teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 6.31 km
  • czas 00:30
  • średnio 12.62 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do Trzeciej Biblioteki

Czwartek, 16 sierpnia 2018 · dodano: 17.08.2018 | Komentarze 4

Kluska dopytuje się, kiedy otworzą po remoncie trzecią bibliotekę, tę obok jej przedszkola. Dokładnej daty nie znam, ale prawdopodobnie dopiero zimą... to za dłuuugoooo! Jak by powiedziała Kluska. Ale za to zaproponowałem, że w zamian pojedziemy do innej biblioteki - filii numer 3, poza tym to jest trzecia żyrardowska biblioteka do której się zapisała (a ponieważ teraz jest jedna karta na wszystkie placówki biblioteki miejskiej, zapisanie polega tylko na na aktywowaniu karty w danej filii).

Tutaj nie ma dużo pozycji dla dzieci, ale zawsze coś tam się znajdzie, tyle że trochę trzeba się przekopać przez książki na półkach, bo młodzieżowe i dziecięce są razem.



Martynka uczy się tańczyć... a nie, to tylko Kluska zwiedza bibliotekę.




Obok na wjeździe na osiedlowe uliczki jest jeszcze zachowana brukowa nawierzchnia, w większości kocie łby.



Następny postój - plac zabaw pod szkołą podstawową nr 2. Na starych zdjęciach można zobaczyć, że budynek był początkowo piętrowy, ale później został nadbudowany (widać to, jak się przyjrzeć cegłom na granicy pierwszego i drugiego piętra.




Nowa tablica wmurowana z okazji 125-lecia szkoły.



Jak czytałem propozycje komisji dekomunizacyjnej, to tam było min. żeby usunąć tablice poświęconą Pietrkowi i zastąpić inną na 125-lecie szkoły. Widziałem zdjęcia z uroczystości odsłonięcia nowej tablicy i myślałem tą starą usunięto, jak przejeżdżałem obok to jej nie widziałem, ale teraz widzę że przetrwała - po prostu jest nieco z boku i  nie rzuca się w oczy.

Z ciekawostek, moja mama wspomina że kiedyś była taka knajpa "Pietrek" (w budynku domu kultury, tam gdzie teraz "Tygielek") i że tam się chodziło min. na dyskoteki.



Przy okazji obejrzeliśmy sobie z Kluską mury szkolne - podmurówka z kamienia polnego, potem różnie ułożone cegły, no i niektóre cegły o specjalnych kształtach.




Jak słońce opanowało prawie cały plac zabaw, przenieśliśmy się do parku. Kluska - zdobywca najwyższej skałki!



Oczywiście oprócz zabawy na placu zabaw, poczytaliśmy te książki z biblioteki, a poza tym pograliśmy w gry - oto jedna z moich propozycji w grę BUG (więcej o moich wymyślonych rozgrywkach w BUGa piszę w tym wpisie).



"20 minut dziennie, codziennie"? Dzień wcześniej to my mieliśmy chyba "20 minut co godzinę", Klu miała wyjątkową fazę na czytanie książek, większość dnia na tym spędziliśmy - w domu, parku, na placu zabaw. A na fotce niżej już sama przegląda sobie książki (tutaj nie biblioteczne, tylko z domowego księgozbioru).



To skoro jesteśmy w tematyce książkowej, rozdział ze wspomnień Wiecha " Piąte przez dziesiąte" o tym jak wydał pierwszą książkę.

Pierwsza książka

W międzywojennych czasach wydać książkę nie było rzeczą łatwą. Toteż pierwszy zbiór moich felietonów, złożony z samych pyskówek i opatrzony tytułem „Znakiem tego...” odleżał się trochę, zanim znalazłem wydawcę. Zwróciłem się najpierw do ruchliwej, poważnej firmy Przeworskiego. Ale kierownik, pan Igrek, odpowiedział mi, że felietonów niżej Nowakowskiego Przeworski nie wydaje. Połknąłem pigułkę i wrzuciłem maszynopis do szuflady, niech leży. Jednak życzliwe dusze pomogły.
Miła moja koleżanka redakcyjna Karolina Beylin, stale współpracująca z taką potęgą wydawniczą jak przedwojenny „Rój”, powiedziała mi kiedyś:
- Wiesz, ja ci to załatwię.
Ale nie załatwiła. Władca „Roju”, Marian Kister, odpowiedział:
- Widzi pani, to są cukierki. Jeden cukierek każdy zje chętnie, ale torbę cukierków kto kupi?
No to lu maszynopis do szuflady. Ale ambicja ujrzenia własnych utworków w wydaniu książkowym nie dawała mi żyć. Postanowiłem sam zabawić się w wydawcę. Papier, druk itp. dostałem w prezencie od Domu Prasy. Książka się ukazała i poleciała jak szatan. W ciągu dwóch tygodni nie było śladu nawet pod ladami. I wtenczas zacząłem się odgrywać. Najpierw zgłosił się „Przeworski” za pośrednictwem pewnego dziennikarza, który mi oświadczył, że pan Igrek chce ze mną mówić.
- Drogi panie kolego, czy pan zna dobrze pana Igreka? - zapytałem.
- Doskonale.
- To niech mu pan powie, żeby mnie pocałował... - tu bardzo dokładnie określiłem miejsce, gdzie pocałunek ma zostać złożony. Drugi zgłosił się telefonicznie uroczy szaławiła Marian Kister. - Panie Wu, przyjdź pan do „Roju”, pogadamy.
- Po co, przecież pan cukierkami nie handluje?
- Jakimi cukierkami? Co za cukierki? Co ta Karolcia narozrabiała?
Jednak znudziło mi się być wydawcą i po następnym telefonie Kistera zgodziłem się oddać mu prawa druku dalszych wydań „Znakiem tego”. Było ich pięć. Potem z latami leciały dalsze książki, ale tę pierwszą wspomina się najmilej, zwłaszcza że były z nią związane wspaniałe bankiety. Drugie wydanie uczciliśmy z Kisterem w „Małej Ziemiańskiej”, gdzie mi postawił pół czarnej i wspaniałe ciastko z owocami, tak zwaną balijkę. Ale po trzecim wydawca zatelefonował do mnie:
- Przyjdź pan o pierwszej do „Roju”, musimy oblać sukces. Będzie Wańkowicz i jeszcze kilka osób.
Przyszedłem. Kister zajęty był na razie różnymi sprawami, ale kiedy skończył, przyszedł pan Melchior Wańkowicz z wypchaną teczką i zaczęła się uczta. W teczce było pełno zagranicznych magazynów oraz ćwiartka z czerwoną kartką i duża, gorąca, zatkana na dwa patyki kiszka kaszana. Biesiada nie trwała długo, ale był to na pewno najmilszy bankiet, w jakim brałem udział z okazji powodzenia książki. Zresztą kiszka pochodziła od Radzymińskiego z rogu Brackiej i Widok.
Przedwojennemu warszawiakowi to wystarczy, żeby się „każdy jeden” oblizał.



Poniżej reklamy książki "Znakiem tego" z jednego z czerwoniaków, a konkretnie " Dzień Dobry!" (redakcja znajdowała się we wspomnianym Domu Prasy):




Jeszcze z ciekawostek - przez pierwsze lata rubryka " Walery Wątróbka ma głos" nie była podpisana, aż któregoś dnia pojawiła się taka wzmianka, a później już widniał podpis "Wiech".


1936-12-06, Dzień Dobry!



Komentarze
meteor2017
| 17:38 sobota, 18 sierpnia 2018 | linkuj Nie mówię że zaraz tam poważnie była chora... ale zakatarzona to co i raz była.
lavinka
| 17:15 sobota, 18 sierpnia 2018 | linkuj Kluska na początku nie tyle była chora, co cały czas miała katar (chorzy to byliśmy głównie my, bo nas zarażała, typu ona kilka dni kataru, ja dwa tygodnie wypluwania płuc) , a mnie serce bolało, jak ją w łzach odstawiałam do przedszkola przez pierwsze tygodnie. Więc jak tylko mogłam, to ją zostawiałam w domu. Porządnie chora była tylko dwa razy zimą, a od lutego to już w zasadzie chodziła już bez przerw. Tylko często wyjeżdżała z babcią, dlatego obecności miała w kratkę.
meteor2017
| 07:31 sobota, 18 sierpnia 2018 | linkuj Co tam zaraz pierwszy rok szkolny... pierwszy rok przedszkolny! A to Klu była chora, a to była chora, a to nie chciała iść do przedszkola... ale to ostatnie i tak nieźle w porównaniu z niektórymi innymi dziećmi*. A teraz? Czasem raczej marudziła że za wcześnie po nią przyjechaliśmy, bo chce się jeszcze bawić.

*) - kiedyś spotkałem znajomą ze szkoły, to mówiła że jest zła na teściową, bo musi przez nią wcześniej dzieciaki budzić i sama wozić do przedszkola (np. o 7, a nie o 8-ej), bo jak zostawi teściowej to na 5 dni 3-4 razy dzieci nie pójdą do przedszkola "a bo mówiła że nie chce iść".
malarz
| 04:07 sobota, 18 sierpnia 2018 | linkuj Zawsze najtrudniejszy jest początek, czy to pierwsza wydana książka, czy to pierwszy rok szkolny, ale jak to w piosence: "Najtrudniejszy pierwszy krok, potem łatwo mija rok".
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa namii
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]