teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108725.85 km z czego 15556.55 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 49.92 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 03:54
  • średnio 12.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Dzień bez samochodu, za to z lokomotywą i armatą

Sobota, 22 września 2018 · dodano: 24.09.2018 | Komentarze 2

Żyrardów >>> Warszawa Wschodnia - Warszawa Wileńska >>> Tłuszcz >>> Ostrołęka Stacja - O. Wojcieszków - O. Stare Miasto - O Garbowo - O. Stacja >>> Wyszków >>> Tłuszcz >>> Legionowo Piaski - Legionowo >>> Warszawa Wschodnia >>> Żyrardów (album ze zdjęciami)

Tradycyjnie od paru lat 22 września, czyli z okazji Dnia Bez Samochodu podróż Kolejami Mazowieckimi jest za darmo (podobnie innymi pociągami z Warszawy - SKM, WKD, jak i całą komunikacją miejską w stolicy). To my również już tradycyjnie wybraliśmy się na przejażdżkę, a że to sobota to mieliśmy na to cały dzień. Wybraliśmy kierunek na Ostrołękę, żeby pojeździć szynobusami, a przy okazji zwiedzić Ostrołękę (byliśmy, ale tylko wsiadaliśmy do pociągu, Wyszków (byliśmy dawno, a poza tym obejrzeć co przegapiliśmy wcześniej) i co tam po drodze.

w pociągach spędziliśmy 5 godzin i 44 minuty - rozkładowo, więc pewnie nawet więcej, bo jak się wcześniej podstawiał, to parę minut siedzieliśmy w nich na stacji, zaś opóźnień nie muszę doliczać, bo nie było! wszystkie pociągi odjechały i przyjechały punktualnie, tylko na przesiadkach widzieliśmy i słyszeliśmy o opóźnieniach pociągów PKP Intercity (w poprzednim bodaj kwartale tylko 68% ich pociągów przyjechało na stację końcową punktualnie).

podróżowaliśmy dziś 8 pociągami
- 1 x Sundeck + Gama (piętrus push-pull)
- 2 x EN57AL (zmodernizowany kibel)
- 2 x VT627 (stary, poniemiecki szynobus)
- 1 x SA135 (nowy szynobus)
- 1 x Elf
- 1 x Impuls
lokomotywy widzieliśmy w: Tłuszczu, Ostrołęce, Legionowie
armaty widzieliśmy w: Ostrołęce, Wyszkowie, Legionowie


Na szczęście upały skończyły się w piątek i dziś przyjemnie chłodno, dlatego też oprócz dużego termosu z kawą, zabieramy też dwa małe termosy z herbatami (ja z czarną, lavinka z owocową). Pobudka przed wschodem słońca, wypijamy po pół kawy i wyruszamy o świcie, bo o 6:36 mamy pierwszy pociąg. Pani zapowiadająca też trochę zaspana i się zacina gdy ogłasza, że od poniedziałku pociągi będą odjeżdżać z dwuminutowym... dwie minuty wcześniej w rozkładzie (chodzi o to, że jest uruchamiany po remoncie odcinek Grodzisk Mazowiecki - Warszawa Zachodnia, ale gdy układali nowy rozkład jazdy wydawało się że nie skończą stacji Pruszków, a jednak skończyli, pociągi będą się tam zatrzymywać, ale oficjalny rozkład tego jeszcze nie uwzględnia).

Przyjeżdża "Wiedenka", czyli piętrus push-pull (Gam i Sundeck od Pesy). Wsiadamy i zaczynamy od śniadania



Wysiadamy na Wschodniej i jedziemy na Wileńską. Po drodze wstępujemy po strawę duchową, na wystawę rzeźby z mąki, drożdży i wody... nabywamy na drogę po jednej statuetce.



Zauważamy, że wyjątkowo trafiliśmy an moment gdy stoją wszystkie trzy aniołki przy Ząbkowskiej (jeden co prawda ma niekompletną głowę). Korzystamy z okazji by zrobić im zdjęcie, bo dotąd zawsze jak tu byliśmy to stał jeden, góra dwa aniołki.




Mimo postojów na Wileńskiej łapiemy wcześniejszy pociąg. W zasadzie celowaliśmy na ten 25 minut później, ale jak się udało to korzystamy z okazji, w Tłuszczu będziemy mieć więcej czasu. Jedziemy zmodernizowanym kiblem.

Sam Tłuszcz.


Aha, warto wspomnieć, że przy dworcu widzimy czynną piekarnię (czy może sklep z pieczywem), to cenna informacja, bo gdybyśny w Warszawie  7-ej rano nic czynnego nie trafili to byśmy tutaj się rozglądali za chlebem (na Wileńskiej przy peronach był też jakiś spożywczak w którym była szansa na pieczywo).

W Tłuszczu mamy do obejrzenia trzy lokomotywy. Pierwsza, najmniejsza stoi przed stacją, jest to parowóz wąskotorowy Hutnik 4010, przy nim są postawione stare semafory kształtowe.




Rzut okiem na wieżę ciśnień.



I cmentarzy wojenny z 1920.



Jedziemy za tory, gdzie na terenie szkoły stoi kolejny, tym razem normalnotorowy parowów Ty2-1226. Akurat trwały jakieś prace, w tendrze ktoś siedział i coś robił.



Wracając zatrzymujemy się jeszcze przed budynkiem naprzeciwko stacji, by obejrzeć mozaikę na nim, pomnik stojący przed nim...




... a obok trafiamy na taką klimatyczną ławeczkę postawioną rok temu dla uczczenia stu lat gminy Tłuszcz. Ten wielotryb pośrodku oparcia się kręci.





Do trzeciej lokomotywy nie jedziemy, bo kawałek do niej jest, a nie mamy aż tyle czasu. Czekamy aż się podstawi szynobusik do Ostrołęki i ładujemy się do niego. Jest to stary, poniemiecki jednoczłonowy szynobus (czyli wagon motorowy)  VT627... są jeszcze dwuczłonowe VT628, ale teraz chyba nieliczne są na chodzie.

W międzyczasie wjeżdża pociąg z Zachodniej... teoretycznie mogliśmy nim przyjechać i byśmy musieli wstać 40 minut później. Ale na przesiadkę w Tłuszczu jest tylko 5 minut, a on bywa że się spóźnia, a wtedy Ostrołęka nie zawsze czeka. Ostatnio jak nim jechałem to złapał 10 minut opóźnienia, ale wtedy miałem 15 minut na przesiadkę.

Linia do Ostrołęki jest w zasadzie zelektryfikowana, ale Koleje Mazowieckie nie mają krótkich jednostek elektrycznych, więc puszczają tutaj te spalinowe. Jeżdżą też kible, ale one często w dłuższej relacji, nie tylko do/z Tłuszcza, ale i Warszawy. Ten szynobusik jest zapełniony, ale tłoku nie ma... ze 3/4 miejsc zajętych, w przedsionku jeden wózek i 3 rowery (na trasie jeszcze ze 2-3 rowery się przewinęły). Linia jest jednotorowa, na niektórych stacjach są mijanki, np. w Pasiekach gdzie czeka na nasz przejazd kibel z Ostrołęki.





No i jesteśmy w Ostrołęce. Stacja Ostrołęka jest w zasadzie pod Ostrołęką i spory kawałek od centrum... aczkolwiek teraz jest już w granicach miasta. Zbiegają się tu cztery linie - trzy odchodzą w różnych miejscach od linii Warszawa - Białystok, w Tłuszczu, Małkini, Łapach. Jedna leci mostem przez Narew na Chorzele i Szczytno (obecnie nieczynna, były nawet przymiarki do jej likwidacji, ale obecnie mówi się nawet o remoncie w bliżej nieokreślonej przyszłości). Za Narwią zaś, przy stacji Grabowo (bliżej centrum Ostrołęki) zaczynała się wybudowana w czasie I wojny kolejka wąskotorowa na Myszyniec, skąd były odnogi na Spychowo, Kolno i Łomżę (niestety kolejka już dawno rozebrana).




Klimatyczna kładka z drewnianą nawierzchnią i schodkami.



Nie jedziemy teraz do centrum Ostrołęki, tylko skrócikiem na Rzekuń. Skrócik okazuje się wąziutkim i już mocno wertepiastym
 asfalcikiem przez zagajniki.



Wyskakujemy prosto pod kościołem, w którym wypatrzyłem podejrzane pypcie. I faktycznie, tkwi w nim pięć pocisków.




Skoro już jesteśmy w Rzekuniu, to zahaczyliśmy o cmentarz.



Tam kwatera wojenna z 1920 roku, na którą składają się dwie mogiły zbiorowe - w jednej spoczywają marynarze z 1 batalionu Pułku Morskiego, a w drugiej ułani z 4 szwadronu 2 Pułku Ułanów Grochowskich, który w dniach 3-6 sierpnia 1920 r. walczyli w tym rejonie.





Ponadto w kwaterze jest grób porucznika  Eugeniusza Czaplickiego poległego w 1939 w szeregach Batalionu Obrony Narodowej "Ostrołęka" (tutaj informacje).



Oraz tablica upamiętniająca poległych żołnierzy AK z gminy Rzekuń.



Objeżdżamy Ostrołękę od wschodu mniej więcej wzdłuż bocznicy do elektrowni, początkowo mamy asfalt, potem kawałek gruntówy, ale na koniec trylinkę i dziurkowaną płytówę... no nie był to chyba najlepszy wybór, żałujemy że nie pojechaliśmy bardziej przez Ostrołękę (a raczej je opłotki), gdzie były śmieszki rowerowe. Ale potem jak widzimy jakość ostrołęckich śmieszek, stwierdzamy, że w zasadzie to chyba było wszystko jedno.

Tutaj fragmentami da się przynajmniej ścieżką gruntową obok jechać (niestety nie zawsze).



A to jest Elektrownia Ostrołęka... a w zasadzie jej nowy blok w budowie. Praca aż wre.



No dobra, a to kominy właściwej elektrowni.




Dojeżdżamy do Wojciechowic, które obecnie też są w granicach Ostrołęki, a gdzie się mieściły rosyjskie koszary.

Najpierw oglądamy cerkiew koszarową, później kościół garnizonowy,  a obecnie kościół parafialny. Na szczęście nie została przebudowana jak wiele cerkwi i zachował się w miarę pierwotny wygląd (tutaj o cerkwi i zdjęcia archiwalne).





Pomnik 5 pułku ułanów zasławskich, a za nim koszary, w których stacjonował w międzywojniu.



oglądamy sobie kolejne budynki koszar za pomnikiem, a potem dalej przy drodze.





Najciekawszy jest ten drewniano-ceglany.




Do centrum jedziemy cpr-em wzdłuż drogi krajowej nr 61. Ta śmieszka rowerowa powstała poprzez postawienie znaków na starym, kostropatym chodniku, jest to jedna z najgorszych dróg rowerowych jakie w życiu widziałem, oczywiście nie ma przejazdów więc teoretycznie trzeba schodzić z roweru na wylocie każdej uliczki... oczywiście tak jak wszyscy lokalsi olewamy to i skaczemy po krawężnikach.

Potem zaczyna się asfaltowa nawierzchnia, równie stara, oraz dziura, popękana, zwichrowana, jedzie się równie fatalnie. Potem zaczyna się kostka - stara, fazowana, nierówna, jedna z gorszych kostkowych nawierzchni jakie można spotkać, ale i tak sporo lepsza od tego co było do tej pory. Bliżej centrum z ulgą opuszczamy tę zemstę prezydenta i rady Ostrołęki na rowerzystach i jedziemy bocznymi uliczkami.



Rzut okiem na kościół i dawny klasztor.



Następnie podjeżdżamy do następnego kościoła, który jest co prawda z końca XIV wieku, ale parę razy był przebudowany.




A oto co znalazłem w artykule "Przejazdem przez Ostrołękę" (link już nie działa):

"Przed pierwszą wojną światową, wracając ze współtowarzystwem z wyprawy na Kurpie, odwiedził Ostrołękę Kazimierz Moszyński.(...)  parafialny , wzniesiony w r. 1399 przez ks. Janusza mazowieckiego, został kilkakrotnie przebudowany i zupełnie zmieniony; w ściany jego wmurowano kule, jakie tu padły 31 roku; w południową – rosyjskie, w północną – polskie; "

"Autorzy przewodnika z 1935 roku (...) parafialnego kościoła św. Mikołaja, zniszczonego niejednokrotnie w czasie wojen. Posiada on w swych murach dawne i nowe kule i pociski wmurowane na pamiątkę"

Faktycznie znalazłem 6 kul żeliwnych (chyba różnej wielkości, ale trudno to dokładnie ocenić, bo są nierównomiernie zagłębione w murze). 4 po obu stronach wejścia w południowo-zachodniej ścianie (to te rosyjskie?), a dwie i żarno z tyłu kościoła, w ścianie północno-wschodniej. Wspomnianych nowych pocisków nie stwierdziłem, ale w czasie II wojny światowej zostały rozebrane nawy boczne, które wybudowano na nowo w latach 90. więc jeśli były w ścianach bocznych to mogły być usunięte razem z nawami. Prawdopodobnie były z I wojny, bo wtedy kościół został uszkodzony (ale równie dobrze mogli wmurować zebrane artefakty z 1920).

Edit: Znalazłem inną wzmiankę, z której wynikać może że te "dawne kule" są z wojen "napoleońskich", a nowe to te z 1831: "Przy odbudowie kościoła farnego wbudowano w jego zewnętrzne ściany kule armatnie, pochodzące jeszcze z czasów wojen szwedzkich oraz bitwy z 26 maja 1831 r." (Jerzy Kijowski, "Ostrołęka w dobie rozbiorowej" - pdf)





Na placu rzut okiem na pomnik Bema (i pierwszą dziś armatę).



A potem myk mostem na drugą stronę Narwi... teoretycznie most boczny, ale i tak ruch bardzo duży, na Narwi widzimy też most na krajówce.




Docieramy do  fortu rosyjskiego z drugiej połowy XIX wieku, gdzie w międzywojniu wybudowano mauzoleum bitwy pod Ostrołęką (o bitwie w wiki) 26 maja 1831 roku.





A oto i mauzoleum









Z Krypty są schody na pięterko, gdzie są zdjęcia z ostatniego remontu mauzoleum, ale dalej na taras wejście było niestety zamknięte.



Rzeźba pod tytułem "Szarża generała Bema"...  to znaczy tak mi wygląda, bo tabliczki nie było.



A to węgierski kopijnik (nagrobek słupowy - patrz wiki), na Węgrzech takie spotykaliśmy.



Są też kolejne armaty - ta wystawa nosi szumną nazwę Skansenu Artylerii Królestwa Polskiego (tabliczka z listą replik sprzętu).




Dodam, że obok fortu przebiegała wspomniana wcześniej wąskotorówka i była tu obok stacyjka, była to stacja najbliżej centrum Ostrołęki.

W forcie zrobiliśmy sobie rozwałkę u stóp wału, który osłaniał od wiatru. A potem pojechaliśmy tematyczną ulicą.



Pomnik szarży 4 baterii artylerii lekkokonnej podpułkownika (wtedy) Bema.





Niestety nie mamy już czasu jechać kawałek za Ostrołękę do grobu generała Kickiego, więc ruszamy na most kolejowy na Narwi. Za mostem jest stacja Grabowo na której zaczynała się wąskotorówka, a linia normalnotorowa leciała stąd na Chorzele. Nawet ta stacja jest bliżej centrum Ostrołęki niż stacja Ostrołęka.




Przejeżdżamy mostem na druga stronę (zresztą nie tylko my).





Nie mamy też już czasu by skoczyć na grodzisko, więc zaczynamy się przebijać na stację, Po drodze tylko oglądamy jeszcze pomnik  ze szczątków macew, zdaje się w miejscu gdzie był kirkut.




W większości jedziemy cpr-ami, jednak lepszymi niż te od koszar. Może to jest metoda? Zrobić coś tak beznadziejnego, że potem cokolwiek się zbuduje ludzie będą zadowoleni że jest lepsze. Tutaj jest starsza lub nowsza kostka, często fazowana,  mniej lub   bardziej wertepiasta, oczywiście za wysokie krawężniki, przejazdy rowerowe zasadniczo są, choć nie zawsze... a na fotce widać fragment gdzie chodnik przy śmieszce jest bodaj metrowej szerokości. Generalnie jednak jakoś się jedzie, w odróżnieniu od tyrpania przy krajówce. Gdy jednak oznaczenia znikają i nie ma pewności czy jest to zwykły chodnik, czy też cpr, uciekamy na asfalt.



Jeszcze fotostop na Skwerze Kolejarzy przed stacją, gdzie stoi wspomniana na początku ostrołęcka lokomotywa, jest to parowóz Px48-1758




Na Ostrołękę i okolice mieliśmy prawie 4 godziny, ciut przymało i nie udało się obejrzeć wszystkiego co było w planie... mogliśmy łapać pociąg 2 godziny później, ale wtedy w Wyszkowie byśmy wylądowali tuż przed zachodem słońca i nie złapalibyśmy jeszcze jednego szynobusa z Tłuszcza.

Na keszowanie za bardzo nie mieliśmy czasu, ale jak byliśmy obok skrzynki, to kontrolnie próbowaliśmy znaleźć, ale bez powodzenia. Dwóch w ogóle nie mogliśmy szukać, bo akurat miejscówka była okupowana przez osoby postronne, np. lokomotywa powyżej, harcerze mieli na niej jakiś punkt swojej zabawy, w ogóle zrobienie zdjęcia parowozu bez dzieciaków było sukcesem. Kolejne trzy skrzynki próbowaliśmy namierzyć, ale bez skutku - albo zginęły, albo tak ukryte że trzeba się nieźle naszukać, a my woleliśmy sobie obejrzeć to i owo niż tracić czas na znalezienie jakiś mikro fiolki (ot miejski geocaching). Tak więc nie udało się znaleźć nawet jednej symbolicznej skrzynki, co potem uznaliśmy za ostrołęcką klątwę keszową (o czym będzie dalej).


Szynobus już czekał, więc się ładujemy i jedziemy dalej.  Taki sam jak ten którym jechaliśmy w tę stronę. Robi się duszno, bo jest włączone ogrzewanie. Tym razem w Pasiekach my stoimy kilkanaście minut i czekamy by przepuścić pociąg z Tłuszcza, więc wychodzę żeby odetchnąć świeżym powietrzem (trzeba tylko się ustawić po nawietrznej, żeby nie dostać spalinami z szynobusu). Jedzie zmodernizowany kibel składający się z dwóch jednostek, to istotna informacja, bo potem ten sam będziemy łapać w Wyszkowie.





Oto i stacja Wyszków. Po drodze widzimy z okna chmury deszczowe, a Wyszków jest świeżo zlany deszczówką... parę chwil wcześniej przeszła tędy solidna ulewa.




Przebijamy się w kierunku Bugu, trafiamy na ścieżki rowerowe, ale te najgorsze w Wyszkowie są w standardzie najlepszych w Ostrołęce. Nie jest to żadna rewelacja, kostka mniej lub bardziej wertepiasta, ale te najnowsze są nawet znośne. Zresztą po Ostrołęckich wszystko jest lesze.

Trafiamy na taką rzeźbę... pachnie mi Edmundem Majkowskim.



Z tyłu dostrzegamy jeszcze trzy płaskorzeźby autorstwa Majkowskiego, wątpliwości nie ma, bo jedną albo dwie kopie każdej można obejrzeć w Warszawie.



Żeby znaleźć choć jedną skrzynkę, podjeżdżamy po pewniaka czyli skrzynkę wirtualną, znaczy taką która nie pojemnika, tutaj żeby zalogować jej znalezienie trzeba zrobić sobie zdjęcie pod tablicą na budynku plebanii. Obawialiśmy się jednak czy nie klątwa nie dopadnie nas także tutaj i czy tabliczka nie została w międzyczasie zdemontowana... no dobra, to wtedy chyba fotka z samą plebanią też by zaliczała? A co jeśli plebanię zburzą? Niby zabytek (chyba), ale nie takie cuda się w naszym kraju zdarzały. jeszcze aparat może się popsuć, zdjęcie nie wyjść, albo skasować się przypadkiem...

Uff, wszystko jest miejscu, fotka z samowyzwalacza zrobiona, sprawdzone że wyszła... a może ten wirtual odczyni klątwę? Niestety okazało się, ze nie. Kolejnych dwóch skrzynek z pojemnikami nie znaleźliśmy, ostrołęcka klątwa keszowa nadal jest w mocy.



A oto sama plebania i tabliczka. Z ciekawostek które można przeczytać na tablicy, 15-16 sierpnia 1920 kwaterował tutaj Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (w składzie Marchlewski, Dzierżyński, Kohn) czekając na zajęcie Warszawy, a kilka dni później gościli tu min. gen Haller, czy ambasador francuski. Wydarzenia te opisał Żeromski w nowelce "Na probostwie w Wyszkowie" (trzeba by jej poszukać i przeczytać).




No, to tyle o plebanii, teraz rzut okiem na kościół.



W ścianie kaplicy od strony Bugu jest wmurowany pocisk, jeden ale dużego kalibru.  Ponoć w czasie I wojny wpadł przez okno do kaplicy i nie eksplodował i dlatego został wmurowany na pamiątkę.




Jedziemy na punkt widokowy nad Bug, tutaj w haubicy jest skrzynka - mikromagnetyk Klątwa działa, przy armacie rodzinka, a berbeć tymczasem zainstalował się przy haubicy i nie chciał się ruszyć... zresztą wcale mu się nie dziwię, zwłaszcza gdy odkrył, że jednym kołem da się kręcić. Chwilę czekamy oglądając widoczki i robiąc zdjęcia, ale sytuacja bez zmian, jedziemy więc do sąsiedniej skrzynki.




Pomnik partyzantów i cywili którzy zginęli w latach 1944-52. I tutaj o dziwo udaje się znaleźć mikrusa. Wracamy do haubicy, rodzinka właśnie opuszcza stanowisko, a my dosyć szybko znajdujemy i tę skrzynkę (mimo że w logach było przed nami kilka nieznalezień). Ustalamy, że to kręcenie kołem haubicy przełamało klątwę, od tej bowiem pory mamy w Wyszkowie 100% znajdowalności skrzynek.



Zjeżdżamy na bulwar nad Bugiem...




A właściwie bulwarek, bo chodniczek jest bardzo wąziutki. Miejscami jest skarpa i może faktycznie ciężko by było zrobić coś szerszego bez większych prac ziemnych, ale w wielu miejscach spokojnie dałoby się poszerzyć, przecież nie musi być wszędzie taki jaki wejdzie w najwęższym miejscu.

Kapslowe drzewo, a właściwie pniak... niestety już w stanie rozpadu.





I tutaj znajdujemy skrzynkę, choć jej zawartość nieco nas zaskakuje. Skoro klątwa została przełamana i mamy dobrą passę, podjeżdżamy potem jeszcze po mikrusa z parku (normalnie to byśmy go chyba sobie odpuścili) i też idzie nam jak z płatka. Później zastanawiamy się, czy aby w związku z tym nie przyatakować jeszcze raz tych dwóch skrzynek od których na początku się odbiliśmy, ale już nam się nie chce.



Liga Obrony 34. Co oznacza to 34? Na pewno nie jest to kilometr Bugu, jeśli już to bardziej ile zostało kilometrów do ujścia do Narwi.




Jaki dziś poziom krzaków nad Bugiem. Wyszło nam że poziom wody to jakieś 160-170cm i faktycznie w tym miejscu jest automatyczna stacja pomiarowa (link), według niej było 170cm, a po opadach potem wzrosło o 5cm.




Most kolejowy na Bugu, nim dziś już raz jechaliśmy i jeszcze tam będziemy (rowerowo i pociągowo).



Wjeżdżając na skarpę odkrywamy bezimienną mogiłę z 1939 roku.



Obelisk Wazów - upamiętniający Karola Ferdynanda Wazę, królewicza, księcia, biskupa, opata...  wystawiony przez jego brata, która Jana Kazimierza, jakoś po 1655 roku (czyli po śmierci brata).



Kordegarda parkowa.



Pomnik Norwida w parku (obok kordegardy).




Stojaki rowerowe przed urzędem miasta.




Obowiązkowo na most kolejowy. Kiedyś przejechałem ten most cały jedną kładką w jedną stronę, drugą w drugą... teraz lepiej tego nie robić, bo deski na prawej kładce są w fatalnym stanie, ale po lewej są nowe. Jak ja jechałem to obie były w stanie pośrednim i trzeba było uważać na dziury. Dziś tylko wjazd kawałek na środek, by zrobić zdjęcie rzeki.





W zasadzie już moglibyśmy jechać skrótem na dworzec, ale jeszcze trochę czasu mamy. Nie tyle żeby gdzieś dalej się wypuszczać, ale w sam raz by zahaczyć jeszcze o cmentarz. Tam trafiamy min. na taki oto grób - spoczywa w nim min. porucznik pilot Stefan Okrzeja (biogram na wiki), młodszy brat tego Stefana Okrzei, który został stracony w 1905 roku na stokach cytadeli. Ten zaś Stefan Okrzeja urodził się już po śmierci brata, bo w 1906 lub 1907 (zależy czy brać datę z wiki, czy z grobu) i dostał imię na cześć brata, a zginął w 1939.




Łapiemy widziany wcześniej w Paskiekach podwójny EN57AL, który teraz wraca przez Tłuszcz na Wileńską (gdybyśmy już wracali, byśmy oszczędzili na jednej przesiadce). Czekamy na mijance, bo teraz z drugim kiblem mija się właśnie w Wyszkowie, a nie Pasiekach.

W Tłuszczu widzimy EN57-038 zwany pieszczotliwie "babcią", to najstarszy jeżdżący jeszcze kibel. Starsze niezezłomowane i nieprzebudowane jednostki to 001 który został niedawno wpisany do rejestru zabytków, ale stoi w krzakach w Przeworsku, zaś 022 w barwach Kolei Śląskich odbył ostatnią jazdę w zeszłym roku.

Babcia podstawiła się na peron i miała jechać do Ostrołęki, trochę szkoda że na nią się nie załapaliśmy na trasie. EN57-038 nie jest gruntownie przebudowany, to znaczy różne drobne modernizacje przechodził, ale nie takie żeby go nazwać zmodernizowany... jednak Wi-Fi ma, a Pendolino nadal nie.



W Tłuszczu znów mamy trochę czasu do pociągu, tyle że słońce już zachodzi, więc szybko jedziemy do trzeciej lokomotywy zrobić zdjęcie... ale i tak fotka słaba, bo mało światła, a zdjęcie z daleka. To drugi  parowóz Ty2, tym razem ponoć o numerze 220. Stoi na bocznicach Kolei Mazowieckich.



Rzut obiektywem na tabor stojący na bocznicach - są to w większości EN57Al, ale też kilka niezmodernizowanych EN57, poza tym szynobusy - 222M (poznajemy po żółtym pasku na czole), a także kilka VT627, albo VT628, z tej odległości trudno odróżnić, a przy takim oświetleniu na zbliżeniach napisy są nieczytelne.

Ten budynek za pociągami, to chyba nowoczesna myjnia - tutaj artykuł o niej, oraz notka z filmikiem.



Tu się kończy Tłuszcz, moglibyśmy wyjechać dalej i zaliczyć gminę wiejską Tłuszcz, ale to może kiedyś. Dziś i tak zaliczamy gminę miejską Tłuszcz, bo do tej pory co prawda parę razy się przesiadaliśmy tutaj, ale to było bieganie po peronach, a nigdy jazda po samym Tłuszczu. I jest to jedyna nowa gmina dzisiaj.



Wracając zatrzymujemy się jeszcze przy rzeźbach z metalu przy parkingu przed jakimś marketem. Świnka ma na imię Oszczędność, mrówka Perfekcja, ludzik Strongman, a samochodzik to Spełnione Marzenie.






A poza tym:




Mamy jeszcze sporo czasu do pociągu, ale robi się ciemno i ostatnie zdjęcia już wychodzą. bardzo słabo, albo wcale, więc instalujemy się na peronie i czekamy na szynobus. Tym razem chcemy przejechać trasą Tłuszcz - Radzymin - Nieporęt - Legionowo... dalej szynobus leci przez Modlin i w Nasielsku odbija na niezelektryfikowaną, jednotorową linię na Płońsk i Sierpc.



Tak jak się spodziewaliśmy, wjechał nowy szynobus od Pesy SA135 (takie jeżdżą na trasie na Sierpc z Nasielska i Płocka). To taki mały szynobusik, co to zanim na dobre się zacznie, już się kończy. Jest już ciemno, więc nie ma okazji pogapić się za okno, ale przynajmnie się przejechaliśmy SA135, którym jeszcze nie mieliśmy okazji podróżować.




Wysiadamy na stacji Legionowo Piaski, w zasadzie tutaj (albo dwie stacje wcześniej) moglibyśmy kilka minut później złapac SKMkę do Warszawy, ale to jeszcze nie koniec wycieczki. Jedziemy do głównej stacji Legionowo, wzdłuż długiego muralu polskiego czynu zbrojnego... zwykle widzimy jego kawałek z pociągu, dziś jedziemy wzdłuż niego i jest dłuższy niż myśleliśmy, ale jest noc i znów nie możemy zrobić fotek.



Za to w przejściu podziemnym na stacji Legionowo jest Lokomotywa, są kolejne zilustrowane fragmenty wiersza (do momentu gdy lokomotywa rusza, dalej się nie zmieściło).



Jest też armata... ale nie udało się poruszyć jej kołem (przez żelazne belki), a szkoda bo znów dopadła nas ostrołęcka klątwa keszowa, dwóch skrzynek przy których próbowaliśmy szczęścia, nie udało się znaleźć.




No i co? Łapiemy lotniskowego  Elfa jadącego z Modlina, na Wschodniej przesiadamy na Impulsa do Skierniewic. Tutaj dopijamy herbaty z termosów (ostatnią kawkę wypiliśmy chyba przed Tłuszczem, albo Legionowem), zjadamy ostatnie śniadanie (szóste, albo i siódme) i już 16 godzinach wracamy z powrotem do domu.





Komentarze
meteor2017
| 19:45 poniedziałek, 24 września 2018 | linkuj Ale latem, gdy był długi, to znowu za gorąco ;-) Na szczęście i upał się skończył i zbyt deszczowo nie było, a te przechodzące deszcze udało nam się ominąć.

W miastach jest zwykle sporo rzeczy do oglądania, na dalszych trasach to najczęściej w ogóle je omijamy, albo tylko przejedziemy i rzucimy okiem na to co najciekawsze... bo jakby dokładniej zwiedzać, to by trzeba by poświęcić ładnych kilka godzin tak jak tutaj (a przecież i tak musieliśmy to i owo odpuścić).
malarz
| 19:24 poniedziałek, 24 września 2018 | linkuj Im wcześniej wstaniemy, tym dzień jest dłuższy, ale i tak za krótki ;)

Upały skończyły się dla Was jak na zamówienie!
Super wycieczka, zobaczyliście na jednej wycieczce tyle, ile by niejedna osoba co najmniej na kilku...
Bardzo ciekawe połączenie drewna z cegłą w budynku koszarowym, jak na dłoni widać trwałość materiałów budowlanych.
Świetnie ogląda się takie fotorelacje jak ta :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzpok
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]