teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 73.82 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 04:25
  • średnio 16.71 km/h
  • rekord 33.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Weekend Bez Samochodu 2: Przygoda czyha za winklem

Niedziela, 24 września 2017 · dodano: 07.10.2017 | Komentarze 8

las - Stare Litewniki - Chłopków - Górki - Czuchów - Zaborze - Patków - Niemojki - Lipiny - Przesmyki - Łęczycki - Paprotnia - Hołubla - Krześlinek - Golice - Żabokliki - Siedlce >>> Warszawa >>> Żyrardów (MAPA)

Album ze zdjęciami

Poranek w grzybach... standarcik - podgrzybki, zajączki, maślaki, nawet czubajki (ciekawe jak je tutaj nazywają). A na zdjęciach lakówki ametystowe i czubajka czerwieniejąca.




Okop jakiś, cy cuś innego?



Śniadanie, napełnianie termosów, pakowanie, zwijanie namiotu i jedziemy. Co prawda dziś cały czas w województwie mazowieckim, ale prawie cały czas na historycznym Podlasiu, aż dojeżdżamy do... Małopolski (Siedlce).

W Starych Litewnikach skok w bok po skrzynkę, bo w ciekawym miejscu - ładna kapliczka, a przy niej trzy kamienie, dwa z wyrytymi krzyżami, a trzeci z datą 1636 i ponoć nazwiskiem IWAN ZISZENIA (aczkolwiek tego już nie jesteśmy w stanie przeczytać). Prawdopodobnie nagrobek.






Po drugiej stronie tajemnicza mogiła.



Chłopków - kościół, dawna cerkiew. Kiedyś tu była parafia unicka, jednak wraz z likwidacją diecezji unickiej w Królestwie polski w 1875 - wiki (tak, już jesteśmy na terenie dawnego Królestwa Polskiego, więc dziś będzie się ta data przewijać, a nie 1839) zmieniona na prawosławną, potem zaś "w 1890 roku z nakazu władz carskich rozebrano dotychczasową drewnianą świątynię. Na jej miejscu w tymże roku wzniesiono nową, murowaną cerkiew", czyli tą z poniższego zdjęcia. W 1918 cerkiew została rewindykowana (wiki o rewindykacji w międzywojniu) i od tej pory jest kościołem katolickim. (historia - źródło)

Akurat trwała msza, ale że było chłodnawo to ludzie siedzieli w środku i ani oni nam, ani my im nie przeszkadzali i spokojnie mogliśmy obejrzeć kościół/cerkiew. A ksiądz akurat mówił o bezpieczeństwie na drogach i przekazywał apel policki łosickiej o zachowanie ostrożności, bo w tym roku już 6 osób zginęło w powiecie. Sporo więc uwagi poświęcił kierowcom, a n akoniec pieszym (np. obowiązkowe odblaski poza terenem zabudowanym), czy rowerzystom (obowiązkowe oświetlenie). Ruszyliśmy dalej i chwilę później minął nas jakiś samochód grzejący zdrowo ponad stówę... tiaaa.



lavinka prezentuje jak w tym miejscu jechać, by nie zarobić gałęzią w głowę.



Kolejny kościół - w Górkach. Ten nieco starszy , na stronie diecezji opis skromy, wynika że zbudowano go w latach go w latach 1517-1622. Ciekawa jest wzmianka: "na pewien okres czasu, kościół zajęli arianie, aż dopiero za Bpa Bernarda Maciejowskiego powrócił do katolików", ów biskup był prymasem Polski w latach 1606-08, więc obstawiam że wtedy kościół wrócił do katolików (więc zanim kościół został dokończony).

Nieco obszerniejszy jest opis na tej stronie i nie do końca pokrywa się z powyższymi danymi - z niego wynika że budowa kościoła trwała jeszcze dłużej, ruszyła w 1517 lub 1529, a ukończono go dopiero pod koniec XVII wieku i w 1698 został konsekrowany (ta data się powtarza). A wracając do tematu unitów, to po wydaniu ukazu tolerancyjnego w 1905 roku "w parafii Górki 5980 unitów zamieszkujących okoliczne wioski przeszło do kościoła rzymsko-katolickiego".



"Fronton kościoła ozdobiony jest trzema pruskimi pociskami armatnimi, które w czasie pierwszej wojny światowej w 1915 r. poważnie naruszyły kościół (na murach kościelnych było aż 36 dziur po pociskach). W roku 1919 kościół został odrestaurowany po zniszczeniach wojennych."




Tablica z łacińskim napisem, którego tłumaczenie znajdziecie na stronie, którą powyżej linkowałem (powiększenie)



Nagrobek za kościołem.




Dworek w Puczycach (informacje o dworku - info 1, info 2)



Skoro na poprzedniej weekendówce były zdjęcia pól dyń, to i teraz zatrzymałem się, żeby strzelić fote.



Ponownie kolej Siedlce - Czeremcha.



Hmmm... skorzystać, czy nie? Gruntówa nie nastraja do skrótu, zresztą rzut oka na mapę i okazuje się że skrót względnie niewielki.



Młyn na rzeczce... już myślałem, że będzie okazja wysłać huannowi tradycyjne pozdrowienia znad Tucznej ale nie. Rzeczka nie Tuczna, a Toczna się nazywa.



Wtem!



No, teraz jestem gotowy na wjazd do strefy zagrożonej... jak zimą przeglądałem komunikaty na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii w związku z wystąpieniami w naszej okolicy przypadków ptasiej grypy (tutaj wpis grypowy), to widziałem że są też komunikaty o wystąpieniu afrykańskiego pomoru świń. O ile epidemia grypy wygasła, to ASF się trzyma (tutaj mapa, a tu komunikaty)

Dowcip polega na tym, że w zasadzie przez całą wycieczkę przebywaliśmy w obszarze zagrożenia, a tam gdzie pojawiły się pierwsze tabliczki, to wjechaliśmy do obszaru ochronnego...




Od czasu do czasu trafiamy na jakieś drewniane chałupki... ech i pomyśleć, że kiedyś całe wsie tak wyglądały.



Kolejny kościół (z 1783), tym razem w Niemojkach.





Kaplica pogrzebowa za kościołem.



W Niemojkach podskakujemy do stacji kolejowej i robimy sobie postój na peronie. Dworzec taki jak w Siemiatyczach, czy na S-Ł.



Dworzec, czy peron?





Zwykle jeżdżą tutaj dwa szynobusy Kolei Mazowieckich na trasie Siedlce Czeremcha, jeden Warszawa-Siedlce-Czeremcha i dwa Przewozów Regionalnych Hajnówka-Czeremcha-Siedlce. Każdy z nich w te i z powrotem, czyli na odcinku Siedlce-Czeremcha jest 5 kursów w te i 5 kursów we wte.



Domek na prerii...



Krzyż choleryczny, zachowała się inskrypcja, choć ledwie da się odcyfrować pojedyncze słowa - POWIETRZA, WOJNY, ZACHOWAJ NAS PANIE. GŁODU i OGNIA są już zupełnie nieczytelne.





Hmmm, może by tak na skróty do Majówki? Hmmm, 7... ale czego 7? Pewnie miesięcy. To jakby nie liczyć wypada pod koniec kwietnia, zatem żaden to skrót.



Kościół w Przesmykach (1776r.), na pierwszy rzut oka może wyglądać na murowany, zwłaszcza że jest dosyć dużym a do tego dzwonnica bramna obok w podobnych kolorach jest właśnie murowana, ale nie... kościół jest drewniany.






Kaplica cmentarna tamże.



Oho, zbliżamy się do ogniska... trzeba przedsięwziąć kolejne środki ostrożności.



Strzępki mat dezynfekcyjnych.



Kościół w Paprotni (z 1750). I tu zdziwko, bo na zdjęciach był w kolorze dzwonnicy, a ostatnio przeszedł remont i zmienił kolor - o tak wyglądał (nie on jeden na naszej trasie), widać że remont niedokończony (część okien), ale na szczęście jest na tyle gotowy, żeby dało się zrobić zdjęcia.

"W 1876 r. w ramach represji za udzielanie posług religijnych unitom z sąsiedniej wsi Hołubla, których świątynię zamieniono wcześniej na cerkiew prawosławną, kościół w Paprotni został zamknięty przez rząd carski. Od tego czasu świątynia niszczała, gdyż zabroniono ją także remontować. (...) Równocześnie w Paprotni potajemnie posługiwali księża z Siedlec. W tym celu pod prezbiterium kościoła wykopano korytarz, którym można było dostawać się do wnętrza pomimo zapieczętowanych drzwi. Do dziś z tyłu prezbiterium, w kamiennej podwalinie świątyni, istnieje niewielkie okno, którym wchodzono z zewnątrz. Natomiast w posadzce po prawej stronie prezbiterium, znajduje się wejście do tego podziemnego korytarza. W 1905 r. w wyniku ogłoszenia przez cara ukazu tolerancyjnego, nastąpiły pewne swobody religijne. W 1906 r. delegacja parafian wyruszyła do Petersburga, aby osobiście prosić cara o wydanie zgody na otworzenie kościoła i przywrócenie parafii. Ostatecznie imperator pozwolił tylko na możliwość sprawowania nabożeństw w świątyni paprockiej, na co wystawił odpowiedni dokument, poświadczający jego wolę." Ponieważ kościół przez te lata niszczał, przeszedł od razu generalny remont, parafia zaś została przywrócona w 1919. (info)




No i docieramy do wspomnianej chwilę wcześniej Hołubli... skoro i tak tu byliśmy, to postanowiliśmy nie jechać drogą powiatową, tylko boczną do kościoła (choć on dosyć nowy z lat 1940-42). Okazało się, że warto było, bo miejsce ciekawe z kilku względów.



Oto i kościół. Kiedyś była tu cerkiew (a właściwie kolejno dwie drewniane cerkwie), najpierw prawosława, a po Unii Brzeskiej unicka, zaś od 1875 cerkiew prawosławna, to ostateczna likwidacja diecezji unickiej i przyłączenie jej do kościoła prawosławnego, już we wcześniejszych latach prowadzono działania mające na celu likwidacji kościoła unickiego, min. usuniecie z obrządku i wystroju cerkwi elementów łacińskich, a przywrócenie prawosławnych, a nawet przebudowa cerkwi by upodobnić je do rosyjskich. Właśnie opis takich działań znalazłem we fragmentach kroniki parafialnej, dostępnej na tej stronie.

"W 1867 r. przybył do Hołubli naczelnik powiatu siedleckiego, pułkownik Kaliński ze strażnikami, wójtem i pisarzami, aby wynieść organy cerkiewne. Unici z Hołubli próbowali stawić czoła reformatorom religijnym, lecz 19 rodzin nie mogło stawić znaczącego oporu. W listopadzie 1872 roku, po wyrestaurowaniu cerkwi przez rząd, przybyła nowa ekspedycja, aby tym razem wyrzucić ołtarze, obrazy, chorągwie, a przywieziono nowe, prawosławne prestoły i różne ikony. Parafianie widząc to uradzili przedsięwziąć możliwe środki, w celu niedopuszczenia, aby tymi nowościami skalano świętość ich cerkwi. Na ten opór ostro zareagował pułkownik Kaliński, słowami:
„Wszystko to jest polskie i buntownicze, kto śmie upominać się za to, ten się buntuje przeciw carowi, a więc godzien będzie kary”.

Hołublanie po naradzie zamilkli, ale jak tylko naczelnik ze strażnikami odjechał, pownosili wszystkie wyrzucone przedmioty do cerkwi. Kaliński przyjechał wtedy powtórnie do Hołubli ze strażnikami, Kozakami i całą gminną kancelarią i otworzywszy cerkiew rozkazał wszystko nie wynosić, ale wyrzucać, nie szczędząc przy tym w samej cerkwi obelg i zniewag w odniesieniu do świętości. Wtedy parafianie, wszyscy 19 gospodarzy, stanęli u drzwi cerkwi i nie pozwalali, aby w ich obecności bezczeszczono ołtarze i obrazy i urągano ich wierze. Na rozkaz Kalińskiego, strażnicy i Kozacy zaczęli bić unitów, używając pałaszów i nahajek. Sam naczelnik rzuciwszy się pomiędzy lud z drewnem w ręku począł go rozbijać i kaleczyć po głowach. Za przykładem naczelnika strażnicy z Kozakami rozgromili parafian i każdego na rozkaz swojego wodza przed cerkwią kładli i bili. Wyrzuciwszy z cerkwi parafian i wszystkie ich świętości poczęli wnosić swoje prestoły i ikony. "


Dalej można znaleźć opis represji wobec opornych unitów, w tym deportacje mężczyzn wgłąb Rosji... przy czym było wiele ofiar śmiertelnych. Po ukazie tolerancyjnym z 1905 unici hołublańscy przechodzili na katolicyzm, a cerkiew została zamknięta w 1907 "W Hołubli pop prawosławny był obsadzany od samego początku. Kiedy „upornych” wywieziono na wygnanie, oczekiwał, że następne pokolenia powoli nawykną. Czekał na próżno, nikt dobrowolnie do cerkwii nie przychodził. Ostatecznie czując się niepewny, przeniósł się do Czołomyj, ta wioska uchodziła bowiem za najbardziej sprawosławioną."

Takii kawałek podsumowujący: "W 1875 r. kościół zabrali moskale katolikom unitom na cerkiew, a ostatni ks. Unicki Łukaski zmarł w Węgrowie. Do 1907 r. w tym kościele administrowali popi, poczem wynieśli się do cerkwi pounickiej w Czołomyjach. W 1915 r. wraz z moskalami wyszli i popi, a Niemcy kościół oddali katolikom. 15 sierpnia 1918 r. Dziekan Siedlecki na mocy upoważnienia Kurii biskupiej lubelskiej dokonał poświęcenia. Parafia została erygowana 1 maja 1921 roku. "

To nie koniec historii, bo w latach 1940-42 w miejscu starej, drewnianej cerkwi/kościoła został wybudowany obecny kościół, przy czym wybudowano go z cegły pochodzącej z ruin zbombardowanych w 1939 Siedlec. "Już w listopadzie 1939 r. mieszkańcy Hołubli, Uziąb, Stasina i Czubaków codziennie po 20-30 furmanek (wozy kute żelazem, w zimie sanie) przywozili cegłę do Hołubli. Każdorazowo, codziennie w transporcie cegły brał udział na trasie Siedlce-Hołubla ks. Pielasa, który posiadał dokument wystawiony przez dr Friedricha Gercke zezwalający na transport cegły. Przez okres 1939/1940 i wczesnej wiosny cegła na budowę kościoła została przywieziona do Hołubli na plac budowy. Kobiety, dzieci, młodzież całą zimę czyścili cegłę. "

"Na fundamencie cokół na wysokości około metra z kamienia łupanego. Z pól przywożono potężne głazy. Kamień łupano na miejscu. Prace te wykonywali: Józef Iwański i Marian Jurek. Specjalnymi stalowymi dłutami wybijali w kamieniu na jednej linii otwory co 5-7 cm, wkładali dwie blachy i pomiędzy blachy wbijali stalowe kliny młotem. Na cokole ułożono mury z cegły. Cegły podawano ręcznie. Na wysokości cegły wnoszono po rusztowaniach na specjalnych noszach plecakowych, aż do wysokości 13,5 m. "

Stary kościół funkcjonował do momentu gdy nowy był gotowy w stanie surowym, wtedy "został przeniesiony do Golic, omurowany pustakami, funkcjonuje do dzisiaj jako dom mieszkalny."



Stacje drogi krzyżowej posiadają tabliczki z komentarzem nawiązującym do historii unitów z Hołubli (powiększenie)





Krzyż-pomnik unitów, na tablicy tylko kilka nazwisk, ale lista ofiar jest dłuższa - można znaleźć np. w linkowanej wyżej kronice (tablica 1, tablica 2)







Drewniane przedszkole




A ten obelisk obok, to "Pamiątka 10-lecia niepodległości Polski 1918-1928"



Jedziemy dalej, to zdjęcie zrobiłem ze względu na drogowskazy... ale okazało się kluczowe do dalszej drogi. Otóż przejazdu na wprost nie ma, roboty drogowe, a ta żółta tablica to schemat objazdów. Aha, druga połowa dnia i zaczynają się przygody komunikacyjne, rzut oka na mapę - aha, pewnie remont mostka na Liwcu, mam nadzieję że zrobili jakąś kładkę (zwykle robią, nie zawsze ale górny Liwiec to nie dolna Bzura, czy Utrata gdzie kładek nie robili), a może da się po nim już przejść. W ostateczności rzeczka nieduża, może da się w bród.

Objechać niby się da - ale na pewno nie tak jak proponują, bo przez Mordy sporo nadrabiamy i rypiemy wojewódzką, przez Suchożebry mniej ale krajową. Można kombinować lokalnymi drogami (odległość podobna jak głównymi), ale jest ryzyko że stracimy sporo czasu na gruntówach... niby trochę zapasu czasu mamy do pociągu, ale chcemy jeszcze to i owo w Siedlcach obejrzeć. No nic, na razie na Krześlin, potem na most i zobaczymy na czym stoimy.



Kościół w Krześlinie, ukończony w 1740, był tu klasztor dominikanów, potem bernardynów, ale został zamknięty w 1865... ta data często się powtarza przy historii klasztorów, bo na terenie zaboru rosyjskiego zlikwidowano większość klasztorów - najpierw ukazem z 1832, a potem po Powstaniu Styczniowym ukazem z 1864 - wtedy w Królestwie Polskim ze 192 zamknięto 114, a resztę podzielono na etatowe (35) i ponadetatowe (48 - nie mogły przyjmować nowicjuszy, a gdy liczba zakonników spadała poniżej 8, były zamykane) . Zamknięto też prawie wszystkie z pozostałych po 1832 klasztory na pozostałych ziemiach zaboru (wiki).

Budynków klasztoru obecnie już nie ma, zostały rozebrane w XX wieku, ponoć materiał części z nich posłużył do dobudowania naw bocznych kościoła.



Dziś chyba jakiś odpust, cy cuś... na szczęście było już po imprezie, przy ulicy senne stragany, bo ludzi już nie było, a na dziedzińcu kościoła, odgrodzonym wysokim murem, w ogóle żywej duszy, cisza, spokój w sam raz do zwiedzania.

Przed kościołem mogiły wojenne - dwie z 1939, jedna z 1945 i jeszcze krzyż-pomnik "Poległym w walce o wolność Polski 1914-1920".







Jedziemy na most i przy kapliczce rzut okiem na kościół z daleka.




Na miejscu okazało się, że to faktycznie remont mostu, jest kładka, ale dojście dosyć błotnistym polem. Przy okazji pomogliśmy starszej pani wnieść rower po wysokim nasypie na drogę. Tak więc kolejna przygoda komunikacyjna zakończyła się szczęśliwie i nie trzeba było pokonywać rzeczki wpław, czy rypać naobkoło.




Liwiec w tym miejscu uregulowany i niespecjalnie malowniczy... dopiero dalej w dole biegu jest zachowany w naturalnym stanie.



Już prawie w Siedlcach, ale we wsi Golice jeszcze trochę drewnianej zabudowy się ostało.



No i wjeżdżamy do Siedlec.



Postanawiamy kawałek objechać ddr-ką skuszeni względnie nową kostką, jednak po chwili żałujemy tej decyzji, bo dalej jest stara, fazowana i mocno wertepiasta kostka, brrr.



Jedziemy przez Siedlce





Rzut okiem na pałac Ogińskich (wiki)




Mijamy kolumnę toskańską - "kolumna w stylu barokowym, wzniesiona w 1783 roku, kosztem Aleksandry Ogińskiej" (wiki)



Od kolumny ciężko się przebić na drugą stronę szosy do lapidarium, toteż objeżdżamy uliczkami do normalnego skrzyżowania, a przy okazji stopik przy neogotyckiej katedrze (wiki)




Trzeba przeczekać aż przejdzie Krucjata Różańcowa.



I wreszcie docieramy do lapidarium urządzonego na terenie starego cmentarza katolickiego, z którego wydzielono też część prawosławną (info).







Nagrobek generała Maxa von Wallenberga gubernatora siedleckiego w czasie I wojny - Militärgouvernement Siedlce to jedna z jednostek administracyjnych, na które było podzielone Generalne Gubernatorstwo Warszawskie utworzne przez niemieckie i austro-węgierskie władze okupacyjne (wiki). Mam album Das Generalgouvernement Warschau, z którego wklejam zdjęcie generała i jego grobu (przed wykonaniem niniejszej płyty).




 
Dla wariaga obfociłem zaś wszystkie, lub prawie wszystkie nagrobki z cyrylicą (wszystkie w albumie z wycieczki). Poniżej te okołowojskowe z czasów rosyjskiego garnizonu w Siedlcach, a więc żony rosyjskiego generała-majora.



Oraz dwa porośnięte mchami i porostami nagrobki żołnierzy. Niestety niektóre nagrobki trochę bez sensu umieszczone, tak że inskrypcje zasłonięte przez nagrobki z pierwszego rzędu, stąd ta druga fotka jest jaka jest - trochę niewyraźna, bo pod skosem, a do tego było ciemno i w ogóle.




Kontynuujemy cyklogrobbing, kolejny fotostop to cmentarz wojenny. Był to cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej, tutaj znajdował się grób generała Maxa von Wallenberga. Jednak po wojnie szczątki pochowanych tu żołnierzy (w tym generała) przeniesiono do kwatery w innej części cmentarza, a tu powstał cmentarz żołnierzy polskich poległych w wojnie polsko-bolszewickiej... z pierwotnego cmentarza do dziś zachował się pomnik, tylko tabliczki są inne (zdjęcia archiwalne pomnika). Ta kwatera z I wojny ponownie została ekshumowana w 2001, a szczątki przeniesiono na cmentarz wojenny do Puław (tak jest w artykule, ale wydaje mi się że chodzi o zbiorczy cmentarz Polesie w powiecie puławskim, na który prowadzone są ekshumacje żołnierzy niemieckich z II wojny światowej).

Później na cmentarzu pochowano żołnierzy poległych w czasie II wojny światowej, ale próżno po internetach szukać szczegółów na ten temat, a groby są w większości bezimienne i też trudno się zorientować na miejscu. Na cmentarzu są też groby powojenne, w tym prawdopodobnie z walk z partyzantką antykomunistyczną.

Warto dodać, że był tu także cmentarz żołnierzy niemieckich z II wojny światowej - kilka lat temu przeprowadzano ekshumacje i z ok. 750 pochowanych tu żołnierzy wydobyto szczątki 290. Pozostali byli pochowani np. pod chodnikiem (ekshumacje miały się odbyć przy okazji remontu), albo są tam obecnie groby cywilne. Są to informacje sprzed paru lat, od tej pory mogły być jeszcze jakieś prace (informacje o ekshumacjach - artykuł).










No to pora na dworzec kupić bilet - po drodze miłe zaskoczenie, a mianowicie pasy rowerowe. Które mają zrobiony zjazd na ddr-kę (plus, że nie trzeba się teleportować, albo inaczej kombinować), niestety jakimiś wertepiastami, zwłaszcza w drugą stronę chodnikiem (za to minur). Dalej kostkowa ddr-ka, ale ujdzie bo kostka niefazowana i jeszcze względnie nowa.





Po zakupie biletu, jako że jeszcze mamy zapas czasu, uzupełnienie jedzenia na drogę (chleb się skończył) w Biedronce pod dworcem i myk pod dawną cerkiew, którą widzieliśmy po drodze z oddali. A to siedlecki cechy rzemieślnicze.



Dojeżdżamy do dawnej cerkwi (1867-69), obecnie jest to kościół garnizonowy. Po przebudowie w okresie wojennym jest, mówiąc oględnie - taki sobie. Trudno się jednak dziwić, że po latach zaborów w międzywojniu cerkwie, które stanowiły symbol rosyjskiego panowania burzono lub przebudowywano na kościoły usuwając charakterystyczne elementy... wystarczy poczytać choćby powyższą relację i dzieje okolicy w czasie zaborów. Niemniej jednak trochę żal, bo jako cerkiew z kopułami itp. świątynia była dużo ładniejsza. (tu zdjęcia archiwalne cerkwi)





Świątynia jest bardzo ładnie położona - na skrzyżowaniu (ale nie pod kątem prostym) dwóch ulic - alej. Przecinając taką aleję jadąc na dworzec, z daleka widzieliśmy kościół.




Dworzec w Siedlcach jaki jest każdy widzi. Chyba nikt nie będzie żałował jak się go zburzy by postawić coś nowego, albo gruntownie przebuduje (a tak wyglądał przed wojną)




Czekamy na pociąg, ale to oczywiście nie koniec przygód, bo na polskie koleje zawsze można liczyć. Jesteśmy na peronie trochę wcześniej, żeby spokojnie załadować się z rowerami i zająć miejsca. Liczyliśmy na wcześniejsze podstawienie pociągu, ale okazuje się że nie zaczyna on biegu w Siedlcach, tylko leci z Łukowa. Prawie na pewno piętrus, więc musimy się władować do wagonu sterowniczego gdzie są miejsca na rowery.

Czekamy, tłum gęstnieje... w międzyczasie przyjeżdża szynobus Kolei Mazowieckich z Hajnówki i połowa pasażerów dołącza do tłumu. Większość pasażerów tłoczy się z przodu, bo tam jest przejście podziemne z dworca, bo tam wjechał szynobus. Teraz wszystko zależy czy wagon sterowniczy będzie z przodu (niedobrze), czy też z tyłu (hurra).



Wjechał pociąg z Łukowa, piętrus, wagon sterowniczy z przodu... szlag! Tłum wali do środka, a tam już wszystkie miejsca zajęte, ludzie stoją, po władowaniu się do środka będzie niezły ścisk... niby tam na dole jest sporo pustej przestrzeni, ale w tych warunkach nawet nie ma co liczyć o wepchnięciu się tam z rowerami i to z sakwami. Konduktor coś tam rozmawia z podróżnymi, ale nie zastanawiam się nad tym co mówi, bo sytuacja jest kryzysowa, trzeba działać - łapiemy rowery i pędzimy na tył pociągu.

Z tyłu luźniej, są nawet wolne miejsca siedzące (tak z 1/3... no może 1/4) i jedna pani z rowerem na pomoście. Mamy do wyboru stać z rowerami przez całą podróż i cały czas je przestawiać, bo i tak byśmy trochę zastawiali wyjścia i przejścia, jest też zaułek który normalnie jest też przejściem do kolejnego wagonu, ale teraz ten wagon jest ostatni.

Z jednej strony są składane siedzenia, ale siedzi na nich dwóch panów, no to proszę ich żeby się przesiedli, bo miejsc jest dużo... jeden bez problemu zgadza się na naszą propozycję, ale drugi kwęka, że przecież na pomoście jest dużo miejsca. Ożesz ty dziadu, to tobie się nie chce się d...y ruszyć i przesiąść na sąsiednie siedzenie, a przez to mamy całą drogę sterczeć trzymając rowery? No to wysunąłem argumenty, że tam blokujemy wejście wsiadających i wysiadających, że jeszcze kilku rowerzystów może wsiąść itp. W końcu łaskawie przesiadł się (widać go na fotce poniżej - przesiadł się z lewej na prawą).

To właśnie przez takich osobników nie lubię takich składanych siedzonek, które często są montowane w miejscach przeznaczonych dla rowerów - niby idea jest słuszna, bo dzięki temu jest lepiej wykorzystana przestrzeń i jak nie ma rowerów to jest kilka dodatkowych miejsc siedzących, ale praktyka jest taka, że nawet jak połowa miejsc jest wolna, to tutaj ktoś się rozklapsnie i jak się go poprosi żeby się przesiadł to zaczyna kwękać, a czasem się w ogóle zaprze i nie bo nie. A poza tym jak pociąg jest nieco bardziej załadowany, to wtedy są problemy z wpakowaniem roweru.

Proponujemy jeszcze pani żeby się dostawiła ze swoim rowerem, ale nie skorzystała. Ostatecznie ja znajduję sobie miejsce na dole, lavinka stwierdza że tam dla niej za duszno i siada na schodkach w pobliżu drzwi, bo tam więcej powietrza. A ja dopiero teraz składam sobie co mówił konduktor, zdaje się że namawiał ludzi żeby zamiast ładować się do pierwszego wagonu, poszli dalej bo tam jest luźniej, ktoś chyba bał się że pociąg odjedzie, bo konduktor odpowiedział "Ja to zarządzam, więc nie odjedzie" ale chyba nikogo, albo mało kogo udało mu się przekonać.



No dobra, ale o co chodzi z tą Łukowską Rzeźnią że taka załadowana? Po pierwsze niedziela wieczór, ludzie wracają do Warszawy. Po drugie jest z Łukowa, a stamtąd pociągi kursują co 2-3 godziny, ten jest w Warszawie ok 18-ej i to bezpośredni, a następnym jest się o 22-ej i trzeba w Siedlcach się przesiąść. No i po trzecie, od Siedlec jest to pociąg przyspieszony i to znacznie - między Siedlcami, a Warszawą Wschodnią zatrzymuje się tylko na 3 stacjach i jedzie 49min (dla porównania przyspieszony którym jechaliśmy w piątek i potem wraca, zatrzymuje się na 6 stacjach i jedzie 1:03, a zwykły osobowy ma aż 22 stacje i jedzie ponad 1:20).

Tak więc szczęśliwie dla nas za Siedlcami prawie się nie zatrzymuje, osób kilka wsiada, ale niewiele i do samej Warszawy są miejsca siedzące... jakby sterowniczy był z tyłu, to w ogóle nie byłoby sprawy i kolejnej przygody komunikacyjnej. W Warszawie szybka przesiadka, bo nasz pociąg już stoi, ale musimy się przemieścić na inny peron - oba nasze pociągi na poniższej fotce.



Tutaj luz, oczywiście potem trochę osób podosiada, prawie połowa miejsc  będzie zajęta, ale w porównaniu z Łukowską Rzeźnią luzik. Na Zachodniej jeszcze dosiada babcia z Kluską i tak dojeżdżamy do domu.



Tak więc rzeczywiście wycieczka z przygodami - komunikacyjnymi drogowo-mostowo-kolejowym, na szczęście wszystkie dobrze się skończyły i nie mieliśmy z ich powodu zmiany trasy, czy istotnych opóźnień choć na początku każda z sytuacji tym groziła. Po kolei były to:
- czkawka szynobusu zaraz za Siedlcami
- most kolejowy na Bugu w remoncie
- wiatrołom w lesie za Bugiem
- most na Liwcu w remoncie
- Łukowska Rzeźnia







.



Komentarze
Łukasz | 22:52 niedziela, 8 października 2017 | linkuj Żeby eksmitować mieszkańców cmentarz, samemu się tam wprowadzić i jeszcze zawłaszczyć pomnik, to chyba tylko my tak potrafimy.
malarz
| 19:38 niedziela, 8 października 2017 | linkuj Ciekawa historia unitów i kościoła w Hołubli...

Stare, drewniane domki były małe i najczęściej zamieszkiwało je więcej osób niż dzisiejsze większe murowane...

I przygoda w pociągu z Łukowa, ale ważne, że wszystkie przygody zakończone happy endem.

PS. Skoro jest pole z dyniami, to oczywiste, że dyniom należy się fotka!
Gość wariag | 08:00 niedziela, 8 października 2017 | linkuj Tak, pierwszy szwadron 13 pułku.
meteor2017
| 19:58 sobota, 7 października 2017 | linkuj A nie dałem? A faktycznie... jest w relacji z poprzedniego dnia, a tutaj nie. Już wstawiam na samej górze (pod trasą).

@drugie zdjęcie - aha, czyli 1 to szwadron, a nie pułk
Gość wariag | 19:55 sobota, 7 października 2017 | linkuj Proszę o link na album z wycieczki :)
Gość wariag | 19:38 sobota, 7 października 2017 | linkuj Dzięki za nagrobki :)
Drugi 13 narwskiego pułku huzarów, a trzeci 66 butyrskiego pp.
meteor2017
| 18:00 sobota, 7 października 2017 | linkuj Zaraz tam dźwigał... po dźwiganiu mojego, obładowanego roweru dwa takie babcine rowery mógłbym wnieść pod pachą ;-) A ty wspomagałaś dobrym słowem.
lavinka
| 17:45 sobota, 7 października 2017 | linkuj Pomogliśmy, jaki skromny, sam siaty i rower babci dźwigał. ;P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iasta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]