teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 88.54 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 05:04
  • średnio 17.48 km/h
  • rekord 44.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Nad pięknym mokrym Dunajem 1

Sobota, 8 listopada 2014 · dodano: 14.11.2014 | Komentarze 19

czyli Longinada na Węgrzech

Vác - Rád - Penc - Csővár - Acsa - Püspökhatvan - Galgagyörk - Galgamácsa - Vácegres - Erdőkertes - Veresegyház - Csomád - Fót - Dunakeszi - Budapest (Budapeszt)
( MAPA TRASY)

Zaczynamy z rana w Vác... powoli się przepakowujemy do sakw i szykujemy do trasy. Pooowoooliiii bo lavinka jak zwykle struta po podróży busem ((zwłaszcza że bus trafił się strasznie trzęsący). i dochodzi do siebie na skwerku naddunajskim. Powoli ruszamy na miasto i próbujemy znaleźć jakieś skrzynki, ale słabo nam idzie... albo dlatego że jesteśmy zmęczeni i niewyspani po podróży, albo te mikrusy jakoś tak wrednie pochowane. W końcu po dwóch naddunajskich dajemy sobie spokój, próbujemy jeszcze potem sił przy wyjeździe z miasta, ale też bezskutecznie.

Nawet Nepomuk nie pomógł ( powiększenie tabliczki)



Baszta... i parkowanie jak w Polsce psuje nam kadr



Robimy sobie rundkę po miasteczku, przy okazji szukając bankomatu... trafiliśmy na miejsce z trzema bankami, ale bankomatu ni du du. Nawet jest szyld ATM 0-24 ale bankomatu pod nim ni ma... może  w środku? Zamknięte. Widać jesteśmy przed 0 a po 24. W końcu trafiamy na jakiś wolnostojący gdzieś dalej i zaopatrujemy się w kilka tysięcy lokalnych jednostek płatniczych. A na ryneczku pierwsza rozwałka :-)




Wyjeżdżamy z Vacu ddrką




I pierwszy trainspotting na trasie



Pierwsza wioska za Vac. Rad, polon... rowerzysta zadowolon ;-)



Tu robimy sobie mini rozwałkę pod kościółkiem przy okazji focenia wszystkiego naokoło ;-)



Pierwszym obiektem jest pomnik poległych w I wojnie światowej... ale też z tabliczkami dotyczącymi II wojny. Takie pomniki spotykaliśmy w centralnym punkcie praktycznie każdej większej wsi na trasie. Kojarzy mi się z francuskimi pomnikami poległych w dwóch wojnach światowych, które stały często i gęsto przed kościółkami, merostwami itp. ( foto1, foto2)

Tabliczka 1914-1918 - jakoś google mi nie tłumaczy tych inskrypcji (jakiś satocerkiewnowęgierski, czy co?), ale to pewnie polegli w I wojnie, zaś przy 1941 jest dopisek "za ojczyznę"
Tabliczka II wojna - tutaj piszą, że ofiary II wojny



Kolejną ciekawostką jest kopijnik, fejfa, czy jak tam go zwał ( wiki), stawiany na węgrzech zamiast krzyża na nagrobkah a także jako pomnik... ten upamiętnia wybuch Powstania Węgierskiego 1948, Sándora Petőfi i resztę "młodzieży marcowej" (powiększenie tabliczki). W ogóle pomniki upamiętniające powstanie w czasie Wiosny Ludów, w różnej formie też spotykamy prawie w każdej wsi (to mi natomiast kojarzy się z naszymi wiejskimi pomnikami odzyskania niepodległości z międzywojnia np. z tym).

Kopijniki zaś spotykamy obok krzyży przydrożnych upamiętniających śmierć na drodze...



Jedziemy dalej - kolejna wieś to Penc




I znów pomnik rewolucji 1848/489, upamiętniający bohaterskiego lokalsa (Szrsen András), honveda który brał udział w walkach, był ranny, ale przeżył leżąc po bitwie wśród zabitych (zbliżenie tabliczki, a opis po węgiersku tu na dole)



No i pomnik poległych w I wojnie... oraz ofiar faszyzmu i holocaustu. Tabliczki: jeden, dwa, trzy, cztery.



Jedziemy dalej...



Acsa... tu podjeżdżamy pod pałac/zamek, który jest niestety prywatny i ogrodzony, ale coś tam widać... rozwałka na ławeczce przy kościółku obok pałacu :-)






Najlepiej pałac widać z daleka... na zjeździe nie chciało nam się zatrzymywać i potem żałowaliśmy, ale ustrzeliliśmy zamek wyjeżdżając z osady.



Kolejna wieś i skwerek z placem zabaw w drewnie i z drewnianymi rzeźbami.





Pomniki też są  - 184849 i 1914-18 (tabliczka)




Uwaga pociąg! ;-) Tak wygląda oznaczenie przejazdu kolejowego z sygnalizacją... sama sygnalizacja składa się z trójkąta lampek, jeśli dolna mryga na biało, znaczy że można jechać, jeśli dwie górne na czerwono - zbliża się pociąg (chwilę nam zajęło rozkminienie tego... znaczy musieliśmy trafić na pociąg na przejeździe)



A za wsią opuszczone piwniczki w skarpie





Witamy w Galgagyörk :-)






Jest i pomnik 1848/49



Po drodze do następnej wsi łapię gumę, ale daje się dojechać i jest okazja zwiedzić przystanek autobusowy.  Okazuje się że centralnie w oponę wbiło mi się szkło i przebiło nawet kevlarową wkładkę antyprzebiciową.




Wieś objeżdżamy skrajem, ale gdzieś tam w centrum pewnie jakiś pomnik stoi ;-)



Brak pomnika nadrabiamy w kolejnej wsi Vácegres... pomnik ofiar I i II wojny światowej. Z tabliczki wynika, że został ufundowany w 1933 przez gminę żydowską, a w 1989 odnowiony i uzupełniony o tabliczkę z II wojny.



Ściemnia się, więc dalej mało zdjęć... ale wreszcie jakaś skrzynka i to dużą (TB hotel). Za Vac po prostu nic nie było na naszej trasie.



Tniemy dalej... trafiamy na jakąś ddrkę. Prowincjonalne ddr-ki spotykamy tylko asfaltowe, choć można się przyczepić do kilku innych szczegółów ich zaprojektowania... ta na przykład prowadzi tylko kawałek przez miasto i koniec. Dalej tniemy już szosą do Fót, gdzie znajdujemy kolejną skrzynkę pod kościołem



Jadąc w kierunku Dunakeszi (bardzo keszowa nazwa) spotykamy kolejną ddrkę i piekarnię (pekseg), gdy wchodzę się rozejrzeć, młoda sprzedawczyni zapytała mnie po węgiersku co podać, na co ja po angielsku że na razie tylko się rozglądam i kontynuowałem przegląd pieczywa i słodkich bułek... kątem oka i ucha zauważyłem że pani rozpaczliwie naradza się z resztą personelu kto szprecha po angielsku, ale stanęło chyba na tym że nikt i zestresowana wróciła do kasy... niepotrzebne nerwy, damy przecież radę ;-) pokazałem paluchem co chcę mówiąc this (choć pewnie równie dobrze mógłbym po polsku, rosyjsku, czy elficku) i pani odetchnęła z ulgą, a ja wyszedłem ze świeżym chlebem i wielką słodką bułą, którą spożyliśmy na miejscu.



Dobra, to teraz jak dojechać do mostu autostradowego... lavinka coś tam bredziła o ddr-ce przy autostradzie, którą niby widziała na Google Street View, ale również też mówiła o znoszeniu po schodach z mostu, a ja widziałem że tam ma być zjazd. Tak naprawdę, to nie do końca byłem pewien czy mówi o tym moście i o tej drodze (autostradzie), bo sprawę komplikowało to że Longin na mapce wyjazdowej zmieniał trasę i mosty, lavinka sama nie wiedziała o której trasie mówi, a ja miałem wyznaczoną jeszcze inną ;-)

Ostatecznie po kilku dosyć burzliwych wymianach myśli postanowiłem zignorować jej sugestie i pojechać po swojemu... opcje były dwie - pokombinować bocznymi uliczkami, ale tu mogliśmy się nieźle zamotać, więc wybrałem opcję drugą - dobijamy główną drogą do krajowej Dwójki, nią pod most, a tam jest już trasa rowerowa.

Plan dobry, według mapy przy Dwójce były jakieś ddrki, choć nieciągłe... i tu pojawił się problem, bo owszem były przy Dwójce pasy rowerowe, ale kończyły się przy wyjeździe z Dunakeszi, a dalej był zakaz jazdy rowerem. Alternatywy nie mieliśmy (poza cofnięciem się i objeżdżaniem i kombinowaniem po nocy) więc olaliśmy zakaz i pocięliśmy... aż do ddrki która zaczęła się z początkiem zabudowań na skraju Budapesztu. Nosz kurcze mogliby połączyć to ddrką, albo pasami rowerowymi, no!

Na most oczywiście był rowerowy wjazd i zjazd z niego (a obok skrzynka)... żadnych schodów. Okazało się że lavinka sprawdzała po prostu złą stronę mostu, a poza tym zupełnie się nie zrozumieliśmy, więc dobrze że zignorowałem jej sugestie, bo byśmy się wbili na autostradę.





Jeszcze tylko kawałek wzdłuż Dunaju i jesteśmy na noclegu... znaczy na łódce przycumowanej do Rzymskiego Wybrzeża. Gdy dotarliśmy na nocleg, restauracja hotelowa była dawno zamknięta, więc zaplanowany obiad odpadał... ale knajpka przy statku była jeszcze otwarta (choć ju ż wpół zamknięta) ale chyba tylko dlatego że Longin zamawiał obiadokolację dla części grupy która zdecydowała się na wspólne knajpowe żarcie. Zamówiliśmy i my jakiegoś Langosa i inną Palaczintę ;-)

W okolicy nic nie było już czynne (jak mówi vauban - Węgrzy nie są nocnymi markami i knajpy wcześnie zamykają), na statku gotować nie wolno... gdyby nie zamówienie Longina, to pewnie byśmy gotowali sobie spaghetti na naddunajskiej plaży ;-) A tak po kolacji, tylko zhakowaliśmy kontakty, żeby móc zagotować sobie wrzątek na herbatę/budyniek/chińszczaka (znaczy musiałem wtyczę grzałki poprzycinać, żeby mieściła się w gniazdku). Mamy pokój trzyosobowy, ale chyba o nas zapomniano i nikogo nam Longin nie dokwaterował.

Więcej zdjęć w albumach na Picasie:
- u mnie
- u lavinki
Kategoria Węgry



Komentarze
Gość wariag | 15:45 niedziela, 16 listopada 2014 | linkuj @Huann - no bo to wykłada się na polski "Wszystkich Świętych Spiskich" więc zapewne takie długie. Potem nawet sami Węgrzy chyba nie mogli tego wymówić poprawnie i zmienili na krótki okres czasu na "Kaczwin" ;)
huann
| 21:33 sobota, 15 listopada 2014 | linkuj Z tego, co napisano na przystanku, to chodziło o to, że to Ro(c)k-owcy.
meteor2017
| 21:28 sobota, 15 listopada 2014 | linkuj Nie tu siedzą... tylko na mapce z sąsiedniego wpisu, gdzie jest Pilis-ereszt... czy jakoś tak (to w temacie tego winka, ale to też chyba w sąsiednim wpisie, co z łowcami siedzę na przystanku z winkiem).
huann
| 21:25 sobota, 15 listopada 2014 | linkuj Aaa.. tu siedzą! :> Wariagu - litości - "Szepesszentmindszent"?! To ja już wolę nawet najgorszy KacWin!
meteor2017
| 21:22 sobota, 15 listopada 2014 | linkuj A ten drewniany król... to nie wiemy :-)

Piwniczki - wydaje mi się że są "krewnymi" o tyle o ile "krewnymi" są wszystkie piwniczki i inne spichlerzyki ze względu na funkcję ;-) Ostatniego dnia, już po słowackiej stronie widzieliśmy podobne tyle że w środku wsi i użytkowane. Te tutaj to były po prostu wydrążone dosyć głęboko komory, tyle że dwa miały dobudowane takie coś przed wejściem do właściwej piwniczki.

Tabliczka - a, tam jest nazwisko... co nie zmienia, że reszta jest nieprzetłumaczalna ;-)
Gość wariag | 20:05 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj Nasz Jurgów na Spiszu (węg. Szepesgyörke) też taki ugrofiński trochę ;)
lavinka
| 19:43 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj Za to Galagyork mi się bardzo podobało, takie "ugrofińskie" w brzmieniu. No i ten przystanek malowany w ichnie wzory. Budapeszt jest bardziej europejski, nie różni się bardzo od innych miast.
Gość wariag | 16:41 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj @Lavinka - sorry, miało być "ozwalajom"
Gość wariag | 16:40 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj @nieprzetłumaczalna tabliczka - wychodzi na to, że uhonorowano nią niejakiego Sandora Muzslaia, który był członkiem ("rycerzem") Stowarzyszenia Straży Korony :
http://aranysarkantyus.hu/
Potem dopiero leci poległy "plebs" :(

Coś słabiutko się przygotowaliście do dysputy, nawet króla nie potraficie zidentyfikować ;)
lavinka
| 16:33 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj A i podoba mi się czasownik "ozawalajom" :)
Gość wariag | 16:05 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj @Lavinka - no tak, ale ja po polsku znam tylko te dwie linijki tekstu tej pieśni a dalej czarna dziura w pamięci :(
lavinka
| 15:55 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj Z piosenką to trzeba do Hrabiego Piotra, wszak on węgierski zna i śpiewa w chórze. :)
Gość wariag | 15:49 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj @piwniczki - tak się zastanawiam czy "sypańce" z Kacwina (do 1918 Szepesszentmindszent) to nie jakieś "krewne" tych z wpisu ?
http://www.kacwin.com/zdjecia/zabytki/sypance.php
Gość wariag | 15:42 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj A ten drewniany król to św. Stefan czy jakiś inny moi mili podróżnicy ?
Gość wariag | 15:27 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj W Nowym Targu wiosną 1849 stacjonował 70-tysięczny korpus rosyjski generała Sasa (chyba jego, co bezskutecznie staram się to wspólnie z Ruskimi ustalić - na razie bezskutecznie), który wspomagał ck armię w zdławieniu powstania na Węgrzech. Do najbliższej "uherskiej" wioski Bela Ujfalu (obecnie Nowa Biała) miał raptem 7 km "na przełaj".
Piosneczka z tamtych czasów :
Przyjechały kanoniery, z kanonów sztrzylajom
Juz sie temu Madziarowi mury ozawalajom.
meteor2017
| 15:04 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj O fajne :-) A z tą piosenką to nic straconego, trzeba tylko jakiegoś Madziara dorwać i o to pomęczyć ;-)
Gość wariag | 14:55 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj A ja dostałem w spadku po dziadku (no trudno, tak się zrymowało) powstańcze "koszutki", które jakiś mój praszczur z "Uherskiej strony" przytaszczył. Tak wyglądają :
https://www.google.pl/search?q=forint+1848&client=firefox-a&hs=vzJ&rls=org.mozilla:pl:official&channel=fflb&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=rBVmVK2pI6LmywP5woCIBg&ved=0CEUQsAQ&biw=1280&bih=891

... i jeszcze dziadek nauczył mnie piosenki :
Lajos Kossuth pułki wiedzie
Wstań Madziarze, walcz za kraj.
Dziadek to umiał nawet po węgiersku zaśpiewać, ja już niestety niet :(
meteor2017
| 14:51 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj Słuchałem, ale sama za bardzo nie wiedziałaś o której drodze mówisz (pięć razy pytałem o której drodze/moście mówisz), to skąd ja miałem wiedzieć? ;-)
lavinka
| 14:46 piątek, 14 listopada 2014 | linkuj "albo te mikrusy jakoś tak wrednie pochowane." - prędzej to drugie. Albo kordy kopnięte o 20m., " Rad, polon... rowerzysta zadowolon" - ładne.
"coś tam bredziła o ddr-ce przy autostradzie, którą niby widziała na Google Street View" - jakbyś słuchał, to bys wiedział, że nie na autostradzie, ale za rondem na przedpolach Budapesztu, a z mostem chodziło o to, że tam nie ma DDRki, ale do pewnego momentu da się dojechać poboczem i potem zejść na dół do szlaku rowerowego wzdłuż Dunaju. :) w efekcie pojechałeś przez most tak jak chciałam, tylko dojazd do mostu inny, bo w końcu jechaliśmy inaczej od północy. Na street view był po prostu odcinek od południa i tam były schody, ale podejrzewałam, że jest zjazd rowerowy z drugiej. Tak czy siak w połowie zjazdu z mostu dawało się wygodnie dojechać do noclegu i tamtędy właśnie pojechaliśmy. Zdziwiłam się, bo przez pół drogi twierdziłeś, że będziemy jechać inną trasą, ba, nawet innym mostem! :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa asudo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]