teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108914.65 km z czego 15584.05 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2023

Dystans całkowity:696.05 km (w terenie 119.70 km; 17.20%)
Czas w ruchu:34:58
Średnia prędkość:18.64 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:38.67 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • dystans 44.90 km
  • 10.80 km terenu
  • czas 02:22
  • średnio 18.97 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Borowikobranie

Sobota, 12 sierpnia 2023 · dodano: 17.08.2023 | Komentarze 8

Po znalezieniu borowikowych łepków, wybrałem się w to miejsce dwa dni później, żeby poszukać nowych łepków, a także tych które przegapiłem, mając nadzieję że podrosły.  W zasadzie mógłbym dać im więcej czasu i pojechać dzień, dwa później, ale raz że zaczynał się weekend i była większa szansa, że ktoś na nie trafi. A dwa że robiło się coraz goręcej i nawet gdybym dał radę się wybrać w tych warunkach, to przy takiej pogodzie prawdziwki szybko robaczywieją.

Ostatecznie uzbierałem 23 sztuki, w zasadzie same kapelusze, czasem udało się z górną częścią ogonka, ale te wszystkie były mniej lub bardziej robaczywe. Kilka sztuk miało nawet kapelusz przeżarty i musiałem wyrzucić. Poza tym prawie same łepki, tylko dwa były na tyle wyrośnięte, żeby rurki zaczęły żółknąc (reszta miała białe, zwarte i twarde).

Prawdziwki znalazłem w trzech skupiskach, w pierwszych dwóch, które wcześniej zbadałem, były same łepki.






Natomiast w trzecim, w którym poprzednio nie szukałem, trafiły się też większe sztuki.





Zebrałem też resztę żółciaka siarkowego, którego poprzednio zostawiłem i który nieco podrósł. Zrobiłem z niego sznycle (dawno ich nie jadłem), a skrawki dodałem do prawdziwków. W internetach można przeczytać, że żółciak smakuje jak kurczak... mam wrażenie, że ktoś to napisał, a reszta powtarza, bo mi w ogóle kurczaka nie przypomina. Smak ma delikatny, więc jak się przyprawi tak samo jak kurczaka, to może wtedy smakują podobnie. Natomiast konsystencję ma rzeczywiście podobną do mięsa kurczaka, bo nawet po ugotowaniu jest dosyć twardy jak na grzyba.

W ogóle duszone prawdziwki z żółciakem wyszły dosyć twarde jak na grzyby, nie były takie miękkie i śliziaste jak zazwyczaj. To dlatego, że młode borowiki są zwarte i twarde, a ja dodałem jeszcze twardszego żółciaka... ale to miła odmiana, potrawa była bardzo smaczna i teraz widzę, że nie ma co się ograniczać z żółciakiem do sznycli (choć to sztandarowa potrawa z tego grzyba.)



Poza tym były zajączki, a jakże, ale wszystkie kompletnie robaczywe, a jakże.


.
No i trochę gołąbków, ale tych nie zbierałem (choć pewnie pasowałyby twardością do borowików).



Na samym początku znalazłem dwie kanie, ale zebrałem tylko jedną, bo to był łepek. Potem już niestety żadnej nie trafiłem.

Im bliżej południa, tym goręcej się robiło i spacer po lesie przestał sprawiać przyjemność, więc bo zbadaniu najbardziej obiecujących miejscówek postanowiłem że czas się zbierać. Odwiedziłem jeszcze jedną miejscówkę kaniową, ale żadnego grzyba nie znalazłem, apotem czekał mnie gorący powrót w większości terenem otwartym. Jakoś przeżyłem.




Ponieważ prawdziwki cały czas wyskakiwały spod ściółki, chętnie bym w kolejnych dniach jeszcze raz wyskoczył na grzyby... ale nie przy takich upałach.



  • dystans 44.50 km
  • 3.70 km terenu
  • czas 02:21
  • średnio 18.94 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka małokaniowa

Piątek, 11 sierpnia 2023 · dodano: 16.08.2023 | Komentarze 4

Przejechałem przez pare miejscówek kaniowych, najpierw te, które odwiedziłem kilka dni wcześniej, ale teraz już nic tam nie było. Pojechałem więc do innej miejscówki, którą wtedy sobie odpuściłem, bo już miałem wystarczająco grzybów. No i owszem, znalazłem tam kanie, ale stare i dobrze obsuszone...  po dokładnym obejściu łąki, w końcu trafiło się kilka młodszych nadających się do zbioru kań, ale połowa była robaczywa i skończyło się na trzech kaniach .

Może bym jeszcze pokręcił się po okolicy w poszukiwaniu kań, ale było za gorąco, a z każdą minutą robiło się cieplej. Wydaje się, że to był jednorazowy wysyp kań i na razie na tym się skończy. Kanie dobrze obsuszone wyglądały jak szmaty na patyku, więc nie robiłem im zdjęć, w zamian parę fotek innych obiektów:

Strojnica włoska




Kocanki piaskowe




Ozorek dębowy... cóż za adekwatna nazwa, co ciekawe grzyb ten jest jadalny, tyle że pod ochroną.



A na koniec rozpadająca się stodoła





  • dystans 44.90 km
  • 9.70 km terenu
  • czas 02:24
  • średnio 18.71 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na jeżyny, kurki i inne grzybki

Czwartek, 10 sierpnia 2023 · dodano: 14.08.2023 | Komentarze 12

Plan był taki, by odwiedzić jedną z miejscówek jeżynowych, liczyłem na dobry zbiór, a potem zamierzałem objechać pobliskie miejscówki kurkowe. Ponadto stwierdziłem, że skoro pojawiły się kanie, to może jakieś trafię, miałem też nadzieję, że pojawiły się jakieś prawdziwki, podgrzybki, lub inne maślaki...

Przerwa na przekąskę... oczywiście grzybków na razie nie jadłem, ale walory estetyczne też są wazne.



A co z tego wyszło? Zacznę od stwierdzenia faktu, że po deszczach było mokro... ale jakbym czekał na idealne warunki, to bym czekał do jesieni. Ale przynajmniej w lesie panował przyjemny chłodek, nawet gdy słońce zaczęło przypiekać, co można było odczuć w miejscach bez drzew.



Jeżyny - miejscówka mnie trochę zawiodła, owoców było mniej niż się spodziewałem i to nie tylko dlatego, że sporo krzaków dopiero zaczynało owocowanie. W sumie trochę więcej zebrałem potem na miejscówce zapasowej i trochę ich było, ale raczej do bieżącej konsupcji, na jakiekolwiek przetwory było za mało.



Kurki - no jakieś były, ale tak jak do tej pory niewiele, ot pojedyncze sztuki. Uzbierałem ich raptem kilka i dopiero w ostatniej miejscówce trafiłem w jednym miejscu na większą ilość.




Prawdziwki (borowiki) - właśnie się pojawiły i udało mi się znaleźć 7 sztuk, ale 4 miały robaczywe ogonki, więc udało się zebrać tylko kapelusze. No cóż, niedużo a szkoda by się zmarnowało, więc trzeba by coś do nich dorzucić (kurki odpadały, bo one były przeznaczone do podsmażenia).




Sorujadki (gołąbki) - w zasadzie rzadko je zbieram, zresztą latem i tak sa zwykle robaczywe, teraz pojedyncze sztuki można było znaleźć w lesie, więc w ramach zwiększania masy grzybów do duszenia skusiłem się na jedną żółtą.



Purchawki -  zebrałem trzy, żeby dorzucić do prawdziwków



Zajączki - a dokładniej suchogrzybki, bo tak ostatnio zostały z podgrzybków przemianowane, trochę i było, ale latem to sa one 90-100% robaczywe... nie mogłem się powstrzymać i od czas do czasu jakiegoś ładnego sprawdzałem, ale oczywiście  były już zasiedlone, tylko jednego małego udało się zebrac.




Kozaki - znalazłem dwa, ale robaczywe.



Kanie - niestety tylko dwie, ale w lodówce miałem jeszcze kilka... stwierdziłem, że poświęcę jedną, czy dwie i podsmażę, a potem dorzucę obgotowane borowiki. dornfeld ostatnio pisał o smażeniu kań bez panierki, co mnie zainspirowało, a że prawdziwków miałem ciut za mało...



Żółciak siarkowy - gdy kombinowałem co by tu jeszcze dodać do prawdziwków, trafiłem na żółciaka. Do tej pory eksperymentowałem tylko ze sznyclem z żółciaka, ale stwierdziłem że spróbuję go udusić z borowikami. Zebrałem dwa górne daszki, żeby nie zdominował dania. W tym momencie planowana potrawa zapowiadała się tak interesująco, że chyba byłbym zawiedziony, gdybym nagle trafił na dużą ilość borowików...



Z innych grzybów - czubajeczka. Choć z nazwy i wyglądu przypomina czubajkę kanię, to jednak nie należy jej zbierać, bo jest trojąca.




A co w końcu udało się upichcić? Otóż pokrojoną kanię i purchawki podsmażyłem z cebulką, po czym dodałem obgotowane prawdziwki, żólciaka, surojadkę i zajączka. Przyprawiłem tym, co mi w ręce wpadło (między innymi własnoręcznie zbieranym jałowcem i bluszczykiem kurdybankiem) i udusiłem. Miałem zamiar dodać jajka, ale tak smakowicie to wyglądało, że w końcu odpuściłem. Rzeczywiście wyszło bardzo smaczne, a ze względu na pomarańczową skórkę żółciaka, danie było bardziej kolorowe niż zazwyczaj grzyby duszone.


Co tam jeszcze w lesie było? A na przykład orzechy laskowe.



Owoce tarniny



Taka gąsieniczka wlazła mi na koszukę



Rusałka admirał



Samotny, mały słonecznik.





  • dystans 46.10 km
  • 12.40 km terenu
  • czas 02:28
  • średnio 18.69 km/h
  • temperatura 18.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na jagody pogoda prawie optymalna

Wtorek, 8 sierpnia 2023 · dodano: 13.08.2023 | Komentarze 3

Wreszcie trafił się dzień z niemal idealną pogodą. Było pochmurno, ale nie padało, ale dzięki temu słońce nie przypiekało i cały dzień temperatura była akceptowalna, jedynie popołudniu przebiła nieco granicę 20 stopni. Dawno nie było takiego przyjemnego dnia. Jedynie silny wiatr przeszkadzał w jeździe, ale gdybym czeka na pogodę idealną, to latem w ogóle bym nie wsiadł na rower.

Tak więc ruszyłem do lasu na jagody i wreszcie nie wygonił mnie narastający upał lub deszcz. Jagody opadają, więc nie wiadomo czy będzie jeszcze okazja na solidny zbiór.



Z krzaczków po drodze zebrałem też trochę jeżyn.



Trafiło się tez kilka kurek, niedużo ale na jedną porcję wystarczy. Kania była tylko jedna i mokra, a że miałem świezy zapas, to zostawiłem ją w lesie.



Z grzybów spotkać można było min. gołąbki



Trafił się tez jeden podgrzybek zajączek, którego nie zbierałem, bo nie miałem dla niego zastosowania.



Inne grzyby też były



Z robali trafiła się warzywnica ozdobna





  • dystans 40.90 km
  • 8.10 km terenu
  • czas 02:08
  • średnio 19.17 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kanie po deszczu

Poniedziałek, 7 sierpnia 2023 · dodano: 12.08.2023 | Komentarze 3

Pierwszy tydzień sierpnia - trzeba było łapać momenty między deszczami. Tutaj po deszczu i przed zapowiadanym deszczem.

Po drodze udało się trafić kanie. W zasadzie były trzy typy, zależnie od tego jak dawno wyrosły:
- suche
- zmoczone
- mokre, rozpadające się szmaty

Do zbioru nadawały się te pierwsze, te drugie w sumie też, były dosyć młode i co prawda nasiąkły podczas ostatniego wieczorno-nocnego deszczu, ale nadawały się do szybkiej konsumpcji, toteż kilka zebrałem również. W sumie wyszło 18 sztuk średniej wielkości i małych, tak więc zapas na kilka dni.




Kania umyta i trochę mokra.



W bibliotece można było pobrać kupon na suchą jazdę "po deszczu". Niestety nie było kuponu "przed deszczem", o to trzeba było zadbac samemu. Na szczęście udało się przejechać na sucho, zapowiadane deszcze ominęły naszą okolicę, dopiero wieczorem coś popadało.



Któryś gatunek dziewanny, wydaje się, że dziewanna rdzawa.





  • dystans 46.40 km
  • 6.20 km terenu
  • czas 02:27
  • średnio 18.94 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Jagody z miętą

Piątek, 4 sierpnia 2023 · dodano: 11.08.2023 | Komentarze 2

Wiało dosyć mocno, jak jechałem do lasu to najpierw miałem odcinek z wiatrem, potem z bocznym, a na koniec pod wiatr. Natomiast jak wracałem, to na odwrót - najpierw z wiatrem, potem z bocznym, a na koniec pod wiatr... no dobra, w zasadzie to tak samo, choć na odwrót.

Udało mi się spotkać, a nawet fotnąć taką oto ważkę. Wydaje mi się, że to samica szablaka krwistego, o ile dobrze zidentyfikowałem.





Co do tytułu, to nie, nie robiłem kolejnego eksperymentu typu Bubble Berry Mint Tea... chociaż może warto spróbować, upał idzie to na zimno, może jeszcze z cytryną może być niezła. Tym razem jagody były osobno i mięta też osobno.

Oto tytułowa mięta, a dokładniej mięta polna. Zerwałem kilka na spróbowanie i była całkiem niezła... sęk w tym, że jak potem próbowałem, ro smak zależy od konkretnej roślinki, z moich obserwacji wynika, że jak nie ma takich dorodnych liści, to smak miętowy jest mniej intensywny, w najgorszym wypadku może wyjść nawet herbatka o smaku trawy.




Żołędzie zaczynają spadać, trzeba uważać, by w głowę nie dostać.



Larwa pluskwiaczka, zdaje się że odorka zieleniaka.






  • dystans 35.80 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 01:54
  • średnio 18.84 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka z modraszkiem

Środa, 2 sierpnia 2023 · dodano: 11.08.2023 | Komentarze 2

Parę fotek z przydrożnego rowu:

Modraszek na krwawnicy




A obok starzec





  • dystans 48.60 km
  • 12.70 km terenu
  • czas 02:42
  • średnio 18.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pierwsze kurki i mokre jagody

Wtorek, 1 sierpnia 2023 · dodano: 10.08.2023 | Komentarze 6

Juuupi, dogoniłem sierpień! Niestety aura taka sobie, owszem zapowiadali możliwe niewielkie opady, ale temperatura wreszcie idealna, totez nie mogłem się powstrzymać... zwłaszcza że wielokrotnie zapowiadanych opadów nie było, więc liczyłem że skoro opady mają być niewielkie, przelotne i tylko być może, to jest szansa że w ogóle ich nie będzie, albo będą w postaci niezbyt upierdliwej mżawki.

Wybrałem się więc na jagody, początkowo było super, jednak po jakimś czasie zaczęło siąpić. Deszcz był niewielki, ale kapał i kapał, a las zaczął się robić coraz bardziej mokry. Po godzinie był juz kompletnie przemoczony, a ja stwierdziłem że pora wracać bo zbieranie jagód w mokrych krzakach jest dosyć upierdliwe. Po półtorej godzinie co prawda przestało padać, ale las był mokry, pewnie sporo by trwało nim krzaczki by wyschły, a poza tym możliwe były kolejne opady. Przynajmniej nie wracałem w deszczu... przez pierwszą połowę drogi, potem pojawiła się mżawka, ale na szczęście był to deszczyk w ilości nieupierdliwej.

Pojawiły się pierwsze kurki, co prawda tylko kilka, ale za to dorodne.




Znalazłem również pierwszą kanię, ale że jedna nieduża kania to mi na grzyba, więc zostawiłem żeby zebrać w drodze powrotnej, gdybym znalazł więcej... nie znalazłem, więc i ta została w lesie.



Z grzybków był jeszcze rulik nadrzewny.



Jeśli chodzi o owoce, to oprócz jagóg zebrałem troszkę jeżyn z krzaczków po drodze.



Owoców kruszyny pospolitej nie zbierałem, może jakoś bardzo trujące nie są, ale jednak trochę... a nie jestem Xiao Mao z mangi "Zapiski zielarki", żeby z tym eksperymentować (wiem, dosyć hermetyczny żarcik, trzeba przeczytać komiks, żeby wiedzieć o co chodzi).



Kruszynę zostawiłem pluskwiaczkom.