teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114878.10 km z czego 16730.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 19.95 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 01:00
  • średnio 19.95 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Motyle (po mieście i okolicy)

Poniedziałek, 20 lipca 2020 · dodano: 06.08.2020 | Komentarze 1

Na motyle najlepiej pojechać na jakąś kwietną, niekoszoną łąkę... w słoneczny dzień, co oznacza że będzie gorąco. Mam taką jedną przez którą przejeżdżam po drodze do lasu na jagody, grzyby itp, ale jak przejeżdżam tamtędy w słoneczny dzień, to nie zatrzymuję się bo śpieszę się by zdążyć do lasu przed największym żarem, a jak wracam, to zwykle jestem zmęczony i jest za gorąco.

Mówię sobie, że muszę się tam wybrać specjalnie na motylki (i to w miarę rano nim zrobi się upał), ale zawsze jest tyle rzeczy, że w końcu nie mam kiedy... Któregoś poranka, gdy jechałem sprawdzić miejscówkę dalej na łąkach pod kątem możliwości obserwacji nieba, zatrzymałem się tam na parę chwil, chętnie bym został dłużej, ale znów czas gonił. Jednak parę motylków udało się uchwycić, oto one.

Przestrojnik jurtina (samica)





Przestrojnik trawnik. Nie wiem, czy kiedykolwiek udało mi się go sfocić z rozłożonymi skrzydłami




Czerwończyk żarek




Czerwończyk dukacik (samiec)



To chyba też




Ten motyl to też raczej czerwończyk dukacik, ale samica.

Ładnie i grzecznie siedziała na kwiatku, to mogłem ją obcykać dookoła.










To by było jeśli chodzi o motylki, teraz pora na inne  owady, które wpadły mi w obiektyw.




I jeszcze jeden.




Ale się zleciało towarzystwo.






  • dystans 46.00 km
  • 12.00 km terenu
  • czas 02:17
  • średnio 20.15 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Jagody i kurki w sosie komarowym

Sobota, 18 lipca 2020 · dodano: 05.08.2020 | Komentarze 2

Kolejny wypad do lasu, tym razem na jagody.

Muchomor rdzawobrązowy chowający się pod jagodami.



Przy okazji nazbierałem w okolicy 57 kurek



Kozak kompletnie robaczywy



Jajeczka, sądząc po pajęczynie w sąsiedztwie, chyba pająków.



Biała ciemka




Ale prawdziwą gwiazdą wycieczki była ta ćma. Chyba zaspana, cierpliwe znosiła sesję foto, w tym także przechylanie krzaczka na którym siedziała.









Przetacznik, chyba długolistny.





W lesie wytrzymałem z komarami tylko 4,5 litra jagód, a potem się ewakuowałem, bo chmary tych krwiopijców żyć nie dawały... może i dobrze, bo tak jak dzień wcześniej zapowiadane były deszcze popołudniu, ale dziś faktycznie jakieś krążyły. Po drodze trochę mnie pokropiło, ale zdołałem wyslalomować między większymi deszczami i dotarłem do domu nim rozpadało się na dobre.




A ten co? Stopa do Afryki łapie na tej drodze?




  • dystans 52.00 km
  • 13.00 km terenu
  • czas 02:28
  • średnio 21.08 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Świdośliwa, maliny, jagody

Piątek, 17 lipca 2020 · dodano: 04.08.2020 | Komentarze 6

Po czym poznać początek żniw? Po korkach na A2... serio! Otóż tego dnia ponoć na A2 z naczepy do rowu spadł kombajn, tylko nie jestem pewien, czy to korki spowodowane tym wydarzeniem, bo raz była mowa o wypadku pod Wrześnią, a drugi raz pod Wiskitkami (może dwa kombajny spadły?). A dwa dni wcześniej inny kombajn spadł, również na A2  tylko pod Świeckiem. Taka nowa świecka tradycja na początku żniw.

Korek w obu kierunkach, bo na obu połówkach autostrady puszczali samochody tylko jednym pasem.




Tego drapieznika spotkałem siedzącego na słoppie, ale zaraz poleciał.



Główny cel wypadu - nazbieranie świdośliwy.





Przy okazji nazbierałem trochę malin, a potem pojechałem dalej zebrać jeszcze jagód. A na fotce dojrzewająca borówka.



Kurek specjalnie nie szukałem, ale po drodze trafiło się 9 sztuk.




Pora na robale - dziś motylki




Pscółki się bzykają, gzy się gzią, a co robią motylki? (przestrojnik trawnik)




A tu trzeci próbował się dołączyć, ale nie został zaakceptowany.



Zakamuflowany latolistek.



To pozostałość po poczwarce... prawdopodobnie ćmy. Widziałem w ostatnich miesiącach bardzo podobną, ale jeszcze pełną.




Ostatnio widziałem po raz pierwszy turkucia podjadka... a tu proszę, kolejne spotkanie (w zupełnie innej miejscówce).



Z prognoz wynikało ryzyko zlewy, bo popołudniu miały krążyć jakieś burze i ulewy.  Ale nic w pobliżu nie przechodziło, jak wracałem zobaczyłem takie cumulonimbusy, ale uznałem że są za daleko by mi zagrozić i miałem rację, bo ta ulewa była dobre 130km ode mnie, pod Ostrołęką.







  • dystans 9.16 km
  • 1.20 km terenu
  • czas 00:37
  • średnio 14.85 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kopalnia złota 2

Poniedziałek, 13 lipca 2020 · dodano: 02.08.2020 | Komentarze 2

Wracamy do naszej kopalni złota, demontujemy zabezpieczenia i przystępujemy do roboty.




Trzeba było naprawić schodki i to ze dwa razy, bo trochę się rozwalały.




Praca zespołowa.





Zmiana... ja też miałem swoją szychtę, tylko nie mam na zdjęciach.



I tak nam minął kolejny dzień na wydmach.




Oczywiście nie było mowy o żadnym zasypywaniu kopalni... i tak było nam ciężko wyciągnąć Kluskę do domu i nie chcieliśmy dodatkowej dramy na wyjeździe. Znów zabezpieczyliśmy kopalnie, a ja podjechałem zasypać i uporządkować następnego dnia rano.



Tradycyjny zestaw robali









  • dystans 18.68 km
  • 2.40 km terenu
  • czas 01:05
  • średnio 17.24 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kopalnia złota 1

Niedziela, 12 lipca 2020 · dodano: 30.07.2020 | Komentarze 5

Jedziemy na Dziki Zachód... znaczy na Wydmy Międzyborowskie.

Tym razem Kluska zaczęła kopać dziurę, najpierw dokopała się do "węgla", ale głębiej był już żółciutki piasek..."Złoto"!!!



W ostatnich dniach wyniosłem dzieciakom do piaskownicy saperkę, to wykopały taką dziurę, że ho ho. Teraz Kluska mniejszymi łopatkami wykopała jeszcze głębszą, wpływ miały na to ostatnie doświadczenia z piaskownicy, no i gorączka złota.

Dziura coraz głębsza, potrzebna lina jako asekuracja, do wyciągania dziecka z kopalni.





Pogłębiamy... tutaj jest dobry piasek - mokry, twardy, a nie taki przemielony jak w piaskownicy, gdzie zaraz wszystko się obsypuje.





A tu druga lina do wyciągania kubełka z urobkiem.



Coraz trudniej wejść, toteż trzeba było kopalnię poszerzyć i dorobić schodki (dolny robi też za siedzisko.





Tak na marginesie, jeden pan przechodząc z pieskiem od razu poznał, że to kopalnia złota! I opowiadał, że jak on jako dzieciak bawił się tu w takie kopanie, to wykopywał różne skorupy pocisków pozostałe po wojnie, a najwięcej było w rejonie gdzie obecnie jest szkoła, bo tam był magazyn.

Odjeżdżamy, nie ma mowy żeby zasypać... poza tym mamy wrócić następnego dnia, żeby kontynuować fedrowanie. Zabezpieczamy więc kopalnię, żeby żaden pies, czy dzieciak do niej nie wpadł przez przypadek.








  • dystans 24.40 km
  • 3.80 km terenu
  • czas 01:23
  • średnio 17.64 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście i najbliższej okolicy

Piątek, 10 lipca 2020 · dodano: 28.07.2020 | Komentarze 3

Ślimaki przydrożne w krzakach koło domu




A to wstężyk gajowy, którego Kluska uratowała z rozgrzanego chodnika i nie chciała nigdzie wypuścić, tylko u na na balkonie... już o nim zapomniałem, a tu proszę, wylazł po deszczach.



Taki gość na balkonie





A ten robal gdzieś po drodze




Włóczkowa pscółka na mieście



Misja "Jeżykiem na Księżyc".






Coś się chmurzy... zaraz trudno będzie w ten Księżyc trafić.








  • dystans 28.50 km
  • 8.40 km terenu
  • czas 01:38
  • średnio 17.45 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kolejne prace ziemne w żwirowni

Czwartek, 9 lipca 2020 · dodano: 27.07.2020 | Komentarze 8

Ostatnio się podobało, więc jedziemy znów do żwirowni pod lasem.

Lektura w czasie podróży



Ostatni odcinek, Kluska prowadzi



Łąka,,, pamiętam jeszcze jak na dnie tego wyrobiska był tylko piach i błoto.



Dziś wydeptaliśmy sobie labirynt ścieżek i tajną bazę... jesienią tu trzeba wrócić.





W sporej części łąki roślinność była większa od Kluski... a często też ode mnie.



W tym kadrze jest co najmniej sześć ślimaczków



Kontynuujemy budowę hotelu dla robali.





Serdecznie witamy wszystkie robale!






Skorupka zatoczka, potem jeszcze przybyła błotniarki



lavinka w międzyczasie zagęściła ścianę półszałasu



Pora na stałą rubrykę: "Kwiatki"

Czarcikęs łąkowy




A to chyba dzwonek skupiony



A teraz pora na rubrykę "Robale"

Świeżo przepoczwarzona biedronka



Jasna ciemka




Ale tytuł "Robal dnia" zdobywa ta oto gąsienica

Edit - udało mi się ją zidentyfikować, jest to wieczernica olszówka. Nic dziwnego, że jej wcześniej nie znalazłem, bo to żaden z kolorowych motyli dziennych (co by sugerowała taka egzotyczna gąsienica), tylko jedna z ciem.







Jeszcze rubryka "Skały i minerały", dziś prezentujemy zdobywcę tytułu "Skamieniałość dnia"




A ponieważ niedawno Kluska kiedyś powiedziała, że na urodziny chciałaby "jakiś ładny kamyk", to szukałem też takiego obiektu... zakwalifikowałem te dwa, a ostatecznie zdecydowaliśmy się na ten po prawej, który z pomocą huanna zidentyfikowaliśmy jako prawdopodobnie krzemień pasiasty.






  • dystans 46.50 km
  • 8.30 km terenu
  • czas 02:23
  • średnio 19.51 km/h
  • temperatura 18.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Świdośliwa, kurki, maliny i kilka poziomek

Środa, 8 lipca 2020 · dodano: 24.07.2020 | Komentarze 3

Czyli do lasu, korzystając z sensownej pogody, czyli temperatury w najgorszym razie lekko tylko przekraczającej 20°C

Na dzień dobry - wiesiołek





A poza tym cykoria podróżnik w wersji standardowej i białej.




Chmury, które odcinały mnie od żaru Słońca, przez co zapewniały sensowną temperaturę. Było ryzyko zlewy, ale rozeszło się po kościach.





Łany gryki




- Meee, masz dla mnie coś do żarcia?



- Nie? To spadaj!



- Meee mama, kto to jest?
- Nieistotne, dopóki nie daje jedzenia ignorujcie.



Świdośliwa.





Malinki, poziomki




Owocki konwalijki dwulistnej. Nie zbieram, bo niedojrzałe... a poza tym ponoć trujące.



Kurki, udało się uzbierać 90 sztuk.



Wszystkie znalezione prawdziwki były robaczywe (nic nowego)



A tu taki grzybek... kiedyś tu znalazłem jakiś podobny, ale nie pamiętam jak go zidentyfikowałem. Teraz nie zrywałem, bo nawet jeśli nierobaczywy, to jeden grzybek to mi na grzyba?



A toto jest śluzowiec, zdaje się że wykwit piankowaty.




Kiedyś znaleźliśmy większą śluźnię (plazmodium) wykwitu piankowego, ale nie wiedzieliśmy co to... dopiero później  lavinka się dowiedziała na jakiejś grupie (poniższe fotki z tego wpisu)




To może być to samo co powyżej (ale głowy nie dam), tylko starsze.




A to też chyba śluzowiec, wydaje mi się, że może to być siatecznica okazała... w każdym razie na zdjęciach ma podobną strukturę, co prawda zwykle biaława, ale znalazłem też jakieś fotki gdzie jest właśnie żółtawa.






Pióra dzięcioła




Ponieważ miałem sporo świdośliwy, na zimę do kompotu już wystarczająco zamroziłem, na świeżo da się zjeść ograniczoną ilość, do placków też jedynie niewielką ilość da się zużyć... więc postanowiłem zrobić dżem. Tak na marginesie, w dostępnych przepisach ładują straszliwą ilość cukru - na kilogram świdośliwy prawie kilogram cukru... ktoś nawet komentował, że to za dużo i na szczęście dodał tylko połowę sugerowanej ilości.

Świdośliwa sama w sobie jest bardzo słodka, więc na 5 litrów owoców (to będzie jakieś 2-3 kilo) dałem najpierw tylko szklankę cukru... i dobrze, w następnej partii dodałem jeszcze mniej, tylko parę łyżek.






  • dystans 27.00 km
  • 9.40 km terenu
  • czas 01:44
  • średnio 15.58 km/h
  • temperatura 21.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do żwirowni pod lasem

Wtorek, 7 lipca 2020 · dodano: 23.07.2020 | Komentarze 9

Jedziemy do opuszczonej, zarastającej żwirowni. Oto ostatni odcinek - Klu prowadzi ścieżynką przez lasek.



Jesteśmy na miejscu, po wizji lokalnej zainstalowaliśmy się w nieco innym miejscu niż planowaliśmy.

Przewrócona sosenka jako trampolina, w każdym razie do skakania.



Zejście do bajorka - czyli tzw. Baza przy Małej Lipie.




Ruszamy w góry - granią oddzielającą dwa wyrobiska.





Czy to jest lokalne maksimum? Tak? To zatykamy flagę.




Uuu, dalej jest stromo po bokach, a na grani coraz więcej drzew i krzaków, to trzeba będzie schodzić w dół... niebezpiecznie.



Wróciliśmy po podstawowe wyposażenie wspinaczkowe i z asekuracją ruszamy dalej.




Wyprawa dookoła żwirowni - akwen wodny



Udało się, teraz wyprawa z lavinką na łąkę na dnie drugiego wyrobiska.



A oto łąka... rany, ależ to pozarastało, pamiętam jak tu jeszcze na dnie był tylko pioch i błoto.



Kluska robi hotel dla owadów - z prawej kamień wkopany na sztorc, a pod nim jaskinia. Z lewej coś w rodzaju areny otoczonej kamieniami, to dla żuczków.

Hotel będzie rozbudowywany, jaki będzie efekt - na zdjęciach w jednym z następnych wpisów, przy relacji z kolejnej wizyty w tym miejscu.



Zostaw lavinkę na 5 minut samą, to zacznie robić szałas (tutaj w zasadzie półszałas.



Grób Nieznanego Żuczka. Klu znalazła martwego żuczka, urządziła mu pogrzeb... nazwa to też jej pomysł.



Było kilka malinek i poziomek.




Były dziurawce



I kwitnąca lipa



A także korzeniówka pospolita



Były grzyby - kozak i prawdziwek.  Jeden kompletnie robaczywy, drugiego już nawet nie sprawdzałem.




Były ślimaczki - ot, taka mikromuszelka



Na łące było dużo takich oto ślimaczków.





Cześć, gdzie ja jestem?



I różne robale




Coś nad nami krążyło



W żwirowni jak to w żwirowni, znaleźć można wśród kamieni różne skamieniałości. Oto kilka ładniejszych.





Po drodze do żwirowni natrafiliśmy zaś na lilię złotogłów




Kluska czytając książkę zaśmiewała się w głos (czyta kolejny tom "Dziennika Cwaniaczka")



Jak skończyła tamtą książkę, wzięła się za komiks o Kajku i Kokoszu.



Klu może robić za testera nawierzchni ddr-ek.  Tu jedziemy kilkuletnim ciągiem pieszo-rowerowym, z kostki niefazowanej, która już zaczyna sterczeć na wszystkie strony. Kluska bardzo narzekała, że nie da się czytać, bo strasznie trzęsie i  nie chodziło jej o progi na wyjazdach, przejazdach, tylko o rzucanie na powierzchni, która na pierwszy rzut oka może się wydawać nawet w miarę równa.







  • dystans 55.70 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 03:03
  • średnio 18.26 km/h
  • temperatura 25.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Standardowa rundka po bibliotekach

Poniedziałek, 6 lipca 2020 · dodano: 20.07.2020 | Komentarze 6

Pora wyruszyć po świeże zaopatrzenie w książki. Najpierw do Jaktorowa



Zacienioną ścianę biblioteki upodobała sobie jakaś biedronka lub larwa innego podobnego owada i tutaj zamieniła się w poczwarkę.



Obok siedziała sobie biała, nakrapiana ćma, prawdopodobnie szewnica miętówka





Przejazd śmieszką przez centrum Jaktorowa jest upiorny - śmieszka budowana była latami ratami po kilkadziesiąt, kilkaset metrów i co jeden odcinek to gorszy. Hmmm, czy któryś z tych znaków w ogóle prawidłowo stoi?



Po drodze spotkanie z drapieżnikiem.



No i biblioteka w Grodzisku - filia nr 2 w tzw. Pawilonie Kultury. Miejsce byłoby sympatyczne, gdyby nie zostało kompletnie wybetonowane, w słoneczne dni jest tu straszna patelnia, bo nie ma nawet odrobiny cienia.



Kolejny stopik - Mediateka, gdzie jest główna biblioteka dziecięca.



Droga powrotna z coraz cięższymi chmurami.



Mały ekosystem - oaza wśród łanów zbóż.







Rany, ile ptaków siedzi na tych drutach... jak widać po chmurach, gdzieniegdzie już pada.





Staw w Jaktorowie - co to za kaczka? Jakiś gatunek którego nie potrafię zidentyfikować? Czy może krzyżówka albinos? Albo Krzyżówka krzyżówki z czymś tam (np. kaczką domową)? A może kaczka, która urwała się zagrody?





Coraz więcej chmur, jako że deszcze ida z naprzeciwka, nie mam zbyt dużej szansy przed nimi uciec... jeśli nie trafię na jakąś szczelinę między nimi. W Jaktorowie zaczyna siąpić, gdy przejeżdżam przez Stare Budy - pada, choć niezbyt intensywnie. Nim dojechałem do Międzyborowa przestało padać i miałem nadzieję że dojadę niezbyt mokry, niestety w Żyrardowie dopada mnie zlewa.