teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114878.10 km z czego 16730.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 38.70 km
  • czas 02:21
  • średnio 16.47 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po mieście i pod miastem

Poniedziałek, 10 stycznia 2022 · dodano: 10.01.2022 | Komentarze 4

Kadry z parku, no nie mogłem przejechać spokojnie koło Żabiego Oczka i nie uchwycić kolejnych arcydziełek Zimy i Mrozu.








Wiosna vs Zima



A tu Zima z Mrozem grają w bierki










Prątki Kocha... kocha, nie kocha, kocha, nie kocha... chyba kocha, bo mnożą się na potęgę.








  • dystans 37.60 km
  • 10.20 km terenu
  • czas 02:09
  • średnio 17.49 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Na bagna nie do końca skute lodem

Niedziela, 9 stycznia 2022 · dodano: 09.01.2022 | Komentarze 4

Jak w tytule - sprawdzić czy da się chodzić po lodzie, a na pewno trochę ten lód pofocić.



Śniegu raczej niewiele, zwłaszcza na łąkach i polach.



To mokradło aż się przelewało przez drogę, już myślałem że będę musiał jechać inną drogą, ale udało mi się przejść bokiem (z drugiej strony było mniej wody) i przenieść rower. Gruntów którą jechałem była strasznie rozjeżdżona przez ścinki, dobrze że zamarznięta (dlatego w ogóle nią pojechałem), ale i tak trzeba było uważać by nie wyrżnąć o brzegi kolein... tydzień temu bym tu utonął w błocie.




Co do lodu, to miejscami można by raczej przejść, ale miejscami był cienki, albo woda w ogóle nie zamarznięta... lepiej nie ryzykować nawet w miejscu gdzie dosyć dobrze zamarzło. Generalnie mróz od paru dni, ale nie jakiś bardzo duży.

Oto pierwszy lodowy postój. Ten biały lód, to w miejscach gdzie obniżył się poziom wody i pod nim jest trochę powietrza.











Drugi stopik na mokradłach



Groblą wgłąb bagien



Ale ciężko się szło, bo co chwila jakieś lodowe cudeńka człowieka zatrzymywały







Ławica bąbelków









I inne różności





Podlodowy ogród



I ciąg dalszy lodowego tego i owego







Cały dzień było bezchmurnie





Jeszcze stopik na cmentarzu z I wojny światowej








  • dystans 46.20 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 02:27
  • średnio 18.86 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Pierwsza rundka biblioteczna w 2022

Sobota, 8 stycznia 2022 · dodano: 08.01.2022 | Komentarze 4

Pierwsza w tym roku rundka biblioteczna, co nie oznacza że była to pierwsza wizyta w bibliotece. Owszem, bibliotekę w Żyrardowie już odwiedziłem, ale teraz przyszła pora na podjechanie do jakiejś biblioteki poza Żyrkiem, a konkretnie do Jaktorowa.

Drogi dziś były już bardzo w porządku, w dużo lepszym stanie niż wczoraj, sprzyjającą okolicznością było też to, że przez cały dzień utrzymywała się temperatura ujemna, no może popołudniu ślizgała się w okolicach zera. Tak więc gruntówy były zmrożone, tak więc przejazd przez Wydmy Międzyborowskie, o którego brejowatość się obawiałem, też był ok.



W Jaktorowie najpierw wpadłem nad Pisię Tuczną na kubeczek kawy. O, melina wzbogaciła się o podstawowe umeblowanie.





W bibliotece zdziwiły mnie puste półki działu dziecięcego, okazało się że biblioteka otrzymała nowe pomieszczenie na salkę dziecięcą i właśnie trwa przenoszenie. Biblioteka mieści się w budynku szkoły, a konkretnie gimnazjum. Pełniła też chyba funkcję biblioteki szkolnej, dzieciaki miały do niej wejście bezpośrednio z korytarza (trochę trwało nim odkryłem, że tam jest takie tajne przejście). Teraz do sali dziecięcej idzie się właśnie tymi ukrytymi drzwiami i trzeba przejść przez korytarz do sąsiedniej sali.





W tym roku jeszcze nie było fotki pomnika ostatniego tura, a konkretnie turzycy, która padła w Puszczu Jaktorowskiej. To jeden z tych nieszczęsnych gatunków, które udało się ludzkości wytępić.

Kolejny, który prawie udało się wybić są bobry. Ostatnio opowiadaliśmy Klusce podczas wyprawy do żeremia,. że w czasach naszego dzieciństwa bobry były bardzo rzadkie i choć obecnie łatwo spotkać ślady ich działalności (nawet w żyrardowskim parku trzeba było pozabezpieczać drzewa przed obgryzaniem, a najbliższe żeremie mamy 1,5km od domu), to jeszcze kilkanaście lat temu napotkanie pościnanych drzew, a tym bardziej tamy było wielkim wydarzeniem przyrodniczym.



W drodze powrotnej przejechałem przez Las Radziejewski, a tam znowu p%@$#*&e polowanie... jakby dać im wolną rękę, to by wytępili pozostałem duże zwierzęta w Polsce. Zwierzyna znowu pouciekała z części lasu objętej polowaniem, na przykład z krzaków przy drodze 10m przede mną nagle wyskoczył dzik, chwilę uciekał drogę, po czym zagłębił się w las po drugiej stronie drogi, na szczęście w ten sposób oddalał się od rejonu polowania.

W ten sposób po raz pierwszy spotkałem dzika w tym lesie i to przy głównej drodze. Co prawda w okolicach spotykałem dziki, ale w innych lasach, ostatnio na wiosnę lochę z młodymi przechodzącą przez mokradła. Tutaj zaś często spotykam ślady rycia dzików, nawet teraz widziałem w kilku miejscach.

Lekko przyprószony szałas.



I jak tu się nie pomylić? Dziś jeszcze przez Stare Budy Radziejowskie przejeżdżałem.






  • dystans 23.35 km
  • 7.80 km terenu
  • czas 01:22
  • średnio 17.09 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka po bliskiej okolicy

Piątek, 7 stycznia 2022 · dodano: 07.01.2022 | Komentarze 5

Wieczorem spadło trochę śniegu, nie za dużo, na bałwanka za mało, ale na snowart w sam raz. Tym razem wydeptaliśmy Q-BEK.




To może dwa słowa wyjaśnienia, zanim zacząłem rysować komiksy o Panu Marianie, narysowałem kilka z serii Q-BEK, później też kilka powstało. Oto jeden z nich w klimatach świątecznych - wersja beta w logbooku świątecznej skrzynki.



Oraz pełny komiks (powiększenie po kliknięciu w fotkę).



A oto pierwowzór Q-Bka, czyli Kubek z Grzybem.



Śniegu na mieście niewiele, ale udało się spotkać takie kostkowe zjawisko przyrody (zanim zostało zadeptane i/lub rozjeżdżone).






Trochę po mieście, trochę po lesie. Tutaj znów czułem się jak na grobli, gdy rowy po obu stronach były wypełnione wodą.



Z każdej strony był inny lód, co świadczyło że w innych warunkach zamarzał. Z lewej był taki:



A z prawej taki:




Nieco dalej zaś taki:




Kałuża, przy której zatrzymałem się nieco dłużej








Na dobranoc Księżyc zza krzaków






  • dystans 46.10 km
  • 3.40 km terenu
  • czas 02:37
  • średnio 17.62 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Śnieżyca w Okopach

Czwartek, 6 stycznia 2022 · dodano: 06.01.2022 | Komentarze 7

W nocy i nad ranem według prognoz miało siąpić, ale nie siąpiło i nawet trochę podeschło po wczorajszych ulewach. Miałem więc nadzieję, że z zapowiadanymi śnieżycami będzie podobnie, ale nie było... lecz nie uprzedzajmy faktów.

Trochę mokro



Za to był silny wiatr, na początku rypałem pod zimny wiatr, albo z wiatrem bocznym. Zrobiłem sobie postój przy opuszczonej chałupce ze skrzynką (rany, ale tu zarosło).



Znalazłem tu poczwarkę, a właściwie pustą osłonkę po poczwarce. Sądząc z kształtu mogła być to rusałka pawik, jest to o tyle prawdopodobne, że latem rośnie tu dużo pokrzyw, na których żerują gąsienice pawiego oczka.



Podczas przerwy na kawę przyszła śnieżyca, gdy ruszałem wyglądało to tak.




Dojechałem na cmentarz wojenny i tam zrobiłem kolejny postój, w tym czasie przestało śnieżyć. Cmentarz jest w pobliżu tytułowej wsi Okopy, w pobliżu są też wsie Wojenna i reduta (obecnie Reduta Wojenna), są to nazwy nawiązujące do I wojny światowej, gdy przez ponad pół roku trwała tu wojna pozycyjna.

Cmentarz komplenie zarośnięty - to jest główna alejka, po lewej i prawej są podłużne mogiły zbiorowe.



Oto te mogiły.



Alejka prowadzi do centralnej części otoczonej wałem - oto wejście w wale.



Jest tu trochę fragmentów tablic nagrobnych.





Oraz pół pomnika z okresu międzywojennego (identyczne były na co najmniej kilku okolicznych cmentarzach). Możliwe, że górna częś gdzieś tu jest w ziemi.



Ze śniegu tyle pozostało.



Powrót mniej więcej tą samą trasą, z kilkoma różnicami gdy się dało. Mostek na Suchej.





Kościół w Kurdwanowie



I stary już nieużytkowany cmentarz w Kurdwanowie.



A tutaj czułem się jak na jakiej grobli przez bagna. To znów przekraczałem Suchą.



Fajna ta kładeczka



Trochę Sucha wylała po roztopach i późniejszych ulewach.




Powrót mając wiatr w plecy, choć na niektórych odcinkach trochę boczny. Znów zaczęło śnieżyć, ale niezbyt intensywnie. Czasem słońce zaznaczało swoją obecność zza chmur.





A za mną było tak.



Wieczorem, gdy już wróciłem, znów nasypało śniegu, ale teraz nie stopniał, bo temperatura spadła już poniżej zera. Jutro zobaczymy jakie warunki drogowe .


  • dystans 26.50 km
  • 2.40 km terenu
  • czas 00:36
  • średnio 44.17 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Wtorek, 4 stycznia 2022 · dodano: 04.01.2022 | Komentarze 2

Cały czas deszczowo, więc tyle co po bułki i pętelka dookoła osiedla.


To może tutaj wrzucę zdjęcia zakładek, które zrobiłem dla Kluski pod choinkę, tak mi się spodobała ta, którą ona zrobiła na wigilię drużynową, że postanowiłem podobne dla niej wykonać. Na rewersie komiks, a na awersie coś tam... przy pierwszej nie za bardzo miałem jakiś pomysł, ale coś tam nabazgrałem.

Natomiast drugą zrobiłem o tematyce astronomicznej, nawiązując do rozdziału i rysunków jednej z książek, które niedawno z Kluską czytaliśmy. Było o wielkościach planet i gwiazd, przy czym tam rysunki były na jednej stronie, toteż nie zachowywały one proporcji, a ja robiąc komiks mogłem w kadrach bardziej zbliżyć się do rzeczywistych różnic w rozmiarach.

(powiększenia zdjęć zakładek po kliknięciach w fotki)



Jako że Rigel i Betelgeza są w Orionie, to właśnie gwiazdozbiór Oriona umieściłem na awersie.



A to rysunki z książki (Jowisza pominąłem, bo stwierdziłem że mi się nie zmieści).





  • dystans 38.80 km
  • czas 02:23
  • średnio 16.28 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Cykady na Cykladach, Orkany na Orkadach

Poniedziałek, 3 stycznia 2022 · dodano: 03.01.2022 | Komentarze 2

Jak cały dzień leje, to człowiek wymyśla takie coś ni z gruszki ni z pietruszki jak ten tytuł. Wieczorem na szczęście się przetarło i udało się wykręcić kilometry podrzucając Kluskę na próbę Harcerskiego Klubu Piosenki.


A na zdjęciach parking rowerowy pod jedną z żyrardowskich knajp.




To może jeszcze z grudniowego ataku zimy i kilka obrazków mrozem malowanych











  • dystans 49.25 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 02:58
  • średnio 16.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Korzystając z okna pogodowego...

Niedziela, 2 stycznia 2022 · dodano: 02.01.2022 | Komentarze 6

...wybraliśmy się do lasu wyprowadzić Kluskę na spacer. A potem ja jeszcze machnąłem pętelkę po okolicy.

Część kilometrów jest z buta.



W zasadzie mieliśmy zawieźć rano Kluskę na zbiórkę, ale się nie udało wybrać... w końcu się zebraliśmy i zamiast tego pojechaliśmy potem do lasu. Dzisiaj dzieciaki miały za zadanie dowiedzieć się, co zimą dziobią ptaszki i dostarczyć  na zbiórkę, bo robili karmniki. Prawdopodobnie zawisły w zagajniku koło harcówki.

Jako, że wczoraj przygotowaliśmy firmową mieszankę ziarenek, to postanowiliśmy je zawieźć i rozsypać gdzieś w lesie dla ptaszków. Wybraliśmy pieniek jako główną stołówkę i kawałki kory, jako pomniejsze talerze.




Hmmm, trochę jeszcze zostało.



No to z resztek zrobiliśmy strzałkę, żeby ptaszki trafiły.



Ło! Teraz nie da się nie trafić.




Znaleźliśmy szałas, Kluska okiem fachowca oceniła co trzeba poprawić.



Beee! Ściągnijcie mnie stąd!



Po co nam pies, jak mamy Kluskę?



Znajdź 7 różnic między Kluską, a Kropą.



- No to zdrówko!
- Do siego roku!



- Siorb, siorb.
- Gul, gul, gul.



No tak, pora na drugie śniadanie i drugą kawkę.



To tyle jeśli chodzi o smaczniejszą część wpisu, teraz mniej smaczna, czyli odchody który robili zdjęcia wszyscy - i ja, i lavinka i Kluska. Tutaj kupa sarny.




A tu chyba jakiegoś ptaszka, smakosza jemioły.



Z pętelki dodatkowej za bardzo nie ma zdjęć, bo pochmurno, a potem zapadający zmierzch i jakoś nic specjalnego pod obiektyw nie wpadło. Gdy wracałem, okno pogodowe zaczęło się zamykać i zaczęło kropić. Kropienie się nasilało, ale zdążyłem wrócić przed regularną zlewą.



  • dystans 105.11 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 05:48
  • średnio 18.12 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Początek sezonu rowerowego 2022

Sobota, 1 stycznia 2022 · dodano: 01.01.2022 | Komentarze 6

Wyskoczyłem do lasu wznieść noworoczny toast herbatką. Miałem zrobić krótką pętelkę, ale potem wyskoczyłem na szosę i tak jakoś pojechałem gdzie mnie opony poniosą 44km). Wróciłem do domu na drugie śniadanie, obudzić rodzinę i uzupełnić termos, a popołudniu druga pętelka - wznieść toast nad Pisią (nie mogłem się zdecydować nad którą, więc wybrałem się zarówno nad Gągolinę jak i Tuczną - 43km). Potem myk we trójkę na krótką pętelkę do EkoParku (prawie 5km). Ostatecznie licznik stanął tak blisko setki, że żal było nie dokręcić, więc dokręciłem (+12km)

Herbatka z herbatniczkami i grzybek na deser.



Pełna relacja później (już jest - poniżej poniższych fotek), a na razie parę fotek z żegnania Starego, a witania Nowego Roku.

Deszcz meteorów



Dmuchawiec



Tancerka Iskierka



W Sylwestra odpaliliśmy oldskulowe zimne ognie, jak w czasach dzieciństwa, a nie jakieś tam nowomodne fajerwerki.








Rano ruszyłem wznieść toast w lesie, ale że po roztopach i ulewach na leśnych drogach z pewnością totalna breja, to musiałem wybrać jakąś nierozjeżdżoną, czy wręcz zarastającą dróżkę lub ścieżkę. Nie wbijałem się głęboko, ot na chwilę postoju. Rany, ale ptaki tam śworgoliły, chyba wiosnę poczuły, faktycznie ciepło się zrobiło.



Poza tym spotkałem dziś sporo bażantów, ze trzy ptaki drapieżne, podczas porannej pętelki towarzyszyły mi dalekie pokrzykiwania żurawi (obecnie sporo łąk jest idealnych do brodzenia), a podczas wieczornej pohukiwanie sowy. Poza tym z czworonogów spotkałem sarenki.



Nawet ślimaki się obudziły i ruszyły, toteż trzeba je było ewakuować z asfaltu (choć na bocznej drodze, przy dzisiejszym minimalnym porannym ruchu, miały spore szanse na pokonanie tej przeszkody).



Rano ruch na tyle mały, że wbiłem się w drogę wojewódzką, której zwykle unikamy ze względu na koszmarny ruch, ale to najkrótsza droga na drugą stronę lasu.

Ostatnia bryłą śniegu na Mazowszu... no może nie ostatnia, tylko pierwsza napotkana z ostatnich.



Dobiłem do eSeŁki i potem pojechałem mniej więcej wzdłuż niej. Most eSeŁki na Korabiewce w Puszczy Mariańskiej.



Wygoda to taka duża wygódka.



Oczywiście, że musiałem odwiedzić tę ulicę, dzięki czemu dowiedziałem się, że położyli na niej asfalt... strasznie wąski, że zwykły osobowy samochód ledwie się na niej mieści, ale jest.  No i jest brakujący kawałek asfaltu do sąsiedniej wsi.



Budynek dworca W Puszczy Mariańskiej, identyczne budynki można spotkać w innych miejscach eSeŁki, ale widziałem też takie na linii kolejowej z Siedlec do Czeremchy (co najmniej dwa).



Liść glistnika jaskółcze ziele.




Dawny przystanek Długokąty, również na eSełce. Pamiętam gdy stał tu jeszcze budyneczek.



Skrzynka strasznie zarosła, ledwie ją znalazłem, mimo że to moja własna. Okleina odpada, trzeba będzie tu wpaść i przeserwisować.



Gustowna zieleń przystankowa.



Już spotykałem wcześniej na zarośniętych peronach eSeŁki ślimaki przydrożne, tu też są.



Potem też jechałem mniej więcej wzdłuż kolei, ale tym razem była to Wiedenka.



Sucha



Suchszy Dopływ Suchej, od kiedy wzięły się za nią bobry, jest całkiem mokra.



Resztki lodu




Nawet zaczęło wychodzić słońce.



Wpadłem do domu na drugie śniadanie, a potem wyskoczyłem na popołudniową pętelkę. Niestety znów się zachmurzyło.




I bardziej wiało. Jak sfotografować wiatr... moze zmarszczki na wodzie?



Ulica Słoneczna w Wiskitkach nadal ze słoneczkiem.



Tylko minki się zmieniły, kiedyś była jedna w okularach (stare fotki w tym wpisie).




Toast herbatką owocową nad Pisią Gągoliną.  Oczywiście mógłbym nad Pisią w Żyrku, ale to nie o to chodzi.



W parku przy dworku w Starym Drzewiczu spotkałem chyba daniele. Już je widziałem przejazdem, ale albo już była szarówka, albo były daleko od ogrodzenia, albo to była końcówka ciężkiej trasy. Dziś warunki były dogodne na fotki.



Stado składało się z dominującego samca, łań i młodych, natomiast w części parku po drugiej stronie parku można było spotkać inne samce (co najmniej cztery).




Przejazd przez Holendry Baranowskie.



Tamże. Wierzby nad Wierzbianką.



No i ostateczny cel - Pisia Tuczna w Jaktorowie.



Wieczorem myk z Kluską i lavinką do EkoParku, zrobić sobie zdjęcie w saniach... nie przepadam za tego typu ozdobami, ale dzieciaki je lubią.

Zmiana środka lokomocji, czyli przesiadka z roweru na sanie.



Kluska kocha wszystkie zwierzątka, nawet sztuczne.



A potem jeszcze dokrętka do setki. Taka kombinowana setka na raty, to nie to samo, co setka machnięta na raz, ale zawsze to setka.

Kategoria >100


współrowerzyści ma wycieczce:

Zakończenie sezonu rowerowego 2021

Piątek, 31 grudnia 2021 · dodano: 31.12.2021 | Komentarze 6

Dziś tak paskudnie, że wykręciłem tylko najmniejszą możliwą pętelkę - znaczy dookoła bloku. Za to z lavinką i Kluską (a także z Panem Marianem, Frankiem Bałwankiem, Offcą, Pipkiem i innymi... pełne sakwy były).

Ani dziś, ani wczoraj nie chciało się wyściubić opony z domu, ale jak zapowiedziałem wykręciłem chociaż pętelkę minimum, by tradycyjnie zakończyć sezon rowerowy w ostatni dzień roku.  Mógłbym oczywiście przejechać dziś więcej, ale raczej zbyt dużo i tak by nie wyszło... skro więc nie miałem jak zrobić czegoś sensownego, to postanowiłem zrobić coś bezsensownego.

Od 2012 pierwszą i ostatnią jazdę w roku odbywam w Nowy Rok i w Sylwestra. Jak są znośne warunki pogodowe (znaczy suche drogi, może być mróz), to staram się wykręcić sensowny dystans, przynajmniej jakieś konkretne -dziesiąt. Czasem się udało nawet cuś więcej, raz w Sylwestra przejechałem 200km, a dwa razy w Nory Rok po 120km.



Niektórzy cieszą się z odwilży

- Ach jak przyjemnie się wykąpać.
- No, ja chyba ze dwa tygodnie się nie kąpałem.
- A ja się kąpałem prawie codziennie.
- Ale w śniegu, co o za kąpiel? Nie ma to jak porządna kałuża.



- Hej, co tam medytujesz? Wskakuj!
- Ale czy woda aby nie za zimna?
- Jaka zimna? W porównaniu z kąpielą w przeręblu cztery dni temu, to są normalnie gorące źródła!



- Aj, aj, oj, oj!



- Gru, gru!
- Ej, ty lowelas, odpiórkuj się, dobra?
- Casanowa się znalazł psiamać, daj mu w dziób i będzie spokój.





Jeszcze filmik z kąpieli gołębi



Żeby nie było, że tylko narzekam na pogodę, to przyznam, że wolę taką odwilż, niż taką co się przez tydzień ciągnie i ciągle jest mokro z topniejącego śniegu, trzeba uważać na mokry lód itp. A tak bach - w półtora dnia doszło do 10 stopni, popadał solidny deszcz i na mieście nie ma już śladu śniegu, czy lodu... Tylko teraz mogłoby się rozpogodzić, bo jak przez tydzień jeszcze tak będzie, to ja pierdykam.

A to nasz świąteczny snowart, który wczoraj jeszcze dzielnie opierał się odwilży (ale do wieczora ostatecznie zniknął).




Wczoraj w ogóle sobie darowałem rower, za to wybrałem się do bałwanka, zabrać z jego środka skrzynkę. Bałwanek jeszcze stał, ale guziczki się odpruły i trochę oślepł (także grzywka opadła mu na oczy). W ogóle wychodzi, że codziennie go odwiedzaliśmy, najpierw żeby ulepić, potem sprawdzić czy wigilijny deszcz go nie uszkodził, a potem była idealna pogoda na spacery po łąkach... a teraz wiadomo.



Skoro już tu byłem, to postanowiłem ostatni raz pójść na lód. Odwilż dopiero się zaczynała, było tylko lekko na plusie, więc lód dopiero zaczął się topić, a w czasie mrozów zdążył przyrosnąć bardzo gruby. Poza tym nie właziłem na głębsze miejsca, czyli w korycie Wierzbianki, bo poza tym to nawet nie bardzo jest jeziorko, tylko zalane łąki - lód był często do samego dna, albo warstwa wody pod nim była cieńsza niż grubość lodu - na starcie sprawdziłęm, że nadal takie proporcje się utrzymują. Nawet jakby pękł, to nie bardzo miałbym w co wpaść. Ale nie pękł, nawet nie zatrzeszczał.

Oto bobrza tama, która jest dosyć długa, ma pewnie ze 200m długości, a może i więcej, zwłaszcza że nie biegnie w linii prostej. Nie jest może jakaś wysoka (może tylko na samej Wierzbiance), ale i tak robi niezłe wrażenie samą długością.



Widok na to samo miejsce, ale od strony lodu.



Nasza ulubiona rozgwiazda (już chyba w trzecim wpisie się pojawia) i bąbelki




Bąbelków sporo się pojawiło, bo wcześniej były ukryte w mlecznym lodzie, a teraz zmoczony lód zyskał na przezroczystości. Jednak są to nadal bąbelki 2D, bo 3D są tylko w całkiem przezroczystym lodzie.





 
A tu bąbelki z dna, a nie z wierzchu lodu.



Zalana olszyna za tamą spiętrzającą.



Był to wczoraj chyba najbardziej malowniczy fragment rozlewisk (a przynajmniej tej części, którą odwiedziłem, bo zbyt daleko się nie zapuszczałem), cienka warstewka wody na lodzie tworzyła świetny efekt.





I najfajniejsze kadry zatopionego lasu, choćby dla tego widoku warto się było wybrać wczoraj na lód. Wrażenie było jakbym chodził po wodzie.






No i tyle jeśli chodzi o spacery na łąki, wraz z postępującą odwilżą nie ma co się więcej pchać na lód. Poza tym wczoraj ziemia była zmrożona i woda w większości jeszcze w postaci lodu i dało się sensownie dotrzeć w głąb łąk. A te łąki i bez bobrów są podmokłe, teraz dotarcie do tamy to pewnie przeprawa przez wodę i błoto (zdarzało mi się w takich warunkach iść po skrzynkę).