teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114510.50 km z czego 16655.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

łódzkie

Dystans całkowity:10470.80 km (w terenie 1879.20 km; 17.95%)
Czas w ruchu:604:04
Średnia prędkość:17.33 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:123
Średnio na aktywność:85.13 km i 4h 54m
Więcej statystyk
  • dystans 71.41 km
  • 12.50 km terenu
  • czas 04:06
  • średnio 17.42 km/h
  • rekord 40.10 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Okrągła ćwierćsetna wycieczka na eSeŁkę

Wtorek, 19 listopada 2013 · dodano: 20.11.2013 | Komentarze 10

Z okrągłych liczb, to przekroczyłem dzisiaj 6000km w tym roku (mam obecnie jakieś 6040, ale na bikestatsie nie widać, bo nie wbiłem jeszcze całej Norwegii).

Zaczynamy grzybem dla wariaga, coby mieć to z głowy... może trochę wali padliną, ale jak to się mówi "darowanemu grzybu nie zagląda się w blaszki".



A teraz eSełKa w okolicach słupka 0 0 , który niestety chyba wyleciał w czasie remontu stacji... po lewej bordowy żółtek do Kaliskiej, a z prawej Tamara (TEM2).

Zamiast słupka 0 0, mam przynajmniej słup trakcyjny 0 1 i literką Ł... Ł jak kierunek Łuków zapewne ;-)



O, wjeżdża pociąg od strony Łukowa.



Wycieczka bez łażenia po krzakach, to wycieczka do d... nieudana. No to wbiłem się w bocznice i tam na pierwotnym torze eSeŁki ustrzeliłem pociąg w kierunku Łukowa, a chwilę potem wracając, kolejny czekający na swoją kolej (z czechosłowacką lokomotywą 181).




Przy okazji przeszedłem szybki kurs drukarski.



Ach i jeszcze kozioł na końcu bocznicy... ostatnio jak z lavinką oglądaliśmy szyny z których jest zrobiony, to ja widziałem szynę z 1901. Teraz obejrzałem dokładniej i okazało się że druga jest z 1935. Wracam do domu i mówię o odkryciu lavince, a okazało się że ona wtedy widziała tę z 1935, ja tę z 1901 i myśleliśmy że oboje mówimy o tej samej... my to się zawsze dogadamy. A Huta Królewska, to zapewne ta z Chorzowa: link





A tymczasem nad Rawką





I na koniec takie cuś... nie wiem co to, może jakiś chrobotek, bo chrobotał jak się po tym chodziło. Sądząc natomiast po łopatach, to z pewnością nie reniferowy, łosiowy raczej.


Kategoria łódzkie


  • dystans 71.45 km
  • 8.50 km terenu
  • czas 04:14
  • średnio 16.88 km/h
  • rekord 34.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wycieczka na eSeŁkę nr 22

Wtorek, 12 listopada 2013 · dodano: 13.11.2013 | Komentarze 3

A dokładnie do Skierniewic... zwykle lądowaliśmy przy rurze po drugiej stronie torów i widzieliśmy z daleka ruinę i kapliczkę. Dzisiaj udaliśmy się za tą rurą i ło:




Niestety nie udało się na razie ustalić co to za dom... prawdopodobnie przez jakiś czas była tu jakaś instytucja państwowa - szkoła? Dom dziecka? Urząd jakiś? Świadczyłaby o tym owalna tabliczka nad wejściem (pewnie z orłem), oraz ślad po prostokątnej pod nią.










Szybki myk pod parowozownię... niestety ze zwiedzaniem jest problem, bo otwarta jest od okazji do okazji (najbliższy dzień otwarty jest 23 listopada), toteż nigdy nie udało nam się jej zwiedzić. Przy ulicy stoi lokomotywa, można też zapuścić obiektyw wgłąb terenu i coś tam widać.




Jeszcze rzut okiem na odsłoniętą już tablicę przy dworcu



I jedziemy na główną atrakcję dnia - Tora! Tora! Tora!... eee... znaczy chciałem powiedzieć Tory! Tory! Tory! czyli bocznice.











Grzyby rosnące na bocznicy, to boczniaki, nie? Oczywiście z dedykacją dla wariaga.



Kozioł kończący bocznicę... to znaczy tu się kończą tory, bo wkop i nasyp ciągną się dalej, ale już bez torów i podkładów... znaczy podkłady nawet jeszcze są, akurat żeby ukryć w nich skrzynkę. A kozioł wykonany z szyn z 1935 roku. Nie robiliśmy dokładnego rozpoznania, ale udało się znaleźć napis na jednej z szyn bocznicowych i była ona z 1964.





Jedziemy dalej, jeszcze tylko wdrapać się u i tam





Most na Rawce już w połowie wyremontowany, niestety zrobili go na szaro. A tutaj znalazłem ogłoszenie o przetargu na ten remont: link

Kategoria łódzkie


  • dystans 78.66 km
  • 13.50 km terenu
  • czas 04:39
  • średnio 16.92 km/h
  • rekord 27.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Skierniewice w te i nazad

Wtorek, 22 października 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 14

Zaczęliśmy od zwiedzania skierniewickiej myśli technicznej w temacie śmieszek rowerowych... okazuje się, że są w epoce kostki fazowanej. No i co przejazd, to się kończy i trzeba rower przeprowadzić.

A tu zagwozdka - o co chodzi z tymi znakami?



I jeszcze jedno, przejazd nawet wymalowany, ale że sygnalizacja została po staremu, to i tak trzeba przeprowadzać.



Potem myk na dworzec.







A tu ciekawostka... tablica jeszcze nieodsłonięta (pomnik przyjaźni polsko-węgierskiej), którą odsłonięto kilka dni później: link.



Jedziemy dalej - reper na sejmiku, pomnik przyjaźni tym razem polsko-radzieckiej i takie tam...





Koeljny reper, tym razem na przepuście pod torami. Przepust nowy, reper widać został wymontowany ze starego i wmontowany w nowy. Ale mogli sobie darować jego malowanie - po paru takich malowaniach, tynkowaniach reper wygląda tak:




A potem na poligon po nową skrzynkę... my tu sobie szukamy, robimy rozwałkę, a pociągi jeżdżą.







Potem na zalew... wleźliśmy na pomost, ale hmmm... po tych deskach nieco niepewnie się chodziło. W kilku miejscach były zresztą dziury, a w kilku miejscach nowe deski, ale w zasadzie trzeba by wszystkie deski już wymienić. Ale póki co jest klimatycznie.





A w skrzynce:



Na wyjeździe ze Skierniewic jeszcze kapliczka... otynkowana... reper na niej niestety też.



Ach, byłbym zapomniał... symboliczny grzybek dla wariaga

Kategoria łódzkie


  • dystans 74.13 km
  • 15.50 km terenu
  • czas 04:29
  • średnio 16.53 km/h
  • rekord 28.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Szukając słupka 0 0

Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 16.10.2013 | Komentarze 3

Myknąłem do Skierniewic szukać początki linii kolejowej Skierniewice-Łuków... oczywiście przez jesienną Puszczę Bolimowską





Od razu też cyknąłem parę grzybków dla wariaga





Na wjeździe do Skierniewic



Wiedząc, że wariag znów będzie mi suszył głowę o garnizon, zajrzałem i tam. Sztab kwatermistrzowski bez zmian.






A po drodze sztab 26DP




I... chyba Technikum Mechaniczne



A potem na dworzec szukać słupka 0 0 przy peronie 2... nie znalazłem, znalazłem tylko 0 3 na słupie trakcji.



Budynek dworcowy, z którym kojarzyłem kiedyś Skierniewice... bo ten zabytkowy był przez wiele lat zamknięty.







Jeszcze zwiedzanie stacji paliw płynnych w krzakach




Dyskoteki nie zwiedzałem, tylko obejrzałem bogatą kolekcję plakatów pod mostem



I ruszam na bocznice



Dalej tory zwinięte...



No to rozwałka w towarzystwie grzybków



Jeszcze dalej nawet nasyp bocznicy się skończył i zaczęły totalne krzaki... lavinka ma rację, że jak jeździmy sami, to ładujemy się jeszcze większe krzaki niż zazwyczaj. Na fotce rower po wyjściu z krzaków, tutaj już lajcik



Jeszcze jakaś łącznica S-Ł odbijająca na skraju Skierniewic od głównych torów




I już regularna eSeŁka






Potem spadłem z roweru! Most na Rawce w remoncie! A przecież tydzień wcześniej jeszcze nie był! LINK




Zakładam jeszcze jedną skrzynkę



I żegnam się z eSeŁką, bo już pora do domu

Kategoria łódzkie


  • dystans 64.15 km
  • 18.50 km terenu
  • czas 03:34
  • średnio 17.99 km/h
  • rekord 39.90 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Kanie na trzecie śniadanie

Piątek, 4 października 2013 · dodano: 05.10.2013 | Komentarze 5

A zatem myk do kaniowego zagajnika. Tylko dwie kanie, to podjechałem jeszcze w jedno miejsce, gdzie zebrałem trzy kolejne, ale mniejsze.

A teraz zagadka - które z poniższych to kanie?






Kapliczka w Długokątach




eSeŁka






Mosty na Rawce




Skierniewice Rawka



Uwaga!



Krzyż z niemieckiego działa przeciwpancernego (prawdopodobnie tego) pozostałości po potyczce w okolicy.





Cmentarz w Budach Grabskich




Piętrus z Warszawy



  • dystans 71.22 km
  • 34.00 km terenu
  • czas 04:09
  • średnio 17.16 km/h
  • rekord 34.40 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Za Rawkę

Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 10

Po drodze próbowałem skrótów serwisówkami przy A2... masakra, nie nadają się do niczego, w najlepszym wypadku jest to krótki odcinek między przejazdami, a często kończą się w polu i musiałem tyrtać jakimiś wertepami, przeprawiać się przez rowy z wodą. Niestety żadnej ciągłości, nie nadają się na żaden sensowny skrót.

Polski asfalt





A skoro już byłem na cmentarzu pod Bolimowem... można porównać z fotką 2 tygodnie temu link



Zajrzałem na cmentarz w Wólce Łasieckiej, by obadać możliwości reaktywacji skrzynki. Okazuje się że cmentarz zyskał ogrodzenie, jest też uporządkowany, odkrzaczony... chociaż powoli zaczyna zarastać z powrotem.






A obok



A potem w las Kozackim Traktem,przeciąłem Budnicki Trakt, a następnie skręciłem w Łowicką Drogę i nią dojechałem do skrzynki. A tam zaparkowany samochód i jakiś koleś łazi obok po lesie. No nic, zainstalowałem się na pobliskim pniaku - herbatka, kanapki... żałowałem tylko, że nie mam kasku rowerowego, bo spadające żołędzie co chwila waliły obok na ziemię. Koleś przeszedł obok mnie i dalej w las... ale zza drogi wyłonił się drugi koleś.
- Wuuujek!
- Co?!
- Znalazłeś coś?!
- Nie! A ty?!
- Ja też nie!
Jak się łazi po lesie w miejscu gdzie wszyscy parkują i łażą, to nic dziwnego że nie ma tam grzybów. Może sobie zaraz odpuszczą. Nie odpuścili, poszli przy drodze w kierunku Nieborowa, a ja myk po skrzynkę i z powrotem na pniaczek. Kolesie tym czasem odpuścili sobie i odjechali. Ja zaś po dokonaniu wpisu odłożyłem skrzynkę i zdążyłem nim następny samochód zaparkował.




Danie dnia - muchomor w pasie zieleni i muchomor we wrzosach.




Natomiast serwisując moją skrzynkę po drodze, znalazłem leśne kanie, ale... zawsze zbierałem kanie na łąkach, takie z jebutnym kapeluszem, że ledwie na patelni się mieściły, a nie jakieś popierdółki. Kurczę, kusiły. Ale nie byłem ich stuprocentowo pewien, więc zostawiłem.





A toto to muchomory.



A tak w ogóel w domu wszyscy mają już dosyć tych grzybów... z wyjątkiem mnie. No i mam szlaban na zbieranie. No dobra, czubajkę to jeszcze sobie odpuszczę, ale jak podczas cmentarza (po którym już śladu nie ma) omal się nie potknąłem o podgrzybka, to pękłem i go zebrałem. A potem jak lazłem gapiąc się na ziemię, to rozharatałem sobie jeżyną nos, aż krew się lała strumieniami... dobre kilka minut tamowałem.
Kategoria łódzkie


  • dystans 108.40 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 05:50
  • średnio 18.58 km/h
  • rekord 29.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Grzybki i kupa słonia

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 30

Rano na rynek po bułki, a potem w drogę... taaa.



Kilka razy przejeżdżaliśmy przez linię kolejową w kierunku Skierniewic, teraz jeden tor jest zwinięty na całym odcinku Żyrardów-Radziwiłłów i pociągi jeżdża po jednym torze.

No cóż, remont linii Łódź-Warszawa trwa już od połowy 2006 roku i końca nie widać. Najpierw 3 lata remontu odcinka Łódź-Skierniewice, potem prawie 3 lata spokoju i normalnego rozkładu jazdy, a od marca 2011 remont odcinka Skierniewice-Warszawa... rozkład jazdy wywrócony do góry nogami, a przez dwa lata ledwie udało się zrobić odcinek Skierniewice-Radziwiłów (aż 11km!). Ile jeszcze lat remontu i utrudnień?

Stacja Jesionka - piknik na skraju torów.



A potem pojechaliśmy na stację Mokra (odcinek Łowicz-Skierniewice), to tędy jeżdżą objazdem pociągi dalekobieżne na czas remontu. Szukamy skrzynki, a obok na peronie... kupa konia!



- Konia?
- A może słonia?
- Za mała.
- To może małego słonia?
- Może.
- Może różowego słonia? Takiego z kokardką na ogonie?
- Różowe słonie są kurduplowate.
- No właśnie!

Niektórzy widzą białe myszki, a my różowe słonie... to przez te grzybki roznące przy peronie:

- lavinka! Nie wiem co to za grzyb, ale chyba jadalny, nie?




Mokra włoszka północy



Niestety Mokra Prawa obecnie administracyjnie figuruje jako Mokra po prostu... więc żeby sobie porobić odpowiednie zdjęcia, musieliśmy trochę pokombinować.

Mokra Lewa:



Mokra Prawa:



Wjeżdżamy do centrum Skierniewic, a tam co? Święto Kwiatów Owoców i Warzyw... My jednak postanowiliśmy się wbić do parku. Park obgrodzony doobkoła, trwa rewitalizacja, ale znaleźliśmy wjazd. Co prawda była tam budka strażnika, ale pusta, no to jedziemy... ale jak przejeżdżaliśmy obok, okazało się że strażnik jest, tylko schylony.

Ewakuowaliśmy skrzynkę lavinki, część drzew obok była wycięta, ale to keszowe na szczęście nie. Oraz udało nam się wyjechać tyłem przez odgiętą siatkę... przy strażniku woleliśmy jednak nie ryzykować, bo ponoć można teraz dostać mandat za łażenie po parku będącym terenem budowy.



Jedziemy dalej na garnizon, reaktywuję jedną skrzynkę, oraz umieszczam ewakuowany pojemnik z kuchni/jadalni w nowej miejjscówce (równie klimatycznej, ale nawet bardziej ciasnej i klaustrofobicznej). Należy wleźć do tej rury i się przeczołgać kawałek kanałem :-)




Kolejne miejsce do odwiedzenia to Willa Pułkownikowska, gdzie było ostatnio nieznalezienie. Wbijamy się z lavinką z rowerami w krzaki, ale okazuje się że są one już zajęte... z krzaków za winklem wychodzi Monia, a zaraz za nią Mario - z okrzykiem "O, meteor i lavinka" (warto wrzucać zdjęcia do logów, to przynajmniej człowieka inni keszerzy rozpoznają). Wkrótce z krzaków w środku willi wyłania się Nannette. Gadamy, pijemy kawkę, a krzakami od strony ulicy nadchodzi Rubin... tak się zacząłem zastanawiać, ile keszerów jest jeszcze w tych krzakach i jakby tu dłużej posiedzieć, to spory event by się uzbierał.



Okazało się, że skrzynki willowej team M&M nie mógł znaleźć. Poeszedłem za winkiel i sprawdziłem że jest. No to wrócili do poszukiwań, potem N i R którzy znaleźli skrzynkę w poprzedniej miejscówce, ruszyli do pomocy i lavinka też (bo to co prawda jej skrzynka, ale nie była przy reaktywacji). No i to lavinka w końcu znalazła,

Z rozmowy wynika, że zasadniczo skrzynki w Garnizonie są (poza Karcerem), tyle że jeszcze jeden schron zalało. My natomiast daliśmy namiary na zreaktywowane skrzynki i ruszyliśmy sprawdzić Karcer... skrzynka jest, więc szybki telefon, że do Karceru tez muszą wrócić ;-) Z ciekawostek, remont sztabu głównego się zakończył, teraz jest tam Dom Studenta.



Potem na Strzelbę po geocoina ze skrzynki i do cegielni szukać skrzynki. Cegielnia ładna, trochę się naszukaliśmy skrzynki, ale w końcu lavinką ją wyciągnęła.





Obok rosły grzybki, ale słonia, albo chociaż jego kupy lub odcisku nie znaleźliśmy.



No i tradycyjnie zrobiliśmy kolejną rozwałkę z okazji drugiego śniadania, Do wyboru bylo Musli Tradycyjne, Tropikalne, Gold Flakes, Chocapic...





No i pora wracać... przejeżdżając przez Trzciannę obejrzeliśmy dworek po remoncie. Ogrodzenie właściciel postawił w postaci solidnego muru, widać wie kto mieszka w okolicy, zresztą w jednej z akacji przy murze już walała się pusta flaszka.




Zahaczyliśmy jeszcze o Wzgórze Gaj, gdzie zajrzałem do mojej skrzynki i nazbierałem kasztanów dla Kluski... jednak ona sama sobie dziś nazbierała kasztanów w ZOO.




Dalej już ostro tniemy do domu. W Puszczy Mariańskiej zdecydowaliśmy się ciąć szosą główną, bo przez Radziwiłłów dosyć naokoło jest, a wertepiastymi gruntówami nie chcemy się tłuc. Innej opcji nie ma. Niestety powoli się ściemnia, z naprzeciwka sznury samochodów... ale wtedy przynajmniej muszą jechać wolno, bo jak się trafi jadący pojedynczy samochód, to jedzie jak wariat (ech, przydałby się tu fotoradar... albo dziesięć).

Decydujemy się jednak odbić przez Mrozy i pojechać przez Jesionkę i Sokule... i tak trochę skróciliśmy sobie główną, a ostatni odcinek przez las, droga dziurawa, jest już ciemno, a ruch na drodze spory i sporo kretynów dociskających ile wlezie. Swoją drogą, jak rano tędy jechaliśmy, nie było dużo lepiej... jeden jak nas wyprzedzał, to został obtrąbiony przez TIRa, bo się wprost na niego pchał, ale nie przepuści, bo musiałby zwolnić, tiaaa.

Jedzie się dużo przyjemniej, choć trzeba było jednego debila przeczekać aż zetnie sobie zakręt (nie chcieliśmy być ścięci razem z zakrętem). Dopiero w Żyrku lavinka rzuciła żebym jechał ostrożnie przed mostkiem... bo może go nie być. Szlag, w złą godzinę to wypowiedziała, rzeczywiście mostku nie ma! Szlag trafił taki fajny skrót.

Jedziemy dalej, a tu lavinka widzi rowerzystę bez głowy... a to był tak naprawdę rowerz bez rowerzysty w ogóle ;-) Ot jechało dwóch rowerzystów na trzech rowerach, jeden z nich trzymał dodatkowy rower.

Jeszcze przejechać przez park, znając nasze szczęście to zamknęli go na noc i kolejny skrót trzeba będzie objeżdżać, ale nie tutaj się udało przejechać.
Kategoria >100, łódzkie


  • dystans 76.80 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 03:33
  • średnio 21.63 km/h
  • rekord 30.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Arkadii

Poniedziałek, 9 września 2013 · dodano: 10.09.2013 | Komentarze 2

Silny wiatr w plecy, potem tylno-boczny, który bardziej pomagał niż przeszkadzał, więc jechało się dobrze. Pierwszy postój w Guzowie, drugi z kanapkami i kawą pod cmentarzem wojennym we wsi Kolonia Bolimowska Wieś.



Tja :-(



A potem tniemy do Arkadii. Dziś wstęp wolny, więc w kasie nikogo nie ma. Przy wejściu są wyrwikółka, jednak swobodny dostęp z zewnątrz, min. ze sklepu, więc decydujemy rowery skitrać i spiąć w krzakach.

Potem zwiedzanie parku i szukanie skrzynek.










Tak, to brązowe to ruda darniowa



Potem wracając jeszcze odwiedzamy park w Nieborowie, podobnie rowery utykamy nieco w krzakach.









A przy wejściu do parku, kapliczka z rudy darniowej.

Kategoria łódzkie


  • dystans 70.63 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 03:10
  • średnio 22.30 km/h
  • rekord 37.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Myk na jednym kole do Skierniewic

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 5

Znaczy nie na monocyklu... jejku, człowiek napisze jedno zdanie, a potem musi się tłumaczyć przez trzy linijki ;-) Na jednym kole, znaczy na szybko, może lepiej by było napisać na jednej nodze... ale wtedy byłyby pytania, co sobie w drugą zrobiłem ;-P Dobra, nie brnę w to dalej...

Myk sprawdzić skrzynki - Warsztaty Mechaniczne zginęły, Żryć, ach żryć! jeszcze o dziwo dostępna (lecz tylko jednym z kilku wcześniejszych wejść), więc ją ewakuowałem, bo w budynku już ścianki działowe stawiają. A Willa Pułkownikowska jest, tylko prawie zupełnie na wierzchu i musiałem przywrócić stan pierwotny. A potem myk z powrotem.




  • dystans 60.20 km
  • 7.50 km terenu
  • czas 03:42
  • średnio 16.27 km/h
  • rekord 29.20 km/h
  • temperatura 11.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po łódzku, po rudzku... aż do Gospodarza

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 13.05.2013 | Komentarze 9

Poranek nieco mglisty dżdżysty i zimny... ale regularnego deszczu nie było, więc się jechało w miarę przyjemnie. Na początek wpadliśmy do BUŁy po buły, niestety niedziela i bułek nie dostaliśmy.




Potem myk na bocznice kolejowe przeserwisować moją skrzynkę... ze względu na wilgoć, rozłożyliśmy wyczyszczone elementy i zawartość na ceratce, za którą robiła oklejona mapa okolic Łodzi.



Chwilę potem spotkanie z huannem, z którym cięliśmy do Rudy Pabianickiej na rowerową grę terenową, którą huann współorganizował. Zamiast jechać w miarę prosto do celu, pojechaliśmy naobkoło, bo huann postanowił pokazać nową drogę rowerową na Widzew (nieukończoną, ale przejezdną)... i tak się zbuntowaliśmy i zawetowaliśmy jeszcze dłuższą trasę. Dobrze że aarda z nami nie było, bo we dwóch potrafią się tak genialnymi pomysłami którędy jechać i co obejrzeć nakręcić, że do teraz na tę grę byśmy nie dojechali (nie mówiąc o pociągu do domu) ;-P

Efekt był taki, że huann spóżnił się zbiórkę organizatorów (o 11:00), a my na zbiórkę uczestników gry (12:00). Gdy huann nas już opuścił, my znaleźliśmy jeszcze dwie skrzynki, min. pod mostkiem nieistniejącej bocznicy kolejowej na Olechówce obok drugiego jakiegoś mostku (kiedyś to miejsce wypatrzyłem na satelicie). Na mostku jest nawet reper.




A potem start gry... na starcie dorwał nas znajomy, który kiedyś nas oprowadzał po Pabianicach, a obecnie okazał się geokeszerem o nicku vulpecula. Ostatecznie postanowiliśmy ruszyć na trasę jako jeden trzyosobowy zespół. vulpecula wylosował trasę nr 2 "Po lesie i po górkach", co uprościło wybór, bo jakoś nie mieliśmy koncepcji którą trasę wybrać.

Po drodze trzeba było policzyć paski na kominie, modrzewie w lesie liściastym, zidentyfikować dachówkę i bluszcz, czy narysować hełm wieżyczki jednej z willi... lavinka narysowała całą wieżyczkę, a potem siłą musieliśmy ją odciągnąć, bo by narysowała całą willę. I tak marudziła że z takim rysunkiem oblałaby na studiach i że w ogóle żena i wstydzi się to pokazać (oczywiście był to najlepszy rysunek wykonany przez zespoły).

Po drodze w ramach bonu zahaczyliśmy o dwie skrzynki - jedną nową znaleźliśmy, a jedną lavinkową przeserwisowaliśmy.





Po grze i odpoczynku, dołączył do nas huann zwolniony z obowiązku organizowania. Podskoczyliśmy jeszcze do dwóch willowych skrzynek lavinki w celu przeserwisowania, a potem ruszyliśmy w kierunku Rzgowa. Po drodze cmentarz, który onegdaj z huannem już po nocy zwiedzaliśmy, ale lavinka tam jeszcze nie była. Przy okazji znaleźliśmy skrzynkę przy cmentarzu na skróty metodą "na vulpeculę", bo trzeba było tam kilka zadań wykonać, a my nie mieliśmy jej zgranej.



Kolejny punkt programu to Odyseja... tego tam jest więcej, ale czasu mało, ja nie miałem aparatu, a lavinkę zęby bolały od natłoku kiczu i chaosu wszelakiego, a ponadto czas nas gonił. Kiedyś trzeba będzie wrócić i obfocić dokumentanie, a nawet dokumentalnie ;-) Na fotkach tylko koń trojański (do którego da się wejść, a w środku są stoliki restauracji), oraz kamienno-stalowe stwory a la Beksiński (toto trzymało naprawdę wysoki poziom, jako jedyne w całej tej menażerii).




No i na koniec wisienka na torcie, perła w koronie, czy jabol w sakwie... jak zwał, tak zwał. Pałac Grohmana w Gospodarzu, obecnie postpegeerowska ruina, ostatnio użytkowane jako jakieś gospodarstwo ogrodniczo-szkółkarskie, co sugerują doniczki szklarnie i zagony widoczne z satelity.




lavinka założyła skrzynkę w księgowości, a potem ekipa współzałożycielska świętowała ten fakt... Toast Trzech Ogrodników (Zimna Zośka poza kadrem).



Czietyrie wielocypiedysty i tank



Na koniec trzeba było przyciąć na pociąg... huann oczywiście chciał nas przeciągnąć naokoło terenówkami, a najlepiej w ogóle na Olechów. Tyle że InterRegio jedzie tylko przez Chojny, a a jadąc osobówką (która była ze 20 minut później), musielibyśmy jeszcze się przesiadać w Skierniewicach i nie wiadomo ile czekać tam na pociąg do Żyrka.

Ostatecznie mocno optowaliśmy za najkrótszą, główną trasą na Chojny i udało się wyrobić z 30 minutowym zapasem (dzięki czemu jeszcze znaleźliśmy skrzynkę na peronie).



A jak wysiedliśmy w Żyrardowie, zaczęło padać :-/ Dobrze że dopiero na koniec dnia.