teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 38.15 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 02:29
  • średnio 15.36 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do biblioteki we Mszczonowie

Czwartek, 4 lipca 2019 · dodano: 09.07.2019 | Komentarze 4

Korzystając z idealnej pogody  (nie za ciepło, nie za zimno, nie pada) wybieramy się do Mszczonowa, zapisać się do kolejnej biblioteki... Kluska uwielbia odwiedzać coraz to nowe biblioteki, taka turystyka biblioteczna. Ale zanim wyjedziemy z miasta, zahaczamy jeszcze o bibliotekę fabryczną (która jest obecnie dziecięcą) w Żyrku, bo czekała na nas zamówiona książka.

Jedziemy przez Chroboty, gdzie mamy do dziś rodzinę... kiedyś mieszkała tu praprababcia Kluski, która tutaj do rodziny uciekła z małymi dziećmi z Warszawy w czasie I wojny (głód, chłód i nędza). Prapradziadek zginął wcześniej w kopalni w Belgii.

Zaraz za Wręczą mały stopik przy nieczynnej od niedawna wielkiej żwirowni. W zasadzie mieliśmy tylko na chwilę się zatrzymać i  rzucić okiem na wypełnioną wodą żwirownię... ale ostatecznie zatrzymaliśmy się na dłuższy postój. Miejsce jest całkiem przyjemne, jednak czasem tu docierają ludzie - wędkarze, młodzież itp. przez to jest sporo śmieci (niestety dużo ludzi to straszni syfiarze).




Mewia mielizna



A na dole skarpy jest naturalna piaskownica... zresztą kto wie, czy w naszej piaskownicy piasek nie jest aby z tej żwirowni?





A w przybrzeżnym żwirku można znaleźć paleontologiczny salceson.



Fotka żwirku przy brzegi... co ciekawe w kadrze załapały się dwa kamyki ze skamieniałościami, które zresztą potem wyłowiłem (powiększenie fotki po kliknięciu i możesz spróbować znaleźć te dwa kamyki, których zdjęcia zamieściłem poniżej). Niewykluczone że na fotce jest więcej skamieniałości, ale te są najlepiej widoczne.




Dziewanna



Kocanki piaskowe... przy czym nazwa roślinki jest w liczbie mnogiej, nie kocanka, a właśnie kocanki.



Bukiet z kocanek, starca, krwawnika i szczawiu.



I kto jest wyższy? Kluska, czy dziewanna?



A to jest dawna fabryka zapałek, w której pracowała wspomniana wcześniej praprababcia Kluski, podobno na piechotę chodziła do niej spod Żyrardowa.



Drogowskaz do biblioteki, znaczy jesteśmy na dobrej drodze.



Na miejscu



Kluska stwierdziła, że wyrwikółka wyglądają jak kaczuszki



Wygłupowa sesja foto w przedsionku biblioteki.



Zakładamy Klusce konto i instalujemy się w kąciku dla dzieci. Tu utknęliśmy na dłużej p zabawa zabawkami, wybieranie książek i czytanie takich książeczek dla dzidziusiów na pół minuty czytania, których nawet nie opłaca się wypożyczać.




Taką grę planszową wyhaczyliśmy.



A teraz pora na zwiedzanie biblioteki.






Jedziemy dalej - lavinkę z Klu na chwilę zostawiam pod muralem, a sam sprawdzam obok czy jest otwarta Izba Tradycji. Nie jest, choć teoretycznie jest w godzinach gdy powinna być... nic nowego, nam też za pierwszym razem nie udało się jej zwiedzić. No cóż, trudno może następnym razem. Chcieliśmy ją zwiedzić, bo w jednej salek są eksponaty o zapałczarni w którj pracowała wspomniana wcześniej praprababcia Kluski.



Instalujemy się na kawkę i trzecie śniadanie (drugie było w żwirowni) na skwerku z niewielkim placem zabaw.



Oto wypożyczone książki - czytamy Pannę Kreseczkę.



I jemy. Dwie ulubione czynności naraz.



Zainspirowana Panną Kreseczką, Kluska narysowała w piasku Pana Rękę.



Wracamy przez... Kuranów! W zasadzie teraz ta wieś to parę chałup przy ekspresówce, ale przynajmniej tabliczka jest, a Klu ostatnio mówiła że chce odwiedzić Kuranów, no to odwiedziliśmy.




I w ten sposób dojechaliśmy do Radziejowic - pomnik odzyskania niepodległości.



A obok...



Postój na placu zabaw przy Powozowni, w której min. jest... biblioteka. Wiedząc, że prawdopodobnie tędy będziemy jechać, zapobiegliwie zabrałem jedną z książek z tej biblioteki do oddania i w ten sposób zaliczyliśmy trzecią bibliotekę tego dnia (każdą w innej gminie).




Jedziemy przez las, Kluska tak jak poprzednio w tym miejscu, zaczyna nam przysypiać... i tak jak poprzednio rozbudziła się przy krzaku leśnych malin. Początkowo zbieranie z doczepki, ale potem namówiłem ją żeby wysiadła, dzięki czemu mi wygodniej było jeść i zbierać. Mniam!



Dalej jedziemy czytając książkę, tym razem czytamy książeczkę z serii Kurczaki Lusaki. Przeczytanie jej zajęło Klusce 7 kilometrów.




A to nie była jakaś książka typu trzy strony na krzyż... stron było 48 i choć tekstu na każdej niezbyt dużo, to jak się przemnożyło przez ilość stron, to trochę jednak tego wychodziło. A proporcje tekstu do obrazków idealne na tym etapie do samodzielnego czytania.

Okazuje się, że tym razem trafiliśmy na pierwszy tomik serii (jednej z ulubionych ostatnio), o Carmeli, mamie kurce bohaterów następnych serii kurczaków Carmelito i Carmen. (powiększenie stron ze środka - tej ksiązki i kolejnych - po kliknięciu w odpowiednią fotkę).





A to Panna Kreseczka, którą czytaliśmy we Mszczonowie, jest to komiks autorstwa Wandy Chotomskiej i Bohdana Butenko, który ukazywał się w Świerszczyku w latach 1958-59.




A we Mszczonowie wypożyczyliśmy jeszcze min. Przygody jeża spod miasta Zgierza, też Wandy Chotomskiej.




Kategoria mazowieckie



Komentarze
meteor2017
| 06:30 środa, 10 lipca 2019 | linkuj @malarz - przy czym mój pradziadek zginął w kopalni jeszcze przed wojną, pracował na stanowisku strzałowego i już się przymierzał do sprowadzenia rodziny do Belgii, bo niedługo miał przejść na bezpieczniejsze stanowisko, ale niestety nie zdążył. Gdyby nie zginął, być może byłbym teraz Belgiem polskiego pochodzenia... chyba że wiatry historii rzuciłyby moją rodzinę jeszcze gdzie indziej, albo z powrotem.
meteor2017
| 06:26 środa, 10 lipca 2019 | linkuj @huann - Trzecie śniadanie, albo drugi przedobiadek... cytując Żubra Pompika z innej książeczki. A maliny to oczywiście deser, deser musi być!

Może mi się kiedyś uda zobaczyć Jeża w Zgierzu z bliska, a nie zza ogrodzenia na placu budowy.
malarz
| 04:17 środa, 10 lipca 2019 | linkuj Wiatry historii miały potężną siłę, w tym przypadku belgijska kopalnia, w innych czasem jeszcze dalej...
huann
| 22:11 wtorek, 9 lipca 2019 | linkuj Trzecie śniadanie, a potem jeszcze maliny. Rozsądnie i kogicznie. ;)
Jesz w Zgierzu jak najbardziej aktualny też :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ncich
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]