teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108163.15 km z czego 15463.65 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.90 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 85.23 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 05:16
  • średnio 16.18 km/h
  • rekord 28.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Mobilna Komisja Wyborcza

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 29.10.2015 | Komentarze 12

Mieliśmy zaświadczenia do głosowania poza miejscem zameldowania, więc pojechaliśmy do Okręgu nr 45 (do Senatu) zagłosować na VaGlę. Jak działają JOWy wiemy, a jak kto nie wie to mógł się przekonać przy okazji wyborów do Senatu - prawie wszystkie mandaty zgarnęli kandydaci PiS i PO lub "niezależni" popierani przez te partie. Z wyjątków można wymienić jednego kandydata PSL i Marka Borowskiego (w tych okręgach PO nie zgłosiła swoich kandydatów).

W moim okręgu zapowiadał się pojedynek PiS-PSL. Jesteśmy p[odczepieni pod Płock i PSL notuje tutaj dosyć dobre wyniki. PSL wystawił Pawlaka, a PO nie wystawiło żadnego kandydata (chyba chodziło o nieodbieranie głosów koalicjantowi, zwłaszcza że już w 2011 wygrał tu kandydat PiS). Ostatecznie Pawlak przegrał. Jeśli chodzi o moje głosowanie to nie miałem ochoty głosować na żadnego z faworytów, mogłem oddać głos na innego kandydata bez szans wejścia, ewentualnie głos nieważny (gdyby nie wyboryy do Sejmu, to w ogóle nie byłoby sensu iść głosować - dosyć niska frekwencja, to ponoć typowy objaw w krajach gdzie obowiązują JOWy).

Tak czy inaczej, zdecydowałem się zagłosować w Warszawie, gdzie miałem kandydata na którego mógłbym zagłosować bez zgrzytania zębami i to "za" a nie "przeciw" komu innemu... nawet jeśli ten kandydat miał minimalne szanse żeby wejść do Senatu. Zresztą sporo osób brało zaświadczenia by zagłosować na Vaglę (w Warszawie to nie jest problem - wsiadasz w tramwaj i głosujesz w innej dzielnicy), chociaż te kilkaset głosów nie miało wielkiego znaczenia.

Wysiedliśmy w Ursusie... mogliśmy już tu głosować i mieliśmy wybraną komisję na wypadek beznadziejnej pogody (Dom Kultury "Miś")... jednak najciekawsze komisje były na Bemowie (Klub Oficerski, Instytut Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, Gospodarstwo Pomocnicze Warszawa-Bemowo przy Areszcie Śledczym). Skoro już jedziemy głosować, to postanowiliśmy wybrać jakąś ciekawą komisję. W ogóle już kiedyś brałem takie zaświadczenie do głosowania, bo miałem gdzieś wyjechać (pewnie w góry), w końcu nie wyjechałem i planowałem zagłosować właśnie w jakimś ciekawym miejscu (skoro głosować na baranów, to np. w Gminie Baranów)... skończyło się tak że głosowałem i tak u siebie (nie wiem czy nie miałem czasu,. czy lało).

Ursus




Większość hal fabryki  już wyburzona pod mieszkaniówki, ale jedna jeszcze stoi i wreszcie jest dostępna.






Dalej postanowiliśmy sprawdzić okoliczną infrastrukturę rowerową i dojazd na Bemowo, czyli pasy rowerowe na ul. Posag i Panien i ul. Szamoty, ddr wzdłuż NowoLazurowej, serwisówka wzdłuż S7/S8.

Posag 7 Panien, Zielone Mazowsze już w 2005 postulowało wyznaczenie tu pasów (link), a powstały one 10 lat później (czerwiec 2015).




Jest kilka znaków stop (przy bocznicach, z czego jedna nawet nchyba używana bo niezarośnięta)... natomiast dalej są wykopki i jechać pasem się nie da (trzeba ominąć bokiem, ale na szczęście nie jest to problem). Jednak śmiesznie to wygląda, że 4 miesiące po wyznaczeniu pasów są one nieprzejezdne







Dalej się da, ale pasy ukryte są pod warstwą piasku i lepiej jednak jechać środkiem ulicy (w niedzielę ruch znikomy... ale w tygodniu chyba też, bo wjazd zablokowany przez wykopy).



Skręcamy w ul. Szamoty, obok na górce przystanek Ursus Północny (z pociągiem w bonusie)




No i koniec... teraz trzeba się przesmyrgnąć na ddr-kę przy ul. Nowolazurowej




Pierwszy odcinek Nowolazurowej jest czynny od jakiegoś czasu i był trochę drogą donikąd, ale niedawno otwarty został wiadukt nad torami (przybyła nam kolejna możliwość przejazdu przez tory, które są tutaj sporą barierą) i dochodzi do Połczyńskiej.





A oto i wiadukt




Z góry widok na szrocik i tory




A oto i skrzyżowanie z Połczyńską



Dalej Nowolarurowa jest jeszcze zamknięta, tam biegnie do Lazurowej. Sprawdzamy czy jest już przejezdna, ale okazuje się że tylko krótki kawałek.




Dalej jedziemy kawałek Połczyńską i skręcamy w Sochaczewską (początkowo asfalt, końcowe ok. 300m terenowego wertepu) i dojeżdżamy do serwisówki przy S7/S8. Przy okazji opuściliśmy Warszawę i od razu treafiamy na pole wciśnięcie między ekspresówkę i bloki, oraz kombajn przy pracy.



Postój w jebutnym billboardzie... skrzynka, a przy okazji mały postój na kawę i placki z jabłkiem, bo tam troszkę chroniło przed wiatrem. Przy okazji opowiedziałem lavince jak to kiedyś rozpoczynając nową pracę, odbyłem wędrówkę po kolejnych działach firmy żeby je poznać i panienka z marketingu strasznie się podniecała ile to takich wieeelkich szmat mają przy szosach... normalnie żena, nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać.



Wracamy do Warszawy przy Górczewskiej. Oro uliczka Coopera i Strefa Tempo 30 po polsku... ktoś chyba nie rozumie idei, na uliczkach z ograniczeniem do 30 km/h jest bezpieczniej jechać rowerem i zwykle nie jest potrzebna dodatkowa infrastruktura. Ale tutaj ktoś pierdyknął cpr i dodatkow nastawiał znaki tak, żeby można było uprawiać slalom między słupkami i pieszymi.



Takie tam jeziorko wciśnięte między drogi i bloki




Okolica jest intensywnie zabudowywana przez deweloperów, natomiast przy budowie szosy i bloków niewiele się myśli o pieszych. Ot od jeziorka do Lazurowej jest 90metrów... ale skrótem, czyli idąc spływem wody (foto - sporo osób z niego korzysta), bo idąc chodnikami, to jest ponad 400m (efekt ogrodzonych osiedli przez które nie da się skrócić).



W ogóle, pokonać ekspresówkę i biegnące obok tory bocznicy, da się tutaj co 300-600 metrów... w teorii, bo w prachtyce trzeba iść spływem, skarpą, skakać przez płot itp. albo nadrobić dodatkowe kilkaset metrów.

Oto widoczek z kładki (dobrze, że w ogóle jest)... ścieżka wzdłuż torów, dobrze że dało się ją wydeptać, to jest gdzie chodzić na spacery z wózkiem.



A w drugą stronę widać w głębi ul. Powstańców śląskich - to jest kolejna bariera... żeby wejść tam na chodnik, trzeba wejść po skarpie i przeskoczyć przez barierkę...  do miejsca gdzie kończy się barierka (i skarpa jest niewielka) jest 140m (czyli nadrabiamy 280m), oczywiście tam też jest wydeptana ścieżka. Ale jeśli ktoś chce przejść na drugą stronę Powstańców śląskich, to musi rypać 350m. Generalnie przez tę ulice nie ma przejścia przez 550m... a można by przy okazji przebudowy tego miejsca podczas budowy S7/S8 zrobić chodniczek w tuneliku przy torach. Ale po co?



Zarośnięte place zabaw (loki jeszcze nie zasiedlone). To są dwa różne place dla bloków dwóch różnych deweloperów... a by się dogadali, zrobili furtkę, to dzieciaki by miały większy plac zabaw i więcej rówieśników do zabawy. Ja się cieszę że mieszkamy na starym, niegrodzonym blokowisku, gdzie na pobliski plac zabaw chodzą dzieciaki ze wszystkich okolicznych bloków, a czasem nawet dotrze ktoś z innej części miasta... przynajmniej Kluska poćwiczy interakcje społeczne (czasem bolesne, ale cóż).



My oglądamy jeszcze ogólnodostępny teren sportowo-rekreacyjny wciśnięty między mieszkaniówki, fotki robione z dachu budynku na tym placyku. A obok graffiti



No dobra, jesteśmy w naszej komisji wyborczej!




Ale to nie koniec, jest jeszcze gra terenowa "traf do lokalu wyborczego".



Do tej pory głosowałem w domu kultury albo szkole, gdzie lokal mieścił się w dużej sali... tutaj jest bardzo kameralnie, bolokal wyborczy jest maciupci -  mieści się w korytarzu.





"Sierżant" na ulicy Wrocławskiej (od skrzyżowania z Lazurową). Sierżanty od niedawna są malowane w Warszawie, chociaż to znane z innych miast i krajów rozwiązanie (widzieliśmy np. w Budapeszcie), Pas rowerowy został wymalowany kawałek za skrzyżowaniem, bo na skrzyżowaniu jest więcej pasów ruchu, a sierżant wskazuje rowerzystom którędy mają jechać (w tym przypadku do pasów, albo od pasów) a przy okazji kierowców informuje że tutaj jeżdżą rowerzyści.




A takie przedszkole mijamy po drodze.





Uliczką Przy Fosie objeżdżamy Fort Blizne.





A potem wbijamy się na poligon WAT. Miejsce jak zwykle spacerowe + biegacze itp.







lavinka zaczyna marudzić że jej zimno i że chce wracać do pociągu... za dużo foto- i keszostopów, nie ma kiedy się rozgrzać jazdą. Ostatecznie decydujemy, że jeszcze razem wbijemy się na jednostkę wojskową, poszukamy skrzynek, a potem ona pojedzie do pociągu, a ja jeszcze pokeszuję.

Póki co rozwałka w transzejach (żeby nam nie wiało).



Jedziemy bocznicą do huty (te same tory, co wcześniej widzieliśmy z kładki).  Tu też sporo spacerowiczów.



Wbijamy się do jednostki, kiedyś jak tu byliśmy to dało się wejść na teren, ale trzeba było znaleźć dziurę w drucie kolczastym, potem w drugim i jeszcze uważać na ochronę. Teraz stróżówki i bramy nie ma, a po jednostce spacerują rodziny z dziećmi.








Jedziemy lasami bemowskimi, w rejonie przedwojennej Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej. Kiedyś szukaliśmy pozostałości po masztach i innych obiektach, więc dziś nie szperamy po krzakach... ale czasem mijamy jakiś obiekt, np. strażnicę.



Po wyjeździe z lasu każde z nas rusza w swoją stronę. Ja jadę na Stare Babice i zaczynam od cmentarza wojennego (żołnierze polegli 1939 i osoby  pomordowane w czasie II wojny). Tak, te hełmy j są prawdziwe wmurowane... choć teraz pomalowany na taki kolorek.






A za cmentarzem Droga Zgubka




Pod urzędem gminy pomnik... w kształcie masztu Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej..





Kościół... szukam dwóch skrzynek wieloetapowych. Tu przy kościele sporo mi się schodzi, bo cyferki kompletuję i sprawdzam dwa razy i nic mi nie wychodzi. Wiatr wieje, ja marznę... zaczynam rozumieć lavinkę. W końcu odpuszczam i jadę dalej, oglądam się i... szlag, liczyłem okna złej dzwonnicy, wolnostojącej, a nie tej w wieży kościoła.



A wyrwikółka przy kościele mają łańcuchy do przypięcia... trzeba wziąć tylko własną kłódkę.




Jeszcze taki pomnik dotyczący 1939




Obie skrzynki znajduję, ale jak szukam drugiej w lesie, to zaczyna padać... postanowiłem przeczekać początkowy deszcz mając nadzieję że potem przejdzie. Otrzymuję SMSa od lavinki że w Grodzisku pada. Tia, tutaj też. Potem deszcz lżeje i tylko trochę siąpi, da się jechać bez bólu.

Aha ta rowerzystka jedzie legalnie po cepeerze



Wkrótce deszcz zanika, a ja decyduję się nie jechać na pociąg, tylko do samego domu. Dopiero w Baranowie, czyli 10km od domu znowu zaczyna się mżawka... ale taki deszcz to jeszcze, na szczęście bardziej się nie rozpadało.



Komentarze
Gość wariag | 20:12 piątek, 6 listopada 2015 | linkuj No dobra, pamiętam niejaką panią Zofię Grzyb, jedyną kobietę w Biurze Politycznym KC PZPR ;)
meteor2017
| 22:22 czwartek, 5 listopada 2015 | linkuj Na epidemiologii i memetyce to ja się nie znam. Jak by było coś o grzybach...
Gość wariag | 17:22 poniedziałek, 2 listopada 2015 | linkuj Może Girardot ? Taka aktorka była, chyba nawet komunizująca troszkę, to by pasowało ;)

A swoją drogą nie mogę jednego pojąć. Ludziska powiadają że wybór między PO a PiS jest równoznaczny z wyborem między dżumą a cholerą. I znowuż wybierają jedną z tych zaraz choć tyle jest innych epidemii. Stary jestem, na wybory nie chodzę, może mi ktoś wyłoży tak "po proletariacku" w czym rzecz ?
meteor2017
| 14:02 poniedziałek, 2 listopada 2015 | linkuj @Girarde - no jakoś tak, bardziej z naciskiem na "jakoś" niż "tak" ;-) Ja tylko upominam się o przypomnienie także innych francuskich epizodów, skoro już o nich mowa

@Afera żyrardowska - owszem, ale pod warunkiem wybrania odpowiedniego okresu, stąd to "może"
Gość wariag | 20:26 niedziela, 1 listopada 2015 | linkuj No toż wiem że od tego aktora Gerarda Philipe''a (czy jak mu tam było) nazwa pochodzi, taka ciemnota to ja znowu nie jestem ;)
A co do międzywojnia to z pewnością "nie" a nie "może i nie". Nawet taka książka o tym była, stara, z lat 60-tych bodajże. Dopiero gdy nasz rząd niejako "upaństwowił" tamtejszy przemysł nastąpiła poprawa, ale niestety na krótko, bo wybuchła wojna.
meteor2017
| 18:17 niedziela, 1 listopada 2015 | linkuj To zależy kiedy... w międzywojniu może i nie, ale przypomnę że nazwa Żyrardów pochodzi od pewnego francuskiego nazwiska.
Gość wariag | 13:02 niedziela, 1 listopada 2015 | linkuj @sierżant - francuski powiadasz? No, akurat Żyrek na aliansach z Francją w swej historii dobrze nie wyszedł ;)
meteor2017
| 22:36 sobota, 31 października 2015 | linkuj @pomnik - no tak, to by wyjaśniało formę pomnika

@sierżant - jeśli już, to młodszy bo ledwie od miesiąca te sierżanty u nas malują. A poza tym to francuski sierżant ;-P
Gość wariag | 20:25 czwartek, 29 października 2015 | linkuj Oj, to nie tory :
"Orzeł siedzi na przełamanym maszcie naszej babickiej radiostacji (nadajnika)."
http://www.babice.fora.pl/tematy-archiwalne-2009,22/pomnik-obroncow-ziemi-babickiej,1504.html
Gość wariag | 20:12 czwartek, 29 października 2015 | linkuj Wg mnie to raczej izolator energetyczny (dielektryk) nie śruba .
Nie cieć tylko gospodarz terenu, może nawet nazywał się Anioł ;)
meteor2017
| 19:49 czwartek, 29 października 2015 | linkuj Może pierwotnie i wartownia, ale gdy my byliśmy, jednostka była zasadniczo opuszczona i tylko jakiś cieć ją pilnował...

Może chodziło o zbombardowane tory, albo wysadzony most kolejowy? Mnie intryguje ta śruba, czy co to jest.
Gość wariag | 19:24 czwartek, 29 października 2015 | linkuj Nie sierżant tylko starszy sierżant, nie stróżówka tylko dyżurka (albo wartownia) ;)
No dobra, a tan pomnik w Babicach to chyba głównie poświęcony dywersji kolejowej sądząc po tych powykręcanych torach pod orzełkiem ? W 1939 chyba jeszcze takich akcji nie przeprowadzono.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa emobs
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]