teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:925.20 km (w terenie 174.90 km; 18.90%)
Czas w ruchu:52:16
Średnia prędkość:17.70 km/h
Maksymalna prędkość:42.70 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:57.82 km i 3h 16m
Więcej statystyk
  • dystans 25.84 km
  • 12.50 km terenu
  • czas 01:42
  • średnio 15.20 km/h
  • rekord 28.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Sucha River & Bobery & Macierzanka

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 1

Oto Suchszy Dopływ Suchej



Sucha... nazwijmy ją roboczo Żyrardowska, bo przepływa w pobliżu przystanku PKP Sucha Żyrardowska, który jest drugim przystankiem w Jesionce i dlatego nazwano go od rzeczki, a że to pierwsza stacyjka  za Żyrardowem, stąd epitet... nie mylić z tą drugą Suchą (nazwijmy ją Mariańską bo przepływa przez las pod Puszczą Mariańską przez rezerwat o tej nazwie) gdzie dwa dni temu obserwowaliśmy działalność bobrów.



Tutaj też bobry ostro działają, tuż poniżej uścia Suchszego Dopływu Suchej do Suchej zbudowały tamę





No tak... to już wiadomo co się stało z pniakiem, w którym była skrzynka. Pniak był wysokości dorosłego człowieka, fakt że przepróchniały, ale on po prostu zniknął! Widać bobry się nim zajęły. Skrzynka od jakiegoś czasu walała się luzem, no to z kory zaimprowizowałem jej sarkofag.



Chyba spóźniłem się na jajecznicę



A Sucha płynie dalej



Pozostając w temacie wody, studnia opuszczonego gospodarstwa w Tomaszewie



Poza tym odwiedziłem serwisowo jeszcze kilka skrzynek, jedną uratołałem bo jakiś dzik zrył dziuplonorkę i pudełko walało się metr od kryjówki. No i zrobiłem zdjęcie geocoinowi Biedronka (po saksońsku Mutschekübsche), ze skrzynkę Biedronka (po żytrardowsku Macierzanka... ciekawe czemu tak, może dlatego że biedronki lubią kwiat macierzanki?)



Kategoria mazowieckie


  • dystans 14.33 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 01:02
  • średnio 13.87 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Kluską za podbiałkiem

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 2

Pogoda dzisiaj ładna - ciepło, słońce świeci, to wybraliśmy się na pierwszą wiosenna wycieczkę z Kluską w tym roku.



A skoro wiosenna, to muszą być kwiatki... oto podbiał pospolity



Udaliśmy się na miejsce ogniskowe, rzadko tam jeździmy bo sporo śmieci i szkła... tak jest niestety wszędzie gdzie bywają ludzie, więc zazwyczaj wolimy zrobić rozwałkę po prostu gdzieś w lesie bez infrastruktury.

Kluska na początek wlazła na stół, dorwała patyczek i to zajęło ją na długo.



Wałkujemy ciasto... a że nie ma ciasta? Błąd, no trudno poćwiczymy na sucho, kiedyś może się przyda.



Hmmm, co teraz?



Jestem flisakiem!



A teraz do abordaaażu!



No dobra, wstrzymać ogień, pora na przerwę śniadaniową.



Jak zlazła, to powstrzymałem ją przed wejściem w popiół po ognisku... ale i tak się trochę uszargała, bo długo w nim grzebała patykiem. Była też zabawa gałązkami sosnowymi, świerkowymi, szyszkami, żołędziami.... a także krecimi kopczykami.

A teraz... tulimy!



Przerwa na herbatniczka




  • dystans 71.31 km
  • 3.70 km terenu
  • czas 04:02
  • średnio 17.68 km/h
  • rekord 36.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Poukładać książki na półkach i stołach

Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 08.03.2015 | Komentarze 4

Tydzień temu byłem w Petrykozach (link do relacji) i zajrzałem do skanseniku Siemiona... no cóż, Wojciech Siemion zginął 5 lat temu w wypadku drogowym (co nie dziwi w kraju z jednymi z najgorszych w Europie statystykami śmiertelności na drogach, ile my dziś krzyży na poboczach minęliśmy...), dwa lata po pożarze dworku, a skansenik powoli niszczeje. W jednej z chałup na przykład książki zostały pozrzucane i walały się na ziemi.

Książki u nas w domu to rzecz święta, stoją one na półkach książkowych w trzech warstwach - tylna warstwa, przednia warstwa i jeszcze na nich leży kolejna warstwa o ile jest trochę miejsca na nich. Poza tym poupychane są we wszelkich szafkach i kątach. Sam nie wiem ile pozycji liczy nasz domowy księgozbiór, ale na pewno liczba książek jest czterocyfrowa (bo chyba do pięciocyfrowej nie dobiliśmy, chyba że ebookami).

Dlatego też nie mogliśmy patrzeć na taką sytuację... w zasadzie ta biblioteczka siemionowa wyglądała na takie pozycje co to nie są zbyt wartoścowe, a że nie ma ich gdzie trzymać, a jednocześnie żal wywalić (książek się nie wyrzuca!) więc zostały upchnięte w jednej z chałup... za to powstała fajna plenerowa biblioteczka, w której miło poszperać. Postanowiliśmy więc choć trochę ogarnąć chaos i w czynie społecznym zebrać te książki z powrotem na półki. Taki był cel dzisiejszej wycieczki.


Po drodze zahaczyliśmy o eSeŁkę... tutaj betonowe podkłady we Mszczonowie, które zdaje się chronią nasyp przed obsunięciem, bowiem jeśli się nie mylę to właśnie w tym miejscu wiosną 2001 została podmyta skarpa i tor, co spowodowało zamknięcie jednego toru na odcinku Mszczonów-Puszcza Mariańska (jest on zamknięty do dziś, po kilku latach zdjęto nawet trakcję).



Za Mszczonowem... bałwanek będzie u lavinki



Cmentarz w lesie pod Ręczajem koło Grzegorzewic. Prawdopodobnie ewangelicki, w każdym razie nie wojenny, bo jest na mapach sprzed I wojny. Oto jedyny zachowany grób.



Jesteśmy w Petrykozach i zaczynamy od rozwałki pod wiatrakiem... zanim zdążyliśmy się wypakować, podjechał od strony dworku jakiś pan na rowerze i spytał czy mamy pompkę, bo muchyba powietrze schodzi w kole... podpompowałem, pogadaliśmy, okazało się że pan jest z Życia Żyrardowa, że osobiście znał Siemiona, a ponieważ opona zaczęła się robić znów miękka to znów podpompowałem, a pan stwierdził że do znajomego który mieszka niedaleko może uda mu się dojechać.

Aha, poguglałem i znalazłem trochę informacji o zgromadzonych tu eksponatach, a zatem po kolei:
- dwa wiatraki (koźlaki) z ok 1830 roku, przeniesione w latach 80-tych z pobliskiego Chudolipia i Zimnicy



- karczma ze Skuł z połowy XIX wieku (której fotki były tydzień temu  i o której była dyskusja... dziś mogliśmy zajrzeć do środka, bo drzwi były otwarte, okiennice też, tyle że nikogo nie było)



- autentyczna barć



- kuźnia z początku XIX w




- chałupa pełniąca niegdyś rolę szpitala dla ubogich j (pochodzi z ok 1830 roku, spod Krosna)

Czyli ta chałupa w której są półki z książkami... to by się zgadzało, bo nad wejściem jest tabliczka Targowiskia 57 ( wiki), w jednym miejscu widziałem też informację, że kuźnia też ponoć spod Krosna.



No dobra, zabieramy się za książki - na początek z grubsza je pozbieraliśmy i wynieśliśmy na zewnątrz, gdzie trochę słońce prześwitywało i było całkiem ciepło. Niestety dach coraz bardziej dziurawy, w wielu miejscach leje się woda, a te ksiązki które leżały tam gdzie były mokre dechy niestety mocno zawilgły.






Poddasze robi się niebezpieczne, bo większość dech jest mokra i przegnita, więc lepiej po nim nie chodzić... a szkoda, bo jest tam jeszcze trochę prac które chyba zostały po warsztatach. Podoba mi się wykorzystanie ramy okiennej jako ramy obrazu (tu na popiersie Kisielewskiego).




Zostawiliśmy książki niech chwilę podeschną na trawie, a my ruszyliśmy w kierunku dworku. Punkt pierwszy - krąg energetyczny. lavinka ładuje akumulatorki w środku kręgu, łóżko co prawda bez materaca, ale trawa dobrze go zastępuje. Przypmina mi się instrukcja obsługi kręgu w Ursusie, było min. ostrzeżenie żeby zbyt długo nie przebywać w środku ;-)





Jest jeszcze półkrąg wokół pmnikowego dębu... chyba debu, bo w końcu nie sprawdziłęm



I jeszcze takie coś po drodze




Chałupa według tabliczki z Machnatki (obok jakaś stodoła i studzienka... aczkolwiek do tej ostatniej ciężko podejść bo pośrodku bagienka stoi)... ale nie spod Radomia, tylko bardziej spod Grójca (wtedy był w woj. radomskim). Gmina Błędów (i Wypaczeń).







A oto i dworek - stan obecny ( tutaj fotki z cyklu wczoraj i dziś)








W okolicach dworku






Wracamy do hospicjum, książki w lepszym stanie układamy na stole w rogu, zdaje się że tam są najmniej narażone na wilgoć (ta dziura w dachu na zdjęciach jest akurat przekryta szkłem lub jakimś plastikiem). Półki niestety są częściowo zawilgocone. Te bardziej wilgotne książki rozwieszamy na drabinie i pojedynczo rozkładamy na suchszej części półek, na parapetach itp. Obawiam się, że to trochę robota głupiego, bo wkrótce znowu się może znajdzie jakiś idiota i to wszystko pozwala...  a jak dach nie zostanie zabezpieczony, to wkrótce i na stół zacznie lać się woda, a wcześniej czy później chałupa się zawali... ech



Kategoria mazowieckie


  • dystans 62.03 km
  • 16.50 km terenu
  • czas 03:41
  • średnio 16.84 km/h
  • rekord 28.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Trochę krzaków na przedwiośniu

Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 07.03.2015 | Komentarze 4

Dzisiaj pogoda miała być taka sobie - pochmurno, z rana deszczowo i w ogóle... ale jutro ma być ładniej. Postanowiliśmy więc zrobić dzisiaj tylko krótką traskę, ot tak żeby się rozruszać (znaczy lavinka, bo ja miałem zamiar jeszcze pojeździć gdy ona zawróci), a jutro pojechać nieco dalej.

A więc niespieszny poranny start... akurat prosto w deszcz, na szczęście to tylko jakaś spóźnialska chmura i szybko przeszło, ale i tak było mokro. Myk do Miedniewic i rozwałka w krużgankach.



Potem pojechaliśmy dalej, ale na chwilę odbiliśmy w bok, bo lavinka chciała zrobić zdjęcie z widokiem na klasztor.



Rzut okiem na pierwszowojenne mogiły (ale dziś do nich nie podchodziliśmy.



Oraz nasyp zaraz obok za gospodarstwem, który ostatnio wypatrzyłem na mapie. Pytanie czy to kolejna mogiła, czy jakiś inny wał?




Cmentarzyk nad Suchą... tutaj zrobiliśmy sobie pożegnalną rozwałkę.



Jeszcze rzut okiem na Suchą - kurczę, jakoś dużo w niej wody...




No tak... a oto przyczyna, lavinka poszła w górę rzeczki i znalazła bobrzą tamkę, ale tam w dole musi być jeszcze jakaś porządna tama.



Potem każde ruszyło w swoją stronę - lavinka do domu, a ja w poszukiwaniu Miasta Saperów. Tak, kiedyś już znalazłem takie skupiska dziur, które wydają się być pierszwowojennymi ziemiankami, a ostatnio namierzyłem kolejne takie skupisko, które pasowało do opisu angielskiego dziennikarza Roberta Scotlanda Liddella (ebook tutaj)

Sapper Town in the Wood
Poland, July, 1915.

Sapper Town—half warren, half garden city— lies in the heart of a wood in Poland. I came to it suddenly one sunny morning when I sought sanctuary amid the shady trees from the burning sun and quivering haze of heat in the wide fields without.

Bedrooms form the warren of the town ; they are below the ground. The walls are made of earth and huge pine logs. The ceilings are massive ones of fallen trunks and soil and bags of sand. Above that the roof is covered with green brandies, so that the eyes of the German hawks that fly across the wood each day may see naught but foliage beneath. These German hawks have keen sight.

There are no windows in the sleeping huts. The rooms are always nearly dark. They are airless and stuffy. The smell of stale brown bread and cheap tobacco hangs about them ; the smell of human bodies also. But, they tell you, it is healthier there at times than in the open, and, German shells permitting, the warren is for sleeping quarters only. The dining-rooms, like cafes in the park, are in the open. The tables stand quite near the gloomy cellar doors. The men eat leisurely and in comfort, and safety is at hand in the black holes at the first boom of coming danger.

The garden city of Sapper Town is of winding leafy paths, of tiny ornamental plots of ground ; of fancy borders round the hidden huts. There is a gymnasium under the trees, with a vaulting horse and pine-wood bars of sundry shape, and in the centre of Sapper Town is a bandstand made with no other tools but axes. It is an ambitious affair, complete in all except the band. There are no trumpets in the town, no violins, no tinkling keys. The orchestra of death plays just beyond the wood, and strolling players with giant flutes come to the town disguised as shrapnel shells. A common kitchen stands just outside the wood. Soup and stews are made in wholesale quantities ; and boiling water for the eternal tea. The town itself is fireless ; no tell-tale smoke shows up above the trees.





Kolejnym miejscem którego szukałem, była druga rosyjska  linia obrony... Łukasz mi zwrócił na nią uwagę. Dziś udało się tam wybrać i okazało się że to faktycznie była potężna linia obronna, nawet teraz okopy są głębokie, a szańce robią wrażenie (zdjęcia tego nie oddają), jedna z fos jest nawet wypełniona wodą. Zdaje się, że to o tej zapasowej linii obrony pisał Liddell:

There was a little sandy path amongst the bushes with room enough for one. It took me to an empty trench, well built with logs and slabs
of pine, thence to the town itself, half-way between the vacant trench and one in front filled with reserves of fighting men. Beyond that again was the first-line trench with its continual drama of life and death. '

Huge ditches have always to be dug to hold the backward flow of men in case the lines in front are burst. Barbed wire has to be stretched amongst the trees and in the fields. The enemy, they say, will not break through. That trench in front, swarming with life and terrible with death and awful pain, will not give way. But ^—and this is the sappers' motto—prevention is the better part of valour.







Przy okazji natrafiłem też na sosny, które były kiedyś żywicowane



Na koniec udałem się na okopy pierwszej linii... znaczy nad Rawkę. A skoro głosowałem w konkursie Rzeka Roku na Rawkę (która wygrała - info), to trzeba było w końcu znaleźć skrzynkę założoną z tej okazji. Farta miałem niesamowitego, bo znalazłem ją 130m od miejsca ukrycia! Walała się bez fantów logbooka - dałem nowy i poszedłem odłożyć na miejsce. W ten sposób ją uratowałem, chociaż teraz jest niestety pustawa.








  • dystans 17.13 km
  • czas 00:49
  • średnio 20.98 km/h
  • rekord 28.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Po Żyrku z pętelką

Piątek, 6 marca 2015 · dodano: 06.03.2015 | Komentarze 2

Szybki myk na miasto. A że wstyd taki dystans wrzucać na bikestatsa, to powrót przez Wisk... przez Międzyborów i Kozłowice. Przez Wiskitki nie jechałem, bo dla samego dystansu nie chciało mi się tam jechać, a powodu innego nie miałem, nie miałem też zestawu rozwałkowego, bo to tylko szybki myk miał być.

"Powrót przez Wiskitki" to taki miejscowy zwrot, gdy ktoś bardzo długo wraca (ze szkoły, sklepu itp.) Jak powrót ze szkoły zajmował mi kilka godzin, to rodzice stwierdzali, że chyba "przez Wiskitki" wracałem.

Co ciekawe, kiedyś dowiedziałem się od koleżanki, że w Giżycku też funkcjonował podobny zwrot, tylko że zamiast Wiskitek była tam jakaś miejscowość pod Giżyckiem (Wilkasy?)


  • dystans 75.99 km
  • 14.50 km terenu
  • czas 04:19
  • średnio 17.60 km/h
  • rekord 33.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Mazowieckie różności

Niedziela, 1 marca 2015 · dodano: 05.03.2015 | Komentarze 19

Dzień zacząłem od eSeŁki i szukania skrzynki lavinki... przy okazji estowałem stary smartfon lavinki, który ostatnio uruchomiłem i który używam jako GiePSa... przy okazji używam go także jako czytnika ebooków, a Klusce zainstalowałem Painta dla dzieci, odgłosy zwierzątek i parę innych (może by jeszcze poszukać aplikacji do treningu nocnikowego?). Ten telefon jest idealny, bo nikt do mnie na niego nie zadzwoni... bowiem do nieodbierania połączeń i niedzwonienia służy mi nadal stary telefon, który zwykle ma wyłączone dzwonki, jest rozładowany, został w domu, albo jest głęboko w sakwie więc i tak go nie słyszę



Kolejny punkt na trasie, to teren dawnego folwarku Dańki (obecnie Badowo-Dańki). Park zaczyna się kapliczką




Dwór z zewnątrz jeszcze jako tako wygląda... ale w środku już totalna rozwałka





Cegły IT (nie mylić z ET), ciekawe z jakiej cegielni... to chyba jakieś inicjały, więc może być trudno z lokalizacją.



Resztki spichlerza... chyba




Dalej są jeszcze nieco nowsze, popegeerowskie zabudowania.




Petrykozy, mini skansenik przy dworku... to miejsce wcześniej też było zapuszczone, ale po śmierci Siemiona coraz bardziej popada w ruinę - dworek spłonął, książki w jednej z chałup porozwalane, dziur nie ma już komu łatać.







Rozwałka przy chałupie ze Skuł... bo zakładam że tabliczka oryginalna





Wiaduktem na ulicy Przejazdowej wracam na północną stronę eSeŁki.



A oto i Skuły i tablica z Piłsudskim... a raczej jej kopia (przynajmniej tak wynika z drugiej tabliczki), ponoć oryginał wisiał na Urzędzie Pocztowym.




Powiększenie tablicy po kliknięciu w poniższy obrazek:



Jeszcze w Skułach oglądam miejsce po dawnym młynie przy rzeczce Karczunek. Ta rzeczka jakiś kilometr dalej wpada do Utraty i tak powstaje Pisia Tuczna... wiem że to brzmi idiotycznie, ale tak jest na mapach. Ta Utrata, to nie ta Utrata co płynie przez Pruszków, Błonie, Żelazową Wolę do Bzury. Aczkolwiek tamta ma źródła jakieś 200m od biegu Utraty Pisiowej! Może więc komuś z ropędu nazwa się przeniosła dalej na Pisię, albo może w zamierzchłych czasach jakiś kaptaż nastąpił? ;-)





No cóż, Utratę Pisiową i Pisię Tuczną i tak za chwilę przekroczę jadąc słynnymi drogami pramazowieckimi, którymi to jeszcze barbarzyńcy ciągnęli na Rzym, a w późniejszej hitstorii wiele wojsk z nich korzystało i sobie chwaliło.


Kategoria mazowieckie