teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108749.60 km z czego 15563.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2019

Dystans całkowity:755.24 km (w terenie 111.50 km; 14.76%)
Czas w ruchu:48:16
Średnia prędkość:15.65 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:35.96 km i 2h 17m
Więcej statystyk
  • dystans 49.67 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 03:06
  • średnio 16.02 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Wysyp podgrzybków, czubajek i trochę innych grzybów

Wtorek, 17 września 2019 · dodano: 03.10.2019 | Komentarze 5

- 57 podgrzybków (chyba się zaczyna wysyp)
- 20 zajączków
- 40 czubajek (wysyp trwa, mógłbym zebrać kilka razy tyle)
- 18 kurek
- 13 prawdziwków (głównie bez nóżek)
- 9 kozaków
- 5 kań
- 1 maślak

Wypad do lasu na grzyby, w sumie załapałem się na 4 deszczyki, takie tam siąpiradełka kropiące... jeden jeszcze w lesie, a trzy w drodze powrotnej, na dobre rozpadało się dopiero po powrocie. A ponieważ sezon grzybowy w pełni, to pozwolę sobie przypomnieć tegoroczne opowiadanko o grzybobraniu.



Ostatnie jagódki



Początkowo znalazłem ledwie kilka grzybków, za to okazało się że jest niesamowity wysyp czubajek... znaczy muchomorów rdzawobrązowych, więc stwierdziłem że dozbieram, żeby było trochę więcej do duszenia. Zbierałem oczywiście tylko te najładniejsze, a po kilku sztukach w ogóle tylko łebki. Potem dozbierałem też innych grzybów, więc nie było sensu zbierać czubajek, które są raczej mało wydajnym grzybem... ale niektóre były takie ładne, że nie mogłem się powstrzymać i tak dostukałem do 40 sztuk.



Po czym trafiłem na zagon podgrzybków, głównie takich małych łebków, zaczyna się chyba wysyp. Mógłbym tu jeszcze połazić i nazbierać więcej, ale nie miałem za dużo czasu, a chciałem jeszcze poszukać kań i kurek (trochę kurek miałem z weekendu, ale za mało na osobne danie).




Kilka kań w końcu udało się zebrać... tylko 5, ale to wystarczy na razie. Oczywiście znalazłem ich więcej, ale albo jeszcze nierozwinięte, albo robaczywe.





Kurek też kilkanaście dozbierałem, na jeden raz wystarczy do smażenia na maśle... ostatnie takie danie w tym roku.



Pojawiło się trochę małych żółto-pomarańczowych grzybków udających kurki. Z bliska od razu widać, że to nie kurki, ale z daleka przyciągają wzrok i na chwilę mogą zmylić.



Poza tym w międzyczasie udało się dozbierać trochę różnych grzybów. Były kozaki (aczkolwiek ten z pierwszego zdjęcia był robaczywy).





Prawdziwki - w większości z robaczywymi nóżkami, ale zazwyczaj kapelusz był dobry. Natomiast jeden, czy dwa nadawały się do zbioru w całości.






Udało się nawet zebrać trochę nierobaczywych zajączków.





Jednego symbolicznego maślaka żółtego.



Goryczak, nie nabrałem się i nie zebrałem.



Purchawki co prawda są jadalne, ale nie zbierałem.



Tęgoskóra tym bardziej nie zbierałem.



Muchomorki... niewykluczone, że jadalne, ale że pośród nich jest sporo gatunków trujących, a są dosyć podobne i łatwo można się naciąć, to "zbieram" je tylko obiektywem. Zwłaszcza w tym drugim stadium nie da się ocenić, który to muchomor.






  • dystans 3.19 km
  • czas 00:15
  • średnio 12.76 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Z klu do biblio

Poniedziałek, 16 września 2019 · dodano: 04.10.2019 | Komentarze 0



  • dystans 39.97 km
  • 8.30 km terenu
  • czas 02:42
  • średnio 14.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do Puszczy Mariańskiej

Niedziela, 15 września 2019 · dodano: 02.10.2019 | Komentarze 1

Ruszamy do lasu, tym razem kierunek Puszcza Mariańska... ale najpierw postój pod kasztanowcem, pierwszym na mieście, z którego zaczęły lecieć kasztany... do tej pory trzeba było samemu zerwać z drzewa. Zresztą cały czas leciały, więc kask się przydawał. Poza tym przyplątała się jakaś pani z pieskiem, która pomagała nam zbierać kasztany.



Po drodze czytamy i jemy




Tak docieramy na cmentarz ewangelicki w Aleksandrii.





Oprócz starych dębów, oglądamy lisie jamy.



W okolicy też sporo głogu



Docieramy do lasu - żywicowane kiedyś sosny



Potem szukamy skrzynki i spotykamy kolegę leca (który też obecnie się bawi w geocaching). Robimy sobie wszyscy razem postój na rozstajach.



Klu długo na miejscu nie wysiedzi - już znalazła sobie coś do wspinania.





A poza tym - robale!









Przy okazji udało się znaleźć 11 kurek



Purchawki różnych kształtów... ale nie zbierałem




To chyba jakaś czubajeczka



Pień z kornikami i hubami





A teraz kawałek pokonujemy z buta



Na ogrodzeniu jednostki wojskowej przybyły nowe tabliczki



Zahaczamy jeszcze o ścieżkę edukacyjną przy nadleśnictwie





Kanie... niektóre można by już zebrać, ale diabli wiedzą co tam nawieźli i co to za podłoże, więc nie zbieramy.




O, tutaj ten sam szkodnik.




No i powrót
Kategoria mazowieckie


  • dystans 56.78 km
  • 13.00 km terenu
  • czas 03:41
  • średnio 15.42 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Nad Rawkę z Klu, robalami i grzybami

Sobota, 14 września 2019 · dodano: 24.09.2019 | Komentarze 2

Jedziemy nad Rawkę z Kluską. Poranek dosyć chłodny. Pierwszy postój, tradycyjnie pod dworcem w Radziwiłłowie.



O, tu też piaskowcowe kule (a między nimi piaskowcowa ławeczka).




Klu musi najpierw doczytać książkę.



Ponownie znaleźliśmy łańcuch wrośnięty w drzewo (ponownie, bo kiedyś już go odkryliśmy).





Następnie myk pod kościół w Bartnikach



Rzut okiem na wmurowane pociski



I przegląd napisów na murach... najstarsze pojawiły się niedługo po wybudowaniu kościoła (budowa 1905 - 1907), a najnowsze są dosyć nowe.





Kolumienek w jedną osobę nie da się objąć.



Przekraczamy granicę województwa mazowieckiego i wjeżdżamy do łódzkiego.



Zdobywamy grodzisko, a na jego stokach znajdujemy 8 zajączków (w zasadzie więcej, ale pozostałe robaczywe).




A potem Górkę Bobslejową... a właściwie skarpę doliny Rawki z reliktami toru MTB.



Tu znajdujemy dwa prawdziwki i dwie czubajki.





Dama z grzybkiem.



A poza tym bawimy się różnymi robaczkami, które wypuszczamy na taką oto książkę i obserwujemy.










Domek dla żuczków.



Jedziemy dalej, na eSeŁce udaje się trafić na pociąg.



No i docieramy do zakola Rawki. Oprócz nas jest trochę kajakarzy... jedni odpływają, kolejni przypływają.






Piaseczek, woda, słońce (na słońcu po południu jest w miarę ciepło) i tu zalegamy na dłużej.








O, prawie zacumowali w porcie, który zrobiła Kluska.



Hamaczek też jest



Trainspotting zza drzew.



A tutaj takie robale




W końcu trzeba się zbierać, bo słońce coraz niżej. Jeszcze tylko coś zjeść i jedziemy do domu.






  • dystans 0.80 km
  • czas 00:04
  • średnio 12.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z dzieciakami do EkoParku

Piątek, 13 września 2019 · dodano: 18.09.2019 | Komentarze 0

Do szkoły jakieś 800m, w zasadzie nawet nie opłacało się brać roweru, ale miałem sakwy z jedzeniem, książkami do czytania itp. a potem także plecakiem Kluski. Dalej 3.1km z buty... bo trójki nie dałbym rady przewieźć na rowerze (przynajmniej nie na tym w obecnej konfiguracji).

Po drodze robili bukiety.



I zbierali kasztany... znaczy ja musiałem doskoczyć i zerwać, bo wtedy jeszcze same nie spadały (teraz już spadają).



W EkoParku Klu uczyła koleżankę piosenki o wagarach z Tytusa.



Niebo






A tak z innej beczki, ostatnio Kluskę naszło na malowanie. Oto efekty, te pierwsze cztery obrazki noszą tytuły:
- "Jesienny wiatr"
- "Halloween"
- "Złość"
- "Lato"



- "Łabędź"
- "Ptak"
- "Fioletowe słońce"
- "Kwiat"



- "Matematyka"
- "Ranek"
- "Magiczna Kraina"
- "Niebo"



A to "Róża k.", czyli portret kuzynki Róży. Dziewczynka kwiat.




A to nasz podręcznik do plastyki




  • dystans 48.13 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:51
  • średnio 16.89 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na wagary, na wagary przyszedł czas...

Czwartek, 12 września 2019 · dodano: 17.09.2019 | Komentarze 1

Korzystamy z ładnej pogody i znów jedziemy z Kluską na wagary... zaległości w szkole sobie nie narobi, bo dopiero zaczynają uczyć się literek, właśnie poznają literkę O. Albo inaczej, jedziemy nie na wagary, a na zieloną szkołę z nieco ambitniejszym programem.

Klusce ostatnio podoba  się Tytus, a że do XXII księgi mamy w domu komplet (brakuje nam tylko dwóch), to jest co czytać... W księdze XIV Tytus też leciał na wagary, więc po drodze uczymy się, a potem śpiewamy piosenkę o wagarach, która została hymnem tej wycieczki. Tytus (a właściwie Papcio Chmiel) wymyślił tekst, ja opracowałem melodię, a Kluska sposób śpiewania - znaczy że początek śpiewa ona, potem lavinka, potem ja, a końcówkę o kokosach i bananach wszyscy razem.



Dziś jedziemy do biblioteki w Grodzisku. Zaczynamy od muralu "Życie Bałtyku".

Tutaj jest lekcja biologi na naszej zielonej szkole (czy może ogólniej - przyrody, bo tak jest na początkowym etapie nauczania).




O, znaleźliśmy drzwi do otchłani!



A to chyba lekcja historii.



A teraz lekcja geologii... czyli skały obrobione w kształt kul, stojące na sąsiednim skwerku. Są tu piaskowce, granity, marmury, zlepieniec, sjenit, trawertyn i może coś co przegapiliśmy.

Zwała na największy piaskowiec!




Zdobycie granitu



Układ kolisty (np.chodniki)  i na pierwszy rzut oka wydaje się, że to Układ Słoneczny... zwłaszcza po rzucie okiem na ten piaskowiec, który wygląda jak Jowisz. Tak czy inaczej, jak jakiś inny układ planetarny rzeczywiście cała ta kompozycja wygląda.



Marmurowy Neptun (a może przebrawiony Saturn?) z przeskalowanym satelitą.



Planeta salceson.



Widok na wewnętrzną cześć układu z jego rubieży... czyli jakiegoś odpowiednika Pasa Kuipera.




I ponownie - zwała na największy piaskowiec!



Z mniejszych kamieni robimy kompozycję - jest to "Świątynia Kamieni"... to chyba podchodzi pod lekcję plastyki.



w-f



A teraz pora na lekcję astronomii i sami konstruujemy Układ Słoneczny w mniejszej skali. To jest Słońce i planety wewnętrzne.



Uzupełniamy układ o gazowe olbrzymy



To chyba orbity księżyców gazowych olbrzymów... i/lub ich pierścienie.



Uwaga! :-)



Dorzuciliśmy jeszcze trochę materiału skalnego... mogą to być planety karłowate i kilka większych asteroid.



Język polski, poznajemy literę O i robimy szlaczki z literą O... Kluska nie znosi takich szlaczków, bo to jedno z najnudniejszych zajęć. Czy można wkleić to zdjęcie zamiast robić pracę domową z tymi szlaczkami? Niby korzystamy z dziennika elektronicznego, ale jest on strasznie toporny i  niezbyt interaktywny... na przykład próbowaliśmy usprawiedliwić online tę nieobecność i się nie udało, musieliśmy tradycyjnie w dzienniczku.



No i docieramy do biblioteki, a konkretnie do filii nr 2 w tzw. Pawilonie Kultury. Klusce najbardziej do gustu przypadła biedronka.



O, ale cegła.



Wejście na pięterko.




Na antresoli.




Z cyklu - wypatrzone w książkach




Przed pawilonem leżaczki, to na chwilę się instalujemy (na przeczytanie jednej, krótkiej książeczki), ale zaraz potem jedziemy dalej, bo na słońcu jest ciut za gorąco.





Na koniec instalujemy się na placu zabaw w Parku Skarbków.



Aaale mam rękę!



Cirrus na niebie, pogoda się zje... zepsuje.



Wracamy, po drodze jakieś wielkie stado... nie wiem, chyba szpaków? Lepszych zdjęć nie udało się zrobić.




Po drdze czytamy (rany, zanim dojechaliśmy, to połowę książek przeczytaliśmy... fakt, że niezbyt długie). Zaczynamy od "Bardzo głodna gąsienica".



- Aj, zgłodniałam przy tej gąsienicy.




Kolejna zabawna książeczka "Wszyscy ziewają".



Na koniec czytanie Tytusa - o tu, na tej stronie jest piosenka o wagarach.



A to kilka książeczek, dosyć łatwe, Kluska szybko czyta i co chwila trzeba się zatrzymywać by dać kolejną.... ale są całkiem fajne i zabawne.



Oto fragment gąsienicy.






  • dystans 45.46 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 02:34
  • średnio 17.71 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kurki, prawdziwki, czubajki

Środa, 11 września 2019 · dodano: 14.09.2019 | Komentarze 0

87 kurek
15,5 prawdziwka
7 czubajek

Myk do lasu, zobaczyć co tam po deszczach... najpierw sprawdziłem jeżyny, nadal czerwone



A potem zająłem się grzybami - kurek trochę było, ale mniej niż tydzień temu.




Za to pojawiły się prawdziwki... niestety tylko jeden nie miał robaczywej nóżki, z pozostałych nadawały się tylko kapelusze, przy czym czasami musiałem wyciąć też kawałek w rejonie trzonka, a z jednego ledwie pół kapelusza się ostało.

Ile borowików jest w tym kadrze?



I jeszcze kilka fotek, wszystkie prawdziwki młode i dobrze, bo starsze chyba by były całe robaczywe.






W jednej nóżce, oprócz robali nawet żuczek (leśny?) się zainstalował



Do tych borowików dozbierałem kilka czubajek (muchomorów rdzawobrązowych), wybierałem tylko ładniejsze, a początkowo nie zbierałem zanim trafiłem na pierwsze prawdziwki, bo nie wiedziałem czy będę miał wystarczającą masę grzybów do duszenia.




Na początku, jak miałem ledwie ze 3-4 prawdziwki, to zastanawiałem się nawet czy by nie spróbować zbioru muchomorów czerwieniejących... ale zrezygnowałem, bo nigdy ich nie zbierałem i za słabo znam. A takich maleńkich muchomorów w ogóle lepiej nie zbierać, bo za mało charakterystyczne i można się naciąć.




Jeśli chodzi o grzyby jadalne, to były jeszcze gołąbki-surojadki... ale ich nie zbieram, zbyt dużo gatunków i nie wiem które jadalne, a które nie. Poza tym tylko jednego, ale mocno ponadgryzanego zajączka widziałem (w weekend z Kluską znaleźliśmy kilkanaście zajączków, z czego kilka nierobaczywych, czubajki i dwa prawdziwki). Kozaków i podgrzybków ani śladu.



Kilka innych grzybków







W mchach i widłakach płonie ogienek



Ćma wstęgówka karminówka, pąsówka, albo inna podobna. Świeżo przepoczwarzona (obok widać wśród liści kokon poczwarki) i dlatego jeszcze siedziała nieruchomo, dzięki czemu mogłem ją dokładnie obfocić i nie uciekała.





W lesie



A tu żuczek obrabia czyjąś kupę, chyba temu komuś nie bardzo idzie trawienie żołędzi



Dopisek, co zebrałem tydzień później 17-ego (bo wpisy wrzucam z opóźnieniem)
- 57 podgrzybków (chyba się zaczyna wysyp)
- 20 zajączków
- 40 czubajek (wysyp trwa, mógłbym zebrać kilka razy tyle)
- 18 kurek
- 13 prawdziwków (głównie bez nóżek)
- 9 kozaków
- 5 kań
- 1 maślak


  • dystans 34.73 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:14
  • średnio 15.55 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Wtorek, 10 września 2019 · dodano: 02.10.2019 | Komentarze 0

Czerwończyk nieparek (Lycaena dispar)






  • dystans 34.62 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 02:45
  • średnio 12.59 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Piątek, 6 września 2019 · dodano: 20.10.2019 | Komentarze 0

Strzępotek perełkowiec (Coenonympha arcania)



Tam latały co najmniej dwa perełkowce i to jest drugi. Tu ciekawostka, że nie ma jednego oczka na dolnym skrzydełku, a pozostałe są generalnie większe.




A to... kurczę, na 90% jest to ten sam, przynajmniej tak mi się wydawało, ale teraz mam cień wątpliwości, bo z drugiej strony jest to brakujące oczko, a reszta jest nieco innej wielkości. Muszę przy okazji sprawdzać ten gatunek z obu stron, bo gdyby się potwierdziło, to byłaby całkiem ciekawa cecha, że wzory nie są całkiem symetryczne.










































  • dystans 38.68 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 02:30
  • średnio 15.47 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wagary w bibliotece i tunelu

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 3

Dziś Kluska miała iść do szkoły na 7:45... ojojoj, kiedy do przedszkola jeździliśmy na 8:30, zwykle byliśmy na styk, a równie często nawet trochę spóźnieni. Postanowiliśmy więc skorzystać z ładnej pogody, dać jeszcze jeden dzień się wyspać (na pitek też na 7:45) i pojechać na wagary... no tak, pierwszy tydzień szkoły, a my już wagarujemy.

Pierwsze śniadanie Klu w zasadzie zjada w rowerze... bo zaraz po wstaniu (skoroświt po 9-ej), nie ma apetytu i  kanapkę dojadała wsiadając do roweru, więc w zasadzie była ciągłość, bo zaraz zabrała się za zapasy na drogę zgromadzone w kieszonce.

Później czytała "Wścibionki" i do Radziejowic prawie całe przeczytała.




Wścibionki vs Pan Wściubiaczek



Zaczynamy od wizyty w bibliotece Radziejowice... a potem drugie śniadanie.



Wagary, wagarami, ale zaliczamy lekcję wuefu na siłowni plenerowej



Tuż za płotem jest remiza i nagle zaczęła wyć syrena... z palcami w uszach oglądamy jak dwóch panów biegnie, a inni podjeżdżają, jak wyprowadzają wóz, dosiadają się kolejni już przebrani i jak na sygnale ruszają do akcji.



A potem myk do Mszczonowa, do którego stąd już blisko. Mimo wagarów jednak przyjechaliśmy do szkoły... bo biblioteka jest w budynku szkolnym.




Latem był konkurs na wakacyjną fotkę z książką wypożyczoną z mszczonowskiej biblioteki. Oto nasza konkursowa fotka (opowiadanie "Minigolf" o Mikołajku).



Dziś oprócz wypożyczenia książek, odbieramy nagrodę - kubek i torbę z logo biblioteki i tematycznym hasełkiem. Płócienna torba jest duża i solidna, da się z nią obskoczyć kilka bibliotek i się nie urwie od ciężaru wypożyczonych książek.

A my tymczasem robimy na skwerku postój na trzecie śniadanie i czytanie.





A teraz ruszamy zaliczyć wisienkę na torcie - szukać skrzynki w tuneliku. Tunelik to w zasadzie przepust pod nasypem eSeŁki. Przepust jest dość niski, bo zasypany naniesioną ziemią, zwłaszcza wejście. Ale ogólnie dosyć przyjazny - piaseczek, prawie nie ma śmieci... no trochę ich wyzbierałem od strony skrzynki podczas jej zakładania i serwisów, przede wszystkim usunąłem szkło.



Kluska oczywiście chciała iść pierwsza... pozwoliła mi tylko sprawdzić wejście by usunąć ewentualne śmieci, czy szkło i pokrzywy. Odkopywanie skrzynki.





Przerwa na czwarte śniadanie.



Pan Marian gra nam do kotleta.



A potem ruszamy odłożyć skrzynkę i obowiązkowo idziemy na drugi koniec tunelu... dalej tunelik jest nieco wyższy, bo dno opada, ale też robi się trochę błotniście... a na końcu, przy drugim wejściu.... natrafiamy na dwa martwe psy, czy inne lisy. Kluska była bardzo podekscytowana odkryciem, na szczęście zadowoliła się obejrzeniem ich z pewnej odległości. Podejrzewam że ktoś zabił psy i je tu wrzucił, ale nie mówiłem tego, rzuciłem że to zdechłe lisy (żeby było że zmarły śmiercią naturalną).

One już tam leżą jakiś czas, bo na szczęście już nie śmierdziało padliną. Klusce bardzo się podobało odkrycie, potem opowiadała koleżance, a ona była niepocieszona że nie zrobiliśmy im zdjęcia.



Powrót



Podziemna piaskownica,  odcinek między pierwszym wejściem a skrzynką jest bardzo przyjemny i nadaje się do zabawy, lavina nie mogła się nas doczekać i zastanawia się czy aby się nie zgubiliśmy w tuneliku, co jest trudne bo jest prosty... ale my jesteśmy zdolniachy.



No i pora wracać.



Jeszcze tylko lekcja przyrody. Liście gruszy miały jakieś przebarwienia.



Po zajrzeniu pod spód, okazało się że to galasy. Sądząc po tych wypustkach, larwy już z tego wyszły, a może nawet przepoczwarzyły (wygląda to trochę jak resztki poczwarek).





I jeszcze taką ładną gąsieniczkę po drodze spotkaliśmy.... hmm, chyba pora wypożyczyć "Wielką Księgę Robali"!





Kategoria mazowieckie