teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108163.15 km z czego 15463.65 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.90 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 90.06 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 05:12
  • średnio 17.32 km/h
  • rekord 49.20 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

szKielecczyzna Północna 2 - upał w sosie komarowym

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 18.06.2013 | Komentarze 31

biwak leśny - Ciekoty - Święta Katarzyna - Wzorki - Bodzentyn - Tarczek - Świętomarz - Szerzawy - Jadowniki - Rzepin - Styków - Zalew Brodzki - Adamów - Starachowice - Wąchock - Marcinków - Górki - Skarżysko-Kamienna >>> Radom >>> Warszawa Zachodnia >>> Żyrardów

- 6 skrzynek znalezionych - 5xOC (w tym jedna wirtualna), 1xGC i 4 niepodjęte z powodów różnych
- 1 skrzynka założona
- +6 gmin

O ile wieczorem komarów nie było, to rano były ich całe chmary. Wyjechaliśmy jakiś kwadrans po 8-ej.



Matka Boska Świętokrzyska.


Kwadrans później byliśmy w Ciekotach przy "Szklanym Domu", który tak naprawdę powinien się nazywać "Betonowym Domem". Jak słusznie napisali na tablicy informacyjnej, "nazwą nawiązuje on do idei szklanych domów"... trochę słabo, bo teraz spokojnie dałoby się postawić taki prawdziwie szklany dom, a nie takie coś. Śmiesznie też wyglądają te 4 panele słoneczne na dachu, gdzie zmieściło by się ich ze 40 (i tak dobrze że są, na zdjęciach tuż po uruchomieniu nie było ich wcale). Poza tym od tyłu nie wygląda xle, ale od przodu... takie coś typowe dla lat 1990. nawet nie robiłem zdjęcia. Do środka zajrzeliśmy przez drzwi (bo otwierali dopiero o 11), podobały nam się wiszące książki. Myśleliśmy że to stały wystrój wnętrza, ale to tylko czasowa instalacja "Odlot".



Obok odbudowany drewniany dworek, nówka sztuka nieśmigany, na horyzoncie majaczy Łysica jak jakaś Fuji-san, a obok węzeł szlaków i skrzynka. Ogólnie miejscówka całkiem fajna, jak już człowiek pozbiera się po zobaczeniu co jest "Szklanym Domem".




Jedziemy przez Świętą Katarzynę, postanowiliśmy się nie pchać rowerami na Łysicę, tyle co rzuciliśmy okiem na kaplicę Żeromskiego (tabliczkę informacyjną postawili chyba na złość fotografom psując kadr boczny, a mogli kilka metrów w bok), mogiły obok, klasztor i ogólnie całokształt miejscowości.



A we wsi wzorki, gdy fociliśmy przydrożną kaplice, lavinka wypatrzyła po drugiej stronie drogi takie coś:



W lesie za Kaśką natrafiliśmy na krzyże stawiane przez pana Bidzińskiego, który rozwozi je na... rowerze (link1, link2). Na takie krzyże trafiliśmy potem jeszcze raz, a ten pan mieszka w gminie, przez którą też przejechaliśmy.



Oto i Bodzentyn, na wjeździe szukaliśmy skrzynki przy kirkucie, ale nie znaleźliśmy.



Największą atrakcją Bodzentyna są ruiny zamku (a obok skrzynka). Próbowaliśmy dojść do tego, która część kiedy została zbudowana lub przebudowana, ale... tablica informacyjna to takie bla bla bla przecież tego i tak nikt nie czyta bla bla bla. Nijak się nie dało dojść które to jest skrzydło południowe, albo wschodnie w sytuacji gdy część tych skrzydeł w ogóle nie istnieje... bez mapki tego tekstu o zamku nijak nie da się odnieść do tego co jest w terenie. Dopiero w domu wyguglałem jakieś mapki (np. tę).

Poza tym standard - zamek obsprejowany, przy ławeczkach wala się mnóstwo śmieci, mimo że kosz kilka metrów dalej, drzw od toi-toia urwane... a to Polska właśnie.



Poza tym rynek w remoncie... uliczki miasteczka urocze, szkoda tylko że zabudowa w większości nowa. Na rynku kolos wystawiony w roku 1807. Poza tym dziękujemy starszej pani, która nas poinstruowała jak uruchomić hydrant i wskazała drogę do Delikatesów Centrum (gdzie lavinka nabyła koparkę dla Kluski). Po drodze do sklepu trafiliśmy na austro-węgierski cmentarz z I wojny. Natomiast ruiny kościoła (które mieliśmy zaznaczone na mapie sprzed kilu lat) zostały niestety odbudowane w takie nijakie coś.




Jedziemy dalej - kościół romański w Tarczku (d. Nowy Tarczek) p.w. św. Idziego. Pierwszy, drewniany kościół w tym miejscu ufundował ponoć Władysław Herman w podzięce za urodziny syna (Bolka Krzywy Zgryz). lavinka nie mogła się powstrzymać i założyła skrzynkę.



Kawałek dalej kolejny postój - Świętomarz (d. Tarczek) i kościół gotycki... niestety przebudowany i otynkowany.



Jedziemy dalej terem bezleśnym, żar się z nieba leje... oj schlastało nas dziś słoneczko, oboje byliśmy na koniec dnia przypaleni. Jedziemy góra-dół, czasem miniemy jakąś ciekawostkę.




Aż za Rzepinem wyjeżdżamy na miejsce widokowe, z którego mamy piękny widok na Góry Świętokrzyskie. Dalej do Stykowa droga zamknięta, a dozwolony jest dojazd do posesji za zgodą kierownika budowy. Żywej duszy i koparki na budowie nie było, to sobie tej zgody udzieliliśmy.



Postanowiliśmy sobie zrobić nieco dłuższy postój mad Zalewem Brodzkim (skrzynka), żeby odsapnąć, ostygnąć, odżywić się. Na dzień dobry powitał na quad, na całym dłuuugim brzegu koczowali smażący się i grillujący ludzie... na poziomie skrzynki nie udało się, ale jakieś 170m od niej znaleźliśmy pusty kawałek cienia. Tymczasem hałas permanentny - skutery wodne, motorówki, motolotnia. Zobaczyliśmy jak słoneczny weekend spędzają normalni ludzie, przez chwilę i my zażyliśmy tej wątpliwej przyjemności, a po odsapnięciu uciekliśmy.



Aha, skrzynki nie udało się podjąć. Co prawda była w lesie na górce, ale widać że miejsce imprezowe (straszliwe ilości szkła), a obok skrzynki zabawiała się jakaś parka.



Zaczęło się keszowanie w lesie na opłotkach Starachowic. Pierwsza skrzynka znaleziona w ruinach czegoś, co było chyba jakąś przepompownią lub inną stacją uzdatniania wody. Szybki wpis i fotki i chodu, bo opadły nas całe chmary komarów.





Próbowaliśmy się jeszcze dobić do nieczynnej kopalni żelaza (dwie skrzynki), ale ścieżki tam prowadzące były pozalewane, a błoto dodatkowo rozjeżdżone przez quady... spory kawałek pokonaliśmy i byśmy pewnie dali radę, ale zaczęło się robić późno i musieliśmy zrobić odwrót.

Szybki przejazd przez Starachowice, fotka pamiątkowa przy kotwicy gdzie jest skrzynka wirtualna, a lavinka zażyczyła sobie fotkę pod Misiem.




Szosą do Wąchocka, wbiliśmy się do Wąwozu Rocław, gdzie wstępu bronił byk... ale na szczęście skrzynkę dało się podjąć bo była na górze, a przy okazji ładny widok stamtąd na sam wąwóz.




Robi się naprawdę późno, ustaliłem że z Wąchocka chcemy wyjechać o 17:00, żeby spokojnie zdążyć na pociąg... wyjeżdżamy o 17:15, Wąchock pozwiedzamy kiedy indziej, teraz tylko szybka fotka pomnika sołtysa - otoczenie pomnika jest z kategorii "wszystko źle".



Po drodze jeszcze kilka górek do pokonania (i mam na myśli nie tylko wieś Górki). Mimo zmęczenia lavinka dzielnie trzymała niezłe tempo (tylko na większych podjazdach prowadziła rower), w Skarżysku znów jakiś remont, ale objazd sensowny i jesteśmy na stacji 20 minut przed odjazdem pociągu. Nasz pociąg już stoi, dziwnie pusty, ale komunikaty i wy świetlacze twierdzą że to ten, no to się ładujemy. Obserwujemy jeszcze króciutkiego Elfa (tylko dwa człony skrajne i żadnych środkowych!), który przyjeżdża z Kielc.



Pociąg powoli jednak się zapełnia, kolejny komunikat i zdziwko... bowiem ogłaszają że pociąg odjedzie o 18:36, a nie o 18:26 jak było w rozkładzie. Nic to, jestem przyzwyczajony, że czasem w internecie inaczej, na wywieszce na dworcu inaczej, a w rzeczywistości jeszcze inaczej. Wjeżdża pociąd do Lublina... z Krakowa... przez Radom??? Aha, przez Dęblin go puszczają i chyba musimy go przepuścić stąd odjazd 10 min. później. W końcu jedziemy, po drodze nawet nadrobiliśmy prawie 5 min., a w Radomiu prawie godzina do następnego pociągu.

Wysiadamy w Radomiu, a tu ogłaszają, że opóźniony pociąg przyspieszony do Warszawy odjedzie z peronu 1... jesteśmy na peronie 3, no to biegiem z obładowanymi rowerami po schodach, dobiegliśmy zanim odjechał, ale pociąg nieźle załadowany. Chwila wahania, ale to jednak być w domu o 23 a nie o 24... wbijamy się. Ludzie siedzą na podłodze na pomoście, koleś się nawet nie podniesie żeby mnie wpuścić, a ja muszę rower wtargać z niskiego peronu... a potem ma pretensje że go ubrudziłem. Łaskawie by wstał na chwilę, to bym nie musiał się przepychać. Upycham rower w bagażówce (było ich tu już 4), ktoś w tym czasie pomaga lavince wtargać rower na pomost... a ten koleś nadal siedzi utrudniając wejście i ryzykując kolejne ubabranie. Ponieważ w bagażówce wszystkie miejsca siedzące na siedzeniach i kaloryferach zajęte, siadamy na sakwach i opieramy się o rowery. Pociąg załadowany, choć nie na sztywno... na trasie do Żyrka to jest normalne obładowanie, ale z drugiej strony tu się jedzie ponad 2 godziny a nie niecałą jedną. Podróż jest wesoła, bo a to ktoś wysiada wcześniej mając rower upchnięty w głębi, a to ktoś inny z rowerem się dosiada, przetasowań jest kilka.



A co do pociągu, to okazuje się, że wyszukiwarka nie wyłapywała jednego pociągu na przesiadce, bo była na nią dokładnie JEDNA minuta... co prawda pociągi są skomunikowane, dlatego ten przyspieszony miał opóźnienie bo czekał na nas. Jednak według wyszukiwarki złapać mogliśmy pociąg dopiero o godzinę późniejszy. Jak to trzeba ręcznie sprawdzać odcinek po odcinku.

A jak czekaliśmy na pociąg do Żyrka, to na 3 peronie Zachodniej rypały komary! Nosz to już przegięcie, ja rozumiem w lesie, ale na dworcu w Warszawie!

MAPKA Z TRASĄ
.
.


Komentarze
meteor2017
| 07:40 sobota, 9 listopada 2013 | linkuj 21 :-) 1 poszła do pysia, bom głodny... znaczy "Nordyckie echa w regionie"
wariag | 10:54 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj @meteor - na str 2 powiadasz? Hmmm ...
@lavinka - nie z Mazowsza ba ino z Kujaw ;)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wenecja_(województwo_kujawsko-pomorskie)

A z tą powikińską flotą to nie było tak jak mniemasz ba ino tak: ona się nie zestarzała sama przez się, technologicznie. Mazowszany nie chciały płacić należnego trybutu królowi Węgier Laszlo I i ten wysłał ekspedycję karną kopijników spiskich ( szepes kopyas vitez) - moich przodków zresztą ;) Flota nawodna Mazowszan zamieniła się rychło w podwodną i nie pomogło nawet zatykanie dziur w kadłubach gaciami (skądinąd można to uznać za pierwsze zastosowanie tzw "plastrów) we flocie). Stąd też nazwa miejscowości Gać (vide str 23 pisemka od huanna)

lavinka
| 08:11 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj A może Wenecjanie to emigracja z Mazowsza? :)
meteor2017
| 07:29 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj Tak sobie myślę, że Mazowszanie jeszcze od czasów plemiennych mieli flotyllę rzeczną odziedziczoną po Wikingach (o tym, że tu byli już kiedyś żeśmy dyskutowali). Ale lata mijają, statki murszeją i trzeba zmodetrnizować flotę... stąd kontrakkt na gondole weneckie. Może to i nie byłi Wenecjanie, tylko Mazowszanie na swoich gondolach made in Wenecja :-) A może i jacyś pojedynczy Wenecjanie, technicy i instruktorzy się zaplątali.

O dalekiej historii ziem Polski centralnej, na stronie 2 pisemka od huanna:
http://www.ziemia.lodzkie.pl/wps/wcm/lodzkie/pliki/ziemia_lodzka/archiwum2013/Ziemia_Lodzka_04_2013_A6_mini.pdf
wariag | 16:39 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj @Eklerki - to "proste jak włos Mongoła" (było kiedyś takie powiedzenie). Templariusze -> templum = świątynia = kościół = ecclesiae -> eklerka. Paniał?
Bardzo mi nie pasuje ta wersja z gondolami weneckimi, bardzo. Może Gondolina stąd, że się gonili po jakiś nadptysiowych dolinach? Były kiedyś "gonne lasy" więc doliny zapewne też.

lavinka
| 15:39 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj Przez tę burzę Tomi się dziś zatrzasnął w pokoju, tak naprawdę to przeze mnie, bo nie zamknęłam okien w domu. Tylko jedno zdążyłam. Tak to jest, jak się dziecku grad pokazuje ( o popatrz Kluska, grad wielkości landrynek!) zamiast dom ratować ;)
meteor2017
| 15:33 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj Już mi lavinka wytłumaczyła...

Ja kiedyś tak mówiłem - pysie i ekierki :-) A może to była Pysia Gondolina... no bo wkładamy ptysia do pysia :-)
meteor2017
| 15:10 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj U nas chyba pod 40 podchodziło... ale przeszła burza fest z piorunami, gradem i takimi ilościami deszczu, że pewnie znów tunel pod torami zalało ;-)

A ja znalazłem takie coś: http://www.krainajeziorki.pl/index.php/szlaki/18-szlak-pisi-gondoliny początkowo myślałem, że to błąd, ale im bardziej grzebię... myślę że po bitwie rzeczka zyskała nazwę Ptysia Gondolina. A było to tak - mongołowie ruszyli na Łęczycę, pułk ułanów ułanbatorskich ruszył nad Pisię, ale po zdobyciu cukierni nastąpiła przerwa na konsumpcję specjałów, co dało czas na ściągnięcie posiłków... rozegrała się bitwa, min. słynna szarża rzeczna gondolierów weneckich. Bitwa była nierozstrzygnięta, ale Mongołowie zgodzili się odstąpić w zamian za zaopatrzenie w ciacha.

Stąd potem nazwy takie jak Ptysia Gondolina, czy Napoleonka (co to hordy mongolskie powstrzymała), albo Bajaderka (które stanowiły dar dla wodzów, i opowieść jak to bajaderką Bajdara zbajerowano i odstąpić się zgodził).

Może i Templariusze brali udział w bitwie... ale jaki jest związek między eklerką a nimi?
wariag | 09:36 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj @Lavinka - Ptysia Balbina albo Płysia Bulgulina (bo płytka i bulgotała) ;)
wariag | 08:57 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj AAAAAAA ... tkwię w stuporze na poziomie 32 stopni w cieniu :(
To już wiem komu Bajaderki zawdzięczają nazwę:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bajdar

No a Eklerki to może taka zmyła, że niby jacyś Templariusze tam mają warownię i lepiej się w tamte okolice nie zapuszczać?
lavinka
| 08:35 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj Już wiem! Bo to oryginalnie była Ptysia Gągolina! :)
meteor2017
| 08:01 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj Ano, daje do pieca...

Krajankę wiążemy z krajaniem, ucinaniem, ciachaniem... a krajankę znajdziemy w słynnych na całe Mazowsze Zachodnie, Kujawy i Małą Polskę cukiernie nad Pisią Gągoliną. Na przykład u Wąsika.

Dla zmylenia wroga, serwowana jest też Karpatka, toteż nam niektóre miasta i wsie w rejonie Karpat zawdzięczają ocalenie, bo zagony mongolskie zamiast tam palić i rabować, ruszyły na Kampinos i piachach Karpat utknęły. A jak im się udało wydostać, to potonęli wpadając w bagna po drugiej stronie wydm.

A po spożyciu dobrze nasączonego Ponczowego, niejeden galopował wężykiem po gościńcach i wyrabiał się na zakrętach wpadając do rowu łamiąc gnaty.

Niejeden też pękł po spożyciu paru tumenów pysznych Ptysi, Eklerek, Serników, Pączków, Jagodzianek, Bajaderek, Tortowego, Makowego, WuZetek, Napoleonek... no bo po co jechać na południe? Po Kremówkę Papieską i Pączki z Różą? Ach co to byłby za za tytuł - "Napoleonka, wielka pogromczyni hord Dżyngis-Chana"
wariag | 07:44 piątek, 21 czerwca 2013 | linkuj Oj widzęż ja widzę że w Żyrku chyba jeszcze większe upały jak u nas ;) Jak powiązać krojenie krajanki z nazwą Pisia?
meteor2017
| 21:28 czwartek, 20 czerwca 2013 | linkuj Może żeby zapewnić aprowizację, ruszyli do cukierni, a tak krajanka była nie pokrojona i własnym sumptem musieli ją krajać?
wariag | 20:16 czwartek, 20 czerwca 2013 | linkuj No, trochę się ochłodziło więc to będzie tak: u nas w Ludźmierzu Mongołowie mierzyli ludzi i za wysokim ucinali głowy, w Krauszowie odcinali im (krajali uszy) a co mogli odcinać nad Pisią?
wariag | 09:21 czwartek, 20 czerwca 2013 | linkuj Historyk Jerzy Maroń w swojej książce co nieco o tych gazach pisze, więc pocytuję trochę:
"napełniano nimi (czyli składnikami gazu) tuby papierowe nasączane olejami roślinnymi"
"Dzięki Chińczykom Mongołowie zapoznali się z wojskowym użyciem miechów. Używano ich wydmuchując na nieprzyjaciela dym z palącej gorczycy, siarki i roślin oleistych".

Myślę, że pod Tarczkiem jakiś mini ataczek gazowy mógł mieć miejsce. Mongołowie mieli doskonale zorganizowany zwiad i wiedzieli już, że na Śląsku książę Henryk organizuje obronę. Wiadomo było, że niebawem dojdzie do większego starcia. Każdy ordyniec więc się liczył i nie było sensu narażać ich życia w jakieś potyczce. Dowódcami w 1241 byli jeszcze wojownicy pamiętający Czyngiz-chana a on ludzi bez potrzeby nie narażał ( np podczas szturmu Pekinu rozdał wojownikom jedwabne koszule aby łatwiej było wyciągać wbite strzały z ciała).

Twojej rewelacyjnej koncepcji kampanii mongolsko-mazowieckiej skomentować na razie nie jestem w stanie z uwagi na 30-paro stopniowe upały ;)



lavinka
| 21:42 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj Niezły był konduktor, gdy się zapytał czy przyjmiemy jeszcze jedną rowerzystkę, bo tamuje przejście w głębi pociągu ;)
meteor2017
| 19:59 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj A, jeszcze taki link znalazłem: http://dawnekieleckie.pl/tarczek-kosciol/
meteor2017
| 19:57 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj A ten tumen to zapewne kryptonim batalionu chemicznego ;-) A maszkara zionąca trującym gazem, to bardziej broń psychologiczna, jak i te strzały.

Jeśli faktycznie była to potyczka z niedobitkami po bitwie pod Chmielnikiem, to może im się nawet rury nie chciało wyciągać ;-)

Po mojemu to było tak - była bitwa nad Pisią Gągoliną, a wycofujące się w dwóch grupach niedobitki ułanów ułanbatoskich nad Łupią ponownie łupnia dostały, a nad Utratą komandira utraciły.
wariag | 18:50 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj Ależ ja jedynie prostuję to co sam nieopatrznie (link na wiki) Ci podsunąłem i nie odgryzam się bynajmniej za "podhalańską popierdółkę" ;)
No tak, Tarczek to rzeczywiście klimatyczne miejsce i zasługuje na skrzynkę. Tym bardziej, że (jak się z linka dowiedziałem) ten zbereźnik biskup Paweł z Przemankowa tam ducha wyzionął. Ciekawy artykuł. Ja też nieraz się zastanawiałem dokąd sięgało Księstwo Wielkiej Morawy na północy.
meteor2017
| 17:11 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj Ja rozumiem że wykazuję się nieznajomością tematu, ale żeby mnie od razu odtumanów wyzywać?! ;-)

Z ciekawostek takie coś znalazłem:
http://www.milaparila.pl/index.php?module=Serwis&func=printpub&tid=9&pid=35
wariag | 16:26 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj Kajdu, nie Kajdan i nie dywizja tylko tumen ;)
Wzmianek o użyciu gazów pod Tarczkiem nie ma. Pewnie by były gdyby tam poległ ktoś znaczący tak jak Henryk Pobożny pod Legnicą. A że była ta bitwa największa spośród kampanii 1241 roku toteż doczekała się opisu w miarę dokładnego. Stosowanie gazów przez Mongołów było stałym elementem ich taktyki, podobnie jak strzał ze świszczącymi grotami. Właśnie poszperałem trochę w moich knigach i mam w miarę dokładny skład gazu: proch, tojad, krocień (biegulec), siarczek arsenu.

A propos bitwy nad Pisią G. -trzeba by przestudiować tajny załącznik do "Tajnej historii Mongołów" i kto wie, kto wie? Choć ja obstawiałbym raczej Łupię i Utratę bo chyba nad Łupią Mazowszany łupnia dostały, a uciekających dożynali nad Utratą (hufców znaczy się).
meteor2017
| 13:08 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj A są jakieś wzmianki o użyciu broni chemicznej pod Tarczkeim? Bo znalazłem tylko o Legnicy. Albo chociaż może wiedomo czy batalion chemiczny został przydzielony do dywizji Kajdana?

Swoją drogą, może jednak miała miejsce ta bitwa nad Pisią Gągoliną? Jeśli jakiś pułk ułanów Ułan-Batorskich się zapędził na ziemię rawską i sochaczewską, bo im się Łowicz z Łęczycą na mapie pomylił... to może tam hufcami Konrada Mazowieckiego była jakaś bijatyka.
lavinka z nielogu | 09:25 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj Niech no tylko ją puszczę! :)
wariag | 08:19 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj Przed Tarczkiem była bitwa pod Chmielnikiem więc chyba tam po raz pierwszy je zastosowano.
meteor2017
| 07:43 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj O, znaczy pierwsze zastosowanie gazów bojowych na ziemiach polskich? Tarczek a nie jakiś tam Bolimów ;-)
wariag | 07:08 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj A propos bitwy - Mongołowie zastosowali tam (a później pod Legnicą) jakiś "gaz bojowy". Prawdopodobnie jego składnikiem był trujący tojad + siarka + jakieś inne paskudztwa. Wydmuchiwali go z zatkniętej na włóczni jakiejś szkaradnej maski.
wariag | 05:35 środa, 19 czerwca 2013 | linkuj @meteor - manto my dostali :(
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Tarczkiem
meteor2017
| 21:13 wtorek, 18 czerwca 2013 | linkuj @surf - tak po prawdzie rekord lavinki (120km) też był zrobiony w pełnym osakwieniu :-) A skrzynka trudna nie jest

@wariag - tak? A kto dostał manto?

Tak sobie czytam o Tarczku i okazuje się że Świętomarz nazywała się kiedyś Tarczek, a Nowy Tarczek (czyli obecny Tarczek) powstał po przeniesieniu targów w nowe miejsce...
wariag | 15:58 wtorek, 18 czerwca 2013 | linkuj Oj, Tarczek :) Tam bitwa z Mongołami była.
Te surowe krzyże nawet mi się podobają i idea ich wzniesienia też. Szkoda, że są tak ućkane.
surf-removed
| 15:00 wtorek, 18 czerwca 2013 | linkuj Fajna wyprawa, w trudnym terenie nakręcić 90 km z sakwami to jest wyczyn. Bardzo lubię kościół w Tarczku, może nawet kiedyś uda mi się odnaleźć przy nim kesza Lavinki, jeżeli go bardzo nie zakitrała ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ioslo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]