teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113010.25 km z czego 16357.45 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.96 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:868.18 km (w terenie 81.20 km; 9.35%)
Czas w ruchu:51:29
Średnia prędkość:16.86 km/h
Maksymalna prędkość:35.40 km/h
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:27.13 km i 1h 36m
Więcej statystyk
  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na Jordanek i na dworzec

Piątek, 2 października 2015 · dodano: 02.10.2015 | Komentarze 0

Z rana na Jordanek wybiegać Kluskę... bo jak się nie wybiega, to nie śpi w dzień, a jak nie śpi w dzień, to wcześnie wieczorem zasypia, a jak wcześnie zaśnie, to budzi się w nocy.





A wieczorem odwieźć Kluskę na dworzec. Otworzyli przejście podziemne (to przebudowane stare ze schodami), ale jeszcze nie zamknęli tego tymczasowego przejścia przez tory, to z niego skorzystaliśmy. Tunel z pochylniami na wjeździe i windą na peron jeszcze nie otworzyli. Zadaszenia już częściowo gotowe, tam jest spora szpara przy rynnie i zastanawiamy się czy przy dużej ulewie nie będzie ściekać przy rynnie... poza tym szklany dach ma jedną wadę - nie chroni w upalny dzień przed słońcem.



W ogóle trafiliśmy na jakąś kumulację pociągów. Jak dojeżdżaliśmy przyjechało TLK do Łodzi, potem KM do Skierniewic, TLK do warszawy, InterRegio do Warszawy, podstawiła się wahadłówka KM do Skierniewic i odjechał nasz KM do Warszawy.






  • dystans 48.25 km
  • czas 02:48
  • średnio 17.23 km/h
  • rekord 32.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Grodziska na plac zabaw

Czwartek, 1 października 2015 · dodano: 02.10.2015 | Komentarze 1

Pomysł żeby pojechać do Grodziska miałem już w zeszłym tygodniu... ale że babcia wyjechała, a my sami z Kluską, to byliśmy tak zrypani, że nie mieliśmy siły nawet żeby się zebrać na prawie całodniową wycieczkę z Klu. Babcia wróciła, to i my się zebraliśmy.

Zaczynamy sezon rękawiczkowy. Z rana powietrze chłodne, zwłaszcza w cieniu, sam od jakiegoś czasu szukam jesiennych rękawiczek które mi gdzieś wcięło, dlatego opatuliliśmy ją jak na Syberię - sztormiaczek podbity polarem (oj, był bój żeby Kluskę wbić w jakąkolwiek kurtkę), rękawiczki z doszytymi kotkami, o dziwo w tym roku z rękawiczkami poszło bezboleśnie (na fotce Kluska głaszcze kotka)



Jestem złym piratem!... i mam wafla



Po drodze postój w sklepie w Baranowie by zakupić pieczywo i drożdżówki... drożdżówek nie było, chyba trzeba zmienić sklepić na trasie - w Baranowie jest jeszcze jeden, a w Izdebnie kolejny (tyle że ten nie po drodze nam gdy jedziemy do Błonia). Kluska dostała bułkę poznańską i do Głodziska prawie całą ją zeżarła.

Na początek Kluska zaczęła biegać od urządzenia do urządzenia, w każdym bawiła się krótko, a potem myk do następnego... wszystko trzeba oblecieć!

Najpierw bujaczki i  bujawki (było tego ze dwa razy więcej niż na fotkach), a na bujawkach trzeba było się pobujać z jednej strony, z drugiej i pośrodku.









Kącik małego astronoma



Hej! Odkryłam obcą cywilizację! A nie... to moja ręka.



Hopla! A propos, Kluska teraz momentalnie łapie różne rzeczy naśladując nas - np. wczoraj tego Krakowiaka, a dziś nauczyłem ją przybijać piątki tym dłoniom na podłożu. A potem przechodząc przybijała im piątki.




Rok temu była Kluska za mała na większość tych domków... jeden był akurat dla niej, że nie baliśmy się gdy wchodziła do środka, w innych było sporo wyjść na różne drabinki, ścianki, liny gdzie mogła po prostu spaść. Teraz spokojnie może się bawić w pozostałych domkach, bez obaw że wyleci tam gdzie nie ma barierki.



No, wyjątkiem jest ten jeden dla starszych dzieci - raz że bardzo wysoko, dwa że wejście po drabinkach sznurowych, albo po takiem metalowej łukowej. Raz się nam wpakowała tam na górę, to musieliśmy za nią - jedną ręką trzymać się samemu, drugą podtrzymywać Kluskę. A tam taka fajna zjeżdżalnia, więc później była awantura gdy jej nie pozwoliliśmy znów tam wejść... a gdy spadłą z drabinki (na szczęście ją trzymaliśmy, więc nie rąbnęła, tylko zawisła), to awantura była jeszcze większa.




Na sieci obowiązkowo też, ale tutaj da się bawić tuż nad ziemią bez konieczności włażenia wyżej.



Uff, przerwa obiadowa. Kawa zbożowa mniam! I kanapka z dżemem... ostatnio jak w domu robiłem sobie tosty z dżemem, to Kluska jak je zobaczyła, to zapomniała że nie umie mówić i podbiegła wołając moje, moje, moje!




A teraz tundka po karuzelach i karuzelkach




Te małe takie małe, a jakie fajne





A potem Kluska poszła na spacer zwiedzać park i wąchać kwiatki



O, a co to?



No, a le roboczogodziny w piaskownicy trzeba wyrobić! Taki domik w piaskownicy to niby nic, ale genialna rzecz.





A potem przyszła dziewczynka do domku, więc Kluska się ewakuowała... razem z kubełkami i foremkami. Swoją drogą nawet nie wiecie jak ciężko być dzieckiem, ile trzeba się narobić żeby ponapełniać te wszystkie foremki piaskiem!



A na koniec bierzemy kubełek i kilka foremek z piaskiem (to takie filiżanki z kawą) i idziemy na górę do domku na przyjęcie.




A potem wprosił się tata... za to przyniósł kubeczek zbożówki, mniam!





Jeszcze rundka honorowa dookoła placu zabaw i do domu... oczywiście była awantura, przy zabieraniu Kluski i pakowaniu jej do fotelika. Nigdzie nie jadę, ja tu mieszkam, buuuu! Odjazd z parku i przejazd przez pół Grodziska na syrence, ale potem jakoś doszło do normy, tylko trzeba się co jakiś czas zatrzymać i uzupełnić paliwo - dać w garść wzbogacone pręty paliwowe, 76% graham (paluszki podróżne... ostatnio ulubiona przegryzka podróżna Kluski - paluszki graham nie obsolone).



Trochę nam zaczęła odlatywać, więc ją otuliliśmy kocykami, ale w końcu nie zasnęła. Może tylko na chwilę się zdrzemnęła ale nic więcej. A w domu jeszcze tańczenie Krakowiaka do upadłego.