teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108236.15 km z czego 15464.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.90 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 40.21 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:40
  • średnio 15.08 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

KluskoBiwak 5: Najgorętszy dzień w roku

Sobota, 22 sierpnia 2020 · dodano: 27.08.2020 | Komentarze 16

Mieliśmy pomysł, żeby jadąc odebrać Kluskę ze stanicy, pojechać ciut wcześniej i pokręcić się po okolicy (pokeszować, pozwiedzać), min. zahaczyć o Płock, w którym dawno nie byliśmy... ale upały znów pokrzyżowały nasze plany i wybraliśmy wariant minimum.

Dojechać w niedzielę nie było szans, więc wybraliśmy wariant podobny jak poprzednio - jedziemy w sobotę wieczorem, nocujemy i odbieramy Klu w niedzielę. A że mamy być w stanicy o 15-ej, to rano do momentu gdy pogoda pozwoli, robimy rundkę po okolicy. Niestety w sobotę nie jeździ Mazovia, natomiast jedyny pociąg ŁKA ze Skierniewic do Kutna jedzie przed 18 a nie po 15-ej... co nam pasuje o tyle, że pod Kutnem jesteśmy ok. 19-ej, więc powinno być chłodniej.

I dobrze, że jechaliśmy później, bo dziś był najgorętszy dzień w roku! Przynajmniej w naszej okolicy... ale lato jak to lato, albo upał, albo leje - najpierw skwar totalny, a później burze i ulewy. Na dworzec jedziemy złapać pociąg 16:38, właśnie w okolicy zaczynają krążyć ulewy, nas na szczęście nie dorwały i nie zlały na starcie, a chmury zapewniają wreszcie ochronę przed Słońcem (nadal jest gorąco, ale nie jest to bezpośrednie przypiekanie). Przyjechał Impuls Kolei Mazowieckich, w środku pusto, więc instalujemy się na luzie, nawet Weehoo nie musimy odpinać.




W Skierniewicach przesiadka, idę kupić bilet - parę fotek z wnętrza dworca z socrealistycznym sgrafitto... niestety są ludzie, którym się marzy ich zniszczenie w ramach tzw. dekomunizacji, mam jednak nadzieję że ocalenie i będzie można mieć kontakt z historią podczas przesiadki. Dwa powiększenia po kliknięciach w fotkę.





Bilet wycieczkowy dla dwóch osób i dwa kupony po 0zł na przewóz roweru... pani wydrukowała i stwierdziła, że chyba wydrukuje drugi kupon, bo drukuje jej jakby na przewóz jednego roweru... a nawet jak nie, to od przybytku głowa nie boli, bo i tak jest za darmo.



Do pociągu mamy godzinę, w międzyczasie mijają nas dwa weekendowe pociągi ŁKA Sprinter - przyspieszone z Łodzi do Warszawy i z powrotem. Do Warszawy puszczają reprezentacyjne pociągi, te z okazjonalnymi malaturami - załapaliśmy się na najnowszy, czyli Pogonowskiego z malaturą z okazji 100-lecia Bitwy Warszawskiej (na jednym końcu jest Stefan Pogonowski, na drugim Ignacy Skorupka).





W drugą stronę jedzie Flirt Stulecie Województwa Łódzkiego, oraz Bajkowy (z postaciami z bajek).




Nasz pociąg już stoi - oto Impuls (tak więc z Impulsa przesiadamy się do Impulsa) do Kutna.



Hę, tylko jak się do niego dostać... stoi sobie, ale zamknięty. Bliżej godziny odjazdu pojawia się jakaś babcia i próbuje wejść,. potem konduktor - ten dokładnie obchodzi pociąg i sprawdza, ale i tak musi poczekać aż pojawi się maszynista.



Tędy



We Flirtach ŁKA jest słabo z miejscem na rower - są trzy wieszaki, ale wciśnięte w środku - z jednej strony od wejścia odgradza WC, z drugiej kilka siedzeń i biletomat... W Impulsie na szczęście te trzy wieszaki są przy wyjściu i to po dwóch stronach, więc da się postawić rowery (to więc) i nie musimy rozjuczać rowerów, żeby je potem przed wyściem zapakować z powrotem. Postawiliśmy pod jednym wieszakiem, żeby dwa były wolne jakby kto z rowerem się pojawił (nikt nie wsiadł), co prawda zablokowaliśmy dodatkowo dwa miejsca, ale przy luźnym pociągu to nie problem... zresztą pociąg był tak luźny, a my siedzimy na końcu, więc na przestrzeni z poniższych dwóch zdjęć byliśmy tylko my.




A to strefa dla obsługi pociągu, gdy ten jedzie w druga stronę.



To nasza pierwsza jazda Impulsem w barwach ŁKA, więc go zwiedzamy (najciekawsze rzeczy i tak są w naszym końcu pociągu). Idziemy obejrzeć łan zboża z makami i chabrami... w kibelku.



Rzut okiem w głąb pociągu.



A to miejsca dla podróżnych z dziećmi, widziałem to już na zdjęciach i chciałem sfocić - stolik z grą planszową.





Kostka do gry.



Biletomat - jak widać da się zrobić biletomat zajmujący mało miejsca, a nie wielkości szafy.



Nie jedziemy do samego Kutna, bo nie chcemy się przebijać przez miasto, wysiadamy dwie stacje wcześniej (złotniki Kutnowskie), bo stąd trasa wydaje się optymalna. W czasie przesiadki w Skierniewicach byliśmy otoczeni ulewami, ale tam nie padało, w czasie jazdy nie padało... jednak dojechaliśmy do granicy pierwszej ulewy i gdy wysiedliśmy, zaczęło padać.



Jedziemy dziurdziołami w siąpiącym deszczu (takie kropienie nam nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, wreszcie jakaś ulga po upałach), udaje nam się skrócić o jakieś 2km trasę, bo wyasfaltowała się jakaś gruntówa i zamiast żwirówy mieliśmy równiutki jeszcze asfalt.



Niedobrze, jedziemy wprost w to coś.



No i sprawa się wyjaśniła. Niezorientowanych poinformuję, że jest taka turystyczna piosenka pt. "Jaworzyna",bardzo ładna, ale rzadko się ją śpiewa, gdyż przykleił się do niej przesąd, że jak się ją zaśpiewa, to na pewno będzie lać (faktycznie w tekście jest o deszczu).



I rzeczywiście, zaraz rozpadało się na dobre... kawałek jechaliśmy w deszczu, ale załapaliśmy się na klimatyczny blaszak i przekiblowaliśmy w nim 40min przeczekując najgorszą zlewę. Przy okazji przerwa na piąte śniadanie (lub drugi poobiadek). Przejechaliśmy ledwie 8km od stacji.



Z przystanku oglądaliśmy zachód Słońca.



Tęcza nad przystankiem




W końcu padanie przechodzi w siąpienie i tak się ustaliło, więc ruszamy. Jedziemy w siąpieniu, które czasami ustaje, aż w końcu zupełnie przestaje padać. Opuszczamy województwo mazowieckie i zaliczamy nową gminę (tutaj jest granica dwóch zaliczonych na tym wyjeździe gmin, jeszcze jedną zaliczyliśmy tydzień temu).



Większość trasy rypiemy już po zachodzie Słońca - w zapadającym zmroku i po nocy. Sporo dziurdziołowatych asfaltów, pod Łąckiem ładujemy się w opisywaną tydzień temu śmieszkę - wzdłuż wojewódzkiej jednak nią jedziemy, jakoś przepychamy się przez krzywą kostkówę, potem znośne lub dobre asfalty, na ale za centrum wsi olewamy hopsiastą kostkówę, rezygnujemy się też  ze starego żwirowo-dziurawego asfaltu, lecz lecimy wygodnie asfaltem (o tej porze nie minął nas nawet żaden samochód). I wbijamy się w las by sobie zanocować.

Obiadokolacja się gotuje.



Ten pająk próbował mi wejść w ognisko, więc go przegoniłem... był cały czarny, ale ubabrał się trochę popiołem.



A co tam w międzyczasie u Kluski? Oto niektóre z zajęć - pranie.



Ćwiczenia z kompasem i bieg na azymut.



Strzelanie z wiatrówki



Pierwsza pomoc - tak mi się przypomniało, że jak na PO była omawiana ta pozycja, to ja ze zdziwienie stwierdziłem:
- O, to ja śpię w pozycji bocznej ustalonej!



Kluska, żyjesz?





Komentarze
lavinka
| 19:33 niedziela, 30 sierpnia 2020 | linkuj No, ja na pewno nie znosiłam źle eskapebola w rodzinie, nawet przeciwnie. Acz uważam, że za życie z przewodnikiem górskim i przeciągnięcie mnie przez te bezdroża, jary, krzaki i bagna powinna być jakaś blacha honoris causa dla partnerów. Z jednej niewysokiej góry schodziłam chyba godzinę, bo mnie nogi bolały i się wywracałam i potem nie mogłam wstać, a Tomi był za daleko i mnie nie słyszał. To się musiałam sama wyplątać z jeżyn i badyli. Teraz się szlajamy bardziej nizinnie, ale nadal dość dziko. Dla mnie już agroturystyka czy kemping to za dużo cywilizacji. ;)
Pim | 18:08 niedziela, 30 sierpnia 2020 | linkuj U mnie też był rozdział SKPB. Praktycznie doszedłem do końca kursu przewodnika beskidzkiego. Ale wcześniej była harcerska "sekcja bieszczadzka" , umocowana chyba (przy komendzie Hufca), spotkania odbywały się w YMCE. Mieli bardzo fajne górskie wyjazdy.
A wszystko ostatecznie skończyło się potem wspinaniem.
A to skończyło się kilka lat temu: Agnieszka, to źle znosiła, więc pozostało szwędactwo i zimowe wyrypy narciarskie;-)
lavinka
| 09:27 niedziela, 30 sierpnia 2020 | linkuj No właśnie pamiętam, jak się zaczynaliśmy spotykać i pojechaliśmy pod namiot i poszłam myć gary do strumienia po śniadaniu... i nie znając eskapebolskich zwyczajów wyszorowałam piaskiem na błysk Twoją menażkę z zewnątrz. Myślałam, że dobrze, a Ty byłeś zły, bo jak teraz swoją rozpoznasz w grupie innych? ;)
meteor2017
| 06:35 niedziela, 30 sierpnia 2020 | linkuj Ja jestem bardziej ze środowisk górsko-turystycznych... najpierw jeździłem w góry z mamą, potem sam, bo ze szkoły nie miałem nikogo z kim pojechać. Dopiero na studiach można było kogoś takiego znaleźć. W kręgach turystycznych można spotkać sporo osób, które były w harcerstwie, niektóre zresztą nadal zaangażowane - na przykład miałem koleżankę ze studiów, drużynową i jak tradycyjnie jeździliśmy na długi weekend listopadowy, kiedyś 11.11 wypadł w jakąś sobotę, czy niedzielę, to zdecydowaliśmy że jedziemy 01.11 to trochę kwękała, że ma "Akcję Znicz", ale potem machnęła ręką - "A co tam, niech przyboczna się wykaże".

Z tymi menażkami to wiąże się inna historia - otóż na jakimś obozie wędrownym mieliśmy chłopaka, który miał wprawę w prostowaniu menażek. Otóż na ich obozie harcerskim była inspekcja menażek i jak któraś była niedomyta (także z zewnątrz), to leciała w las... i było spore prawdopodobieństwo, że natrafi na drzewo. A potem jak nie była dobrze wyprostowana, to znów zaliczała lot.

Jeśli chodzi o Żyrardów, to sprawa jest prosta, tutaj jest tylko ZHP, kwestia tylko wyboru drużyny, ale obserwujemy co się w której dzieje i robimy wywiad, żeby wiedzieć gdzie potem Kluskę posłać (jeśli nadal jej się będzie podobało).
lavinka
| 10:47 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj Kluska umie robić kanapki, ale nie umie wiązać butów ze sznurówkami na kokardki. To wiązała na supeł :)
Pim | 09:39 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj Za schyłkowej komuny ten podział był tym silniejszy, że ZHR to było to "dobre", a ZHP to "komuna". Te różnice się zatarły. Po za zasadą w ZHR rozdziału dziewczyn od chłopaków. W XXI to dla mnie trochę "skansen", ale dzięki temu, że jest wybór, spory światopoglądowe nie są tak ostre. Trzeba sprawdzić i już.
Nie zapomnę akcji u mojej mamy w szkole, w "topowym" warszawskim liceum, gdzie okazało się, że 16 letnia młodzież na wycieczcie nie potrafi zrobić kanapek. Bo "mama" robi. A to były lata 90-te. Myślę, że teraz jest jeszcze lepiej.
Po harcerstwie taki scenariusz raczej nie możliwy.
lavinka
| 09:25 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj Teraz się harcerstwo podzieliło, ZHP jest nadal egalitarne (no, zależy od prowadzących, nikt zresztą księży z obchodów jakichś świąt i rocznic nie wygania), a ZHR jest takie dla typowo wierzących osób. Ale to detale, liczą się ludzie. U nas w rodzinie chodzi kawał o menażkach, że czym się różni menażka ekapebola (skpb) od menażki harcerza? Że menażka harcerza jest umyta także na zewnątrz. ;) Ja sama byłam długo przeciwna harcerstwu ze względu na swoje zacięcie pacyfistyczne , ale z drugiej strony gdzie ja teraz znajdę zajęcia dla dziecka w lesie... no i znajoma, której trójka dzieci była (lub jest, bo młodszy syn nadal się udziela) w harcerzach, mnie namówiła. I chyba jest dobrze. Trzeba tylko zrobić "wywiad" przed zapisaniem, żeby wiedzieć, kto prowadzi i jakie są zasady. U Kluski jest zaletą, że harcerze zawsze mają zajęcia w terenie, a zuchy jak jest ciepło i nie leje. Pandemiczne zbiórki zaczęły się w pierwszym możliwym terminie, tylko w lesie, żeby dzieci nie musiały chodzić w maskach, co też doceniam.
Pim | 08:12 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj Co do Harcerstwa: przeszedłem przez nie od 4 klasy podstawówki do 2-3 szkoły średniej. Potem uznałem, że z tego wyrosłem i wystarczy. (Potem panowie w okolicach 50-tki w krótkich spodenkach, z brzuszkami i w mundurkach wyglądają słabo...). Zostało mi z harcerstwa "szwędactwo" po lasach, górach, "lubienie" rozmaitych zadupi itp....
Bardzo wiele w człowieku zostaje. Kilka ostatnich lat zimą na biegówki i w góry jeździłem z moim kumplem z podstawówki. Wszelkie uzgodnienia, pakowania nie stanowiły problemu. Jeden krótki telefon, podana godzina i już. Ale tego np. nauczyło harcerstwo. Z innymi, tak lekko nie jest: a bierzesz to....? a bierzesz tamto...? czy tam będzie ciepła woda, miękkie ręczniki...? czy śnieg będzie zimny...? Czemu w ogóle jest tak zimno...itp..
Mimo, że wtedy aż do końca 1 kl szk.śr. była komuna, harcerstwo było bardzo sensowne. Prowadzili je przede wszystkim normalni ludzie. Nie było nadmiernie "kościółkowe" (to był ZHP), nie było polityczne. Bardzo dobrze wspominam ten okres i uważam, że dał mi dużo.
Jeżeli opakowanie mitami narodowymi jest w granicach normy, to nie mam nic przeciw. Jak jest namolna propaganda, to jestem na nie.
No ale ja nie lubię co do zasady: namolnej propagandy, namolnej reklamy i robienia gąbki z mózgu. Mity narodowe z radością poddaje dekonstrukcji.
meteor2017
| 06:35 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj @Trollking - ja zasadniczo lubię te malatury/okleiny, choć mogłyby być bardziej dopasowane kolorystycznie do reszty pociągu. A na pewno ciekawiej jest trainspottingowo ustrzelić taki jedyny w swoim rodzaju pociąg (przybyło kilka nowych, to muszę chyba znów zapolować na nie)... oczywiście tematyka i stylistyka to kwestia gustu, najbardziej mi się podoba Bajkowy z Misiem Uszatkiem i jego przyjaciółmi (ponoć od środka też jest Miś Uszatek, ale nie widziałem zdjęć).

Jeśli chodzi o harcerstwo, to my też jesteśmy sceptyczni co do niektórych elementów... ale ogólnie jak na razie jesteśmy zadowoleni, zajęcia rzeczywiście fajne, czy to właśnie pierwsza pomoc, czy różne terenowe, czyli to co my lubimy i robimy. A jeśli chodzi o mundur, to właśnie Klusce bardzo się podoba ;-P na obozie zuchowym pełen luz w tym względzie (w zasadzie tylko obowiązkowy na porannym apelu - czyli elemencie, który i Kluska uważa za zbędny... ale za naszych czasów to i na koloniach były te apele), Klu jako jedyna prawie cały czas chodziła w chuście i rogatywce (także w czasie naszego powrotu).

Co do kolei, to pociągi podmiejskie są spoko, jak widać na zdjęciach w popołudniowych składach sobotnich wręcz hula wiatr ;-) No dobra, normalnie jest trochę więcej ludzi, ale i tak luźniej niż w czasach przedpandemicznych, przynajmniej tak wynika z naszych obserwacji, przy czym my jeździmy poza godzinami szczytu i głównymi potokami pasażerów. Tak to wygląda w Kolejach Mazowieckich i nie widziałem żeby jakoś sprawdzali limity. Podejrzewam że w Kolejach Wielkopolskich jest podobnie.

Tak więc polecam - wsiąść w Poznaniu w KW i pojechać gdzieś by wykręcić sobie pięćdziesiątkę w drodze powrotnej (albo na odwrót), tylko unikać porannych pociągów do Poznania i późnopopołudniowych z Poznania :-)
meteor2017
| 06:16 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj @Marecki - Kluska, kota się nie pierze.
- Pierze się, pierze.
Godzina później - Kluska smutna, bo kot zdechł.
- Przecież mówiliśmy ci, że kota się nie pierze.
- Pierze się, pierze... ino się nie wyzyma.

No, dobrze strzelać z wiatrówek lunaparkowych to niezła sztuka... powinno to być jako osobna dyscyplina sportowa ;-) A Klusce też dobrze szło, dwa razy w dziewiątkę trafiła.
meteor2017
| 06:12 piątek, 28 sierpnia 2020 | linkuj @malarz - mogą też uważać, że tolerancja to jakiś lewacki wymysł, a wiatki przystankowe są niewątpliwie ważnym elementem infrastruktury (powinno być więcej!), także jeśli chodzi o miejscowe życie towarzyskie... tylko powinny być z takich solidnych materiałów jak blacha, czy beton, bo te szklane nie mają długiego żywota na wsi :-/
lavinka
| 22:09 czwartek, 27 sierpnia 2020 | linkuj No właśnie teraz wszyscy się boją pociągów, to pociągi puste i można spokojnie jechać, byle z dala od miast wojewódzkich. ;)
Trollking
| 21:53 czwartek, 27 sierpnia 2020 | linkuj A ja mam zdanie odmienne w temacie malowania pociągów - kiczowate toto zdeka :) Motywy dziecięce za to fajne :) Kurde, jak ja tęsknię za koleją, aż człowiek ma ochotę gdzieś pojechać, tylko się boi, że nie wsiądzie, bo coś tam covid-cośtam.

Tęcza, pająk i inne motywy (jak zwykle dużo do czytania i oglądania, więc zapominam, co chciałem pochwalić) super. A harcerstwo, jak zwykle, jest mi obce. Mundurki mnie od zawsze przerażały :) Doceniam tylko plus dodatni kształcenia w ratownictwie.
Marecki
| 17:35 czwartek, 27 sierpnia 2020 | linkuj Świetne te pociągi z Bitwą Warszawską..Myślałem na zdjecoiu ze zlewem, że kluska kota wyrzyma :)
Pochwalę się że z wiatrówki (zawzwyczaj krzywych) to ja strzelałem świetnie w lunaparkach. Tak z 20-25 lat temu..
malarz
| 15:21 czwartek, 27 sierpnia 2020 | linkuj Nie żałowali Wam kuponów na przewóz rowerów ;)
PS.1. Ciekawe czy ci, którzy chcą burzyć takie budowle uważają się za ludzi tolerancyjnych?...
PS.2. Gdzie chowaliby się rowerzyści przed ulewami, gdyby nie było wiat przystankowych? ;)
lavinka
| 14:15 czwartek, 27 sierpnia 2020 | linkuj Kluska sprawia wrażenie urodzonego snajpera, gdzie moja słodka dziewczynka w sukienkach z falbankami? ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wkeoc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]