teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 37.62 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 02:15
  • średnio 16.72 km/h
  • temperatura 24.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kluskobiwak 8: Przez Nową Holandię

Wtorek, 25 sierpnia 2020 · dodano: 12.09.2020 | Komentarze 5

Poranek pochmurny i tak mogłoby zostać cały dzień, ale niestety do południa robi się dosyć słonecznie i trochę za ciepło... no dobra, nie są to takie upały jak w minionych tygodniach, idzie wytrzymać, ale temperatura nadal jeszcze nieoptymalna.







Poranna rosa




Do południa dalej plażujemy i powoli się zwijamy. Klusce się tu podoba, do następnej miejscówki droga niedaleka, pogoda zapowiada się dobra i stabilna, więc nie musimy się spieszyć.

Robimy na przykład wyprawę na wyspy (te łachy z lewej na poniższym zdjęciu), zanim poszliśmy tam razem, rano nim Kluska wstała sam sprawdziłem czy da się bezpiecznie dojść.



Nowy ląd! Nazywamy go Nową Ptasią Wyspą.



Idziemy do jej końca, ale po drodze okazuje się, że to nie jest jedna wyspa, tylko archipelag poprzecinany cieśninami, w których są prądy wodne raz do głównego nurtu Wisły, a raz od niego.



Ostatecznie nazywamy go Archipelagiem Nowej Ptasiej Wyspy, przy czym miano Nowej Ptasiej Wyspy zostaje przyznane najwyższej wyspie (co poznajemy po suchym piasku).



Przylądek Północy Nowej Ptasiej Wyspy.



Wyprawiamy małżowe łódeczki na wielką wodę. Z prądem w cieśninie płyną ładnie, ale jak wypływają na otwartą Wisłę, to natrafiają na silne fale (mocno wieje), które zatapiają mniejsze łódeczki... większe dają radę, ale fale je cofają i znoszą na mielizny.




No dobra, koniec ekspedycji na Nową Ptasią Wyspę i wracamy.



Z innych ciekawostek, nie wiedziałem że trzciny rozprzestrzeniają się poprzez rozłogi.





A tu Kluska robi drogę przez wysuszoną, spękaną ziemię.



O 12:40 w końcu ruszamy



Najpierw jedziemy do Skansenu Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim. To najmłodszy skansen na Mazowszu, a może i w Polsce, otwarty 14.10.2018. Skansen malutki, co akurat jest zaletą, bo można dokładnie go zwiedzić, przy wiekszych w pewnym momencie jest przesyt i ogląda się po łebkach.

Pisownia nazwy miejscowości jak widać nie jest sprawą oczywistą.




Panorama i mapka skansenu.




Biuro skansenu jest w domu polskim. Krótki postój i najważniejsze rzeczy - czytanie i jedzenie.

Aha, lavinka doszperała się w genealogii jakichś olederskich przodków, toteż Kluska nie omieszkała się pochwalić każdej przewodniczce (przy kolejnych obiektach), oraz tym że jest zuchem... zresztą jedna pani ma wnuki w harcerstwie i zna stanicę w Gorzewie, a druga pani ma rodzinę pod Żyrardowem.




Skansen powstał obok dawnego zboru ewangelickiego (z 1935), który w latach powojennych pełnił funkcję kościoła katolickiego. Byliśmy tutaj w 2011 i mogliśmy sobie zwiedzić opuszczony zbór. Dlatego wrzucam poniżej porównawcze pary zdjęć z 2020 i 2011 roku.










Za zborem drewniany budynek szkoły tzw. pastorówka, na zdjęciach z 2011 też go widać, aczkolwiek pani przewodniczka mówiła, że był rozebrany i zbudowany od nowa.




Dom olęderski z Kępy Karolińskiej, tzw. langhoff, czyli zagroda jednobudynkowa - w jednej bryle mieści się dom mieszkalny, obory, stajnie itp, oraz stodoła. Między różnymi częściami zagrody przechodzi się wewnątrz budynku, toteż nie trzeba wychodzić na zewnątrz, przy czym stodoła jest położona niżej (co widać z zewnątrz) i schodzi się do niej po drabince.

Zaglądając do opisu Kępy Karolińskiej w katalogu osadnictwa holenderskiego, wydaje się że to dom nr 3 lub 12.

Kluska pozwiedzała wszystkie zakamarki, wlazła nawet do wędzarni.



Warto zwrócić uwagę na wiklinowe płotki.



Za stodołą jest jeszcze dobudówka na łódkę itp.




O, a obok piwniczka z naszej ulubionej rudy darniowej.




Dom z Białobrzegów, tutaj pod jednym dachów jest dom i część dla zwierząt. Obok wolnostojąca stodoła. Wędzarnię też obejrzeliśmy, ale nie dało się do niej wejść, ze względu na inną konstrukcję (to znaczy wejść by się dało, ale nie wiem, czy przewodniczka by pozwoliła).




Zdecydowanie pora na kawę (mamy swoją z termosu).



Na koniec mały, ale ciekawy obiekt - suszarnio-powidlarnia, oprócz wyposażenia powidlarni i susarni, jest też trzecia wędzarnia.

Zdziwiłem się nieco, czytając (o tu: powidlarstwo - informacje), że zasadniczo powidła olęderskie były płynną masą produkowaną z buraków cukrowych, ewentualnie gęstsze z dodatkiem dyni i jabłek. No cóż, powidła mi się śliwkowo kojarzą, chociaż robiliśmy kiedyś powidła dyniowe, ale z samej dyni (no, buraki cukrowe w zasadzie też były dodawane, ale w postaci cukru).




Specjalne beczułki na suszone owoce.



Cmentarz od strony drogi... cmentarz też tu był zanim powstał skansen, ale w 2011 go przegapiliśmy, zapewne był w krzakach.



Jedziemy dalej, jest ciutkę za ciepło, ale przynajmniej mamy z wiatrem (nie to co tydzień wcześniej).



A oto tytuł dzisiejszej wycieczki, idealnie nam pasował do trasy przez tereny osadnictwa olęderskiego i do tego ze skansenem.



Przydrożne jabłuszka do powideł... albo do wszamania od razu na surowo.



Krótki postój w cieniu nad Wisłą.



Po drodze uzupełnienie zapasów w sklepie, w pewnym momencie przyjechać koleś na tak wyposażonym pojeździe... ze trzy torebki podsiodłowe, czy nawet podpodsiodłwe (wrzucam powiększenie, może zainspiruje yurka, który takowych szuka), odblasków co najmniej sześć, jakieś dynamo-prądnice, linki, futerał na telefon itp. ale zapięcie z gatudnu tych, co to można przeciąć cążkami.



Przejazd nad Bzurą.



Jesteśmy na miejscu, poza weekendem i wieczorem akceptowalna ilość na tych łachach (znaczy zero), nie to co tydzień wcześniej... a pewnie i za zimno na plażowanie, bo w dzień temperatura nie przekraczała 25 stopni (no, chyba że słońcu).







Kategoria mazowieckie, wyprawki



Komentarze
Pim | 08:18 poniedziałek, 14 września 2020 | linkuj Jak ja lubię ten religijny "minimal" zborów protestanckich. Nasz swojski barok ociekający "złotolem" nigdy mi nie odpowiadał.
meteor2017
| 12:21 niedziela, 13 września 2020 | linkuj Jakby była tutaj stacja, to dopiero by były problemy...
Marecki
| 09:56 niedziela, 13 września 2020 | linkuj Skansen kapitalny. i ten młynek do kawy..
Wionczemin czy Wiączemin, to jak misiowaty Londyn i Lądek :)
meteor2017
| 06:09 niedziela, 13 września 2020 | linkuj Dowcip polega jeszcze na tym, że administracyjnie i chyba historycznie nie ma czegoś takiego jak Wiączemin (czy Wionczemin), jest Nowy Wiączemin (dawniej Wiączemin Niemiecki).

Według strony o osadnictwie olederskim, obie miejscowości:
http://holland.org.pl/art.php?kat=obiekt&id=176
http://holland.org.pl/art.php?kat=obiekt&id=125
na mapach z XVIII i XIX wieku były pisane jako: Wiączymin, Wiączeminek, Wioncemin, Wiączemin... z tego co widzę na geoportalu, na starych mapach topograficznych (chyba z lat 80.) faktycznie widnieje jako Wionczemin ale Polski lub Nowy.

Nie no, panie znały się na rzeczy, jeśli pytania były w miarę na temat, to trudno by było je zagiąć ;-)
Trollking
| 20:39 sobota, 12 września 2020 | linkuj Jak zwykle zanim dotarłem do końca tego zacnego wpisu zapomniałem, co chciałem skomentować :)

A wiem! Wionczemin nie jest polski, tylko Wiączemin. Przecież napisali :)

Ciekawa skansenowa wyprawa. Ale coś czuję, że nawet pani przewodniczka mogła mieć momentami ciepło przed kolejnymi Waszymi i Kluski pytaniami. Wychowanie na wysokim poziomie tak działa :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ianas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]