teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113010.25 km z czego 16357.45 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.96 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:789.24 km (w terenie 70.10 km; 8.88%)
Czas w ruchu:45:11
Średnia prędkość:17.47 km/h
Maksymalna prędkość:41.70 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:65.77 km i 3h 45m
Więcej statystyk
  • dystans 146.73 km
  • 17.70 km terenu
  • czas 07:47
  • średnio 18.85 km/h
  • rekord 36.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z wiatrem do Mławy 1: na północ ile się da

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 4

Postanowiliśmy na weekend ruszyć z wiatrem... w sobotę był silne wiatr SE, więc ruszyliśmy na NW... a w zasadzie NNW, przy czym końcówka była N nawet z leciutkim odbiciem na E. Niestety dzień był upalny i dużo słońca... ufff jak gorąco.

TRASA

Pobudka skoroświt, chcieliśmy wyjechać o 7:00 i na tę godzinę umówiliśmy się z Werroną, ale mieliśmy obsuwę. Ja jeszcze skoczyłem na rynek po chleb, bułki i jagodzianki, a spod bloku wyruszyliśmy w końcu ok. 7:30. Z wiatrem po prostu lecieliśmy i nie wiadomo kiedy dojechaliśmy do Szczytna... a mieliśmy tylko do Mławy ;-)



Cięliśmy tylko z małymi postojami, aż końcu przejechaliśmy przez Wisłę i w Wyszogrodzie zrobiliśmy sobie pierwszą większą rozwałkę w miejscu starego mostu...kanapki (z dżemem wiśniowym i serkiem kanapkowym), kawa mrożona, a ja jagodziankę (lavinka twierdzi że dla niej za słodkie).



W Wyszogrodzie lavinka zaczyna zaliczać nowe gminy (ja mam jeszcze dwie wcześniej odwiedzone), zaczynamy też zwiedzanie... zaraz za Wyszogrodem Rębowo - kościół, obok nagrobek sędziego i pomnik ogólnowojenny (klik w pomnik i grób, by zobaczyć powiększenie tabliczek)





Kolejny fotostop pod kościołem w Orszymowie




Za Wilkanowem lądujemy na bruku... robimy sobie też większą rozwałkę w cieniu pod lasem.




Jak naszły chmury, ruszyliśmy dalej... jedziemy, jedziemy, słońce niestety znów wychodzi zza chmur, a tu nagle lavinka wypatrzyła gdzieś na polach ceglanych spichlerz. No to skok w bok do niego.




Słońce przygrzewa coraz bardziej, bo chmury gdzieś sobie poszły, jedziemy terenem lekko wzgórzowym... te podjazdy i skwar (bo drzew przy drodze nie ma) sprawiają że lavinka zaczyna wysiadać. Robimy sobie więc postój na jednym ze wzniesień, przy bocznej drodze ocienionej szpalerem drzew. Wieje zdrowo i szybko nas chłodzi...

- Daleko jeszcze do Góry?
- Dziesięć kilometrów... no góra jedenaście.



W jednym z zagajników po drodze jest kopiec z pomnikiem... no nie wiem, jak przeliczyłem to taka równa rocznica mi nie wyszła (klik w 2 zdjęcie by powiększyć napis).




Jest i Góra, postój przed kościółkiem (jeju, ale tutejszy ksiądz fałszuje!)... natomiast Werrona szukając kosza na śmieci odkryła starą, opuszczoną szkołę, marniejącą obok nowowybudowanej.







Tuż za Górą skrzynka przy ruderce... i Werrona wracała do Żyrka, a my jechaliśmy dalej.




Przycinamy kawałek (do Drobina) Dziesiątką... nie jest źle, ruch nie jest jakiś bardzo intensywny i jest alsfaltowe pobocze, a po drodze realizujemy hasło "lavinki na traktory!"



A tu padły lavinka i jej rower



Drobin... kościółek, skwerek, fontanna i kolejna rozwałka




Jakieś 3,5 km za Drobinem lavinka zorientowała się, że zgubiła gdzieś okulary... a ja pamiętałem że położyła je na ławce przy fontannie... no to wróciłem się i były, leżały tam nadal! Dzięki temu trzy razy mijałem Zagrodę Graffiti... Włączył mi się tryb quizowy i wyszło mi Crocodile Rock, czyli piosenka Eltona Johna... jak to teraz połączyć z czaszką, bocianem i drobiem?



Jak wróciłem, lavinka już znalazła skrzynkę przy kapliczce za ośrodkiem buddyjskim, wpisała nas i odłożyła z powrotem. A ponieważ wyszło słońce, pojechała dalej zalec w cieniu drzewa. Mijamy ośrodek buddyjski, w parku sporo namiotów rozstawionych, obok także dwa duże... jakaś impreza się szykuje? Okazało się że zaczynają się Letni Kurs. Kawałek dalej mijamy pole zboża kompletnie przerośnięte makami (fotka z innej małomakowego pola, bo tam niestety nie zatrzymaliśmy się w porę)... to pole makowo-pszenne natchnęło nas do wymyślania nazw bułek upieczonych z takiej mąki... i tak wymyśliliśmy:
- bułeczki halunki
- opiumki pszenne
- hajzerki
- bułka bompotowa




Koziebrody... a na skraju wsi tory na Sierpc




W Koziebrodach sympatyczny wiejski skwerek





W taki upał trzeba się dobrze nawodnić




Siemiątkowo... na tym kamieniu była tablica, ale już nie ma.



No dobra, pora znaleźć jakieś miejsce na nocleg... może tu?



Ostatecznie jednak śpimy w lesie pod Chraponiem. Las sosnowy, a my rozkładamy się na miękkim materacu z mchu, po wydłubaniu wszystkich szyszek jest super wygodnie. Na kolację tortellini i lulu... noc bardzo ciepła.

Więcej zdjęć na Picasie:
- meteor2017 (na razie tylko pierwszy dzień
- lavinka


  • dystans 162.60 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 07:45
  • średnio 20.98 km/h
  • rekord 41.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na Przyczółek Magnuszewski

Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 03.07.2014 | Komentarze 10

Ile to razy ja się wybierałem na ten przyczółek, ale zawsze coś nie wychodziło, a to jechałem gdzie indziej, a to coś tam... w końcu się udało. Pogoda idealna, w miarę chłodno, tylko popołudniu słońce zaczynało przygrzewać... ale potem znów się chowało za chmurami, nie padało, były co prawda chmury deszczowe, ale pod żadną nie wpadłem. Wiatr w plecy, siodełko w d... i zap...amy!

A tu możemy przyjechać z Kluską za rok



Lewiczyn... ja nie wiem co jest z tym zamykaniem furtek na teren kościoła, najpierw odbiliśmy się od bramy w Tumie i w pobliskim kościółku gotyckim, teraz tu... oczywiście jak  ktoś chce, to i tak wejdzie przez ten niziutki murek.



Wbiłem się w sady by dojechać do mogiły powstańców styczniowych i kaplicy kawałek dalej... jakoś tak dziwnie, jadę środkiem sadu, obok ludzie zbierają truskawki, aż tu nagle!





Jako że do tej mogiły prawie nokt nie dociera, jest też pomnik dla jadących szosą główną.



No to wjeżdżam do Warki




Hmmm... Warka żąda dostępu do morza?



Pomnik lotników... a właśnie, na niebie jakieś podejrzane chmury zaczynają się pojawiać, bałem się że rozprują się o pomnik i lunie.



Rynek - ratusz, studnia i Stefan Czarniecki na koniu. A na rynku rozwałka... nie pierwsza tego dnia, bo mam już za sobą 90km, ale tutaj wreszcie odpalam termos z kawą.



Tabliczki na ratuszu. Ponieważ i tak jest dużo zdjęć we wpisie, to nie wstawiam tu wszystkich, tylko linkuję do pozostałych ( tablica1, tablica2, tablica3). A tablica 4 wyjaśnia skąd w Warce taki pomnik lotników, no i pojawia się pierwszy odprysk walk na Przyczółku Magnuszewskim...  czy też warecko-magnuszewskim.



Zanim wyjadę z Warki, jeszcze postój po kościołem... a poza tym kapliczki, pomniki i kolejne tabliczki (1, 2, 3) przy  wejściu do kościoła.




Jeszcze mały postój, by nabyć napoje pobudzające



I leciiimyyy!!! Oj, chyba starą Warkę mi sprzedali, bo gdzie Rzym, gdzie Krym? Gdzie Warka, gdzie Ostrołęka?



O, pomnik przyrody...



Kolejny pomnik upamiętniający walki na Przyczółku Magnuszewskim ( powiększenie napisu)



A obok na cmentarzu mogiła lotników... z 1939 ( powiększenie)



Odlot!



Most na Pilicy... i sama Pilica tuż przed ujściem do Wisły




Nowa gmina Wita/Żegna



Wreszcie docieram do Mniszewa, jednego z głównych celów wycieczki, a konkretnie do skansenu bojowego ( tablica informacyjna). W ogóle trochę się spieszyłem, bo bałem się że jak przyjadę za późno, to się nie dostane do środka... okazało się że jest czynny 10-18. Ale zanim się wbiję na wydmę z prezentowanym złomem, rzut okiem na placyk przy szosie:




Można się tam zapoznać z mapami walk na przyczółku ( mapa1, mapa2). A oto plan skansenu (powiększenie).



Niestety nie zdążyłem do skansenu gdy był jeszcze w stanie kompletnego rozkładu... teraz trwają prace przy traszejach, postawiono nowe tabliczki (póki co jedna stara się zachowała), a prace prowadzili akurat jacyś żołnierze. Trochę jednak klimatu zapuszczonego skansenu jeszcze pozostało (także na minus, do czołgu można wejść, ale mnóstwo tam śmieci). Ale te transzeje to jakaś ściema, mają głębokość gdzieś do kolan, może wyżej (ale nie do pasa)... jak skończą, idealnie będą się nadawać dla Kluski do biegania, ale z rzeczywistością to chyba niewiele wspólnego mają.








Rozwałka na Katiuszy... akurat szła czarna chmura, nawet zaczęło kropić, ale w końcu przeszła bokiem.




Trochę czasu tu spędziłem i musiałem od tej pory ostro pedałować i za dużo nie szwendać się po krzakach... kierunek W, pierwszy stopik, kościół w Rozniszewie.



Kawałek dalej pomnik na skraju wsi Zakrzew... prawda że znajomo wygląda> (zbliżenie napisu)



Stamtąd kierunek SE na tytułowy Magnuszew. Na północ ode mnie wędrowała chmura z zasłoną deszczu, z map pogodowych wynikało że chmury też mniej więcej na SE płyną, jednak miałem wrażenie że nieco się zbliża... ale nie martwiło mnie to za bardzo, bo za Magnuszewem odbijałem na SW.



Magnuszew, na skwerku stoi sobie haubica (patrz tabliczka), oraz pomnik Braterstwa Broni. Poza tym na cmentarzu pochowani są polscy żołnierze polegli w walkach na przyczółku (radzieccy zaś w Garwolinie), ale to może następnym razem tam zajrzę.






W lesie mijam cmentarz z I wojny. Cmentarz ładnie otoczony drewnianym płotkiem, na nim kapliczka i jeden zachowany nagrobek (zbliżenie)... poza tym współczesne betonowe krzyże, które tak średnio mi pasują do tego miejsca.




Trzebień pałac.



Kolejne ważne miejsce w tematyce przyczółkowej... Studzianki Pancerne mają nawet herb z czołgiem - link (herb zaprojektowany przez Szymona Kobylińskiego).



Mauzoleum (tablica informacyjna o bitwie pod Studziankami, oraz mapka)... oraz zbliżenie na tabliczki: tabl1, tabl2, tabl3



A w pobliżu Tysiąclatka... też taka przyczółkowa, tylko ciekawe co to za ustrojstwo przy wejściu.





Tutaj zastanawiałem się jeszcze czy jechać na pociąg do Warki... zdążyłbym, ale musiałbym ostro przyciąć i odpuścić cmentarz w Grabowie, tak więc postanowiłem jechać na stację do Grabowa na przedostatni pociąg do Warszawy (ostatnim nie zdążam na pociąg do Żyrka). A po drodze... te cholerne bociany!




Na wjeździe do Grabowa nad Pilicą zdziwko... drzewka we włóczce. Spodziewałbym się czegoś takiego w Warszawie, w Łodzi, ale w jakimśtam Grabowie? Co prawda nie był to sweterek, tylko zwykład owijka, ale też fajna.



Obok urząd gminy i pomnik Marii Konopnickiej... eee... znaczy Komornickiej (tabliczka), oraz tablica upamiętniająca miejsce zrzutu (foto)




Jeszcze wspomniany cmentarz z I wojny, identyczne krzyże z tabliczkami widziałem w Bodzentynie w świętokrzyskiem. Poza tym obok tablica upamiętniająca poległych w wojnie polsko-bolszewickiej.





No i ostatnia prosta na stację. Kasa czynna 4:20-15:50, biletomatu nie ma, tak więc kupować musiałem u kierpocia (na szczęście z przodu był przedział rowerowy, jabkby co, widziałem że w Warce jest biletomat.. Jeszcze tylko przepuściłem pociąg do Radomia (okazało się, że aktualnie tutaj jeżdżą po jednym torze) i myk do Wwy, tam przesiadka i myk do Międzyborowa... przed Żyrkiem czasem staje i stoi, dlatego wolałem jechać z Międzyborka (to tylko 4km, ze stacji w Ż. zaś 1,5km.

).
Kategoria >100, mazowieckie