam było, czasem nawet śmieć się przydaje), oglądanie robali, rzucanie piłeczką, granie na harmonijce i śpiewanie, oczywiście jedzenie i picie i inne drobiazgi... jakoś czas nam zlatuje.



No i trainspotting! Pociągi nie jeżdżą tu zbyt często, w sumie przez te cztery godziny było ich osiem (dwa na godzinę). Głównie towarowe, toczą się dosyć wolno, głównie ciągną kontenery z Chin, albo platformy, trafiły się też kryte wagony, węglarki i lawety z samochodami prawdopodobnie do Mszczonowa (tam jest bocznica na wielki parking, skąd dowożą je do miast, gdy korki robią się za małe). My robimy zdjęcia, Kluska macha maszynistom, oni ją pozdrawiają trąbieniem lub odmachują (albo jedno i drugie).

201Eo-009 z logo Cargounit (ale w barwach chyba jeszcze STK). 201Eo, czyli wg oznaczeń PKP popularne ET22, elektryczna lokomotywa towarowa nazywana też Bykiem.




181-020-9 czyli lokomotywa produkcji czechosłowackiej, seria 181 w Polsce była oznaczana jako ET23. Tu w barwach Alza Cargo.



ET22-736 w barwach PKP Cargo.



Pojazd techniczny, a konkretnie wózek motorowy WM-15Ak 241 (w brwach PLK - Polskie Linie Kolejowe).



3E / 1-55 (inne oznaczenie to ET21), w barwach Ecco Rail.



A tu trafiła nam się perełka - ET22-003, najstarsza pozostająca na torach lokomotywa typu ET22 i pierwsza produkcji seryjnej (pierwsze dwa egzemplarze były prototypami i zostały już zezłomowane). W 2015 zostało jej przywrócone najstarsze malowanie, w różnych okresach miała ona różne malowania (aczkolwiek cały czas zielone) - inny odcień zieleni, żółte czoło, czy pas na przedzie.



181 055-5, czyli znów seria 181, w barwach STK,  ale bez logo (bo już nie należy do STK).



ET22-765 w barwach PKP Cargo ze świeżym transportem korków.



Tajemnicza chmura (lavinka z Kluską twierdzą, że to statek kosmiczny).



Jeśli chodzi o robale, to były takie nieduże, opalizujące na niebiesko chrząszcze.




Były też takie, prawdopodobnie to rynnica topolowa.




A tutaj parka




I inne robale




W końcu ruszamy dalej, od rana trasę mamy cały czas pod wiatr, w związku z tym jedzie się ciężko i niezbyt szybko, ale za to upał nieco mniej przeszkadza, bo jest chłodzenie.

Widoczki po drodze - roznące zboże, kwitnący rzepak.




W Korabiewicach musimy się przebić przez remont drogi, na szczęście ułożyli chodnik, którym możemy się przebić obok właśnie kładzionego i gorącego asfaltu.

Rzeczka Korabiewka.




Kolejny postój - opuszczony dwór w Woli Pękoszewskiej. lavinka czytała kiedyś wspomnienia Marii Górskiej (1837-1926), która tu mieszkała - "Gdybym mniej kochała".







Menelujemy sobie na schodkach, które o tej porze są w cieniu.




Kluska postanowiła nazbierać pokrzywy na wieczorną herbatkę.



Ten dąb złamał się jakieś trzy lata temu.



Kolonia gawronów na jednym z drzew.



Stąd już niedaleko do Głazu Mszczonowskiego - a oto i on z zewnątrz.



Jest i sam głaz, największy na Mazowszu choć obecnie w województwie łódzkim. Aczkolwiek nie wiem, czy dokłądnie został zbadany pod ziemią, jakby go całkowicie odkopać, może by się okazało że jest największy w Polsce.




A obok Głazik Mszczonowski.



Dalej trafiamy na pierwiosnki. Na Mazowszu nie ma ich zbyt dużo, choć oczywiście można je trafić - pod samym Żyrardowem znam tylko jedno stanowisko. Bardzo dużo jest ich natomiast na przykład w Beskidzie Niskim




Uff, jakoś przeżyliśmy pierwszy dzień... choć ja się trochę przypiekłem na ramionach i stopy, no cóż wcześniej jeździłem co najwyżej w krótkim rękawku, a jak w sandałkach to najczęściej w skarpetkach. Teraz trzeba było wdziać wersję ultra-light - krótkie spodenki i koszulkę bez rękawów, a do tego bandama i sandałki.

Wieczorna herbatka z pokrzywy zbieranej przez Klu:




  • dystans 37.57 km
  • 1.20 km terenu
  • czas 02:04
  • średnio 18.18 km/h
  • temperatura 28.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Gorący standarcik bibioteczny

Poniedziałek, 10 maja 2021 · dodano: 12.05.2021 | Komentarze 3

Z dnia na dzień coraz cieplej, a właściwie coraz goręcej... Pogodzie mówię jedno wielkie EEE TAM!

Ot, wypad do biblioteki (Żyrardów i Radziejowice) i powrót niekoniecznie najkrótszą trasą, ale starałem się raczej wybierać boczne drogi... nie, nie takie jak na zdjęciu, moja jest prostopadła do niej i poza kadrem.



Wiosenne widoczki.




Krótki stopik w radziejowickim parku.




Nie było mojej ławeczki... no cóż, już się rozlatywała, za to przybyły trzy takie i to ustawione w takich dużych odstępach, żeby było kameralnie. Oczywiście śą łąwki po drugiej stronie stawu, przy pałacu, ale na stopik wolę tę stronę. Zastanawiam się, czy nie są zrobione z pnia drzewa znad stawu, które tej zimy się przewróciło.



Mostek na Okrzeszy, jeśli będzie jego remont, to należy się pożegnać z drewnianą nawierzchnią... cóż, takie mosty odchodzą w niebyt, taka nawierzchnia jest za słaba na obecne natężenie ruchu samochodowego.



Ale ruina młyna bez zmian, chyba od dziesięciu lat się nie zmieniła





  • dystans 35.80 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 01:59
  • średnio 18.05 km/h
  • temperatura 23.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Las, woda, upał...

Niedziela, 9 maja 2021 · dodano: 10.05.2021 | Komentarze 7

No i przyszła poprawa pogody, ale... oczywiście ktoś przekręcił termostat na maksa w drugą stronę,. coś takiego było do przewidzenia.

To trochę jak w starych pociągach zimą, grzejniki miały tylko dwa ustawienia, jak obsługa włączyła, to był ukrop i można było się ugotować (a najweselej było w składach z plastikowymi siedzeniami, gdzie usiedzieć nie można było), a jak wyłączyli to zaczynał się ziąb.


Wyjaśniła się tajemnica tajemniczych pączków z poprzednich wpisów - tak jak się spodziewałem, jest to świdośliwa, ale że było spore ryzyko błedu, to wolałem od razu z tym nie wyskakiwać.






Wydaje się, że będzie urodzaj jagód.



Leśne bajorko






Z cyklu Robale



A tego ryjkowcowatego znalazła Kluska




I nagle Frrruuu! Zerwał się do lotu... trochę jak Ingenuity, nazwijmy go Owaduity.



Droga przez las




Kapliczka w krzakach





  • dystans 102.51 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 05:06
  • średnio 20.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kombinowana Setka Biblioteczna

Czwartek, 6 maja 2021 · dodano: 08.05.2021 | Komentarze 4

Nie planowałem żadnej setki, ani zbliżonego do niej dystansu, wyszła sobie spontanicznie. W zasadzie miała być tylko pięćdziesiątka do biblioteki w Grodzisku i parę kilometrów po mieście... ale na raty wyszła setka, składała się z kilku jazd:

- 3,5 km rano do sklepu
- ~53 km właściwy dystans do Grodziska
- 4,8 km do jednej z żyrardowskich bibliotek
- ~40 km pętelka po okolicy


A więc po kolei najpierw rano do sklepu, dziś silny wiatr i podsłuchałem dwie babcie:
- Dzień dobry, jak się jechało z tym wiatrem?
- No... - westchnięcie mówiło wszystko.
- Ale może z powrotem będzie lepiej.

Babcie i dziadki są w małych miasteczkach najwytrwalszymi rowerzystami i głowę daję że będą żyć dłużej (ci co jeżdżą) niż moi rówieśnicy, którzy w większości już dawno się przesiedli do samochodów i często zmagają się z nadwagą, czy otyłością.


Potem myk do biblioteki w Grodzisku. Z silnym wiatrem , tak więc powinienem lecieć jak na skrzydłach, ale aż tak super nie było. Jak wiatr był idealnie w plecy to faktycznie się śmigało (sęk w tym, że na tych odcinkach był zazwyczaj kiepski asfalt), a jak choć lekko z boku, to choć nadal było dosyć dobrze, to jednak nie aż tak jak by się człowiek spodziewał.

Jaskółki chyba próbują coś zagrać.




Mlecze znad Pisi Tucznej



Jeśli chodzi o dzisiejsze wypożyczenia jest wśród nich naukomiks o Rekinach. (poza tym są jeszcze - Dinozaury, Koty i Roboty). Świetna pozycja.



Oto próbka:




Drzewo filogenetyczne rekinów - powiększenie po kliknięciu w fotkę.



Albo inne drzewa obejmujące też inne kręgowce. Trzeba chyba pofotografać co ciekawsze plansze na przyszłość, bo mogą się przydać.




Skoro jestem w Grodzisku, to postanawiam namierzyć nowe murale, ale tym razem pamiętam żeby sprawdzić gdzie one są i już bez problemu udaje mi się je zlokalizować (tydzień temu na chybił trafił udaje mi się trafić tylko na jeden - link). Dzięki temu mogę zaktualizować mapę grodziskich murali.




Ten mural jest przy parkingu - czyżby sugestia by przesiąść się na rower?



Obok buszuje jakiś ptaszek - samiczka kosa?



Jeśli chodzi o ptaki, to są one na kolejnym muralu, każdą ścianę trafo zdobi inny ptak.



Jest dudek i zimorodek (oba zwyczajne)




I te... kurczę, wyglądają jakoś znajomo, ale nie jestem w stanie stwierdzić co to za ptaki.




Obok skwerek z obrotowymi tablicami edukacyjnymi, za którymi Kluska kiedyś przepadała.




Powrót pod wiatr oczywiście lekki nie był. Chciałem zdążyć przed popołudniowymi deszczami i pewnie by mi się nie udało gdybym się nie rozminął z pierwszą chmurą - poszła bardziej na południe ode mnie. Po powrocie wyskoczyłem jeszcze do jednej z żyrardowskich bibliotek.

Ponieważ kolejne chmury były daleko, gdzieś w rejonie Łodzi, to postanowiłem wyskoczyć jeszcze sobie do lasu, a potem w ostatnim momencie złapałem przeczytaną książkę, żeby oddać ją po drodze do biblioteki w Międzyborowie (to była nowość, więc zamiast ją kisić w domu, postanowiłem ją od razu puścić w obieg).

Czeremcha już kwitnie




Po drodze stwierdziłem, że skoro mam trochę czasu, mogę dokręcić do setki... dawno nie miałemczasu żadnej wykręcić, a tu trafia się okazja i  już dwie trzecie dystansu mam na liczniku. I tak zamiast do lasu, pojechałem naokoło lasu do Radziejowic, jak zawróciłem, by wbić się w las, zauważyłem chmury deszczowe przede mną...no szlag, gdy kalkulowałem że nie powinno jeszcze padać, to brałem pod uwagę krótszą, a nie dłuższą pętelkę.

Postanowiłem się nie spieszyć, by się w nie nie wbić (w końcu nie szły na mnie, tylko z lewej na prawą) i przeczekać nad Pisią.



Krótki postój nad Pisią, trochę pokropiło, ale tylko jakiś skraj tych chmur o mnie zahaczył. Poza tym stwierdziłem że do setki ta pętla nie wystarczy, muszę jeszcze ją przedłużyć - postanowiłem zrobić w niej garba i odbić na wręczę.





Kierunek był słuszny, bo po wyjechaniu z lasu wjechałem znów w słoneczną pogodę.




Ale trzeba było się sprężać, bo od Mszczonowa znowu coś szło.




Ostatecznie udało się dojechać do domu na sucho, choć w samym Żyrardowie w międzyczasie padało i  to solidnie -  ulice mokre, choć już wysychające, a miejscami stały kałuże.

Pod samym Żyrkiem zauważyłem takie oto tablice (dobrze że z wyprzedzeniem ostrzegają). Problem w tym, że będziemy musieli się przez ten Armageddon... przepraszam Triathlon przebić, bo w tym czasie w samym środku tras Kluska ma zbiórkę. Stałą trasę trzeba będzie sobie odpuścić żeby nie przebijać się przez trasę biegową, rowerową i jeszcze start przy zalewie (który będzie pewnie zawalony samochodami)... może trzeba dobić z boku, wtedy wbijamy się w trasę rowerową (całkowicie nie ma możliwości ominąć).




Kategoria >100