teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 20.64 km
  • 9.50 km terenu
  • czas 01:25
  • średnio 14.57 km/h
  • temperatura 12.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Leśne dyngusowanie

Poniedziałek, 5 kwietnia 2021 · dodano: 07.04.2021 | Komentarze 7

Dziś sporo się działo, jak to w Śmigus Dyngus, musieliśmy rano z Kluską zamontować nad drzwiami ubikacji dyngusowy prysznic... znaczy kubek z wodą, która się wylewała przy otwieraniu drzwi. Kluska rok temu po przeczytaniu Tytusa, gdzie Tytus robił dowcipy na Nowy Rok, postanowiła że też zrobimy nieśmiertelny dowcip z kubłem wody. Rok temu kombinowaliśmy jak to zamontować, teraz mieliśmy wszystko opracowane i przygotowane, tylko zainstalować.

Potem usłyszałem na klatce schodowej krakanie - aha, pewnie jakaś kawka (ew. gawron) wpadła tam i nie może się wydostać. Wziąłem więc ręcznik (żeby ją złapać, owinąć i tak wynieść na dwór) i wyszedłem na schody... tylko że akurat ucichła. Zszedłem na sam dół i żadnego ptaka nie znalazłem, widać się wydostała. Wróciłem, a za jakiś czas znów słyszę skrzeczenie - znów wyszedłem i podążyłem za głosem na górę (tam tylko zerknąłem), ale ptaka nie ma... tylko sąsiadka wygląda przez drzwi i pyta "Wy też to słyszycie? Bo się zastanawiałam czy mi się tylko wydaje". Rozejrzałem się i zobaczyłem kawkę - siedzi na zewnętrznym parapecie przy uchylonym oknie i kracze tak, że pogłos się niesie na klatce schodowej.

Tym razem nie było akcji wynoszenia, czy wyganiania ptaka, ale już wyganiałem z mieszkania, a to  jakiegoś wróblo-mazurka, gołębia, a nawet nietoperza.


Jedziemy - Kluska czyta uwspółcześnioną wersję mitów greckich (z tej samej serii, co wcześniej sztuki Szekspira), teraz akurat na głos czyta nam o wojnie trojańskiej.



Swoją drogą, są niektóre rzeczy, co zmieniają się na lepsze - może człowiek wybrać się w Lany Poniedziałek bez ryzyka, że ktoś go zleje kubłem wody. Kiedyś sobie odpuszczałem rowerowanie w ten dzień, z czasem zauważyłem że nie jest tak źle i jeśli człowiek szybko wymknie się z miasta, a potem omija co większe wsie (najlepiej udać się do lasu), to ryzyko zlania jest minimalne. A teraz w ogóle jest jak w normalny dzień... owszem, można trafić na jakieś dzieciaki z pistoletami na wodę, czy innymi śmigusówkamia, ale taki strumyk wody nie jest jakimś wielkim problemem (jak jest ciepło, to szybko wysycha, a jak jest zimno to nawet nie przebije się przez warstwy ubrania).

W temacie wody, droga do skrzynki Ruda Darniowa jest częściowo zalana - normalna sytuacja w czasie normalnej wiosny, jak wiosną nie ma tu wody (jak rok temu), to znaczy że jest bardzo sucho, a jak jest wyjątkowo mokro to wody tu jest dużo więcej.



Szałas stoi



Szałasiki dla zabawek wymagały napraw, ale znów stoją.



Jajeczka na dziś



A tu droga zalana przez strumyczek tędy płynący, który często przez większość roku jest wyschnięty. Nie ma on nazwy. a kak spojrzałem na mapy topograficzne, nie jest nawet zaznaczony, pierwsze cieki wodne zaczynają się dopiero za lasem... i teraz zagadka hydrograficzna, który z dwóch zaznaczonych cieków, jest jego przedłużeniem? Sprawa jest o tyle istotna, że jeden uchodzi do Suchszego Dopływu Suchej, a drugi do samej Suchej.  Trzeba kiedyś to zbadać. A ten strumyk roboczo nazywam Rudym Potokiem.




Dziewczynka z kubełkiem




To właśnie na terenach podmokłych nad tym ciekiem wodnym znalazłem pierwsze w życiu bryły rudy darniowej i dlatego właśnie tu założyłem skrzynkę o niej. Tak, tutaj na tym zdjęciu pod wodą i pod ziemią na pewno jest ruda darniowa.



W pobliskiej Dolinie Suchszego Dopływu Suchej można spotkać żurawie. Właśnie dziś dwa przykołowały do nas i jeden wyllądował w pobliżu na mokradłach Rudego Potoku (fotki z poziomu ziemi nie mamy, bo postanowiliśmy nie przeszkadzać naszemu sąsiadowi).



Jeśli chodzi o pogodę, to wiało konkretnie, dojazd ciężki pod wiatr, ale na miejscu byliśmy dobrze osłonięci. Niestety jak lavinka ponad godzinę po przyjeździe zerknęła na radary, to zobaczyła zbliżające się deszcze... w zasadzie w prognozach od kilku dni ściana deszczu miała dotrzeć do nas dopiero punkt 17.

lavinka początkowo chciała się zwijać i wracać, ale dopiero co przyjechaliśmy i Kluskę ciężko by było namówić do powrotu... ostatecznie stanęło na tym, że rozbijemy namiot i w razie czego w nim przekiblujemy, a na powrót wykorzystamy przerwę w deszczach. Tak więc rozstawiliśmy namiot, załadowaliśmy tam graty, na zewnątrz zostawiliśmy tylko kocyk i hamak, które szybko zwinęliśmy gdy zaczęło kropić... ale wkrótce przestało i nie zanosiło się na kolejne opady, tak więc ponownie rozwiesiliśmy hamak i do końca już nic nie kapało, mimo że w sumie ze trzy fale deszczy (wg radarów) przechodziły.

W końcu trzeba było się zwinąć, by zdążyć przed tą właściwą ścianą deszczu po 17-ej. A jak zwykle w takim momencie Kluska zajęła się przygotowywaniem podchodów dla mamy, a to sporo trwa. Jeszcze mieliśmy czas, bo wiemy że zbierać trzeba się zacząć co najmniej godzinę wcześniej, a i tak trzeba było przypilnować Klu żeby sprawnie to robiła - a to nie jest łatwe, bo poganianie Kluski jest jak poganianie lodowca. W końcu udało się zebrać, oczywiście za późno - trzeba było ostro ciąć do domu, ale wiatr mieliśmy głównie w plecy (zgodnie z planem, dlatego dziś w tym kierunku ruszyliśmy). DO domu dotarliśmy 16:55 i właśnie zaczynało kropić... ale zaraz przestało. Okazało się, że ściana deszczu owszem dotarła, ale akurat w tej ścianie była dziura na naszym poziomie. Ponownie zaczęło popadywać pół godziny później, a na fest lunęło po godzinie.



Jeszcze część przyrodnicza na koniec - przylaszczka



Poza tym z kwiatkami tu słabo, to nie jest miejsce na wczesnowiosenne kwiatkowycieczki.



Kiełkująca paproć



A teraz robale - najpierw owady, a konkretnie owady z rzędu chrząszczy.

Najciekawszym znaleziskiem był ścierwiec (z rodziny omarlicowatych). Skubany zaraz się chował w mchu.





Jakiś maluch z rodziny ryjkowcowatych.




Z żukokształtnych był żuk leśny (rodzina gnojarzowatych).



Był też maluch z rodziny stonkowatych. Podejrzewam, że hurmak olchowiec, ale mógł też być inny, np. jakaś pchełka.




To tyle jeśli chodzi o chrząszcze, powyżej skorek (z rzędu skorków).

Tu poniżej jakaś larwa, którą podejrzewałem o bycie larwą skorka... ale nie, to jakiś inny owad.





I jeszcze inna larwa




Kluska znalazła jeszcze takie coś. Sądząc po kształcie, jest to jakiś pluskwiak z rodziny tarczówek.



To tyle jeśli chodzi o owady, były też wije, a konkretnie krocionogi.




No i pancerzowce - trudno mi powiedzieć, czy to stonoga., czy też prosionek (oba z rzędu równonogów), zwłaszcza gdy jest taki śpiący i zwarty w sobie.








Komentarze
Marecki
| 18:43 piątek, 9 kwietnia 2021 | linkuj Ależ owadzie zbiory !!!
huann
| 12:11 czwartek, 8 kwietnia 2021 | linkuj Marsz, Krocionogi!
Gdzie prowadzą drogi!
Za Przewodem Wija
Z Rzymem się nie mijam.
meteor2017
| 11:31 czwartek, 8 kwietnia 2021 | linkuj @huann - poza tym nazwa Bezimienna Rzeczka by pasowała do dużej ilości pomniejszych cieków w okolicy ;-P Ja na razie zostaję przy Rudym Potoku, choćby z tego powodu, że z koloru jest ruda... no, nie taka w kolorze rudych włosów, tylko w kolorze rudy darniowej ;-)

Ja myślę, że jakby tę rudę przekuć na miecz, to by nas poprowadził na Rzym... jest już precedens :-)
meteor2017
| 11:27 czwartek, 8 kwietnia 2021 | linkuj @Trollking - ale przecież TEGO lodowca nie chcemy łamać ;-) po prostu potrzebna duuuża doza cierpliwości i przestawienie na inną skalę czasową.

No to możesz sobie wyobrazić jak ten prysznic wyglądał... no, nie zastosowaliśmy wiadra jak w Tytusie, tylko kubek po jogurcie ;-)

Kawkę to ja codziennie goszczę, ale mi nie skrzeczy z kubka ;-P
huann
| 22:49 środa, 7 kwietnia 2021 | linkuj Ja bym pewnie nazwał bezimienną rzekę Mokrym Łącznikiem Suchych, bo nazwa Bezimienna Rzeka już oficjalnie funkcjonuje (na wybrzeżu).

Jeśli się kiedyś w lesie zgubicie (choć nie sądzę), to pilnie wypatrujcie właśnie wijów - bo już Starożytni Rzymianie zauważyli, że "Wszystkie Wije prowadzą do Rzymu", zatem wskazują kierunek południowy :)
Trollking
| 18:36 środa, 7 kwietnia 2021 | linkuj Lodołamacze trzeba opatentować :)

Pamiętam tę scenę z Tytusa :)

Kawki jeszcze w domu nie gościłem, za to gołębie i sikory owszem :)
yurek55
| 17:12 środa, 7 kwietnia 2021 | linkuj Poganianie lodowca - dobre! :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mawid
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]