teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2017

Dystans całkowity:529.62 km (w terenie 54.80 km; 10.35%)
Czas w ruchu:32:22
Średnia prędkość:16.36 km/h
Maksymalna prędkość:42.80 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:22.07 km i 1h 20m
Więcej statystyk
  • dystans 13.66 km
  • 7.10 km terenu
  • czas 01:01
  • średnio 13.44 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do lasu

Poniedziałek, 16 października 2017 · dodano: 10.11.2017 | Komentarze 5

Korzystając z ładnej pogody myk do lasu

- Jestem taaaka silna, bo duzio jem!



Przerwa w kopaniu.



A może lepiej na piłce?




  • dystans 4.05 km
  • czas 00:16
  • średnio 15.19 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

na dworzec

Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 11.11.2017 | Komentarze 0


























































  • dystans 45.87 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 03:11
  • średnio 14.41 km/h
  • rekord 31.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wzdłuż eSeŁki na wschód 2

Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 09.11.2017 | Komentarze 4

las - Osieck - Rudnik - Grabianka - Jaźwiny - Pilawa - Lipówki - Trąbki/Czechy - Garwolin - Miętne - Wola Rębkowska (PKP Garwolin) >>> Warszawa >>> Żyrardów MAPA GALERIA

Pobudka wcześnie rano, śniadanie, zwijanie i pora się wytarabanić z lasu.



Mżysty poranek i zaczynamy keszowanie na eSeŁce. Najpierw wiadukt pod Osieckiem.



Tutaj lavinka spotyka Pana Mariana.



Jedziemy dalej, gdzieś w oddali na łąkach widać jakiś mostek.




Stacja Osieck, tutaj dworca na szczęście nie wyburzyli. Identyczne są w innych miejscach, np. w Tarczynie, Mszczonowie, Puszczy Mariańskiej, ale też na innych trasach, np. między Siedlcami a Czeremcha (tam widzieliśmy w Siemiatyczach i Niemojkach).




Osieckie zdroje... a właściwie jeden zdrój. Jak byłem tu pierwszy raz, to nie był zadaszony i nie było miejsca rozwałkowego.(tablica informacyjna)





W Osiecku zahaczamy jeszcze o cmentarz, gdzie za drewnianą kaplicą jest kwatera z 1939.





O kościół nie zahaczamy, profilaktycznie obejrzeliśmy wczoraj, dziś jak przejeżdżaliśmy to akurat trwała msza... a jak jechaliśmy z cmentarza, to mijaliśmy rowerzystów wracających po skończonej mszy.



No i znów eSeŁka. Jedziemy do skrzynki przy mostku... tam pod nim robimy sobie rozwałkę, bo znów przywiało jakąś mżawkę i to bardziej intensywną.




A przy przejeździe stado kani. Nie mogłem się powstrzymać i zebrałem ze 3-4 ładniejsze.





Kapliczka w Jaźwinach.



I jeden z wiadunktów pod Jaźwinami (okeszowany ze dwa lata temu przez lavinkę). Tutaj udąło się trafić na pociąg.




A potem myk na przystanek Jaźwiny.




Jak zobaczyliśmy jaką trasą prowadzi ten szlak... to stwierdziliśmy, że lepiej się nim nie sugerować. Na przykład od poprzedniego wiaduktu mogliśmy rypać słabymi gruntówami wzdłuż torów, a nie wygodnie asfaltem jak my to zrobiliśmy. Ale oznaczenie fajne.



Dojeżdżamy do węzła kolejowego Pilawa, a właściwie jego północnej części. Krzyżują się tutaj: eSeŁka, Kolej Nadwiślańska (leci tu z Warszawy na Lublin, obecnie linia kolejowa nr 7) i linia z Pilawy na Mińsk Mazowiecki i Tłuszcz (nr 13). ESeŁka przechodzi pod Siódemką, dobija do Trzynastki i z nią razem wjeżdża  do Pilawy łącząc się z Siódemką. Za Pilawą zaś odbija na wschód na Łuków (przy czym nie ma tam dodatkowej łącznicy). Co ciekawe początkowo eSeŁka dobijała do Siódemka i nie było żadnych wiaduktów (które dobudowano później), widać nawet ślad tej łącznicy na mapie, w terenie niestety straszne krzaki.



To tyle teorii, teraz prachtyka. W lewo odbija jednotorowa łącznica w kierunku Mińska i Tłuszcza, a w prawo dwutorowa na Pilawę.




Wiadukty Kolei Nadwiślańskiej... odcinek Otwock - Pilawa jest jednotorowy, ale wiadukt jest przygotowany pod dwa tory.



A drugi ma podpory pod drugi tor... przy czym widać że z innego okresu niż te podtrzymujące obecny wiadukt.



Obrazy rdzą malowane.




Górą leci pociąg osobowy z Pilawy (albo Garwolina).



A dołem dla odmiany towarowy z Pilawy.



W tle posterunek odgałęźny.



Jedziemy pod Siódemką.



I przejeżdżamy przez przejazd przez eSeŁkę (to dwutorowe z lewej) i Trzynastkę (jeden tor z prawej).



Przejeżdżamy wzdłuż torów przez Pilawę, ale tu już tyle razy byliśmy, że tylko parę fotek po drodze i odbijamy w bok.





Wieża ciśnień pod Pilawą.



Wbijamy się w las po jedną ze skrzynek. Na koniec droga robi się podwodna, jesteśmy już prawie przy torach... końcówkę podchodzimy na piechotę.



Hmmm, ten mostek chyba pierwotnie był wiaduktem?



Do torów nijak się nie da dojść suchą stopą, a więc zdejmujemy buty i pokonujemy strumyk w bród.



Po umyciu nóg, rypiemy na Trąbki / Czechy (gdzie jest huta szkła - Huta Czechy). Rzut obiektywem na kościół.



Myk na cmentarz - tam mała kwatera z 1944 przy bramie.



I dalej taka sama w głębi cmentarza z 1939  (choć co najmniej jeden grób z 1940)




Przejeżdżamy przez miejscowość.



Znaleźć zjazd w kierunku stacji nie jest łatwo, ale to chyba właściwa droga?



No i jest - przystanek Huta Czechy.



Ostatnia rozwałka przed Garwolinem, mija nas pojazd techniczny.



Od strony Pilawy nie tak łatwo jest dojechać rowerem do Garwolina - w sumie najłatwiej pociągiem. Można też drogą krajową w kierunku Lublina (dla samobójców), albo kombinować różnymi gruntówami... my od stacji przez las, trocha słaba, ale jakoś się przebijamy. W Garwolinie trafiamy na dawką krajówkę (obecnie ruch jest obwodnicą), gdzie pobocza przemalowane są teraz na pasy rowerowe.



Stopic na dużym cmentarzu wojennym - pochowani są tu żołnierze polscy polegli w 1939, 1944, także żołnierze Armii Czerwonej i jeńcy radzieccy (tablice informacyjne po polsku, rosyjsku i angielsku)








Mamy już mało czasu, więc znowu nie wjeżdżamy do samego Garwolina (przynajmniej tym razem gminę miejską Garwolin zahaczyliśmy wizytą na cmentarz), nie mamy też czasu szukać dawnego garnizonu (po drugiej stronie miasta). Postanawiamy się nie przebijać przez miasto, tylko pojechać sąsiednimi wsiami do stacji Garwolin, która jest poza Garwolinem.

Rzut okiem na dworek we wsi Miętne.



Tradycyjnie trafiamy na roboty drogowe i remont mostka... tym razem mostek zastępczy wybudowany z palet.



A i na samej stacji remont - trwa remont linii kolejowej od Pilawy do Dęblina - pociągi do Dęblina nie jeżdżą, część dojeżdża tylko do Pilawy, a część do Garwolina. Tutaj totalna rozpierducha - nie ma już starego peronu, przejście podziemne zamknięte (można je obejrzeć na zdjęciach z wiosny). Aktualnie rządzi prowizorka.




Pociąg już stoi - jest to zmodernizowany kibel EN57AL, AL to jedne z najnowszych modernizacji EN57, można je poznać po innym czole. Te składy mają najlepsze oznaczenie przedziałów rowerowych spośród pociągów Kolei Mazowieckich. Kiedyś były stosowane maleńkie piktogramy przy wejściu, potem standardem stały się lepiej widoczne na biało malowane rowerki na szybach, ale te są najlepiej widoczne z daleka.



Niektóre modernizacje miały miejsce na rowery tylko z jednej strony składu, tutaj jest z obydwu. Z jednej wieszaki na trzy rowery.



Z drugiej na końcu jest miejsce dla niepełnosprawnych (ale jeśli nie jest zajęte, to da się upchnąć kilka rowerów).



A z drugiej strony ubikacji wieszaki na dwa rowery.



No i tak z przesiadką w Warszawie wracamy do domu.


  • dystans 100.00 km
  • 8.20 km terenu
  • czas 05:47
  • średnio 17.29 km/h
  • rekord 42.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wzdłuż eSeŁki na wschód 1

Sobota, 14 października 2017 · dodano: 07.11.2017 | Komentarze 11

Żyrardów - Mszczonów - Tarczyn - Łoś - Bronisławów - Czachówek - Cendrowice - Sobików - Krzaki Czaplinkowskie - Góra Kalwaria - Ostrówek - Warszawice - Pogorzel - Osieck - las MAPA GALERIA

Na weekend zapowiadali dosyć silny wiatr mniej więcej zachodni, więc kierunek był oczywisty - na wschód! Możliwe były deszcze, ale bez przesady, no cóż zobaczymy czy nas nie zleje.Postanowiliśmy się wybrać na eSeŁkę (S-Ł, licząca 160km linia kolejowa Skierniewice - Łuków), jej zachodni kawałek okeszowaliśmy, wschodnią część też zamierzaliśmy, ale z braku czasu jak na razie założyliśmy raptem dwie skrzynki... za to pałeczkę przejął inny geokeszer i właśnie jego skrzynek mieliśmy zamiar poszukać.

Na początek teren dobrze znany i miejsca często odwiedzany, więc rypiemy z nielicznymi tylko postojami. We Mszczonowie dobijamy w okolice eSeŁki (jej 25 kilometr) i choć do niej samej nie dojeżdżamy to dalej jedziemy już cały czas wzdłuż niej. Za miastem nawet widzimy ją w oddali. Pierwszy większy postój na cmentarzu (chyba ewangelickim) w lesie pod Grzegorzewicami. Drugi w Taczynie. W Bronisławowie wreszcie dojeżdżamy do eSeŁki i ją przekraczamy.



Wjeżdżamy na teren węzła Czachówek, gdzie eSeŁka krzyżuje się z linią radomską. Węzeł wygląda o tak - są cztery łącznice, które umożliwiają zjazd z każdego kierunku w każdym kierunku.



Oto łącznica południowo-zachodnia.



Skrzyżowanie linii, eSeŁka leci dołem pod tym wiaduktem w tle, na pierwszym planie wiadukt drogi. Tutaj górą jechaliśmy pociągiem do Radomia raptem dwa tygodnie wcześniej.



Stacja Czachówek Górny (na linii radomskiej).



I Czachówek środkowy na eSeŁce. Tu obok był budynek dworcowy obsługujący obie stacje, niestety kilka lat temu go wyburzono.



Tutaj szukamy pierwszej skrzynki i robimy sobie większą rozwałkę. Przy okazji trainspotting zza krzaków - lokomotywa Vectron w barwach Deutsche Bahn.



Kibel na linii radomskiej, takim jechaliśmy i my.



Spupek hektometrowy 65,5km, teraz zamiast nich umieszcza się tabliczki na słupach trakcyjnych.



Łącznica północno-wschodnia na nasypie.



A nad nami przelatują klucze dzikich gęsi... znak, że już jesień.




Przejeżdżamy pod łącznicą południowo-wschodnią i wyjeżdżamy z węzła.



Kawałek dalej stacja Czachówek Wschodni.




Stacja jest użytkowana (była przerwa, ale przegapiłem kiedy wznowili ruch) i jest to jedyny odcinek eSeŁki obsługujący ruch osobowy (są czasem jeszcze pociągi dalekobieżne puszczane eSeŁką, ale one się nie zatrzymują na żadnej stacji, od Czachówka do Góry Kalwarii i tylko te dwie stacje są obecnie użytkowane (no, jeszcze Skierniewice, Pilawa i Łuków, ale z nich pociągi nie jeżdżą eSeŁką).

Pociągi z Góry Kalwarii jeżdżą na dwa sposoby:
- za Czachówkiem Wschodnim przez północno-wschodnią łącznicę na linię radomską w kierunku Piaseczna i Warszawy, następną stacją jest Ustanówek
- za Cz. Wsch. przez południowo-wschodnią łącznicę na linię radomską w kierunku Warki i Radomia, dojeżdża do stacji Czachówek Południowy, gdzie zmienia kierunek jazdy... pociąg stoi tu ok. 10 minut, w tym czasie załoga przesiada się z jednej kabiny do drugiej, a dalej pociąg jedzie przez Czachówek Górny i Ustanówek na Piaseczno i Warszawę.

Ta druga trasa jest nieco zaskakująca, no i pociąg jedzie nią jakieś 15 minut dłużej.



Jestem sobie małą, zardzewiałą ciuchcią w krzakach.



Była już wysoce zjadliwa grypa ptaków, oraz afrykański pomór świń, dziś na swojej trasie mieliśmy zgnilec amerykański pszczół.



Na cmentarzu w Sobikowie odwiedzamy kwaterę żołnierzy poległych w 1939.




Mapa wpuściła nas w maliny... albo inne krzaki



Tutaj już dociera autobus miejski z Warszawy i stanął nawet rowerowy park&ride. Chwilę posiedzieliśmy an przystanku, bo zaczęło mżyć.




Dojechaliśmy do Góry Kalwarii, zaczynamy od cyklogrobbingu. Kirkut, rzut obiektywem zza ogrodzenia, bo zamknięty.




Na cmentarzu katolickim kwatera żołnierzy poległych w II wojnie światowej, w tym także w 1939.





Cmentarz ewangelicki zakrzaczony niemożebnie.




Nie zwracałem specjalnie uwagi na zapis nazwisk z kolejnych małżeństw... tyle co mi się obiło o oczy i zazwyczaj jest "I voto, II voto..." ale tutaj żadnego primo voto nie ma, tylko spolszczona wersja: "1 o ŚLUBU..."


Tajemniczy nagrobek z I wojny:

Hier ruht in Gott:
ein unbekannter Infan-
terist der K.u.K. Armee
beerdigt am 26.7.1916
durh eine Kommission
des Militärgerichts
K.u.K. Kreiskommandos
Kozienice und der
Landst. Pion. Kp. XVIII A.K.
die dem Kameraden des
??? "


Góra Kalwaria była w niemieckiej strefie okupacyjnej, więc skoro wojak austro-węgierskie stąd władze z Kozienic, które już były w C.K strefie. W 1916 front był daleko na wschodzie, a do tego nieznany żołnierz piechoty... może przeniesiono tu jego szczątki z jakiejś polowej mogiły?





Podjeżdżamy znów na eSeŁkę, stacja Góra Kalwaria. Budynku dworca też już nie ma, ponoć spłonął, a potem został rozebrany (jakoś w latach 90.).




A tam, w kierunku mostu tory się zbiegają w jeden tor.



Wieczernik Marianki





No to tutaj pora na parę słów o Panu Marianie, założycielu zakonu Marianów. Pewnego dnia Pan Marian poczuł pragnienie... eee, znaczy powołanie i wstąpił do zakonu pijarów. Chciał przyjąć imię zakonne Marian, ale nie pozwolili mu, więc stanęło na Stanisław (dlatego może mało kto kojarzy Pana Mariana z tą historią). Po kilkunastu latach wynikł jednak spór teologiczny, czy można używać do komunii wina jabłkowego (znaczy jabola), rozważania na ten temat sięgały aż do biblijnego jabłka z drzewa wiadomości dobrego i złego, więc stanęło na tym że jednak nie można. Pan Marian jednak nadal się upierał że można, toteż został wywalony z zakonu, ale niedługo potem założył swój zakon - Marianów (w Puszczy Korabiewskiej, zwanej obecnie Mariańską).




No to gdzie jesteśmy? Napis jest przy krajowej pięćdziesiątce, więc litery muszą być jebutne żeby kierowcy je zauważyli... na przykład takich cyferek na białych, okrągłych znakach z czerwoną obwódką zazwyczaj nie zauważają.



Rzut okiem na koszary, a tu okazuje się że trwa remont dwóch koszarowców, elewacje już prawie skończone z wyjątkiem tej jednej końcówki.





Sprawdziliśmy czy żelastwo stoi... no więc haubice stoją, zostały tylko lekko przesunięte.



Natomiast T-34, SKOT i FUG stoją tam gdzie stały.





Jeszcze mały przejazd przez koszary.



Lazaret








Dwa kościoły i kaplica (pocisków brak, o tyle o ile mogłem obejrzeć, bo nie ze wszystkich stron wszystko dało się zobaczyć).





I powrót na eSeŁkę, a konkretnie na most kolejowy przez Wisłę. Jak widać przygotowane jest miejsce na drugi tor, można by tu kładkę pieszo-rowerową puścić. Tutaj mały postój, Góra Kalwaria nie nastrajała do rozwałki, bo duży ruch samochodowy na szosie z Piaseczna, zaś na ławeczkach sporo żuli. Tutaj cisza, spokój, tylko trochę zaczęło mżyć... ale po chwili przestało. W ogóle mżawka w Górze Kalwarii parę razy nas łapała.





O ile do tej pory będąc na tym moście nie mieliśmy okazji trafić na pociąg, o tyle dziś były aż dwa.




Pojechały? Pojechały, no to w drogę. Z jechaniem tą kładką jest problem o tyle, że są spore szpary między deskami, lavince koła w nie nie wpadały, bo ma nieco szersze opony, ale mi i owszem.




Mogiła żołnierzy polskich i austriackich poległych w 1809 roku podczas bitwy pod Ostrówkiem (wiki), czyli w czasie wojen napoleońskich. Wojska polskie pokonały tutaj austriackie przygotowujące most do przeprawy przez Wisłę.




A obok przy kościele, jeszcze pomnik z tej okazji.




Natomiast na cmentarzu kwatera z II wojny światowej, spoczywają tu głównie żołnierze polscy polegli 12 września 1939 roku, podczas próby likwidacji niemieckiego przyczółka na prawym brzegu Wisły.





Kościół w Warszawicach z okazałą dzwonnicą.



Opuszczony kościół w Pogorzeli, dawniej mariawicki, obecnie katolicki ale nieużytkowany.




Kościół w Osiecku (to drewniane, to chyba plebania). Ponieważ znów zaczyna mżyć, a na wieczór zapowiadali deszcz, postanawiamy nie szukać już żadnych skrzynek, tylko wbić się do lasu i rozbić namiot nim lunie.





Znaleźliśmy taką wiatkę na szlaku końskim - ławeczka, stoliczek i miejsce na zaparkowanie konia (my zaparkowaliśmy namiot). No teraz może nawet lać, a miejsce po ognisku tak położone, że możemy piec kiełbaski siedząc na ławce pod daszkiem. Rzut okiem na regulamin - "biwakowanie i palenie ognisk może odbywać się wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych". Hmmm, uznajemy więc że jest to miejsce przeznaczone... w każdym razie żadnego zakazu nie ma.

Ponieważ zostało dosłownie kilkaset metrów do 100km dzisiaj, to dokręcamy chociaż zazwyczaj tego nie robimy. Niedaleko trafiamy na zaparkowany samochód i grzybiarza, który wkrótce wsiada i zaczyna jechać... a z naprzeciwka drugi samochód, jak się okazuje leśnik. Najpierw zatrzymał grzybiarza i z nim pogadał (jak my jechaliśmy, to były szlabany na wjeździe do lasu, więc grzybiarz musiał wjechać inną drogą), a potem podjechał do nas (na szczęście ogniska jeszcze nie rozpaliliśmy). Chwile pogadaliśmy, wyjaśnił że objeżdża żeby sprawdzić czy wszystko w porządku... ale idę o zakład że doskonale wiedział że tu ktoś jest, pewnie my albo grzybiarz wpadł w jakąś fotopułapkę.

Jak pojechał, to jeszcze na wszelki wypadek wstrzymaliśmy się jakiś czas z rozpalaniem ogniska (miejsce wyglądało na użytkowane nieoficjalnie, nie było typowo zabezpieczone). A deszczu w końcu nie było.





Regulamin ( powiększenie)



  • dystans 4.05 km
  • czas 00:16
  • średnio 15.19 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu na dworzec

Piątek, 13 października 2017 · dodano: 11.11.2017 | Komentarze 0



  • dystans 3.64 km
  • czas 00:17
  • średnio 12.85 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po klu do przedszkola i... gdzie te dynie?

Czwartek, 12 października 2017 · dodano: 26.10.2017 | Komentarze 1



Dziś Kluska postanowiła mnie poprowadzić tam, gdzie byli na wycieczce... w plawo, plosto, plosto, w lewo... a nie, dalej plosto, o telaz w lewo! I tak zaprowadziła mnie na rynek, tylko była zawiedziona, bo stragan z dyniami już się zwinął. A mieli malowane dynie.  Chyba chciała kupić dynię do domu, malowaną albo do pomalowania, ale pocieszyłem ją że akurat mamy dynię w domu i może ją pomalować.



W ogóle teraz mają w programie naukę o owocach i warzywach, teraz była ta wycieczka  na rynek, a  wcześniej wycieczka do warzywniaka - od tej pory bawimy się w domu w sklep z warzywami i owocami... prawdziwymi, a co! Poza tym przydała się kasa, którą kiedyś dostała. Kasa jest z kalkulatorem.
- Jeden dodać dwa... tsy złote.





  • dystans 2.82 km
  • czas 00:11
  • średnio 15.38 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po Klu do przedszkola i wystawa zdjęć

Wtorek, 10 października 2017 · dodano: 24.10.2017 | Komentarze 0

Kawolinka! Jak dzieciaki mówią na kawę Inka ;-) Oraz okazało się że Kluska lubi budyń, ponieważ jedna z jej ulubionych koleżanek w grupie też lubi... wcześniej tak nie za bardzo.



Poza tym na ogrodzeniu szkoły podstawowej nr 2 jest wystawa starych zdjęć z okazji 125-lecia szkoły. Ciekawe czy będą obchody 142-lecia przedszkola (w zeszłym roku obchody 141-lecia były).






  • dystans 4.33 km
  • czas 00:26
  • średnio 9.99 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do parku

Poniedziałek, 9 października 2017 · dodano: 23.10.2017 | Komentarze 0

Korzystając z jesieni, dzisiaj po przedszkolu do parku. Ale najpierw trzeba coś zjeść, by mieć siłę biegać.



Przedszkolny, improwizowany parking rowerowy.



Już się drzewa żółcą, już sporo liści...




Ale najładniejsze, czerwone i pomarańczowe liście klonowe mamy  pod domem.



  • dystans 4.06 km
  • czas 00:15
  • średnio 16.24 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Aronicja? Nie! Koniboro? Nie!

Niedziela, 8 października 2017 · dodano: 23.10.2017 | Komentarze 1

Odebranie Klu na dworcu i powrót do domu... było dosyć wesoło, bo Klu zna parę słówek po japońsku, ale zapomina,. I teraz na przykład pamietała kawaii, ale nie mogła sobie przypomnieć powitania (konichiwa) i włączył jej się przegląd słownika, czy może losowy generator słów. Mówiła jakieś wymyślone słowo, będące trochę losową zbitką sylab i stwierdzała że to nie to... niektóre nawet brzmiały trochę jak japońskie.
- Aronicja? Nie!
- Koniboro? Nie!
- ....

Trwało to dobry kilometr, albo i półtora, do samego domu. Pod koniec chyba wróciła do początku słownika:
- Kawaii... o, to było!


  • dystans 4.02 km
  • czas 00:16
  • średnio 15.07 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu na dworzec

Piątek, 6 października 2017 · dodano: 23.10.2017 | Komentarze 0