teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 71.17 km
  • 13.50 km terenu
  • czas 04:25
  • średnio 16.11 km/h
  • rekord 45.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Nad pięknym mokrym Dunajem 4

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 25.11.2014 | Komentarze 8

czyli Longinada na Węgrzech (MAPA TRASY)

Štúrovo (Párkány) - Kamenica nad Hronom (Garamkövesd) - Chl'aba (Helemba) - Szob - Márianosztra - Kóspallag - Királyrét - Kemence

Rano wyjeżdżamy z noclegu ddr-ką która tamtędy biegnie... w postaci pasa rowerowego (jednostronnego, dwukierunkowego) i jedziemy  nim na cmentarz żołnierzy radzieckich. Jakiś cyklogrobbing musi być ;-)



Podjeżdżamy pod most graniczny na Dunaju i rzucamy okiem na Estergom.



Wyjeżdżajać ze Sturova zahaczamy jeszcze o pomnik Sobieskiego, który po wiktorii wiedeńskiej stoczył tu dwie bitwy pod Parkanami (patrz wpis na blogu).



Przeprawiamy się przez Hron... ale mostem.



Wjeżdżamy do Kamenicy... naprzeciwko  kościółka skwerek, z kopijnikiem i tablicą. O ile dobrze udało mi się przetłumaczyć, to jest na niej że w tym domu umarł pułkownik, broniący zamku (twierdzy?) Komarom w czasie Powstania Węgierskiego 1848.



Jedziemy wzdłuż linii kolejowej Sturovo - Szob, stąd te kamienne wiadukty na zdjęciach z górami w tle.




Z jednej strony mamy tory, z drugiej Dunaj. Rypiemy pod silny, zimny wiatr, toteż dosyć szybko przyszła pora na rozwałkę... na naddunajskiej plaży.





Dojeżdżamy do Chl'aby... eee, bardzo chemiczna okolica ;-)



A w wiosce piwniczki podobne do tych napotkanych pierwszego dnia, tyle że użytkowane i w środku wsi.



Dojeżdżamy pod kościół, a tam... pomnik!... z I wojny! Napisy po węgiersku, bo mimo że to Słowacja, to jednak jest tu liczna mniejszość węgierska (zaraz po powstaniu Czechosłowacji, była to nawet większość)



Jest jeszcze pomnik upamiętniający walki dywizji Szent László z Armią Czerwoną  1944 w tym rejonie (nad rzekami Hron i Ipola). Niewykluczone że krasnoarmiejcy tu polegli spoczywają na cmentarzu z pierwszych zdjęć wpisu (większe foto)



Jedziemy w kierunku mostu kolejowego za miejscową rowerzystką... ale dróżka jakoś dziwnie skręca. Rowerzystkę doganiamy na podjeździe gdy zaczyna prowadzić rower i pytam w polsko-słowackim czy to droga przez most kolejowany na Węgry, a ona mi odpowiada po węgiersku że tak. Ot, uroki pogranicza.



Jest i most kolejow na rzece Ipel/Ipola. Akurat trafiamy na pociąg, a potem drugi... mimo że jak jechaliśmy wzdłuż kolei, to nie przejechał żaden. Po stronie słowackiej znajdujemy skrzynkę, a potem przejeżdżamy na stronę węgierską i robimy sobie rozwałkę.





Tu stacja Szob... stąd można pojechać na przykład do Budapesztu przez Vac (byliśmy tam pierwszego dnia), być może stamtąd przyjechał ten Flirt co stoi po lewej.



Szybko opuszczamy Szob, ale pozostajemy w kolejowych klimatach, bo jedziemy łagodnie do góry wzdłuż wąskotorówki.





To coś, to jest chyba zakaz przejazdu przez tory rowerem... czy jakoś tak



Po drodze mijamy źródełko, lavinka zażyczyła sobie fotkę siadając tak, jak ludzie z archiwalnych zdjęć na tablicy informacyjnej obok.



Mijamy też wielki kamieniołom



Márianosztra - koniec trasy



Postanowiłem wprowadzić świąteczny nastrój



Widok na klasztor



I dokąd dalej? Póki co do sklepu, postanowiliśmy wydać ostatnie forinty na lokalne słodycze, bo potem nie będzie już okazji



Jedziemy do następnej wsi



A tam podczas postoju na skwerku kot, który wzgardził moją mielonką, za to niemal rzucił się na kabanosa lavinki



Kościółek... a tam przy wejściu zaparkowany samochód, nie wjechał chyba po tych schodach, więc musiał podjechać od tyłu i objechać naokoło po kościelnym dziedzińcu, żeby zaparkować pod amym wejściem... jak w Polsce.



Oraz tradycyjnie pomnik poległych w I i II wojnie światowej



Jedziemy do następnej wsi... a właściwie w rejon ośrodków w dolinie powyżej wsi.



Za nią okazuje się, że asfalt się kończy i zaczyna się mocno kamienista, a miejscami błotnista (zwłaszcza w rejonie zrywek) droga. To jest pewien problem, bo nie mamy już zapasu czasowego, jesteśmy na styk, a nawet lekko w plecy... na podjazdach dużo nie tracimy, ale tutaj i zjeżdżać szybko się nie da, bo wertep, błoto, albo liście pod którymi nie wiadomo co jest. Trasa malownicza, ale na tym odcinku jesteśmy w plecy pół godziny albo i lepiej.





W końcu docieramy do szosy... a tu z marszu podjazd. Po męczącym wertepie (tymbardziej męczącym, że się spieszyliśmy) lavinka odpada i trochę musi prowadzi (znów parę minut w plecy).




Ale w końcu zaczyna się zjazd... no to sruuuuuuuu.... i tak jedziemy, jedziemy, aż tu nagle roboty drogowe i brak mostku, a obok błotnista przeprawa. Przeprawiamy się jedziemy dalej i znów brak mostku, a przeprawa jeszcze bardziej błotnista... normalnie cały wyjazd niezbyt się uszargaliśmy, a tu na ostatnich kilometrach solidnie się ubłociliśmy. Zastanawiamy się ile jeszcze przepraw nas czeka, może tyle ile w Polanach Surowicznych, albo Nieznajowej? Ale nie, następne mostki stoją i już po nocy docieramy na miejsce zbiórki. Niestety jesteśmy prawie godzinę spóźnieni... gdyby  ten odcinek terenowy był asfaltowy, to byśmy się zmieścili w kwadransie studenckim

No i koniec trasy rowerowej, a teraz busem do domu

Więcej zdjęć w albumach na Picasie:
- u mnie
- u lavinki

Kategoria Słowacja, Węgry



Komentarze
huann
| 16:17 środa, 26 listopada 2014 | linkuj Do Warny nie warto. Lutek przysłał tu swoją mamuśkę, ale jak się poczęły burdy w Grodzi Kraka, to szybko stąd zwiała.
meteor2017
| 20:16 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj Z tymi żyletkami to zemsta Turków, mówię ci...

Był jeszcze ten, no Lutek Madziarski... też zupełnie nasz. No i jeszcze jeden co pojechał na wakacje nad Schwarzmare, a mu tam z d...y zrobili Morze Czerwone
huann
| 19:52 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj No, a ten pocięty na żyletki z Siedmiogrodu, co miał kuzynkę Krwawą Elę to przecież całkiem już nasz :)
Gość wariag | 19:42 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj A ten Szent László to taki prawie że nasz król :)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Władysław_I_Święty
lavinka
| 19:10 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj Ten pomnik z I wojny to ja wypatrzyłam! Chciałam Meteorowi zrobić zdjęcie i oddaliłam się od muru oporowego (skarpa). A tu pomnik.
Gość wariag | 18:17 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj Aha, no to na zdrowie i szczęśliwego Nowego Roku :)
meteor2017
| 18:12 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj Bo to data według starowęgierskiego kalendarza liczonego od wynalezienia tokaju
Gość wariag | 18:02 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj "Powstania Węgierskiego 28148" - hmmm, ciekawe ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa abard
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]